piątek, 29 marca 2013

Sorry for party rocking!

  Kilka minut po 21. zjawili się pod klubem.
- No, Nowakowscy! Ileż to można na Was czekać! -przyjaznym okrzykiem przywitał się z nimi Bartman
- Przecież wcale się nie spóźniliśmy, już nie przesadzajcie... -broniła Kornelia
- Ale za to jak wyglądamy! -prezentował się Pit
- Będziecie tak stać czy jednak do nas dołączycie? -z klubu wyszedł kapitan Sovii
W środku czekali już na nich Kosok, Lotman, Ignaczak i Buszek. 
- A gdzie reszta składu? -pytał Bartman kiedy przysiadali się do nich
- Nie dali rady. Sprawy rodzinne czy coś. -wyjaśnił Rafał
- Jaaasne, po prostu nie chcieli z nami pić! -lekko oburzył się ZB9
- Pić?
- Kornelia... Czy Ty myślałaś, że my tu będziemy grzecznie przy kawce siedzieć?
- Tak Zbysiu, właśnie taką miałam nadzieję.
- Nie bój się, my Ci krzywdy nie zrobimy. -zapewniał ją atakujący
- Ale nie jesteś nieletnia? -nagle z przerażeniem zapytał Rafał
- A na ile lat wyglądam?
- Hmm... A z 16, ale w tej sukience dałbym Ci 17.
- Żartujesz? Przecież Ona maturę w tym roku zdawała! -śmiał się z kolegi Igła
- Aaaaa faktycznie...
- No właśnie Młoda, kiedy Ty właściwie masz urodziny?
- Dobre pytanie... Potrafiliśmy wyniki rekrutacji sprawdzić a nie wiemy kiedy się urodziłaś... -dorzucił Achrem
- No zgadujcie. -uśmiechnęła się
- 18 grudnia!
- Ojjj nie Cichy, za dobrze by Ci było. -szturchnął go Kosa- A jaki miesiąc?
- Jeden z dwunastu.
- O proszę, jaka cięta się zrobiła. -żartował Zbyszek
- Osiem! -krzyknął Lotman
- W sensie że co?
- Urodziny! 
- Nadal nie czaję...
- Bartman, naucz się słuchać.
- Kosok, a Ty lubisz tak po nazwisku wołać?
- Woła to do rzeźni prowadzili... -zaśmiał się pod nosem Krzysiek
- A Tobie to nie za wesoło?
- Uuuu Bartman się wkurzył.
- Ignaczak się nie zna.
- Bartman był u Wojewódzkiego.
- A jaki to ma związek z tematem? -wtrącił Piotrek
- Nie wiem, tak sobie powiedziałem. 
- Ok...
- Lubię wkurzać naszego Zbysia.
- Żebym ja Cię zaraz nie wkurzył.
- Zibi, no stress. Let's party!
- Lotman dobrze gada. Polać mu! -zauważyli Grzesiek z Rafałem
- Ale ja chciałbym wiedzieć... Kornelia, kiedy masz urodziny? -zapytał grzecznie kapitan
- W sierpniu. -odpowiedziała
- Czwartego? -zgadywał Igła
- Zgadza się. -przytaknęła
- Jak Mario Wlazły!
- Pierwszy siatkarz, którego zaczęłam rozpoznawać... -westchnęła dziewczyna
- Ciiii lepiej nie mów tego na głos, bo Pit będzie zazdrosny. -puścił jej oczko Kosa
- To co, ja pójdę po jakieś drinki hmm? -zaoferował Buszek
- Idę z Tobą! -dodał Grzegorz- Co pijecie?
- Krwawą Mary! Mojito! -krzyczeli jeden przez drugiego
- A Ty Młoda na co masz ochotę? -troskliwie zapytał Krzysiu
- Sok pomarańczowy.
- Dla mnie też.
- No co Ty Cichy, serio?! -zdziwił się Bartman
- Samochodem przyjechaliśmy...
- You've got to be kidding me... -dorzucił swoje pięć groszy Amerykanin
- A widzisz te szpilki? -wskazała na swoje buty dziewczyna
- Co z nimi?
- Jak niby miałabym wrócić w nich do domu? Już teraz mocno dają mi o sobie znać...
- A wiesz co to taksówka? 
- Wolę samochód Piotrka. -uśmiechnęła się do Nowakowskiego
Chłopaki poszli do baru.
- Tylko pamiętacie, że wychodzimy stąd o przyzwoitej porze? -zapytała kiedy ponownie byli w komplecie
- No rano jakoś. -zaczął się z nią przekomarzać Bartman
- Rano jakoś to ja mój drogi muszę być już w drodze na uniwerek.
- Why?
- For money. -dokończył Igła
- Dobry Leo nie był zły. Wszędzie się facet wkręcił. A tak serio?
- Przecież jutro jest ostateczny termin składania dokumentów.
- A dziś nie byliście tam w końcu?
- Nie przyjęli. -krótko wyjaśnił cichy do tej pory... Cichy ;)
- Że jak to? -włączył się do rozmowy libero
- Normalnie... -zaczęła Kornelia- Spóźniliśmy się. W czwartki pracują do 13:30.
- A byliście o...?
- Jakoś kilka minut po.
- I to nazywasz spóźnieniem? Ja pamiętam jak Winiarski na zgrupowanie dwa dni po terminie przyjechał kiedyś. To było dopiero spóźnienie! A nie jakieś tam kilka minut... Bez żartów...
- Dwa dni?! -Olieg nie mógł się nadziwić- Gdyby u nas na klubowe zgrupowanie ktoś się tak spóźnił to ojj, współczuję...
- No, Kowal by nie darował. -zauważył Buszek
- Dobra, ale co z tymi papierami w końcu? -wrócił do tematu Krzysztof
- Jutro musimy to załatwić. -powiedział Nowakowski
- O której tam będziecie?
- Po 9 chwilę. Później prosto na dworzec. -wytłumaczyła Kornelia
- Dworzec? -Paul był wyraźnie zaskoczony- Don't go. Pleaseeee
- Wracam do Lublina. Muszę. Ej, ale co to za miny? -spojrzała na nich- Przecież ja tu się niedługo przeprowadzam! Codziennie wtedy będziemy się widywać. 
- I za to się napijmy!
- Ale nie mamy co... -posmutniał Bartman
- No to przynieś nam coś. -wygodnie rozłożył się na kanapie Ignaczak
- O jaki mądry, sam leć.
- Młodszy jesteś. No już, już. -ponaglał go
- Najpierw zatańczę! -złapał Kornelię za rękę i pociągnął w stronę parkietu.
Dziewczyna nie zdążyła zareagować. Spojrzała na Piotrka, ale ten tylko uśmiechnął się dając znak, że nic jej się nie stanie jak raz zatańczy z atakującym.
Dopiero po kilku piosenkach udało się jej namówić go na powrót do chłopaków. Kiedy schodzili z parkietu w obroty porwał ją Grzegorz.
- Potrzebuję minuty, żeby złapać oddech. -uśmiechała się, ale ten nie dawał za wygraną
- Tak tak, a później Piotrek już nikomu Cię nie odda i co ja wtedy zrobię? -Kosa spojrzał na nią tymi swoimi czekoladowymi oczami- Poza tym to moja ulubiona...
- No dobrze, ale tylko ta jedna piosenka. -w końcu się zgodziła i wróciła z nim na parkiet
- I know you're out of my league but that won't scare me away... -zaczął jej szeptać do ucha tekst utworu.
Dziewczyna lekko się od niego odsunęła i popatrzyła na niego. 
- Grzesiek... -powiedziała tylko a ten z powrotem ją do siebie przyciągnął obejmując mocniej w pasie.
Bujali się do rytmu. Dziewczyna stwierdziła, a raczej miała nadzieję, że pewnie tylko jej się zdawało. Chociaż w sumie miała wrażenie, że dostrzegła coś w jego oczach. A może to tylko alkohol?
Kiedy piosenka dobiegła końca podziękowała mu za taniec i szybko wróciła do stolika. Grzegorz szedł kilka kroków za nią.
- Gdzie Zbyszek? -zapytała Piotrka, który zajęty był rozmową z Lotmanem, przez co nie widział sytuacji z parkietu.
- Składa zamówienie przy barze.
Po paru minutach Zibi wrócił z tacą, na której znalazł się dzbanek z sokiem i butelka najbardziej spopularyzowanego napoju alkoholowego, czytaj wódki.
- Bartman, chyba żartujesz...
- Nie, Olieg. Co to dla nas.
- Co Kornelia sobie o nas pomyśli...
- Ja jak ja, -zauważyła- Wy chyba macie trening jutro. Poza tym mieliśmy się zbierać o przyzwoitej porze a tu już prawie 23!
- Serio? -udawał zaskoczonego Zbyszek- Myślałem, że koło ósmej jest. Jak ten czas leci.
- Bartman, no talking! Get me a drink!
- Oho, Paul zaczyna taką gadkę? Wiedz, że coś się dzieje... -skomentował Achrem
- Kori, może jednak? -proponował Zibi
- Chyba jednak podziękuję. Mam słabą głowę... -przyznała się
- Młoda sama wie najlepiej, na co może sobie pozwolić. -obronił ją Ignaczak
Zbyszek do szklanek nalał trochę trunku i sok. Albo może więcej było tych procentów niż soku? Zresztą, kto by na to zwrócił wtedy uwagę.
- No to zdrowie!
- Jak dobrze, że prowadzę a i Ty nie pijesz... -odezwał się Pit- Nie chciałbym próbować wynalazków Bartmana.
- Ej ej ja wszystko słyszę!

Nagle Piotrek wyjął ze swojej kieszeni telefon dziewczyny.
- Chyba sms. -podał jej
- "Mam nadzieję, że dobrze się bawisz." -przeczytała pod nosem
- Chłopak? -zgadywał
Kiwnęła tylko głową.
- Chcesz się znowu kłócić? -odpisała od razu
- Nie. Mówię szczerze. -niemal po chwili dostała odpowiedź
- No ok... Tak, bawimy się dobrze.
- Wszyscy są?
- Czyli kto?
- No Resovia.
- Większość.
- I Ty jedna z nimi?
- Zaczynasz?
- Nie, tylko się martwię.
- Niepotrzebnie. Ale to miłe.
- Tęsknię za Tobą.
- Za kilka dni się widzimy.
- Nie mogę się doczekać.
- Ja też.
- Nie będę Ci teraz przeszkadzał. Tylko odezwij się jak wstaniesz jutro. 
- Dobrze. Do jutra w takim razie.
- Będę czekał.
Kornelia oddała Piotrkowi swój telefon na przechowanie. 
- Może w końcu i my zatańczymy? -uśmiechnął się do niej wyciągając rękę
- Myślałam, że nigdy nie zapytasz. 

Długo bawili się na środku parkietu. Inne dziewczyny z zazdrością na nich patrzyły. Piotrek był świetnym tancerzem. 
- Oho, chyba zaraz zacznę Cię nosić na rękach! -zażartował kiedy Kornelia nieco się zachwiała
- To wszystko przez te buty. Mam ich dość! -zaczęła je zdejmować
- Poczekaj, poczekaj. Nie będziesz chodziła boso. Może wrócimy?
- Dobry pomysł...
- Bo mój. -uśmiechnął się pokazując ząbki
Kiedy usiedli na kanapie, Piotrek chwycił nogi dziewczyny i położył na swoich kolanach.
- Co Ty robisz?
- Mówiłaś, że masz dość tych butów.
- Wiesz co? Nie będę się z Tobą kłócić. -usiadła wygodniej a Piotrek zaczął masować jej stopy
- Dobrze, że siedzimy tak z tyłu! -wtrącił Igła- Jeszcze wszystkie te dziewczyny chciałyby zrobić z naszego Pitera masażystę!
- Ja nie chciałam. To była jego decyzja.
- Ale wcale się nie opierałaś. -dodał Kosok, który cały czas bacznie im się przyglądał
- Wypijmy za Cichego Masażystę! -zadecydował  Bartman unosząc swoją szklaneczkę.
Reszta poszła za jego przykładem.
- Ty nie wstawaj, ja Ci podam. -wyprzedził ruch dziewczyny
- Dziękuję. 
Kornelia wzięła łyk napoju i aż się zakrztusiła. 
- Wszystko ok? -przestraszył się Nowakowski
- Tak, tak. 
Posłała Bartmanowi groźne spojrzenie. Ten się tylko zaśmiał. Stwierdziła, że dawno nie piła a przecież od kilku łyków nic jej nie będzie.
- No to co, jeszcze po jednym? -atakujący znacząco na nią spojrzał
- Poproszę.
Po kolejnym toaście Krzysiek zabrał głos.
- Dobra młodzieży, my lecimy.
- Tak wcześnie? -zrobiła smutną minę
- Młoda jest prawie pierwsza... -poklepał ją po ramieniu
- Żona mnie nie wpuści, jak za późno wrócę. -żartował Olieg
- A to i ja się będę zbierał. -dołączył do nich Rafał- Widzimy się na treningu.
- Tylko nie popłyńcie za bardzo!
Pożegnali się z nimi i cała piątka ruszyła na podbój parkietu.
Świetnie się bawili. Kornelia kilkukrotnie zatańczyła z każdym z nich.
Koło 1:30 postanowili nieco odetchnąć.
- Soczku? -podsunął jej szklankę Zibi
Niewiele myśląc wypiła do dna.
- Twoje zdrowie! -dodała lekko się krzywiąc
- Kornelka? -Nowakowski przyjrzał się jej badawczo
Dziewczyna jednak to zignorowała. Nie chciała, żeby Piotrek dowiedział się o tej 'pomyłce'.
Po kilku, może kilkunastu, tym podobnych akcjach (niestety Piotrek nie był w stanie przerwać zmowy na linii Kowal-Bartman) wstała i oznajmiła, że potrzebuje powietrza.
- Wyjdę z Tobą. 
- Dzięki Piotruś, poradzę sobie.

Kiedy zostali w męskim gronie:
- Cichy Ty wiesz, że Bartman ją zaraz upije?
- Ojjj Kosa nie znasz się! -szybko zareagował atakujący
- To widać. -wtrącił Lotman
- Zbyszek już nie będzie, prawda? -stanowczo polecił mu Pit
- Wy tu sobie gadajcie a ja idę po wodę czy coś. Przecież już cały dzbanek zaprawili wódką!
Jednak Grzegorz wcale nie miał zamiaru kierować się w stronę baru. Wyszedł na zewnątrz.
- Zimno Ci? Cała się trzęsiesz. -położył rękę na ramieniu dziewczyny.
- Ale mnie wystraszyłeś!
- Wybacz. Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
- Lepiej się czujesz?
- Chyba nie.... Kręci mi się w głowie...
- Chodź, -objął ją w pasie- usiądziesz sobie. -i pomógł przejść te kilka metrów, które dzieliło ich krzeseł stojących przy wejściu do klubu
- Dzięki.
- Wiesz, chciałbym Ci coś powiedzieć...
Nagle pojawił się przy nich Piotrek ze Zbyszkiem przerywając im rozmowę.
- Ooo tu jesteście. Kornelka, wszystko ok?
- Tak Piotruś. Zakręciło mi się tylko w głowie.
- Przepraszam Cię najmocniej! -zaczął w kółko powtarzać Bartman
- Nie Twoja wina. Jestem przecież dorosła.
- Ale ja to zacząłem... Nie myślałem, że na serio masz taką słabą głowę...
- Uprzedzałam. No ale mniejsza z tym.
- Mogę coś dla Ciebie zrobić?
- Najchętniej poszłabym spać.
- Dobrze kochanie, jedziemy do domu. -powiedział Piotrek i odruchowo wziął ją na ręce.
- To my też lecimy, co nie Kosa?
- Tak, tak. Widzimy się jutro. 
Pożegnali się.

Piotrek pomógł dziewczynie wysiąść z auta.
- Sama wejdę na górę. Nie jestem aż tak pijana. -próbowała się bronić.
Jednak kiedy puścił ją na dosłownie sekundę od razu straciła równowagę.
- Chyba jednak jesteś. -nie czekając na jej reakcję z powrotem wziął ją na ręce.
Kiedy znaleźli się w mieszkaniu chłopak położył Kornelię na swoim wielkim łóżku. Sam postanowił spać na kanapie. Zdjął jej buty i przykrył dokładnie dodatkowym kocem, żeby nie zmarzła.
- Piotruś? -złapała go za rękę kiedy już miał odejść
- Słucham. -powiedział łagodnym głosem
- Zostaniesz przy mnie? 
- Zostanę.
Położył się obok.
- Lepiej się czujesz? Przynieść Ci coś?
- Nic, dziękuję. Tylko... Strasznie szumi mi w głowie... 
- Do rana przejdzie. Spróbuj zasnąć.
- Ale nigdzie nie pójdziesz? -mówiła już praktycznie przez sen.
- Jeśli nie chcesz.
- Nie chcę.
- Więc nie pójdę.
Odwróciła się i wtuliła w jego tors. 
Objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy.
Kornelia mocniej się do niego przytuliła.
- Nigdzie się nie wybieram. -wyszeptał, jakby czując, że właśnie to chciała w tym momencie usłyszeć.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego.
Ich twarze dzieliły tylko centymetry. 
- Kornelka... 
Nie było mu dane dokończył.
Przerwała mu delikatnym pocałunkiem.








----------------
Zostawiam Was z kolejnym rozdziałem, tak na dobranoc lub dzień dobry :)
Enjoy!


Coś mało lajków mamy a sporo Was o ten profil prosiło...

Powinnam się martwić?



No popatrzcie tylko co my tu mamy.... :D Nie wiem jak Wy, ale ja padłam!!
(Długość rozdziału i późna godzina dodania wynikają z faktu ciągłego odtwarzania tego filmiku, do czego, świadomie bądź nie, Kinga mnie namawiała/zmuszała/zachęcała/nie wiem, nazywajcie to jak chcecie :D


Jak myślicie? Z kim Resovia zmierzy się w Finale?

poniedziałek, 25 marca 2013

Just friends?

- Przecież pracujecie Państwo do 14...
- Ale dziś jest czwartek. A w czwartki dziekanat jest czynny do godziny 13:30. 
- Na stronie internetowej nie ma o tym wzmianki...
- W gablocie przy drzwiach jest karteczka. Przykro mi. 
- To potrwa dosłownie minutę.
- Jest już po godzinach pracy. Zapraszam jutro.
- Ale-
- Do widzenia. -przerwała jej.
Zrezygnowana Kornelia wyszła na korytarz, gdzie na ławce siedział i czekał na nią Piotrek.
- No i jak? -zapytał
- Nic z tego. Dziś do 13:30 pracują.
- Czyli, że nie przyjęła tych dokumentów?! No co za....
- Nie denerwuj się. -położyła mu rękę na ramieniu- Wiesz co to znaczy? -dodała uśmiechając się
Chłopak pokręcił głową.
- Musisz mnie znosić jeszcze przez jakiś czas! -w sumie dziękowała losowi za taki obrót wydarzeń, choć nie wiedziała dlaczego. Tęskniła za Alkiem, chciała pojechać do Bełchatowa. Jednak coś ją zatrzymywało na Podkarpaciu.
- To cudownie! -wstał i mocno ją przytulił- Ogromnie się cieszę. Nawet nie wiesz jak bardzo! Tylko... Co Twój boyfriend na to...


- Wiecie gdzie są najlepsze lody? -zagadnął Michał, kiedy wsiadali do samochodu
- W galerii! -szybko odpowiedziała jego siostra Monika- Tam jest takie jedno stoisko
- No to co, kierunek galeria?  -zapytał Piotrek odpalając silnik
Po kilku minutach byli na miejscu.
Wyglądali jak jedna szczęśliwa rodzinka. Dzieciaki szły w środku. Wszyscy się śmiali, no dobrze bawili po prostu. Pit dał im drobne.
- Ale tylko dwa smaki! Żeby potem nie było na mnie jak się rozchorujecie...
- Ojj Piotruś nie marudź. -uśmiechnęła się Kornelia- Macie, mogą być po trzy. -i dołożyła im brakującą sumkę
- Przepraszam na moment. -odeszła kilka kroków by odebrać telefon
- Cześć kochanie! Załatwione wszystko?
- Hej Mamuś... Nie dało dziś rady... Dopiero jutro.
- Ale na weekend przyjedziesz?
- Tak, tak. Muszę się przecież spakować.
- I znowu jesteś non stop w rozjazdach... Powinnam się chyba przyzwyczaić.
- Oj Mamuś... Jestem już dużą dziewczynką.
- Wiem, wiem. Po prostu do tej pory zawsze byłaś przy mnie.
- Też Cię kocham.
- Daj znać o której będziesz.
- Odezwę się jutro jakoś.
Kiedy wróciła do Piotrka, Michał i Monika już siedzieli z nim na jednej z ławek.
- No i jak tam? Smakuje?
- Kornelia! Nawet nie wiesz jak dobrze, że tu jesteś! -radośnie powtarzali
- Gdyby nie Ty, nie moglibyśmy się zdecydować które smaki wybrać. A tak mamy wszystkie ulubione!
- To bardzo się cieszę. Piotruś a Ty czemu taki smutny siedzisz? -przysiadła się do niego
- Miałem telefon z Bełchatowa. -odparł krótko
- Że co?!
- Twój chłopak chyba nie jest specjalnie zadowolony.
- Ale...
- Może po prostu sama do niego zadzwoń.
- O nie, nie. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Przyjaźnimy się tylko. A jeśli jemu coś nie pasuje to ma problem.
- Jesteś tego pewna?
- Tak! Nic nie zepsuje nam tego popołudnia.

  Resztę dnia spędzili w przyjemnej atmosferze. Najpierw odwiedzili kilka sklepów.
- Musimy z Wami chodzić.....?
- Michał nie marudź! Chcemy z Kornelką zrobić małe zakupy, prawda?
- Ależ oczywiście. -zgodziła się z nią
- No to my idziemy... -zaczął Pit
- Zostawicie nas? A kto będzie mówił jak ładnie wyglądamy?
- Eee poradzicie sobie lepiej bez nas. -skomentował młody Kowal
- Dobra, nie to nie. Żebyście tylko później nie żałowali. -Kornelia znacząco spojrzała na Nowakowskiego
- Może jednak z nimi pójdziemy? -próbował w końcu przekonać młodego
- Pit! Nie daj się! Jesteśmy facetami, musimy trzymać się razem.
- Nie no chłopaki, idźcie. Spotkamy się za kilka godzin. -uśmiechnęły się i już chwilę później zniknęły z jednym ze sklepów.
- Kilka godzin?!
- Oj Michał... To są dziewczyny... A ich nie ogarniesz...

- Oooo zobacz jaka ładna sukienka! Przymierzysz? A tu są buty, chyba pasują?
- Piękny kolor. Tylko gdzie ja ją założę skarbie... A buty rzeczywiście super.
- Kornelka Ty na pewno znajdziesz wiele okazji! Do ładnej dziewczyny zdecydowanie pasuje ta sukienka.
- Dziękuję. W sumie to czemu nie...
Dziewczyny znalazły przymierzalnie. Po minutce starsza z nich przeglądała się w lustrze.
Wyglądam naprawdę nieźle!
- WOW! -krzyknęła Monika- Szkoda, że Piotrek Cię nie widzi!
- Myślisz, że taki widok by mu się spodobał?
- Głupio pytasz!
- Ciekawe czy Alkowi też... -dodała pod nosem
- Nie rozumiem czemu z nim jesteś... -Kowalówna usłyszała jej słowa
- Jak to?
- No ludzie łączą się w pary bo coś do siebie czują, tak?
- No tak.
- To czemu nie jesteście z Piotrkiem razem? Przecież to na kilometr widać, że macie się ku sobie.
- Skomplikowana historia. Najpierw poznałam Alka. Długo się do niego przekonywałam. W końcu poczułam, że nie jest mi obojętny.
- A Piotrek?
- Na nim też mi zależy.
- Bardziej niż na Aleksie?
- Nie znam jeszcze odpowiedzi na to pytanie...
- Mimo wszystko jesteś tutaj.
- Bo nie zdążyliśmy dziś załatwić spraw na uczelni.
- Dostałaś się na studia do nas. Od razu chcesz zostawić dokumenty
- A przypomnij mi, ile Ty masz lat? -zaśmiała się Kornelia
- Dziewięć i trzy czwarte. -odpowiedziała dumnie Monika
- No proszę, i taka mądra.
- Ty się nie śmiej! Dobrze wiesz, że mam rację.
- To nie jest takie proste...
- Wydaje Ci się. A teraz przebieraj się, bierzemy tę sukienkę.
Kornelia zniknęła za zasłoną. Sprytna Monika wykorzystała moment jej nieuwagi. Dyskretnie wsunęła rękę i swoim iPhonem zrobiła dziewczynie zdjęcie.

*****

- Myślisz, że jej się spodoba?
- Stary! Gdybym miał dziewczynę też bym jej taki prezent zrobił.
- Ale to nie jest moja dziewczyna. Przyjaźnimy się...
- Tak, tak, już mówiłeś...
- Serio. Nie mogę tego zepsuć.
- Właściwie to czemu ona chodzi z tym Atanasijevicem?
- Chyba go kocha.
- Chyba?
- No przecież jej o to nie zapytam.
- W sumie racja. Ale trzeba to przekminić.
- Ty, Młody! Nie kombinuj. Jest dobrze.
- Nie jest. Znam Cię nie od dziś. Widzę, że nie jest Ci lekko.
Pit wyciągnął z kieszeni telefon.
- Co to?
- MMS od Twojej siostry.
- Pokaż. -Michał zagwizdał z wrażenia- I Ty mówisz, że nie chciałbyś takiej dziewczyny?
- Nie mówiłem nigdy, że bym nie chciał ej!
- Super wygląda, nie?
- Nieziemsko...

*****
- Czy Wy nie macie zegarków?!
- Michał, braciszku, nie denerwuj się...
- Monika, ale czy Ty widzisz godzinę?
- Faktycznie chyba nam zeszło... -zauważyła Kornelia
- I telefonów nie odbieracie. -dodał Nowakowski
Kornelia zajrzała do torebki.
- Rozładowany, upss...
- A mój wyciszony. -dodała Monika
- Dobra, mniejsza z tym. Jest przed 18, musimy przecież jechać na halę.
- Jedziemy z Wami, prawda?
- Prawda. -uśmiechnęła się Kornelia
- Tylko musimy skoczyć do nas. Nie mam torby i rzeczy na trening.
Pojechali do mieszkania Nowakowskiego.
- Tylko spakuję co trzeba i możemy jechać na Podpromie.
Kiedy Pit się pakował, Kornelia zrobiła kilka tostów z nutellą.
- Może przy Was na mnie nie nakrzyczy. -powiedziała z nadzieją w głosie.
Kilka minut później do kuchni wszedł Nowakowski.
- Are you kidding me?!
- Myślisz, że jak pokrzyczysz na mnie po angielsku to jakoś złagodzi sytuację? -żartowała Kori
- No ale o co ja Cię prosiłem, no o co?
- Ale tu jest więcej chleba tostowego niż tej nutelli... -broniła się
- Słodko wyglądacie jak się tak sprzeczacie!
- Michałowi się rymuje i nawet tego nie czuje!
- A Monika przyznaje mi rację, zachowując przy tym grację!
- Koniec tego dobrego, jemy i do miłego!
- Piter, troszkę Ci nie wyszło. -skrytykował go Michał
- Dobra dzieciarnia, przymknę na to oko, ale tylko ten jeden raz!
- Dzięki Ci Piotrze! -odpowiedzieli chórem
- Szamać raz dwa i jedziemy. -również i on chwycił tosta

  Punkt 19. zjawili się na hali.
- No już myślałem, że przeprowadzacie się do Nowakowskich! -odruchowo powiedział trener Kowal
- Mieliśmy taki pomysł.
- Monika!
- No cooo, taka prawda. I Ty Michał też o tym myślałeś, więc nie wymiguj się teraz.
- Bez kłótni! -rozdzielił ich Andrzej.
- Młody! -z drugiego końca sali krzyczał Ignaczak- Grasz z nami?
- Pewnie! -Michał popędził do Resoviaków
- A ja pójdę obejrzeć te zdjęcia Kornelii. -oznajmiła Monika
- To co takiego dziś robiliście? -zwrócił się do dziewczyny trener
- Połaziliśmy po galerii trochę. W sumie nic szczególnego, ale było bardzo fajnie. Ma Pan wspaniałe dzieci.
- Pan? No chyba inaczej się umawialiśmy. -żartobliwie pogroził jej palcem
- Wujek. -uśmiechnęła się
- Młodzi też widzę zadowoleni. Przygotuj się na to, że jak już się tu przeprowadzisz, często będą chcieli Cię odwiedzać.
- Ależ żaden problem! Będzie mi bardzo miło!
- Nie zapytałem jeszcze, jak tam na uczelni?
- Szkoda gadać... Spóźniliśmy się kilka minut i nie zostawiłam tych papierów... Jutro musimy to załatwić.
Czemu ja cały czas używam liczby mnogiej...
- Z jednej strony dobrze, że zostajesz.
- Zostajesz?! -nie wiadomo skąd znalazł się przy nich Kosok- To wspaniale! Eeeej chłopaki! -darł się na całą salę- Kornelia zostaje!
Nagle wszyscy do nich podeszli.
- Co jest? -zapytała niepewnie
- Chcieliśmy zrobić imprezę zanim polecisz do tego Paryża. -wyjaśnił Bartman
- Nie nie nie, tylko nie impreza.... -prosiła
- Ale nie żadne tam uchlaj-się-party- dodał szybko Zbyszek- To będzie elegancka impreza. W klubie.
- Sama nie wiem...
- Pleaseeeee -Lotman zrobił błagalną minę
- No ok, ale wszyscy się rozejdziemy o przyzwoitej porze.
- Tak jest! -krzyknęli chórem

  Trening, tak obiecał Kowal, trwał tylko godzinę. Parę minut po 20 Piotrek i Kornelia, już autem środkowego Sovii, wracali do domu. Umówili się z resztą zawodników o 21 przed klubem.
- Chyba masz pierwszy powód, żeby założyć tę śliczną sukienkę.
- Słucham?
- Monika się wygadała, w dobrej wierze oczywiście.
- No ładnie... Chociaż w sumie masz rację. I tak nie mam tu innych rzeczy, więc sukienka będzie jak znalazł.
Wypili herbatę i postanowili zacząć się ogarniać.
- Tylko proszę, nie spędź w łazience tyle czasu co przed Balem. -żartował Pit
- To była inna okazja. Teraz będę się sprężać.
Po kilkunastu minutach była już gotowa.
- Jak ja wytrzymam w tych szpilkach...
- Najwyżej będę Cię nosił.
- I?
- Co "i"?
- No nic nie powiesz?
- A co mam powiedzieć?
Dziewczyna obróciła się dwukrotnie.
- A teraz? Też nic?
- Kornelka, powiedz mi co masz na myśli...
- Faceci! Nie powiesz jak wyglądam?
- Aaaaa.... No przecież nie muszę. Ty zawsze wyglądasz pięknie. -puścił jej oczko- Poza tym już Cię widziałem.
- Podglądałeś?!
- Nieeee -wyjął z kieszeni telefon- proszę -i pokazał jej mmsa od Moniki
- No to już wszystko jasne. -uśmiechnęła się Kornelia.
Chciała przetestować buty. Po kilku krokach zachwiała się. W ostatniej chwili podbiegł do niej Piotrek i uratował od upadku.
- Mam już teraz zacząć Cię nosić?
- Mam nadzieję, że nie będzie to konieczne. Twoje mięśnie mogłyby na tym ucierpieć.
- Dla Ciebie jestem w stanie znieść wszystko. -mocno ją przytulił
- Alek! -krzyknęła nagle- Powinnam w końcu do niego zadzwonić.
Zdjęła nowe buty i szybkim krokiem przeszła do pokoju. Znalazła ładowarkę, włączyła telefon i wybrała numer chłopaka.
- Halo? Alek? Hej, to ja.
- To Ty jeszcze o mnie pamiętasz?
- No co Ty, obraziłeś się?
- Nieee
- Przecież słyszę.
- Bo cały dzień próbuję się z Tobą skontaktować.
- Padła mi bateria.
- Możesz mi wyjaśnij co jeszcze robisz w Rzeszowie?
- Szykuję się na imprezę.
Cholera! Trzeba było ugryźć się w język.
- Że co?
- Nie zdążyłam dziś dostarczyć dokumentów, więc muszę zostać do jutra. Chłopaki zaprosili mnie na małą imprezę, zanim jeszcze polecę do Paryża. To chyba nic złego?
- Nie podoba mi się to.
- Chcesz się teraz kłócić?
- Nie, ale chyba w końcu powinniśmy pogadać...
- Też tak myślę...
- Przyjadę po Ciebie.
- Gdzie?
- Do Rzeszowa, Lublina, Warszawy, Paryża... Na koniec świata jak będzie trzeba.
- W poniedziałek lecę z Warszawy. Dasz radę się tam pojawić koło południa?
- Będę czekał.
- Kończę.
- Uważaj na siebie.
- Ty też.
- I pamiętaj, że zależy mi na Tobie.
- Ok.
Rozłączyła się.
"Ok"?! Co to za odpowiedź w ogóle...
Kiedy weszła do kuchni Piotrek już na nią czekał, gotowy do wyjścia.
- Ładna koszula.
- Dziękuję. Mam coś dla Ciebie.
- Dla mnie?
Chłopak chwycił jej rękę.
- Zamknij oczy. -poprosił
Na nadgarstek założył jej bransoletkę.
- Juuuż? -niecierpliwiła się
- Już.
Kornelia otworzyła oczy.
- Jest piękna! Dziękuję! -stanęła na palcach
Długo patrzyli sobie w oczy.



---------------
Wreszcie wygrałam walkę ze spamem! Już kilka dni się z nim męczyłam... Przez to rozdział nie chciał się dodać ;/ może być trochę nieskładny, mało interesujący... wybaczcie.
Profil też już jest do Waszej dyspozycji :) zapraszam! (pod moimi postami będę podpisywać się jako Kornelia)
Mam nadzieję, że dalej tu jesteście <3
Enjoy!


PS.
ważna informacja:
PODPISUJCIE I ZAPRASZAJCIE ZNAJOMYCH :) WARTO!


a tu macie piosenkę, która towarzyszy mi od kilku dni... trzeba się w nią dobrze wsłuchać...

wtorek, 19 marca 2013

Too late


- No idiota! Po prostu idiota...-powtarzał w myślach Piotrek
Zależało mu na Kornelii, ale nie chciał tego okazać. Wiedział, że dziewczyna przecież nie zostawi serbskiego atakującego. Wiedział też, że jeżeli chce być przy niej musi udowodnić, że jest jej przyjacielem. 
- Mogło być tak pięknie... Ale wtedy wszystko by się skomplikowało... Straciła by do mnie zaufanie na pewno... 
- Dzień dobry Piotrusiu! -przywitała go serdecznie starsza pani, kiedy nakładał do reklamówki jabłka
- Dzień dobry...
- Długo Cię u mnie nie było. -zagadała go
- Aaajj Pani Jadziu, szkoda gadać. -machnął ręką
Jadzia. Starsza kobieta prowadząca niewielki sklepik osiedlowy. Zawsze miła i uśmiechnięta. W każdej chwili skora do pomocy. Chętnie wysłucha i doradzi. Bardzo przepada za Piotrem. Zresztą on za nią też. Nigdy nie traktowała go jak światowej sławy siatkarza. Nigdy nie poprosiła o autograf. Nigdy nie zamęczała zbędnymi pytaniami. Dla niej był po prostu Piotrusiem, w wieku zbliżonym do jej wnuczka. Zwykłym chłopakiem mieszkającym w pobliżu. I właśnie to jej podejście ujęło Nowakowskiego już na początku ich znajomości.
- Nigdy nie jest tak źle, jak nam się wydaje.
- Pani to zawsze coś mądrego powie. -lekko się do niej uśmiechnął- Ale tym razem to trochę skomplikowane.
- Dziewczyna?
- Wyjątkowa...
- Więc może po prostu z nią szczerze porozmawiaj?
- Nie mogę... Ona już z kimś się związała.
- Ale Tobie tamten chłopak wcale nie odpowiada?
- Nawet nie ma Pani pojęcia jak bardzo! Już nie jeden raz przez niego płakała.
- Musisz być dla niej oparciem. A z czasem samo się ułoży.
- Staram się, ale jest bardzo ciężko...
- Często się z nią widujesz?
- Jest u mnie przez kilka dni. Dostała się tu na studia.
- Czyli stąd te zakupy? -zauważyła, że chłopak co chwila dokładał coś na ladę
- Muszę coś dobrego przygotować. Jutro już wyjeżdża.
- Myślałeś już o czymś konkretnym?
- Nie wiem... Może spaghetti? Uwielbia je.
- Dobry pomysł. To poczekaj, przyniosę Ci z zaplecza takie ładniejsze pomidory. Właśnie co dostawę przywieźli.
Po kilku chwilach Pani Jadzia wróciła z dużymi, czerwonymi pomidorami. Piotrek za wszystko zapłacił i schował do reklamówek.
- Piotruś, Piotruś! -zatrzymała go jeszcze kobieta, kiedy już wychodził- Proszę, to dla dziewczyny. -uśmiechnęła się i podała mu pudełko Rafaello.
- Ooo dziękuję bardzo, w sumie na to nie wpadłem. -powiedział chowając je do pozostałych rzeczy- Ile się należy?
- Nie wygłupiaj się, to prezent. 
- Ale ja nie mogę tego przyjąć...
- Możesz, możesz. 
- Pani Jadziu-
- Nie marudź, i Tobie ktoś musi czasem pomóc. -dodała
- Jest Pani nieoceniona! -pocałował kobietę w policzek
- Powodzenia Piotrusiu! 

 *****

 Po dość krótkiej rozmowie z chłopakiem Kornelia postanowiła znaleźć sobie zajęcie. Wróciła przed telewizor. Na jednym z kanałów leciała akurat powtórka Chirurgów. Ułożyła się wygodnie i próbowała nie myśleć o tym, co się stało.

Po kilkunastu minutach wrócił Piotrek.
- Jesteeeem! -krzyczał od progu
- No hej... -nie odrywała się od serialu
- Co Ty? Płaczesz? -wystraszył się, kiedy do niej podszedł
- Bo... Bo operują Dereka... Jakiś wariat normalnie postrzelił go... Zresztą nie tylko Derek jest ranny...
- Myślałem, że coś się stało... -odetchnął
- A to mało? A co jeśli on nie przeżyje? Przecież to Derek... On musi żyć!
- Już dobrze, dobrze. -chłopak usiadł przy niej i gładził ją po ramieniu, zaczął z nią oglądać
- Nieeeeee! -aż podskoczyła kiedy operacja dobiegła końca
- On chyba powinien mieć już sprawne serce, tak?
- Defibrylator! Użyjcie tego cholernego defibrylatora!! -krzyczała w stronę telewizora
Jakby słysząc jej słowa, lekarze sięgnęli po sprzęt. 
- Ty dobra jesteś! -zdziwił się Pit
- Ciiii! -przerwała mu- No.... Dalej! Derek, proszę Cię! Błagaaaam!
- Doktorze, udało się. Pacjent uratowany! -dodał siatkarz podczas ostatniej sceny.
- Już nigdy więcej tego nie oglądam... To nie na moją głowę... -wyszeptała i zaczęła szlochać
- Eeeej spokojnie, Darek przeżył. Jest ok. -przytulił ją
- Derek, to jest Derek! -oburzyła się
- Może być i Derek, ważne chyba, że przeżył, prawda? -uśmiechał się
- W sumie racja...
- Więc przestań już szlochać. -pocałował ją w głowę i wyszedł do kuchni- Napijesz się czegoś?
- Herbatkę poproszę.
- Bo pewnie sama oczywiście nie wpadłaś na to, że tu jest kuchnia z której się korzysta. -zażartował
- Przejęłam się losem Dereka, nie myślałam o herbacie.
- Czego ja się spodziewam w ogóle. Przecież jak nikt Ci jedzenia nie poda, to sama sobie nie zrobisz.
- Gadasz jak moja mama... Ale jeśli już mówimy o jedzeniu to chyba mam ochotę na spaghetti.
- Serio?
- Tak tylko mówię... Ale pewnie nic z tego. Bo przecież nie masz świeżych pomidorków i innych potrzebnych składników, prawda?
- A jeśli powiem Ci, że mam? -zrobił całkiem poważną minę
- To i tak Ci nie uwierzę.
- Dlaczego?
- Bo nie ma aż takich przypadków? No wiesz, ja mówię, że mam na coś ochotę a Ty jesteś na to przygotowany...
- Kiedy jestem! -powiedział dumnie i pomachał reklamówką z zakupami
- Nie wierzę...
Przecież to piękne. Nie zdążysz o czymś dobrze pomyśleć a On już wie o co Ci chodzi... Takie rzeczy tylko w filmach się dzieją...
Piotrek zajął się przygotowywaniem posiłku.
- Nie zjemy tego teraz, wiesz o tym?
- Wiem, trzeba jechać po dzieciaki. Ale będziemy mieli kolację gotową.
- I wiesz, że jutro wracam do Lublina...?
- Niestety. -odpowiedział krótko.
- Zanim pojedziemy po młodych Kowalów musimy zawieźć te dokumenty. Dziekanat chyba do 14 jest czynny.
- Zdążymy. A teraz już mi nie przeszkadzaj bo się skaleczyłem! -zaśmiał się pokazując jej niewielką ranę na swoim wskazującym paluszku. 
- Chcę Ci pomóc.
- Nie ma opcji.
- No prooooszę...
- A jeśli coś Ci dam, odpuścisz?
- Zależy co to będzie. -powiedziała zaciekawiona
- Otwórz tamtą szafkę. -polecił jej
Kornelia wyjęła z niej Rafaello.
- To dla mnie? Uwielbiam!
- Mnie czy słodycze? -uśmiechnął się do niej Piotrek
- Słodycze... Ale Ciebie tak troszkę też! -dodała po chwili namysłu
Podeszła do chłopaka i pocałowała go w policzek.
- No to zmykaj mi stąd już. W DVD masz już płytę z filmem. Nie podglądaj tylko od razu włącz.
Dziewczyna wróciła na kanapę. Sięgnęła po pilota i odpaliła film.
- "The Notebook!" W oryginale! -ucieszyła się
- Wiedziałem, że ta opcja Ci się spodoba. -usłyszała z kuchni
Przez te dwie godziny Piotr nadal urzędował w kuchni. Wszystko do kolacji było już praktycznie naszykowane.
Po zakończonym seansie Kornelia postanowiła zadzwonić do mamy.
- No i jak tam córeczko?
- W porządku... <chlip chlip...>
- Co Ty? Płaczesz?
- Tak... To znaczy nie...
- Kornelia...
- Film oglądałam tylko <chlip...>
- Niech zgadnę, "Pamiętnik"?
- Piotruś mi w oryginalnej wersji włączył.
- Kochany chłopak. A jak sprawy na uczelni? Byliście już?
- Zaraz jedziemy. 
- To ostrożnie tam tylko. I czekam na Ciebie jutro.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Uściskaj Piotra ode mnie!
Następnie Kornelia wybrała numer przyjaciółki.
- Halo? -usłyszała męski głos
- Karol? Już odbierasz telefony Julki? -zaśmiała się
- Jest w łazience. Miło Cię w końcu słyszeć!
- Przepraszam. Wiem, że miałam odezwać się wcześniej.
- Jak tam Rzeszów?
- Rzeszów? -usłyszała kolejny głos- Kornelia dzwoni?
- Czekaj, czekaj... Ktoś mi tu bezczelnie telefon wyrywa! -śmiał się Kłosu
- Cześć kochanie! -odezwał się po drugiej stronie Alek
- Ooo hej, a Ty co tam robisz?
- Wpadliśmy z Cupkiem. Nudziło nam się. Wracasz do domu jutro?
- Tak.
- Czy Ty płakałaś? Masz taki głos... 
- Troszkę.
- I chcesz mi powiedzieć, że jesteś u Resoviaka?
- Tak, ale to nie przez niego.
- Więc co jest powodem?
- Film.
- Czy ja wszystko muszę z Ciebie tak wyciągać? Jaki film?
- "Pamiętnik"
- Oglądaliście "Pamiętnik"? RAZEM?!
- Nie rozumiem czemu się denerwujesz... -nie wytłumaczyła mu jednak, że film oglądała sama
- Bo to mnie już wkurza powoli... Siedzisz sobie tam z nim, takie filmy oglądacie.
- Zazdrosny?
- Kto by nie był.
- Ja bym nie był zazdrosny, gdybym ufał swojej dziewczynie! -słychać było z kuchni głos Nowakowskiego, który słysząc pytanie Kornelii wtrącił się do rozmowy
- To co, weekend jest nasz? -zmienił temat Alek, udając, że nie słyszy Piotrka
- Nie wiem, muszę się przygotować.
- Do czego?
- No przecież lecę w poniedziałek do Gabriela.
- Do kogo?!
- Do Gabriela. Mówiłam Ci przecież.
- Pamiętałbym. Kto to jest Gabriel?
Ups... Chyba faktycznie zapomniałam mu powiedzieć...
- To mój starszy brat. Mieszka w Paryżu od kilku lat.
- Miło, że dowiaduję się o tym przypadkiem...
- Alek daj spokój. Za dużo mam na głowie. Po prostu zapomniałam.
- Zapomniałaś powiedzieć swojemu chłopakowi, że nie będziesz mieć dla niego czasu bo lecisz sobie do Francji? 
- Alek...
- Ok, nie chcę się kłócić. Może jak wrócisz do domu spokojnie porozmawiamy. -powiedział już spokojniejszym głosem
- Dobrze. Muszę kończyć. Jedziemy na uczelnię.
- Sama też byś sobie poradziła. 
- Nie zaczynaj. 
- Przepraszam...
- Pozdrów Bełchatów ode mnie.
- Tęsknie za Tobą. 
- Odezwę się. -wcisnęła czerwoną słuchawkę
Kurcze... Przecież ja też tęsknię... To dlaczego mu tego nie powiedziałam? Wystarczyłoby krótkie "Ja też." Co się ze mną dzieje....

  Kilkanaście minut później byli już w drodze na UR.
- Wszystko masz?
- Tak, tylko Piotrek czy my na pewno zdążymy...
- Jest dopiero 13:30.
W końcu zaparkowali. Piotrek szybko wysiadł pierwszy by zdążyć jeszcze otworzyć drzwi dziewczynie.
Weszli do środka. Z niemałym trudem znaleźli wreszcie dziekanat.
- Dzień dobry. Ja w sprawie rekrutacji. Chciałabym zostawić dokumenty.
- A Panienka widzi, którą to mamy godzinę? -odezwała się kobieta, która właśnie pakowała swoje rzeczy do torebki
- Kilka minut po 13:30 -spojrzała na zegarek
- No właśnie. Przykro mi, spóźniła się Pani.




--------------
Jestem wzruszona! A Wy jesteście niesamowite <3
Po tym, co zrobiłyście przy okazji ostatniego rozdziału wiem, że mam dla kogo tworzyć tę historię ;)

Czy i tym razem mnie nie zawiedziecie?
Enjoy!


PS. Zbliżamy się do 30 000, wszyscy chcą facebookowy profil, ale nikt nie chce się zaangażować? :p
Czekam na Wasze maile!
thebestisyettocome1234@gmail.com


niedziela, 17 marca 2013

Confusion

- Dzień dobry, starszy aspirant Kwiatkowski, -ukłonił się mężczyzna, kiedy Piotr uchylił szybę- dowód rejestracyjny i prawo jazdy poproszę.
- Dzień dobry. -chłopak z przyzwyczajenia sięgnął do schowka, ale nic nie znalazł.
Kornelia spojrzała na niego wystraszona.
- Wie Pan co.... -zaczął niepewnie siatkarz- Bo tak właściwie to nie jest mój samochód... I dokumenty zostały u właściciela.
- A to bardzo ciekawe. -mówił policjant obojętnym tonem
- To auto trenera. Zamieniliśmy się. -próbował tłumaczyć
- Taaa... Proszę mi pokazać trenera, który ma takie zaufanie do swoich podopiecznych. Nie ma takich. Dokumenty proszę.
- No kiedy tłumaczę Panu, że nie mam...
- Do tej pory powiedział Pan tylko, że nie jest właścicielem tego auta. O dokumentach nie było mowy.
- Pan chyba nie słucha... A właściwie jaki jest powód naszego zatrzymania?
- To ja tu zadaję pytania.
- Chyba mam prawo wiedzieć. -Pit był już lekko zdenerwowany
- Niech stracę. Jechał Pan bez świateł.
- Niemożliwe. -Nowakowski chciał wysiąść z samochodu i sprawdzić czy faktycznie jest coś nie tak- Przecież cały czas są włączone.
- Zapraszam. 
Piotrek stanął obok mężczyzny.
- No widzi Pan? -policjant wskazał prawy reflektor- Nie działa.
- Jak to nie?
- Problemy ze wzrokiem?
- Chyba u Pana! -prawie krzyknął już nie taki cichy Nowakowski
- Nie tym tonem.
- Pan wybaczy, ale ja tu widzę sprawne światło. Zresztą oba się palą.
- Przecież jest między nimi ewidentna różnica. Prawe pali się słabiej. Co oznacza, że nie działa poprawnie. 
- Pan chyba żartuje...
W tym czasie Kornelia zadzwoniła do Kowalów.
- Przepraszam za zamieszanie, mamy problem... Zatrzymała nas policja. Nie ma tu dokumentów auta. A na dodatek prawo jazdy Piotrka zostało z innymi rzeczami w jego samochodzie. 
- Zaraz tam będę. -usłyszała głos trenera.
Po kilku minutach zjawił się Kowal. Na jego widok policjanta dosłownie zatkało.
- Andrzej? -prawie krzyknął
- Jurek?!
- Stary! Całe wieki się nie widzieliśmy! -mężczyźni serdecznie się przywitali!
- No od studiów jakoś... 
- Nie mów mi tylko... -do funkcjonariusza w końcu dotarło się jest grane- Nie mów mi tylko, że masz z tym coś wspólnego.
- To moje auto. Zamieniliśmy się bo młodzi odwozili moje dzieciaki. Piotr zostawił mi dokumenty swojego Audi, razem z prawkiem. Ale ja już zapomniałem przekazać mu swoich.
- Wiesz, że za to powinien być spory mandat?
- Piotrze, wróć proszę do Kornelii. -polecił siatkarzowi Kowal
- Ale trenerze-
- Bez dyskusji.
Chłopak wsiadł do samochodu.
W tym czasie Andrzej kontynuował rozmowę z Jerzym K.
- Słuchaj... Nie dałoby rady załatwić tego inaczej?
- Andrzej, no co Ty! Przepisy to przepisy. Taką mam pracę.
- Ale sam popatrz, dokumenty już są. Wszystko pod kontrolą.
- Wierz mi, z trudem wypiszę ten mandat. Przepisy...
- Przepisy powiadasz? A pamiętasz ostatni test z matmy przed maturą?
- A co z nim?
- Z kim wtedy siedziałeś?
- No z Tobą o ile mnie pamięć nie myli.
- A kto dał Ci spisać zadanie za pięć punktów i dzięki temu w ogóle zaliczyłeś?
- No Ty... -zmieszał się Jerzy
- I my teraz rozmawiamy o przepisach... -pokręcił głową Andrzej
Kwiatkowski schował druczki do kieszeni. Podszedł do Piotrka. Ten jednak postanowił nie wysiadać tylko uchylił szybę.
- Następnym razem proszę pamiętać o dokumentach.
- Oczywiście. -krótko odpowiedział chłopak
- Miłego dnia Państwu życzę. -mężczyzna pożegnał się z Kowalem, wsiadł do swojego wozu i odjechał.
Pit przestawił samochód bliżej swojego bloku i oboje wrócili do trenera.
- No co za facet!
- Piotrze, nie denerwuj się. Ciesz się lepiej, że taką dziewczynę masz przy sobie. -uśmiechnął się Andrzej
- Dobrze, że zawsze o wszystkim myślisz! -chłopak nachylił się i pocałował ją w policzek
- Ktoś musi o Ciebie dbać, prawda? -odpowiedziała bez chwili namysłu
Trener uważnie im się przyglądał.
- Jakie macie plany na resztę dnia?
- Chcieliśmy zostać w domu. -wyjaśnił Pit
- I jeśli to nie problem, to odbierzemy dzieciaki.
- Kornelka, one Cię wręcz pokochały od pierwszego wejrzenia! Powiedzmy, że odbierzecie je koło 14.
- A możemy je, że tak powiem, oddać dopiero wieczorem na treningu? -powiedziała błagalnym tonem
- Dla Ciebie wszystko. -dodał z uśmiechem
Pożegnali się z Kowalem i udali się do mieszkania.
- Cholera! -krzyknął Piotrek wchodząc do kuchni- To znaczy.... Kurcze? -poprawił się widząc minę dziewczyny
- Co się stało?
- Nie zrobiliśmy zakupów!
- Trudno, i tak nie jestem głodna.
- Nie ma takiej opcji. Jeszcze mi tu zemdlejesz zaraz.
- Ale Piotruś...
- Koniec. Ja lecę do sklepu.
- To idę z Tobą.
- Nie.
- Ale jesteś!
- Zobacz... -wziął ją za rękę i poprowadził do salonu.- Położysz się na kanapie. Masz tu pilota. Pooglądaj telewizję. Pograj na konsoli. Cokolwiek. Tylko odpoczywaj.
- Jak chcesz. -udawała obrażoną
- Eeej nie chmurz się już. -pocałował ją w czoło
- Powiedz wprost, że masz mnie już dość i chcesz się wyrwać chociaż na minutę!
- Co ja z Tobą mam... Jak Ty coś wymyślisz to naprawdę...
- Dobra, jak masz iść to idź.
- Niedługo będę. -i to mówiąc wyszedł.
Myśląc, że została już sama, Kornelia biegiem udała się do kuchni i z szafki wyciągnęła słoiczek z czekoladowym przysmakiem.
- Aha! Mam Cię! -nagle usłyszała za sobą głos siatkarza
- NOWAKOWSKI! -krzyknęła- Czy Ty chcesz, żebym zawału dostała?!
- A czy Ty chcesz, żebym zabrał nutellę ze sobą?
- Nie żartuj sobie.
- Jestem zupełnie poważny.
- Miało Cię już nie być!
- Wiedziałem, że długo nie wytrzymasz. Wyszedłem, ale obserwowałem wszystko przez uchylone drzwi.
- No i co z tym faktem teraz zrobisz? -uśmiechnęła się cwaniacko
- Zabiorę narzędzie zbrodni ze sobą.
Podszedł do niej. Ta szybko schowała za plecami swój skarb. Piotrek był coraz bliżej. Szedł powoli. Dziewczyna wycofywała się. W końcu na swojej drodze ucieczki napotkała parapet.
- Już mi nie uciekniesz. -zażartował
Kornelia nie miała już gdzie się wycofać. W inną stronę też nie było sensu uciekać. Stała więc tak i patrzyła na siatkarza.
- Oddasz dobrowolnie czy mam użyć siły?
- To jest mój skarb!
Piotrek chwycił dziewczynę w pasie. Zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie. Jedną ręką zabrał jej nutellę, drugą cały czas trzymał ją w talii.
Długo na siebie patrzyli.
Za długo.
Kornelia wiedziała, co może się zaraz wydarzyć.
Stanęła na palcach. Uśmiechała się.
Ich twarze były coraz bliżej i bliżej.
Przez cały czas patrzyli sobie w oczy.
Wszystko inne przestawało się liczyć. Kornelia na chwilę, ten jeden krótki moment, zapomniała o codzienności. Nie myślała o planach na resztę dnia, wyjeździe do Paryża, studiach, problemach, Alku...
Kiedy dzieliły ich już tylko centymetry czuła przeszywające spojrzenie Piotrka.
Przez dłuższą chwilę patrzył na nią i w końcu powiedział:
- Muszę iść do sklepu.
What the...!
Odwrócił się i wyszedł.
Tak po prostu.
Jak gdyby nigdy nic.
Zostawiając ją samą. Z tysiącem myśli w głowie.

Kornelia stała tak oparta o parapet. Nie rozumiała co się właśnie stało. Przecież oboje tego chcieli. Czuła to... Z rozmyślań wyrwał ją dzwoniący telefon.
- Halo?
- A co Ty masz taki głos?
- Alek?
- Spodziewałaś się kogoś innego?
- Tak... To znaczy nie!
- Kornelia... Wszystko ok?
- Yhym..
- Jesteś jeszcze w Rzeszowie?
- Tak. A jak treningi? -chciała zmienić temat
- Dziś pozwolili mi już piłki dotknąć! -zażartował
- Cieszę się.
- Kiedy do mnie przyjedziesz?
- Nie wiem...
- Tęsknię za Tobą.
- Wiem.
- Jak uniwersytet? -Serb próbował ciągnąć rozmowę
- Nie wiem.
- A masz jakieś inne odpowiedzi dla mnie?
- Przepraszam Cię... Jestem trochę rozkojarzona.
- Zauważyłem. Mam tylko nadzieję, że to nie przez niego.
- Nie ufasz mi?
- Nie ufam jemu...




-----------------
Nie było mnie znowu kilka dni, ale to troszkę Wasza wina... ;) Pamiętacie umowę? Miało być minimum 15-20 Waszych komentarzy i rozdział się pojawia :) 
Jeśli nie od razu tego samego dnia, to następnego :)
Enjoy!

PS. Wywnioskowałam, że jednak chcecie ten profil na facebooku :) No, może nie wszystkie jesteście 'za', ale większości z Was pomysł się podoba. Profil ten zacznie działać kiedy osiągniemy powiedzmy 30 000 wyświetleń, co Wy na to? Taki prezent z tej okazji :)
Jest tylko jeden drobny szczegół... Będę potrzebowała Adminki, która wszystko jakoś fajnie ogarnie (ze względu na dość późne godziny czasami, informacje o nowościach tutaj dodawałabym oczywiście osobiście).  Pewnie zauważyłyście, że ostatnio nie mam tyle czasu ile chciałabym Wam poświęcić. Dlatego zakładanie FP po to, by posty pojawiały się tylko i wyłącznie przy okazji dodania rozdziału, moim zdaniem nieco mija się z celem...
Jeśli któraś z Was byłaby zainteresowana współpracą, proszę o kontakt!
Wiadomości z krótką informacją o sobie (imię, wiek, skąd jesteście, takie tam podstawowe info :) Wasze zainteresowania i dlaczego to akurat Wy powinnyście zająć się prowadzeniem tego FP przesyłajcie na adres thebestisyettocome1234@gmail.com
Pozdrawiam!

Jak nastroje po tegorocznym Finale LM? 

A to już nasz dzisiejszy Zwycięzca :D


czwartek, 14 marca 2013

It sounds nice

- Halo?
- Siema Cichy! Jak żyjecie? -to Kosok dzwonił
- W porządku. Kornelka jeszcze śpi.
- Nie śpię! -uśmiechnęła się dziewczyna wchodząc nagle do kuchni
- Słyszałem, -mówił po drugiej stronie Grzesiek- w sumie dobrze bo taki pomysł mieliśmy... Chcieliśmy sobie zrobić wolne, ale szukamy dobrego pretekstu.
- I pewnie chcecie ją wykorzystać? Dobra, coś wykombinuję. -zaśmiał się Pit a Kornelia spojrzała na niego przerażona
- Wiesz, ja chyba mam coś do załatwienia dzisiaj... -zaczęła kiedy chłopak skończył rozmowę
- Czemu masz taką minę? Boisz się czegoś? -nie przestawał się uśmiechać
- No więc może powiesz mi co Cię tak bawi?
- Co byś powiedziała, gdyby Soviacy chcieli Cię wykorzystać?
- Piotrek!
- Ojj przestań, -podszedł do niej i pocałował ją w czubek głowy- przecież dobrze wiesz, że nie pozwoliłbym  Cię skrzywdzić. Chodzi o to, że mieliśmy mieć trening i chłopaki chcą się jakoś z niego wymiksować. Potrzebują dobrego argumentu.
- I niby ja miałabym nim być?
- Wiesz... Ciebie trener posłucha...
- Dobrze, dobrze. Pogadam z nim tylko już nie baw się w Winiara i nie rób takiej miny
- Mnie do Winiarskiego porównywać? Mnie? Seriooo... -chłopak pokręcił głową i zaczął łaskotać dziewczynę
- Nieeee błagam... Piotruś przestań! -piszczała
Po chwili chłopak dał jej spokój.
- Jesteś jedyny i niepowtarzalny. Tak lepiej?
- Idealnie! -wyprostował się dumnie
- Co na śniadanie? -zagadnęła widząc niezły bałagan na szafce
- Eee... No bo widzisz... Chciałem Ci zrobić Twoje ulubione naleśniki z nutellą i truskawkami, ale coś mi nie wyszło... Twoja mama dokładnie mi mówiła co robić a mimo to schrzaniłem.
- Moja mama?! -zdziwiła się Kornelia
- Przecież mówię.
- No dobra... Wiesz co?
- Hmmm?
- Mogę zjeść samą nutellę! -dodała i szybko chwyciła słoiczek ze swoim przysmakiem.
- O nie nie nie nie! Nie będziesz się tak odżywiać! -stanowczo oznajmił jej Pit, zabierając przy tym jej zdobycz.
- Proooooszę.....
- Nie myśl sobie, że te Twoje oczy na mnie zadziałają.
- Tylko łyżeczkę...
- Już z pięć zdążyłaś pochłonąć. Nie ma opcji.
- No to będę głodować. -skrzyżowała ręce w geście urazy
- Haha chciałabyś. Ubieraj się. Wychodzimy.
- Nigdzie nie idę.
- Tak Ci się tylko zdaje.
Piotrek chwycił dziewczynę w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Próbowała się 'ratować', ale bezskutecznie. Chłopak uwolnił ją ze swojego uścisku dopiero w jego pokoju.
- Za 10 minut widzę Cię gotową do wyjścia.
- Ale...
- Żadnego 'ale' moja droga. -to mówiąc wyszedł z pokoju
Kornelia szybko się ogarnęła, pościeliła ogromne łóżko (On nie może dłużej spać na kanapie... Powinien odpoczywać. pomyślała przypominając sobie sprzeczkę z poprzedniego wieczoru.), poukładała swoje rzeczy, które poprzedniego wieczoru wywaliła z torby.

  Kiedy oboje byli już gotowi, wyszli z mieszkania.
Piotr otworzył jej drzwi auta.
- Dokąd jedziemy? -zapytała po kilku minutach jazdy
- Na śniadanie. -odparł krótko
- Aleś Ty rozmowny dzisiaj....
W końcu dojechali na miejsce.
- Ładnie tu. Taka spokojna okolica.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba. -uśmiechnął się wysiadając.
- A jaki to ma związek ze śniadaniem?
- Po prostu chodź. -podał jej rękę
Przeszli w milczeniu kilka metrów. Nagle Piotrek zatrzymał się przy jednym z mieszkań i wcisnął domofon przy furtce.
- Tak? -usłyszeli kobiecy głos
- Dzień dobry, tu Piotrek Nowakowski.
- Aaa witaj, już otwieram!
Pit przepuścił dziewczynę i razem weszli na podwórko. Owa kobieta wyszła im na spotkanie.
- Miło Cię widzieć. -przywitała siatkarza
- Panią również.
- A to pewnie nasza Kornelka? -uśmiechnęła się przyjaźnie, co już definitywnie zbiło dziewczynę z jakiegokolwiek tropu.- Magdalena Kowal. Cieszę się, że wreszcie mogę Cię poznać. Tyle o Tobie słyszałam! -mówiła przytulając ją przyjaźnie.
- Ja również się cieszę. -odwzajemniła uśmiech dziewczyna zaczynając w końcu łączyć fakty
- Wejdźcie! -gestem zaprosiła ich do środka- Andrzej! Aaaaaandrzej! Mamy gości!
- Kornelka? Ty tutaj? Jaka niespodzianka! W ogóle to jeszcze raz gratuluję dostania się na nasz uniwersytet. -przywitał się z nimi
- Dzień dobry. I dziękuję!
- Ale co tak stoicie, chodźcie. Zjecie z nami śniadanie? -zaproponował
- Prawdę mówiąc, troszkę na to liczyłem...
- Pit! -szturchnęła go dziewczyna
- Kiedy to prawda! Potrzebowałem wsparcia i stwierdziłem, że Państwo mi pomogą.
Kornelia zupełnie nie wiedziała co się dzieje.
- Jakieś problemy? -przejęła się Magdalena
- Chciałem zrobić ulubione naleśniki Kornelki, ale nie wyszło... Wczoraj nie miałem kiedy zrobić porządnych zakupów. Nie wiedziałem nawet, że przyjeżdża. No a nie mogłem pozwolić, żeby samą nutellę wyjadała.
- To oczywiste! Nutella tylko jako mały dodatek. -zgodziła się z nim żona trenera
- Jakbym słyszała moją mamę... -dodała dziewczyna
- Przepraszam za najście. Ale może Państwa posłucha...
- Jakie najście! Bardzo się cieszymy! Zapraszam do stołu.
Weszli do salonu. Przy stole siedzieli już Monika i Michał.
- A to nasze pociechy. -przedstawił ich Andrzej
- Piter! -pierwszy zareagował chłopak
- Siemasz! -widać, że bardzo za sobą przepadali
- Kiedy znowu pogramy? -domagał się Michał
- Jak tylko znajdziesz czas, żeby wpaść na halę.
- Chyba Ty. To Twoja dziewczyna? -zapytał go szeptem
- Przyjaciółka.
- Taa jasne, na przyjaciółkę byś tak nie patrzył. -zauważył młody Kowal
Dziewczyna podeszła bliżej nich.
- Cześć, jestem Kornelia. -przedstawiła się, do każdego z nich wyciągając rękę.
- Ładna jest. -zwrócił się młody do siatkarza
- Kornelia! Jakie piękne imię! -przytuliła ją Monika.
- Wiecie, że jesteście spokrewnieni? -zaśmiał się Nowakowski
- Jaaaaaaaak toooooooooo?!
- Również nazywam się Kowal. -uśmiechnęła się
- Zawsze chciałam mieć siostrę! -jeszcze mocniej uścisnęła ją mała dziewczynka
- Jeszcze się sobą nacieszycie, -przerwała im Magdalena- a teraz jedzmy już. Późno się robi a Wy nie możecie się spóźnić.
Spędzili u Kowalów bardzo przyjemny poranek. Kornelia od razu polubiła najmłodszych członków rodziny. Z wzajemnością oczywiście.
- Zjedz jeszcze... -prosił od jakiegoś czasu Piotrek
- Nie mogę... Najadłam się...
- Ale proszę Cię... Musisz mieć siłę.
- Przecież mam. -broniła się
- Faktycznie, troszkę mizernie wyglądasz. -zauważył Andrzej
- Dzięki trenerze! -przytaknął mu Nowakowski
- Zostaniesz z nami na dłużej od razu sił nabierzesz.
- No jakbym mamę słyszała... Naprawdę. Ona też tylko powtarza "zjedz to, zjedz tamto, za chuda jesteś, powinnaś więcej jeść"...
- A niedługo sama się przekonasz, co to znaczy dbać o zdrowie w stu procentach. -dodał trener- Z tyloma zawodnikami wokół raz dwa ich przyzwyczajenia przejmiesz.
- Matkoooo Pit, ale Ty nie myślisz! -nagle walnął się w czoło Michał
- Synu!
- Ale tato sam zobacz. Jeśli dziewczyna jest mizerna i słabiutka to chłopak się nią musi opiekować, prawda?
- Wniosek?
- Tato, tato.... Przecież on tylko czeka, żeby się nią zająć.
- Dzięki młody.... -zmieszał się siatkarz- Od dziś sam grasz!
- Skoro już mówimy o siatkarzach... -zaczęła dziewczyna- Nie wiem, kiedy znowu uda mi się przyjechać do Rzeszowa. Chciałabym spędzić z nimi trochę czasu. O ile to nie jest problem.
- Hmm... Ale dziś jest trening.
- No trudno, spotkamy się we wrześniu w takim razie, jak przyjadę szukać mieszkania.
- We wrześniu dopiero? No tego im nie mogę zrobić... To w takim razie, -zamyślił się na chwilę- możemy zrobić tak: macie dzień wolny, ale wieczorem przynajmniej tę godzinę musimy poćwiczyć.
- Umowa stoi!
Po zjedzeniu porządnego śniadania, Kornelia pomogła gospodyni posprzątać.
- Na długo zostajesz? -zaczęła rozmowę Magdalena
- Chyba do jutra.
- Chyba?
- Nie tylko ode mnie to zależy.
- O ile mi wiadomo, już teraz mogłabyś zostać na stałe. Wszyscy by się ucieszyli.
- Możliwe, ale to trochę skomplikowane...
- Moja droga, w życiu nic nie jest skomplikowane. To ludzie stwarzają sobie niepotrzebne problemy.
Do kuchni wszedł trener.
- Kochanie, -zwrócił się do żony- zdążę jeszcze małą kawkę wypić?
- Kurcze, chyba nie. -spojrzała na zegarek kobieta.
- Spieszycie się Państwo? A my zamieszanie zrobiliśmy...
Dołączył do nich Piotrek z dziećmi.
- Mamo? Czy Piotrek i Kornelia mogą nas odwieźć?
- Ale przecież tata miał to zrobić.
- No ale prosimyyyyyyyy...
- Sama nie wiem...
- My chętnie pomożemy! Chociaż tak podziękuję za to pyszne śniadanie. -wtrąciła Kornelia
- Skoro tak to nie widzę problemu. Tylko chyba musicie wziąć nasz samochód.
- W sumie racja... Trenerze, w takim razie zostawiam Panu kluczyki do mojego.
- Dobrze. Zamienimy się pod halą popołudniu.
Dzieci pobiegły do swoich pokoi.
- Wszystko macie? -pytała Magdalena kiedy już wsiadali do przestronnego auta Kowalów.
- Tak, tak.
- Później po Was przyjadę. Uważajcie na siebie!
- A Piotrek nie może?
- Piotrek ma swoje plany na pewno.
Nowakowski spojrzał na Kornelię znacząco. Uśmiechnęli się do siebie.
- My chęt-
- Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak! -przerwali im
  Najpierw odwieźli Monikę. Razem z koleżanką i jej rodzicami mieli pójść na basen. Mała bardzo się cieszyła. Chociaż z drugiej strony nie chciała rozstawać się z Kornelią.
- Popołudniu gdzieś razem wyjdziemy. -musiała jej obiecać
Następnie podwieźli Michała pod szkołę.
- Udanego treningu. I pamiętaj czego Cię uczyłem. -dawał mu ostatnie wskazówki Pit.
- Do zobaczenia!

  Piotrek wyciągnął telefon.
- Kosa? Udało się! Tak, tak. Załatwiła to. Wiem, wiem, złota dziewczyna! -puścił jej oczko- Ale wieczorem mamy przyjechać na godzinę. Czyli i tak cały dzień jest wolny. Ok, przekażę. Do wieczora!
- Zadowoleni? -uśmiechnęła się Kornelia
- Jak najbardziej! Gdyby nie Ty, mielibyśmy kilkugodzinny trening od południa zaraz... Kosa mówi, że ma u Ciebie dług. Właściwie to wszyscy mają.
- Fajnie, że mogłam się przydać. To co robimy z resztą dnia?
- Mamy co najmniej kilka zanim pojedziemy po dzieciaki. -przypomniał- Jejj... Jak fajnie to brzmi! -dodał po chwili
- Te kilka godzin?
- To też.
- Ale?
- Dzieciaki. Musimy je odebrać. My. Razem.
Kornelia tylko na niego spojrzała.

  Postanowili zaszyć się na ten czas w domu. Kiedy już prawie dojeżdżali na miejsce zauważyli samochód. Piotrek automatycznie zwolnił i wedle wskazówek, zjechał na bok.





-----------------
To chyba jeden z tych mniej udanych rozdziałów... Dodany późno, jest dość krótki, taki sobie i w ogóle...
Enjoy!

sobota, 9 marca 2013

Welcome back!

  Kornelia weszła do kuchni a Mama zniknęła w swoim pokoju. Dziewczyna wyjrzała przez okno. Pod domem stało dobrze jej znane białe auto. Szybko więc przeszła do salonu.
- Co Ty tu robisz? -przywitała się z Amerykaninem
- Przyjechać po Ciebie! Ale moooooment. -uważnie się jej przyjrzał- Ty nie gotowa! Why?
- Gotowa? -zdziwiła się
- Rzeszów is waiting!
- Waiting for what?
- For you! -cieszył się Lotman
- O czym Ty do mnie rozmawiasz w ogóle... -Kornelia kompletnie nie wiedziała co jest grane- A buta mi przywiozłeś? -zmieniła temat
- Aaaaaj dziewczyna, dziewczyna... -westchnął siatkarz- Mieszkasz z nami teraz. Anyways, nie zmieniaj temata. Buta sama jak pojedziesz.
- No a nie mogłeś Ty go przywieźć? Ja nie wiem kiedy będę w Rzeszowie... -skłamała
- Masz, -podał jej swój telefon- Dzwoń Bartman!
Wybrała numer atakującego.
- No dojechał wreszcie! Spakowana?
- A Ty skąd wiesz, że to ja będę dzwonić?
- Taki był deal. -cieszył się
- Jaki znowu deal? Znowu coś braliście?
- Ojj Kornelka nie marudź tylko się pakuj.
- Nie, dopóki nie dowiem się o co chodzi.
- Po kim Ty taka uparta jesteś! No niech Ci będzie. Dostałaś się na nasz uniwerek, tak? Tak! Oczywiście nie raczyłaś się nam pochwalić, więc sami musieliśmy sprawdzać wyniki co 15 minut.
- Ale jakim cudem... Przecież nie włamaliście się na moje konto... Bo nie włamaliście, prawda??
- Nieeee, spoko. Wszystko było legalnie. Przecież zawsze wywieszają listy, co nie? Więc na zmianę czekaliśmy pod dziekanatem czy coś wiadomo. 
- Poszaleli...
- A teraz możesz już zacząć się zbierać? Lotman ma Cię tu dostarczyć jeszcze dzisiaj. -oznajmił jej Zbyszek- I wyprzedzając Twoje kolejne pytanie, tak, urwaliśmy się z treningu, żeby być na bieżąco z tymi wynikami. Tak, zaraz po treningu Paul wsiadł w samochód i pojechał do Lublina. Tak, ciągnęliśmy zapałki o to, który po Ciebie jedzie. Wszyscy byli chętni. Nie, Cichego z nami nie było. Wziął wolne. Nie wiemy gdzie jest. Koniec. Dziękuję za uwagę. A teraz się pakuj!
- Ale Zbyyyszek...
- Bez marudzenia. Najpotrzebniejsze rzeczy weź. 
- No dobra, to trzy minuty...
- Kornelia! Znając Ciebie nie spakujesz się na kilka dni w trzy minuty!
- Jakie kilka dni znowu?!
- No a co, Ty chcesz przywieźć papiery i z powrotem do Lublina wracać? No way!
- Nie mogę zostać... Mam kilka spraw do załatwienia...
- Tu teraz też. Przestań tyle gadać. 
- Kiedy ja naprawdę nie mogę...
- Bo co?
- Bo lecę w poniedziałek do Paryża. Do Gabriela.
- WTF?! 
- Bartman!
- No wybacz, ale do jakiego Paryża ja się pytam! I do jakiego Gabriela?!
- Mojego brata.
- Brata? Nie mówiłaś, że masz brata!
- No to właśnie mówię, przestań się denerwować.
- Później o tym porozmawiamy. -powiedział już spokojniejszym tonem- Ale i tak zostaniesz u nas.
- Zbyszek...
- Dobra... To do piątku chociaż.
- Zobaczymy.
- A teraz leć już bo my czekamy tu na Was. -po tych słowach rozłączył się.
Kornelia oddała telefon właścicielowi. 
- Alles klar? -wypalił nagle
- Ja, naturlich!
- Ja mówić niemiecki, ja mówić niemiecki! -zaczął klaskać w dłonie
- Z nimi to jak z dziećmi... -pokręciła głową z uśmiechem
Paul chyba zrozumiał ten gest bo dodał:

- Mamuś... -Kornelia zajrzała do jej pokoju- Co byś powiedziała, gdybym już dzisiaj pojechała do Rzeszowa?
- Wnioskuję, że właśnie po to Paul przyjechał?
- Ja nic nie wiedziałam, naprawdę! Dzwoniłam do Bartmana. Oni podobno tam na nas czekają. Sami sprawdzili wyniki i dowiedzieli się, że zostałam przyjęta. 
- To miłe, że tak się martwią.
- Ale czekaj... Ty się caly czas uśmiechasz. Co jest?
- Nic. Cieszę się tylko.
- Z czego?
- Że nie będziesz już jeździć do tego Bełchatowa.

  Podróż dość szybko im minęła. Całą drogę śpiewali ulubione piosenki a Kornelia próbowała uczyć siatkarza popranej polszczyzny. Cieszyła się, że znowu zobaczy Resoviaków. Około 21 byli na miejscu.
- Podpromie?
- Na second. Chodź!
Zaparkowali pod halą i weszli do środka.
- Co tu tak ciemno...
- Daj ręka.
Paul ostrożnie prowadził dziewczynę, wcześniej zawiązując oczy jej własną chustką. Nie była z tego za bardzo zadowolona, ale postanowiła nie wnikać w szczegóły.
Co ma być to będzie.
- Jeszcze nie otwieraj! Don't move. -polecił jej.
Słyszała jak odchodzi.
Ta cisza powoli zaczynała ją przerażać.
Słyszała własny oddech.
Miała dość.
Zdjęła chustkę z oczu.
Stała na środku boiska. 
- Niespodziaaaaaaaaaaaaaaaaaaaanka! -nagle zapaliło się światło a siatkarze Sovii podbiegli do niej
- Ale co Wy-
- Gratulujemy! -przywitał ją kwiatami Igła- I witamy w domu!
- Super, że będziesz u nas studiować! -dodał Achrem
Wszyscy ją wyprzytulali i wycałowali. Wzruszyła się. Nie spodziewała się takiego powitania. Na dodatek zauważyła na ścianie baner z napisem "Dobrze, że do nas wróciłaś!"
- Jesteście kochani!
- A teraz pozwól z nami. -Ignaczak chwycił ją za rękę i z całą resztą wyszli na korytarz.
- Tadaaaaam! -krzyknęli chórem
- Czy to są... Czy Wy...
- Tak, to są Twoje zdjęcia. Zrobiliśmy tu małą wystawę. -dumnie wyjaśnił Bartman- Postanowiliśmy, że czas by świat je zobaczył.
Kornelia oglądała swoje prace. Były to fotografie, które zrobiła będąc na klasowej wycieczce jakiś czas temu. Każde zdjęcie było sporo powiększone, opatrzone jej nazwiskiem i oprawione w antyramę. Tego się nie spodziewała. 
- Lubisz to?
- Tak, Paul. Baaardzo! -odpowiedziała przez łzy
- Dobra panowie, czas do domu, -zdecydował kapitan- Kornelia pewnie chciałaby teraz odpocząć. 
- Tylko...
- Nie bój nic. Pomyśleliśmy o wszystkim. -zabrał głos Krzysiek- Iwona ucieszyła się, że u nas pomieszkasz.
- Nie chcę robić nikomu kłopotu.
- Nie żartuj nawet. Chyba, że wolisz spać tu na podłodze? -zażartował
- Pewnie, że nie.
- No to załatwione.
W doskonałych humorach opuszczali Podpromie. 
Nagle Kornelia się zatrzymała.
- No stary wreszcie! -krzyczał Bartman widząc chłopaka opartego o samochód
- Ładnie to tak kumpli zostawiać? -dorzucił Igła
- Tak wyszło. -odpowiedział krótko Nowakowski
- Zostajesz? -zwrócił się do dziewczyny
- Do piątku.
- Ale później wraca! -Zibi nie mógł się powstrzymać- Trzeba było włączyć telefon to byś wiedział co się szykuje!
- Porozmawiamy? -zapytała
- Dobrze, tylko nie tutaj. Jedźmy do domu.
Ignaczak szybko zrozumiał co się dzieje i dał reszcie znać, że czas na nich. Wiedział też, że nici z pomieszkiwania Kornelii u nich. Mimo wszystko ucieszył się. Liczył, że może w końcu młodzi się dogadają.

  Po kilku minutach jazdy Piotrek zatrzymał się pod blokiem. Weszli do mieszkania.
- Jesteś głodna? O co ja w ogóle pytam, na pewno jesteś.
Szybko przygotował kolację, którą zjedli w milczeniu. 
- Słyszałam, że wziąłeś wolne? -odezwała się w końcu
- Chciałem skorzystać z uroków ładnej pogody.
- Dość wymijająca odpowiedź...
- Serio. -bronił się- Jest takie fajne miejsce pod Rzeszowem. Kiedyś Cię tam zabiorę.
Kiedy skończyli posiłek, dziewczyna wzięła się za zmywanie.
- Ja to zrobię. -przerwał jej Piotrek
- Ja też mogę. -protestowała
- Jesteś moim gościem.
W końcu odpuściła. 
Usiadła na kanapie w salonie.
Jej wzrok powędrował na półkę z ksiażkami, między którymi ukryty był album. Kornelia sięgnęła po niego.
Słysząc jej śmiech, Piotrek szybko znalazł się przy niej.
- O nieeeee... Nie powinnaś tego oglądać! -próbował odebrać jej ten cenny skarb.
- Teraz już za późno! Chcę dokończyć. -uśmiechnęła się błagalnie
- No dobra....
- Ojejjj jaki słodziaczek!
- Daj spokój... Masakra... To na jakimś obozie chyba było.
- A te tutaj?
- Dopiero zaczynałem przygodę z siatkówką. Dobre czasy...
Kornelia przekręcała kolejne strony albumu.
- Haha jaki zamyślony..
- Cichy Pit -chłopak poruszył brwiami co dodatkowo ją rozbawiło
- A to? Jakie spojrzenie...
- Nie pamiętam tego zdjęcia... To znaczy pamiętam, ale nie chciałem go tu zostawiać. Bartman mi kazał.
- A od kiedy Ty sluchasz Bartmana?
- Ojj bo powiedział, że dziewczyny polecą na taki błysk w oku.
Oboje zaczęli się śmiać.
- Zibi i te jego mądrości. -skomentowała
Dalej oglądali zdjęcia Pita
- Woooow, ale urocza!
- Co? Moja mina?
- Nie! Maskotka! -szturchnęła go żartobliwie
- Możemy już skończyć? Nie lubię swoich zdjęć...
- Jeszcze te dwa. -poprosiła
- Ale następnym razem oglądamy Twoje!
- Haha moje już oglądaliśmy!
- No faktycznie...
- Jeden zero dla mnie! Ooo a to akurat bardzo lubię.
- Dlaczego?
- Przypomina mi, że warto pomagać innym.
- Tak, mnie w sumie też. Zawsze chętnie biorę udział w takich akcjach.
- O nie... To zdjęcie... -dodał po chwili
- Co z nim?
- Pamiętam jak mama mi je robiła. Zaraz po tym jak....
- Jak co? Powieeeeeeedz
- Nie miałem czasu iść do fryzjera. -wziął oddech- No dobra, szkoda mi było kasy. Więc sam obciąłem sobie grzywkę. I tak mnie pokarało... Nie śmiej się!
- Przepraszam... Ale faktycznie jakoś tak równiutko ścięta. Fryzjerzy tak nie potrafią!
Piotrek momentalnie rzucił się na nią i zaczął łaskotać. 
Po kilku chwilach przerwał zabawę. Wyprostował się, spoważniał. 
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? -zapytał
- Nie mogłam.
- Ale dlaczego?
- Na sam dźwięk Twojego głosu zmieniłabym zdanie.
Chłopak mocno ją przytulił.
- Kornelka, wszystko zniosę, naprawdę. Jest tylko jedna rzecz, której nie przeżyję.
- Jaka?
- Utrata kontaktu z Tobą.
- Wiesz, że nie będzie łatwo?
- Wiem. Nie mówię, że zaakceptuję Twój związek z Serbem, ale... Jeśli jesteś szczęśliwa, to i ja jestem.
- Nie chciałabym, żeby coś było między nami nie tak. Wiesz, że zależy mi na Tobie. 
- Wiem... I ja też nie chcę nieporozumień.
- Jesteś na mnie zły? -spojrzała mu w oczy
- Na Ciebie? Nigdy! 
Rozmowę przerwał im telefon. Kornelia wyciągnęła go z kieszeni.
- To Alek... -powiedziała niepewnie patrząc na Piotra
- Odbierz. -dobrze ukrywał swoją złość
Dziewczyna wstała i wyszła do kuchni.
- Halo? Tak, wszystko ok. Gdzie jestem? Yyy... W Rzeszowie... Nie, to była spontaniczna decyzja. Tak, chodzi o złożenie dokumentów na uniwersytecie. Naprawdę nic się nie dzieje. Ja za Tobą też. Dobrze, zadzwonię jutro. Dobranoc.
Piotrek słyszał tylko jej słowa. Reszty się domyślał.
- Na pewno nie był zadowolony. Nie lubi kiedy Kornelka tu przyjeżdża. No cóż... Teraz będzie musiał pogodzić się z tym, że ona będzie z nami. Ja też muszę się z kilkoma rzeczami pogodzić. To trudne... Mimo wszystko muszę jej udowodnić, że zależy mi na niej. Nie chcę psuć tego co nas łączy, nawet jeśli to tylko przyjaźń. Nie mogę jej stracić... -pomyślał. 



----------------
Enjoy!

tym razem zapraszam Was do śledzenia tej historii ;)
Dziś, po raz pierwszy chyba, padła tu propozycja założenia profilu na facebooku.
Good idea? Bad idea? 
Chętnie poznam Wasze opinie, które oczywiście możecie wyrażać w komentarzach. 
Plus zostawiam Wam ankietę w tym temacie ;) a w sumie to ankiety są dwie ;)