- Boisz się mnie? -zapytał ponownie Kosok
Dziewczyna nie odpowiedziała.
- Kornelia, no coś Ty... Ejj... -popatrzył na nią- Nie chciałem Cię wystraszyć.
- Ale nastraszyłeś...
- Przepraszam... -powiedział skruszony- Już jesteśmy.
- Tu nic nie ma.
- Zaraz będzie. -uśmiechnął się
Zatrzymał się na skraju niewielkiej polany. Wyszedł szybko z samochodu i obszedł dookoła, by otworzyć dziewczynie drzwi.
- Panie przodem. -skłonił się teatralnie
- Co Ty kombinujesz? -pytała wysiadając
- Przecież mówiłem, planowałem wywieźć Cię i zostawić w środku lasu. -poruszal charakterystycznie brwiami
- Od rana miałam wrażenie, że coś się stanie, ale Ciebie bym w życiu nie podejrzewała o taki numer! -lekko się uśmiechnęła
Grzesiek przyjaźnie objął ją ramieniem.
- Kornelia, czy Ty na serio myślałaś, że byłbym w stanie zrobić Ci jakąkolwiek krzywdę?
- Sama nie wiem... W pewnym momencie byłeś taki poważny... Nie wiedziałam czego się spodziewać...
- No błagam Cię, -zaczął- przyjaźnimy się, tak?
- Tak.
- Trochę zaufania moja droga,m trochę zaufania.
Dziewczyna nieco się rozluźniła, chociaż nadal nie miała pojęcia co jest grane.
- Po co to wszystko? -zapytała, kiedy Grzesiek z bagażnika wyciągnął koc i dwa wiklinowe kosze
- Niespodzianka.
- Musisz być taki tajemniczy?
- A i owszem.
Kosok rozłożył koc i polecił, by dziewczyna zajęła wygodne miejsce. Chciała zajrzeć do koszyków, ale zabronił jej.
- Bo nie będzie niespodzianki,jak teraz tam zajrzysz!
- Dobrze już dobrze...
Kilka chwil później usłyszeli zbliżający się samochód.
- W samą porę. -zatarł ręce Kosa
Dziewczyna rozpoznała auto trenera.
- A wujek co tu robi? -zdziwiła się
- Czekaj, czekaj. -cieszył się siatkarz
Z samochodu wysiadł wysoki chłopak.
- Coś jest nie tak z tym sprzętem... -mówił- Ta nawigacja się chyba popsuła... Grzesiek, dobrze, że Cię tu spotkałem. Zaraz, moment! Co Ty właściwie robisz w środku lasu rano?!
- Siema Pitu. Mam misję specjalną, a Ty?
- Trener prosił, żebym pojechał za miasto trochę i odebrał od jednego ze sponsorów zabawki, które przekażemy jednemu z domów dziecka. Mówił, że ustawił mi na swoim GPSie skrót, ale coś jest chyba nie tak, bo wywiózł mnie tutaj... -Nowakowski kręcił głową
- Wszystko w porządku. Właśnie tu miałeś trafić. Zabawki pojechał odebrać Achrem z Ignaczakiem.
- To ja już nic nie rozumiem...
W tym momencie Grzesiek zrobił kilka kroków w bok, odsłaniając tym samym Kornelię, która do tej pory się nie odezwała.
- Co Ty tu- -zaczął Piotrek
- Padliśmy ofiarą spisku. -przerwała mu wstając z miejsca
- I to jest ta misja speclajna? Grzesiek? -czekał na wyjaśnienia jego kolega
- Ja nic nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem. -uniósł ręce w geście bezradności
- I co teraz? -patrzyła na niego Kornelia
- Wy sobie tu siedzicie, cieszycie się sobą i słoneczkiem, a ja wracam do domu. No nie patrzcie tak na mnie. Duzi jesteście, poradzicie sobie. Poza tym zadbaliśmy o Was, macie kosze pełne jedzenia. -pomachał im na do widzenia
- Aha, jeszcze jedno. -wrócił się do nich po chwili- Piotrek, daj kluczyki, ustawię Ci tego GPSa na powrót. -wyciągnął rękę
- Tylko teraz już poproszę o właściwą trasę. -pogroził mu palcem
- No pewka. -uradowany zabrał kluczyki
I nagle stało się coś, czego żadne z nich się nie spodziewało. Kosok wziął zamach i wyrzucił kluczyki gdzieś w stronę gęstych krzewów i drzew.
- Pogięło Cię?! -krzyknął Piotrek- To samochód Kowala! Przecież on mnie zabije!
- Nie bój nic, -poklepał go po ramieniu Grzesiek- to tylko środki ostrożności, żeby przypadkiem nie przyszło Wam do głowy wracać za pięć minut.
Tym sposobem Kosok pożegnał się z nimi i powędrował w stronę własnego auta.
Kornelia i Piotr patrzyli jak odjeżdża, machając im wystawioną przez szybę ręką.
- Uduszę go! Normalnie go uduszę! -krzyknęła Kornelia, kiedy zostali już całkiem sami
- Ty przypadkiem nie masz dziś zajęć? -zdziwił się
- Mam i wyobraź sobie, że nawet byłam w drodze na uczelnię. -westchnęła opadając na koc
Piotrek do niej dołączył i słuchaj jej porannych przygód.
- Wiesz, że to podchodzi pod porwanie? -zażartował
- Tak? Super! Jeszcze dziś odwiedzi go mój prawnik!
- Ej, nie denerwuj się. Z drugiej strony może być calkiem fajnie. Pomyśl tylko, -przewrócił się na plecy i skrzyżował ręce pod głową- jesteśmy tu sami, żadnych piszczących fanek, nikt się nas nie czepia, nikt do nas nie wydzwania co chwila, bo nie ma zasięgu, mamy dwa koszyki pełne jedzenia. Czego chcieć więcej? -rozmarzył się
Kornelia zastanowiła się przez chwilę.
- W sumie już i tak nie mam po co wracać na uczelnię... Ty treningu też nie masz. W sumie... W sumie przyda nam się dzień wolny od wszystkiego i wszystkich.
Piotrek nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i podparł na rękach, by pocałować ją w policzek.
Nie wiedzieli ile czasu minęło od kiedy Grzesiek ich zostawił. Leżeli obok siebie milcząc.
Ciszę w końcu przerwała dziewczyna.
- Wiesz, w Lublinie czasem chodziłyśmy z Julką do parku, kładłyśmy się na trawie i obserwowałyśmy chmury. Może to dziecinne zajęcie, ale nam bardzo pomagało, zwłaszcza po-
- Po ciężkim dniu, pełnym pracy i wysiłku. Po tym, jak inni wymagają od Ciebie, żeby góry przenosić, a Ty zwyczajnie jesteś już wszystkim zmęczony. -dokończył za nią
- Tak... -spojrzała na niego- Skąd wiesz, że dokładnie to samo chciałam powiedzieć?
- Trochę Cię już poznałem. Poza tym, mam tak samo. To dziecinne zajęcie bardzo mnie uspokaja. Kiedy byłaś w Serbii spędzałem długie godziny na trawniku przed halą. Chłopaki siłą mnie do domu musieli zaciągać.
Kornelia słuchała w milczeniu.
- Może nie powinienem do tego wracać, ale... -kontynuował- Musisz wiedzieć, że zachowywałem się jak kretyn. Dobrze wiesz, że nie jesteś mi obojętna. Tylko w pewnym momencie pogubiłem się w tej całej sytuacji... Chciałem mieć Cię blisko, nawet jeśli Ty chciałaś tylko przyjaźni. Byłem zazdrosny.
Kornelia zmierzyła go wzrokiem.
- No dobra, jestem. Jestem zazdrosny. I nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam tak naprawdę. Rozumiem, że nie chcesz już się z nikim wiązać, ale... Ale nie zniosę widoku Ciebie z kimś innym niż ja. Jestem zazdrosny o to, że poleciałas wtedy do Serbii i mimo tego, że później cierpiałaś, nadal byłaś z tym frajerem. Jestem zazdrosny o to, że we Francji spotykałaś się z Andersonem. O to, że z nim byłaś we Włoszech. O to, że przyleciał tu z Tobą i chce Cię zabrać do Rosji. o to, że Cię wspiera. Bo to ja powinienem pełnić tę rolę. To ja powinienem być przy Tobie, kiedy tego najbardziej potrzebujesz. To ja powinienem być dostępny dla Ciebie o każdej porze dnia i nocy. To ja-
- Piotruś, bądź już cicho. -przerwała mu z uśmiechem i zamknęła usta pocałunkiem.
Nie wiedziała czemu to zrobiła. Nagle poczuła taką potrzebę. Chciała, by wreszcie wszystko się dla nich ułożyło. Po tej dłuższej chwili pełnej szczęśliwości, Kornelia oderwała się od niego i powiedziała jak gdyby nigdy nic
- Zgłodniałam, wiesz? Może zróbmy w końcu użytek z tych koszyków.
Nie mówiąc nic więcej zajrzała do środka.
- Patrz jaki sprytny! -wyjęła karteczkę
- "To jest śniadanie. W drugim koszyku znajdziecie coś na obiad. Kolację musicie sobie sami upolować albo jakoś wrócić :p Z siatkarskimi pozdrowieniami, Resovia Team!" -odczytał Piotrek
- Czyli Grzesiek nie działał w pojedynkę...
- Na to wygląda, ale przynajmniej dobrze nas zaopatrzyli.
Kolejno wyciągali produkty. Wśród nich znaleźli same swoje przysmaki. Chleb tostowy, Nutellę, dżem truskawkowy, bitą śmietanę, przygotowane do spożycia ciasto naleśnikowe, owoce, sok pomarańczowy, herbatę i kawę w termosie.
- Pełen zestaw normalnie.
- To na co ma Pani ochotę?
- Na wszystko po trochu. -uśmiechnęła się
Po śniadaniu nadal nie opuścili koca. Dużo się śmiali, rozmawiali, przekomarzali, wygłupiali. Jednak żadne z nich nie odważyło się po raz kolejny wykonać tego jednego kroku w swoją stronę. Nie chcieli popsuć chwili. Tak im zleciał czas do południa.
- Wiesz, chyba powinniśmy znaleźć te kluczyki... -zaczął niepewnie Nowakowski
- Chcesz już wracać, tak? -nie wiedziała dlaczego, ale zadając to pytanie, głos jej zadrżał
- Nie, kochanie, pewnie, że nie! -ujął jej dłoń Piotr- Ale jakoś będziemy musieli się dostać do miasta. Poza tym gdyby to było moje auto to pół biedy... Ale wiesz, że to samochód trenera. Może i był zamieszany w ten spisek, ale...
- Wiem. Rozumiem. Chodźmy. -dokończyła za niego myśl
Zaczęli przeszukiwać pobliski teren.
- W tym gąszczu w życiu ich nie znajdziemy!
- Nie marudź, damy radę. Widziałeś, w którą stronę Grzesiek rzucał?
- Tu gdzieś.
- To już połowa sukcesu. Zrobimy tak. Ty przeszukasz tamten zaułek, a ja zostanę tu.
- Czyli się rozdzielamy? -zrobił minę małego szczeniaczka
- A chcesz znaleźć te głupie kluczyki?
- Nie mamy wyjścia.
- No więc sam widzisz. -cmoknęła w powietrzu i wskazała raz jeszcze, gdzie ma szukać.
Mijały kolejne minuty.
- Te poszukiwania są chyba bez sensu... -mówiła do siebie
Powolutku, kroczek za kroczkiem każde z nich odgarniało leśne krzaczki czy pojedyncze liście. Bez skutku.
- I jak Ci idzie? -pytali się nawzajem co jakiś czas
Po upływie dobrych piętnastu minut Kornelia zauważyła coś, co nie pasowało do leśnego wystroju.
Pod jednym z drzew znalazła kluczyki i już miała dać znać Piotrkowi, że poszukiwania zakończone, ale w ostatniej chwili cofnęła rękę. Pomyślała, że skoro zguba się znalazła, to nic nie stoi im już na przeszkodzie i mogą wracać. Nie chciała jednak tak szybko znaleźć się w mieście. Wtedy cała ta magia może zniknąć. A tego ryzykować nie chciała. Schowała więc kluczyki do kieszeni i podeszła do chłopaka.
- I jak?
- Chyba będę musiał wziąć na siebie koszty wymiany zamka, o ile to w ogóle jest do zrobienia.
- To może zajmijmy się czymś przyjemniejszym? Przejdziemy się?
Nowakowski miał już dość tych bezsensownych poszukiwań igły w stogu siana, więc nie wnosił sprzeciwu.
Wyszli do dróżki i maszerowali ramię w ramię.
- Powiedz mi... -przerwał ciszę
- Proszę, nie zadawaj teraz zbędnych pytań. Nie chcę się o nic martwić tylko cieszyć chwilą... -poprosiła
- Jak sobie życzysz. -uśmiechnął się i pocałował w czubek głowy.
Czuła o co chciał ją zapytać. Na pewno chciał wiedzieć, jak to z nimi teraz będzie. Tylko czy Kornelia znała odpowiedź? Wydawało jej się, że jeszcze nie jest gotowa na związek, że to za wcześnie. Nie chciała niczego psuć pochopną decyzją. Dopiero co znów zaczęli się dogadywać. Wiedziała, że nie jest mu obojętna jak to sam przyznał. Ale przecież i on był dla niej kimś więcej. Chciała mieć go blisko, ale czy to wystarczy, żeby dwoje ludzi mogło zbudować mocny i trwały związek?
- O czym myślisz?
- O Tobie. -wypaliła od razu
- To dobrze.
- Dlaczego?
- Bo i ja myślę o Tobie.
Czego chcieć więcej?
--------------------
Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;) Miał być dłuższy, ale później znowu byście powiedziały, że przerywam w nieodpowiednim momencie czy coś ;p
Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;) Miał być dłuższy, ale później znowu byście powiedziały, że przerywam w nieodpowiednim momencie czy coś ;p
Gratuluję Jagodzie, która jako pierwsza odkryła niecny plan Grzesia ;)
Enjoy!
PS. Pamiętacie, że mamy też drugą historię? Kto jeszcze nie miał okazji zapoznać się z włosko-polskimi przygodami Oliwii, serdecznie zapraszam ;)