piątek, 31 maja 2013

Still in love with you

- Ale teraz?
- Teraz.
- Piotrek...
- Nie wiem ile to cholerne zgrupowanie potrwa. Będę spokojniejszy wiedząc, że jesteś blisko. Jeśli nie chcesz, nie musisz zostawać w Spale. Odwiozę Cię do Julki, do Łodzi. Ale przynajmniej będziesz blisko...

Jak na zawołanie w tym samym momencie zadzwoniła Julka.
- No hej Julka..
- Hej, a co Ty masz taki głos?
- Wydaje Ci się. -Kornelia patrzyła na Piotra, który non stop miał błagalną minę
- Wpadłam na genialny pomysł! Chłopaki w Spale, co będziemy same siedzieć. Przyjedź do Łodzi!
- Ty też? -westchnęła
Nie czekając długo, Piotrek znalazł się przy niej i zabrał telefon.
- Cześć Julka, tu Piotrek. Świetnie, że dzwonisz. Tak, właśnie staram się ją namówić. Nie, mnie nie słucha. Dobra, powiem jej. Ok, do zobaczenia. -mówił z prędkością światła
Kiedy się rozłączył czuł na sobie pytające spojrzenie dziewczyny.
- Wyjaśnisz mi to? -zapytała
- Ale co?
- Od kiedy jesteście w zmowie?
- My? W zmowie? Nie żartuj.
- Mam uwierzyć, że to przypadek?
- Człowiek to rzeczownik, a rzeczownikiem rządzą przypadki. -uśmiechnął się- I pakuj się migiem, bo nam Grzesio z samotności uschnie.

  Po kilkugodzinnej podróży byli na miejscu. 
- Pobudka śpiochu. -otworzył drzwi auta Piotrek.
- Co się dzieje? Czemu stoimy? -Kornelia powoli przecierała oczy
- Jesteśmy w Łodzi. Całą drogę przespałaś. -pomógł jej wysiąść
- Kornelia! -usłyszała za plecami krzyk przyjaciółki
- Julka! -padły w objęcia
- Stęskniłam się!
- Ja też! I widzisz? Dobrym pomysłem był Twój przyjazd. -cieszyła się
- I tak zdania nie zmienię.
- Jakiego zdania? Pit, o czym ona mówi?
- Myśli, że jesteśmy w zmowie. -wzruszył ramionami
- Wariatka. -zaśmiała się Julka
- Zostaniecie? -zapytała Kornelia
- Musimy jechać, głupio przyjechać na końcu... -podrapał się po głowie Grzegorz
- Ale niedługo może wpadniemy. -dodał Piotrek
- Przyjedźcie z Karolem! Będzie jakoś pod koniec tygodnia. -zaproponowała Julka
- No zobaczymy jak to wyjdzie. Czy trener się zgodzi i tak dalej.
Julka pożegnała się z chłopakami i weszła do mieszkania.
- Ona tu mieszka?! -prawie krzyknęła Kori widząc, gdzie wchodzi jej przyjaciółka- Myślałam, że w tym bloku obok... Że to jakiś akademik czy coś...
- No co Ty! -pospieszył w wyjaśnieniami Kosok- Karol się nie zgodził, żeby mieszkała w akademiku czy cokolwiek wynajmowała. Oczywiście Julka chce się sama utrzymywać, ale tamten się uparł. To dom jego ciotki. Mieszka gdzieś za granicą i dom stał pusty. 
- Sprytnie to wymyślił. 
- Dobra gołąbeczki, zwijamy się. -spojrzał na zegarek- Trzymaj się Kori, -przytulił dziewczynę Grześ- i pamiętaj o czym rozmawialiśmy. Zacznij się rozglądać dookoła. Popatrz na otaczających Cię ludzi. -szeptał jej do ucha.
- Do zobaczenia. -nie była w stanie powiedzieć więcej. Nie wiedziała co mu chodzi po głowie...
Kiedy Grzegorz wsiadł do auta, zostali sami. Tylko Kornelia i Piotr.
- Więc... -zaczęła niepewnie
- Więc....
- Między nami ok?
- Czemu w ogóle o to pytasz? 
- Sama nie wiem..
- Ojj Kornelka, -przyciągnął ją do siebie i mocno uściskał- chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy?
- Tak. -odpowiedziała pewnie.
Chociaż po chwili przypomniała sobie o Ali - niby-dziewczynie Nowakowskiego. Chciała poruszyć ten temat, ale wolała poczekać na bardziej odpowiedni moment. Miała wrażenie, że to nie będzie dyskusja na dwie minuty...
- Uważajcie na siebie. -dodał Piotrek- I pamiętaj, to tylko godzina drogi. Dzwonisz i jestem.
Po tych słowach wsiadł do samochodu.
Kornelia patrzyła jak odjeżdżają. Czuła, że będzie tęsknić za siatkarzami. Za Piotrem. 
Jednak wiedziała, że musi od tego ich świata odpocząć.

   Spokój jej jednak nie trwał zbyt długo. Któregoś przedpołudnia wylegiwały się z Julką na tarasie, korzystając z uroków słońca. Przerwał im telefon od Kłosa.
- Cześć kochanie, jak treningi? -odebrała Julka
- Andrea daje wycisk, jak zwykle. Ale nie po to dzwonię. Zgadnij, kto przyjeżdża w piątek.
- Kto?
- Serbia?
- Ser- co?!
- Mamy rozegrać z nimi mecz towarzyski. Przyjedziecie?
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Sam nie nie wiem... Chłopaki stwierdzili, że lepiej jak się spotkają przy nas. Może nikt nie zrobi nic głupiego.
- Oby... No dobra, będziemy. -spojrzała na Kori
- To do zobaczenia.
Kornelia przyglądała się przyjaciółce.
- Co to było? -zapytała
- Że co?
- "Ser- co?!" -zacytowała
- Aaa... W sumie nic.
- Julka... Znamy się nie od wczoraj. Widzę, że o czymś nie chcesz mi powiedzieć.
-wpiątekdoSpałyprzyjeżdżająSerbowie igrająznaszymimecztowarzyskinoiKaroldzwonilpowiedziećżeimymamyprzyjechać. -mówiła na jednym wdechu
- Julka! Powoli. -pokręciła głową Kornelia
- Booo... -zaczęła niechętnie- W Polska ma rozegrać z Serbią mecz towarzyski. W Spale. Jedziemy w piątek.
  Kornelia nie była specjalnie szczęśliwa z tego powodu. Nie dała tego po sobie poznać. Nie chciała nikogo martwić i nikomu zawracać głowy swoimi problemami.
  Wieczorem dostała smsa od Kosoka.
- Pewnie już słyszałaś... Wiesz, jeśli nie chcesz, nie musisz przyjeżdżać.
- Nie mogę go wiecznie unikać. Kiedyś pewnie i tak byśmy się spotkali. Może lepiej, że stanie się to teraz. -odpisała od razu
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dzięki Grzesiu.
- I w ogóle to fajnie, że przyjeżdżasz. Nieważne w jakich okolicznościach...
- Może nie będzie tak źle.
- W razie potrzeby, będę przy Tobie.

  Kilka dni później, w piątkowy słoneczny ranek, obudziło ją natarczywe pukanie do pokoju.
- Proszę!
- No cześć Mała jak się spało? -dopytywał Ignaczak
- Dobrze Krzysiu dopóki mi nie przerwałeś.  
- Oj tam, chodź na śniadanie.
- 10 minut i jestem  na dole.
- Zajmę Ci miejsce!- krzyknął wychodząc z pokoju.
Dziewczyna szybko się ogarnęła i poszła na stołówkę. Po drodze minęła grupkę siatkarzy z Serbii. Miała wrażenie, że złe czasy nadeszły nad spalskie lasy. Postanowiła ojednak  tym nie myśleć.

- Na co masz ochotę? -zapytał z troską Cichy, kiedy stali w kolejce po posiłek
- Cokolwiek. W sumie nie jestem głodna. A Julka gdzie? Nie było jej jak się obudziłam...
- Poszła z Karolem pobiegać. Niedługo powinni być.
- To ona biega?! Od kiedy? -zaśmiała się
- Widać chłopak ma na nią dobry wpływ. -do rozmowy wtrącił się Kubiak
- Co jemy dzieciaki? -podszedł do nich Igła
- Eee panie kolego! Tu kolejka jest! -żartobliwie krzyczał Winiarski
- No właśnie Krzysiu, nie miałeś mi czasem miejsca zająć? -zapytała Kornelia
- A weźmiesz mi tosty? -poprosił
- Wezmę.
Kilka chwil później siedzieli już przy długim stole.
Wszyscy pogrążyli się w rozmowach. Tylko Bartman miał zawadiacki uśmiech na twarzy, jakby na coś czekał. I się doczekał.
- Kornelia, patrz kto przyjechał! Czy to nie Twój chłopak? - rzucił z ironią i patrzył przed siebie.
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Serbów, którzy właśnie zajmowali miejsca przy stole obok.
- Kornelia? -jeden z nich był wyraźnie zaskoczony.- Nie myślałem, że tutaj będziesz... -wyraźnie się zmieszał
- Jakiś problem? -odezwał się zza stołu Kurek- Ta Pani jest z nami i proszę jej nie niepokoić.
Aleksandar nie wiedział za bardzo jak się zachować. Skinął lekko głową i z resztą swoich towarzyszy zajęli się śniadaniem.
  Dziewczyny przyjechały do spalskiego ośrodka minionego wieczoru. Mimo protestów Karola i Piotrka, wyjechały z Łodzi najpóźniej jak się tylko dało. Tym sposobem, kiedy dojechały na miejsce, czekali na nich tylko Kłos, Nowakowski i Ignaczak. Ten ostatni przekonywał portiera, by jeszcze nie zamykał ośrodka, gdyż czekają na gości. Kornelia wiedziała, że Alek już jest w Spale. Nie chciała się z nim jeszcze spotkać.
Nie spodziewała się, że dojdzie do tego tak szybko. Nie przewidziała, że i serbscy siatkarze wstaną tak rano. A może przewidziała? Tylko nie chciała się przyznać przed samą sobą?
  Chłopaki trenowali aż do południa. Anastasi dawał im niezły wycisk. Mecz miał zostać rozegrany wieczorem.

   Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:1 dla Polaków. Reprezentanci Serbii schodzili z boiska w kiepskich nastrojach. Julka i Kornelia zaczęły się zbierać. Chciały dać swoim siatkarzom chwilę oddechu. Umówili się pół godziny później na świętowanie. Wychodząc z sali Kornelia poczuła, że ktoś łapie ją za rękę.
- Porozmawiamy? -usłyszała znajomy głos
- Nie mamy o czym. -odpowiedziała sucho
- Dlaczego nigdy nie oddzwoniłaś?
- Słucham?
- Zostawiłem Ci wiadomość na poczcie.
- Daj mi spokój. -wyrwała się z jego uścisku i wróciła do przyjaciółki
Julka od razu zapytała:
- Co to było?
- Nie wiem, nie słuchałam go...

  Późnym wieczorem dziewczyny wybierały się do Ignaczakowego pokoju.
- Gotowa? Bo zaczną oglądać ten film bez nas... -pospieszała Julka
- Jeszcze włosy tylko dosuszę, -skłamała Kori- leć, za kilka minut przyjdę.
- Na pewno?
- Tak. Zajmij dobrą miejscówkę.
Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi. Wyszła z łazienki. Była już od dawna gotowa. Chciała jednak zostać na chwilę sama. Musiała coś sprawdzić. W torebce znalazła telefon. Wykręciła odpowiedni numer. W archiwum odszukała wiadomość. Wiadomość z dnia, w którym rozstała się z Alkiem.
- Masz jedną nową wiadomość. -odezwała się automatyczna sekretarka.- To ja... -usłyszała po kilku chwilach głos byłego chłopaka- Wiem, nie powinienem dzwonić. Chcę Ci coś tylko powiedzieć. Dziś nie miałaś racji. Wcale mi się nie wydawało, że Cię kocham. Ok, Tatjanę też kochałem, ale to już przeszłość. To o Ciebie chciałem walczyć. To z Tobą chciałem planować przyszłość. Zawaliłem na całej linii. Nie było mnie przy Tobie, gdy tego potrzebowałaś. Przepraszam. Przepraszam, że nie byłem facetem, na którego mogłaś zawsze liczyć. Mimo wszystko, chciałbym, żebyśmy mieli jeszcze jedną szansę. Żałuję, że tak się wszystko potoczyło. Dopiero teraz to do mnie dociera. Może kiedyś wszystko się między nami znowu ułoży... Nie chcę Cię tracić na zawsze. Odezwij się. Kocham. A.
 Kornelia wrzuciła telefon pod poduszkę i usiadła na łóżku. Nie wiedziała co myśleć. Myślała, że wszystko ma już w głowie poukładane. Jeszcze tego brakowało... Takiej wiadomości.

Schodami zeszła na dół. Wiedziała, że przyjaciele już na nią czekają.
W recepcji zapytała o odpowiedni pokój. 



--------------
Głupio mi przepraszać Was za każdym razem, kiedy coś nie wychodzi, coś się nie składa...
Jeśli ktoś jeszcze czyta tę historię,
Enjoy!

PS. W sumie, planowałam jeszcze rozszerzyć playlistę.. Macie jakieś swoje ulubione piosenki, które kojarzą Wam się z historią Korneli? Może z którymś konkretnym bohaterem bądź sytuacją? :) Zostawcie linki w komentarzach lub na Facebooku.
Z drugiej strony... Kilka już osób wspomniało mi, że są jakieś problemy z playlistą. Strona się przez nią tnie albo dzieje się cokolwiek innego? Dajcie znać, proszę. Jeśli u większości z Was coś jest nie tak - usunąć? 


PS 2. Wkrótce pojawi się nowość na Us against the world..
Mam nadzieję, że tym razem już nic mi nie przeszkodzi!
Na pewno powiadomię Was na Facebooku.

Na wszystkie zaległości odpowiem jutro, dobranoc ;*

sobota, 25 maja 2013

Count on me

  Kornelia nie miała ochoty się nigdzie ruszać. 
- Nie ma nikogo! -krzyknęła
Usłyszała, że ktoś wchodzi do mieszkania. Specjalnie się tym jednak nie przejęła.
- Siedziałem na schodach, czekałem aż wrócisz. Napisałaś smsa, nie mogłem czekać. Poza tym... Nie zamknęłaś drzwi... -pokręcił głową chłopak
- Żałuję, że je w ogóle otworzyłam...
- Jeśli chcesz, mogę wyjść.
- Nie to miałam na myśli. Gdybym ich nie otworzyła, nie wyszła wtedy, ten dzień kończyłby się inaczej. -ukryła twarz w dłoniach
Chłopak podszedł do niej i bez słowa objął ramieniem.
- Proszę, nie płacz... -gładził ją po włosach
- Miało być tak pięknie... Myślałam, że niedługo się ułoży. Czym ja zawiniłam? Że spędzałam czas z przyjaciółmi? Że oczekiwałam wsparcia od własnego faceta? Że chciałam, żeby po prostu zadzwonił czy głupiego smsa wysłał? Czy to tak wiele? -wyrzucała z siebie potok słów
Piotrek nie wiedział jak mógłby jej pomóc. 
- Jadłaś coś? Może herbaty się napijesz?
- Mam lepszy pomysł.
Weszła do swojej sypialni. Nowakowski dotrzymywał jej kroku.
- Co robisz? -zapytał widząc jak wyciąga z szafy niewielkie kartonowe pudełko.
- Zostało po przeprowadzce. -powiedziała tylko
Kornelia wrzucała do niego zbędne już dla niej rzeczy.
Chciała pozbyć się wszystkiego, co przypominało jej chłopaka.
Byłego chłopka. poprawiła się w myślach.
Piotr postanowił dać jej trochę czasu i dyskretnie zamknął za sobą drzwi.
  
  Kornelia otworzyła oczy. Leżała na łóżku, przykryta swoim ulubionym kocykiem. Powoli wstała. Próbowała sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Kiedy wszystko ułozyła w całość, kilka samotnych łez spłynęło po jej policzkach. Słońce próbowało dostać się do pokoju. Podeszła więc do okna i szeroko je otworzyła. Wzięła kilka głębokich oddechów.
- Weź się w garść. -powiedziała do siebie
W kącie zauważyła pudełko z rzeczami Serba. Poczuła nagły ucisk w klatce piersiowej.
- Ty tylko nerwy... -powtarzała sobie
Zajrzała do niewielkiego salonu. Nikogo jednak w nim nie zastała.
- Piotrek?
Była w mieszkaniu sama. Pomyślała, że siatkarz wyszedł kiedy zasnęła.
Wróciła po telefon. Jedna nieodebrana wiadomość. Grzegorz.
- "Dzień dobry! Odezwij się jak wstaniesz. Całuję." -przeczytała
Najpierw jednak postanowiła coś zjeść.
Już miała otwierać lodówkę, kiedy zobaczyła na stole tackę.
- Tak to mnie mogą witać codziennie. -uśmiechnęła się
Usłyszała za sobą znajomy głos.
- Co mogą codziennie?
Chłopak podrapał się po głowie.
- Pomyślałem, że zrobi Ci się miło... 
- I miałeś rację. Dziękuję. 
Piotrek nachylił się i pocałował ją w czubek głowy.
- Wyspałaś się chociaż trochę? -zapytal po chwili
- A właśnie... Tylko się nie śmiej... Nie pamiętam jak znalazłam się w łóżku... 
- Zaczęłaś pakować jego rzeczy. Wywalałaś z szafy dosłownie wszystko. Bluzę, jakieś koszulki. Z półki zrzuciłaś zdjęcia i tak dalej. Chciałem dać Ci trochę czasu na ogarnięcie tego wszystkiego, tej sytuacji. Kiedy wszedłem do pokoju po jakimś czasie, siedziałaś na podłodze opierając się o łóżko. Część rzeczy leżała jeszcze dookoła Ciebie, więc wrzuciłem je do pudełka. Pytałem jak się czujesz, ale nie odpowiadałaś. No to przeniosłem Cię w wygodniejsze do spania miejsce. 
- I byłeś tu przez cały czas? A Spała?
- Nie mogłem zostawić Cię samej. Nie chciałem... A Spała nie ucieknie, jedziemy dopiero wieczorem.
- A co tam masz? -Kornelia zauważyła, że Piotrek przyniósł ze sobą kilka reklamówek.
- Małe zakupy. -poruszał charakterystycznie brwiami
- Małe? -zaśmiała się 
- Kornelka, wczoraj widziałem co masz w lodówce, albo raczej czego w niej brakuje. -żartobliwie pogroził jej palcem- Więc kiedy spałaś wyszedłem do sklepu. 
- Przecież sama też mogłam to zrobić.
- Jak Cię znam spałabyś do południa i nie byłoby świeżych bułeczek z nutellą i truskawkami. -dodał dumnie
- Mamy świeże bułeczki? -praktycznie rzuciła się do rozpakowania siatek
- Eej, spokojnie. -powstrzymał ją Nowakowski- Ty leć do łazienki, ja robię śniadanie.
Odmeldowała się i zdecydowała wziąć szybki prysznic.
Kiedy zamknęła za sobą drzwi, zmieniła zdanie.
- Skoro Piotrek robi śniadanie... Chyba mogę tu dłużej posiedzieć. -powiedziała do siebie
  Przygotowała gorącą kąpiel z bąbelkami. Wody stopniowo przybywało tworząc przy tym niesamowitą pianę, dzięki wlaniu uprzednio brzoskwiniowego płynu do kąpieli.
Zrzuciła z siebie ubranie i ułożyła wygodnie w wannie. Leżała tak przez kilka chwil. Cieszyła się ciszą panującą w pomieszczeniu. Jej spokój nie trwał jednak zbyt długo.
- Kornelka? Twój telefon dzwoni. -usłyszała pukanie do drzwi
- To odbierz. -odpowiedziała odruchowo- Ja dopiero weszłam do wanny.
Słyszała jak chłopak odchodzi z dzwoniącym telefonem.

- Śniadanie!
- Idę, idę...
- Miał być szybki prysznic, ale Ty jak zwykle musisz robić na odwrót. -posłał jej swój promienny uśmiech Piotr.
- Gdzie Ci tak spieszno?
- Już trzy razy nastawiałem wodę na herbatę. 
- Ojj nie marudź, to jeszcze nie koniec świata.
- A rachunki za gaz kto będzie później płacił?
- No pewnie mama. -zaśmiała się 
- Ty tu mieszkasz, nie mama.
- No to nie wiem... Albo wiem! Przyjdę z tym do Ciebie, o.
- Nie żartuj nawet. Ja to oszczędny jestem. Ty siedziałaś za długo w łazience i dlatego musiałem być przygotowany w każdym momencie.
- Ty jesteś oszczędny? -zapytała otwierając lodówkę- A przepraszam, sklepy zamykają i musiałeś zapasy na dwa kolejne lata zrobić?
- Ojj nie marudź. -zacytował ją- Poza tym nie będzie mnie jakiś czas, więc musiałem zadbać, żebyś z głodu nie umarła.
- Pojechałabym do Lublina. -pokazała mu język
- Zamiast się cieszyć, że ktoś tu o nią dba, to ta jeszcze marudzi. Eh kobiety...
Jeszcze przez chwilę sprzeczali się i przekomarzali jak stare dobre małżeństwo.

- Śniadanie było pyyyszne. -złapała się za brzuch Kornelia- Teraz przed trzy dni się nie ruszę z miejsca!
- Pozmywasz, posprzątasz i od razu się lżej poczujesz.
- No jaki żartowniś, proszę proszę.
- Ja to wszystko przygotowałem, zrobiłem zakupy... Chyba możesz teraz ogarnąć? -zrobił minę kota ze Shreka
- Umiesz się w życiu ustawić. -wstała od stołu zbierając kolejno naczynia- Kto dzwonił? -zapytała
- Później Kosa. Chciał się z Tobą zobaczyć przed wyjazdem. Powiedział, że wpadnie.
- A wcześniej?
- Co?
- No kto dzwonił wcześniej?
- Ale jak wcześniej?
- Piotruś, mówisz, że Grzesiek dzwonił później. Więc, żeby mógł zadzwonić później, to ktoś musiał zrobić to wcześniej. Kto?
- Aaaa
- Beeee, a tak serio?
- Jakiś numer. Odebrałem, ale nikt się nie odzywał i w końcu przerwał połączenie. Kilka minut później przyszła wiadomość, że nagrał się ten ktoś na pocztę. Ale nie wiem, tego już nie sprawdzałem.
Kornelia udała, że się tym nie przejęła i zignorowała sprawę.

  Spędzili z Piotrkiem przyjemny dzień. Oglądali filmy, zrobili wspólnie obiad. Zadzwonili do Kłosów. Julka odwoziła Karola do spalskiego ośrodka. Kornelia obiecała, że też któregoś dnia przyjedzie. 
W końcu Bartman zadzwonił go kolegi.
- No gdzie Ty jesteś?!
- Czego krzyczysz... U Kornelki.
- No masz! Na romanse mu się zebrało, a ja tu stoję pod drzwiami jak ostatni idiota.
- Drzwi Ci do tego niepotrzebne. -zaśmiał się Nowakowski
- Slyszałem!
- Dobra Zibi nie wkurzaj się tak. Żartowałem przecież.
- Rusz tyłek i przyjeżdżaj.
- Ale coś się stało? 
- No przecież zostawiłem u Ciebie chyba połowę bagażu po ostatnim zgrupowaniu. Muszę się przepakować, a robi się dosć późno gdybyś nie zauważył. Umawialiśmy się, że będziesz w domu.
- Dobra, niedługo będę.
- Coś się stało? -zapytała Kornelia kiedy chował telefon
- Nie... Tylko Bartman jak zwykle robi problemy. Mówiłem mu, weź te rzeczy od razu - zapomnisz i w końcu będziesz się w ostatniej chwili ogarniał, ale po co mnie słuchać. -rozłożył bezradnie ręce
- Taki typ, co poradzisz.- wzruszyła ramionami
- No nic, właśnie nic...
- Czyli musisz sie zbierać?
- Czyli muszę się zbierać.
Oboje posmutnieli. Siatkarze zaczynali kolejne przygotowania w Spale. Nikt nie wiedział, kiedy dostaną trochę wolnego. 
Kornelia uświadomiła sobie, że przez cały dzień nie pomyślała o Alku i rozstaniu z nim. Jakby sama obecnosć Piotra pozwalała jej zapomnieć o problemach. Czuła się przy nim dziwnie spokojna, bezpieczna.

  Nowakowski mocno przytulił dziewczynę przed wyjściem.
- Wpadnę wieczorem. -pocałował ją w policzek
Otwierając drzwi wpadł na Kosoka.
- Oo cześć! -przybili piątkę
- Nie przeszkadzam? -Grzegorz wszedł do środka
- Nie, nigdy. -ucieszyła się na jego widok Kornelia- Rozgość się! -gestem zaprosiła go do salonu
- Do zobaczenia w Spale! -krzyknął na odchodne jego klubowy kolega
Kiedy znów zostali sami, dziewczyna zapytała
- Dzwoniłeś do mnie wczoraj, chciałeś się spotkać. Coś się stało?
Piotr miał nadzieję, że przez to wszystko zapomniała.
- Aaa to... -zaczął się wykręcać- Nie, już nieważne. Zapomnij. -machnął ręką
- Na pewno?
- Jasne, jasne. Lecę, bo Bartman jeszcze gotów cały blok roznieść.
- Do wieczora. -pomachała mu.
 Chciała go zapytać o Alę, jego (niby)dziewczynę. Nie miała jednak najmniejszej ochoty na ewentualne kłótnie, więc odpuściła. Doszła do wniosku, że jeszcze przyjdzie odpowiedni moment na tę rozmowę.
Wróciła do mieszkania i do swojego gościa.

- A Wy nie próbowaliście? -pytał Grześ
- Byłam gotowa zostać tu wtedy. Gdyby tylko powiedział choć słowo...
- A on nic?
- Nic. 
- Wiesz, Cichy nigdy nie potrafił okazywać uczuć. Nawet po wygranym meczu wygląda, jakby się nie cieszył. Taki już jest. Wszystko tłumi w sobie.
- Ok, ja to wszystko rozumiem, ale miał tyle okazji, żeby mi powiedzieć co czuje! O ile w ogóle coś czuje... A teraz? Wszystko jest takie skomplikowane... Myślałam, że z Alkiem wszystko sobie wyjaśniliśmy. A tu bum. Koniec. 
- Nigdy w życiu nie jest tak, jakbyśmy chcieli, żeby było. -westchnął Kosok
 Rozmawiali już od dobrej godziny. 
Kornelia czuła, że ma w nim dobrego przyjaciela, z którym może pogadać o wszystkim. Dlatego też opowiadała mu o swoich miłosnych rozterkach. A on słuchał wszystkiego cierpliwie. 
- Słucha, Pit to fajny facet. Zależy mu na Tobie. -powiedział w pewnym momencie.- Aleksowi pewnie na swój sposób też.
- Na swój sposób...
- Chodzi mi o to, że różne osoby inaczej okazują co myślą czy czują.
- Czasami kiepsko im to wychodzi.
- No dokładnie. -zgodził się- Wiesz, może powinnaś trochę lepiej się rozejrzeć wokół siebie? Spojrzeć na otaczających Cię ludzi? Może czegoś nie dostrzegasz?
Ona tylko siedziała i patrzyła na niego pytająco.

  Późnym popołudniem Kornelia siedziała przy kuchennym stole popijając kakao. 
- Jestem!
- Musisz krzyczeć tak od progu? -stuknęła się w czoło- Poza tym, rodzice nie nauczyli Piotrusia pukać do drzwi?
- Poza tym, rodzice nie nauczyli Kornelki zamykać dokładnie drzwi, kiedy siedzi sama w domu?
- No popatrz, chyba im to  umknęło. -zaśmiała się
- Muszę w takim razie zwrócić na to uwagę Twojej mamie. -odwzajemnił uśmiech
- Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. Zaraz muszę jechać w sumie.
- I opłacało Ci się jechać na drugi koniec miasta?
- Jaki drugi koniec! Przecież to tylko kilka minut jazdy.
- Skrótami chyba.
Siedzieli przy stole, rozmawiali. 
- Tak naprawdę przyjechałem Cię przeprosić. -powiedział w pewnym momencie siatkarz.
- Mnie? Za co? -zdziwiła się
- Nie zachowywałem się ostatnio fair... [PLAY-koniecznie] Nie dawałem Ci odczuć, że możesz na mnie liczyć. A przecież się przyjaźnimy.
- Wiem o tym. Jest ok.
- Nie jest. Odkąd wtedy wyjechałaś z Julką ze Spały, albo od naszego ostatniego spotkania w Katowicach... No nie układało się. Mało się odzywałem. Teraz już nawet nie wiem czemu. Głupi chyba byłem i tyle. Przechodząc do sedna, bo czas mnie goni... Chcę Ci powiedzieć, że zawsze, ale to zawsze możesz na mnie liczyć.
- Przecież to wiem. Nie tłumacz mi oczywistości. -uśmiechnęła się- I Ty możesz liczyć na mnie. Od tego są przyjaciele.
- No właśnie. Możesz do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Przyjadę. Nawet z końca świata. Kiedy tylko będziesz tego potrzebować. Zawsze możesz mi się wypłakać, podzielić się ze mną każdą radością. Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie bardzo ważna. A jeśli kiedyś, z jakiegoś niejasnego powodu, miałabyś jednak o tym zapomnieć - będę Ci przypominał każdego dnia. I nie chcę, żebyś kiedykolwiek przeze mnie płakała. Nie chcę, żeby coś się z nami stało. Nie wytrzymałbym dnia bez Ciebie. To znaczy... Bez Twojej przyjaźni oczywiście. 
- Ja też...
- Czyli między nami ok?
Kornelia nie rozumiała, czemu właściwie powiedział jej to wszystko tak nagle. 
Skinęła tylko głową. Uśmiechnęła się.
Mimo wszystko miło było usłyszeć, że jest się dla kogoś ważnym.
- Jadę. Nie chcę, ale jadę. 
- Tylko błagam nie szalej po drodze i daj znać jak tylko dojedziesz! -wtuliła się w niego
- Mam drugiego kierowcę.
- Jak to?
- Grześkowi auto nawaliło w ostatniej chwili. Odstawiliśmy je do warsztatu.

 Kornelia odprowadziła Piotrka do drzwi. 
- Nie lubię pożegnań. I nie wiem czemu mam ochotę się właśnie rozpłakać. -próbowała się zaśmiać, ale nie mogła. I naprawdę nie wiedziała dlaczego.
- My się nie żegnamy, hej! My sobie mówimy do zobaczenia. 
Kiedy dziewczyna zamknęła za nim drzwi, podeszła do okna. Zauważyła jego auto i siedzącego w środku Kosoka. I on ją zauważył. Pomachała mu. 

 Piotrek, który dopiero co wyszedł, ponownie wparował do jej mieszkania.
- Zapomniałeś czegoś? -spojrzała na niego
- Pojedziesz ze mną? -zapytał wprost.




--------------
SEZON REPREZENTACYJNY UWAŻAM ZA OTWARTY!
 I tyle w temacie ^^
Enjoy!



Po raz kolejny piosenka na dziś:



czytasz? skomentuj!
:)

piątek, 24 maja 2013

Hurricanes

- No nie wierzę... -uśmiechnęła się do siebie Kornelia- Czyś Ty do reszty oszalał?
- Myślałaś, że sobie odpuścimy taki dzień? -rozłożył ręce chłopak
- My? -zdziwiła się
Jej oczom ukazał się chłopak z dziewczyną.
- W Serbii też mamy kalendarze i pamiętamy, że czwarty to bardzo ważna data. -pomachała jej dziewczyna- Ale wybrać się gdzieś z tymi dzieciakami to prawie jak mission impossible... -pokręciła głową- Co chwila a to jeść, pić, zatankować, odpocząć... 
- No już nie przesadzaj! Wcale nie jechaliśmy tak długo... -bronili się
- Ale mieliśmy być tu już popołudniu. -westchnęła
- Zaraz, zaraz... To Wy przyjechaliście samochodem?! Taki kawał drogi?! 
- Kori, przecież Cupko by się nie rozstał ze swoim autkiem. 
- Zupełnie jak Lotman... -powiedziała do siebie
Czy ja właśnie porównałam Skrzata z Resoviakiem? What the... -dodała w duchu
- A może byś tak do nas tu zeszła? -wyciągnął ku niej ręce Aleksandar
- O tej porze?! Może Wy wejdziecie na górę?
- Spacer w nocy zawsze spoko. Złaź. -zadecydował Kostek
Kornelia weszła do mieszkania. 
W jej głowie krążyły setki myśli. Nie spodziewała się, że jej chłopak przyjedzie. Przecież nawet nie zadzwonił, nie napisał. Ostatnio różnie się dogadywali... A tu taka niespodzianka! Nie, za tym musi kryć się coś więcej.
Zrobiła delikatny makijaż. Biegiem się przebrała. Założyła czarne legginsy, bluzę (którą swoją drogą również kiedyś podebrała Alkowi i nawet nie rzucało się w oczy, że jest o kilka rozmiarów za duża...) i zdecydowała się na niebieskie tenisówki. Nie wiedziała, co kombinują, więc postawiła na wygodę. Chwyciła telefon i wyszła z mieszkania, dokładnie je zamykając. Zbiegając po schodach włosy związała w lekkiego koka.
- No ileż można czekać. -wytykał jej Cupko
- Uczę się od mistrza. -przyznała witając się z nim
- Brakowało mi Twoich przytulanek. -uścisnął ją
- Nie, wcale nie jestem zazdrosna. -zaśmiała się Jelena- Żartuję oczywiście! Brakowało nam Ciebie!
- Ja też się stęskniłam. -przytaknęła od niedawna już Rzeszowianka.
W końcu podeszła do swojego chłopaka.
- No cześć. -posłał jej ten swój uśmiech numer 1734663
- Co u Ciebie? -rzuciła niedbale.
Była ciekawa jego reakcji.
- Tak się ze mną witasz? -spojrzał na nią
Chwilę później przerzucił sobie dziewczynę przez ramię.
- Puść mnie wariacie! -piszczała
- Teraz się nie wywiniesz. -żartował
- Postaw mnie. -prosiła
Poczuła grunt pod nogami.
- Tęskniłem. -przyciągnął ją do siebie. 
- Ciebie też miło widzieć. -pocałowała go w policzek
- No serio? Tak długo nie widziałem własnej dziewczyny a ona raczy mnie całusem w policzek... -pokręcił głową
Konstantin i Jelena skierowali się do samochodu.
Kornelia patrzyła na Alka. Cieszyła się, że przyjechał. Że są razem chociaż przez chwilę. Ale... W ich związku zawsze było jakieś "ale"...
- Naprawdę tęskniłem. -powiedział i zbliżając się do niej
Nie odpowiedziała. 
Była pewna, że w jego głosie jest coś dziwnego.
A może tylko to sobie wmawiała...?
Chłopak nachylił się i złożył gorący pocałunek na jej ustach.
Przerwał im dźwięk klaksonu.
- Ej gołąbeczki, -Cupko uchylił szybę- jeszcze się poprzytulacie, ale teraz wsiadać, bo mało czasu mamy! -pospieszał ich
Posłusznie wsiedli do auta.
- Gdzie my właściwie jedziemy? -zapytała Kornelia po kilku minutach jazdy
- Niespodzianka. -usłyszała w odpowiedzi
Jechali przez kolejnych kilka minut. W tym czasie dużo się śmiali i śpiewali dosłownie wszystko, co oferowało właśnie lokalne radio.
Kornelia poczuła wibracje swojego telefonu.
- Halo? 
- Kornelka? Czy moglibyśmy się spotkać? Chciałbym Ci cohweuefhjadsb ...
- Halo? Piotrek? Możesz powtórzyć? Nie słyszałam końcówki... Coś przerywa.
Jelena ściszyła radio.
- Chciałbym Ci coś powiedzieć i pytam czy możemy się spotkać? -powtórzył Nowakowski
- Dzisiaj?
- Najlepiej zaraz. To nie może czekać.
- Chyba będzie musiało, bo widzisz-
- Czekaj... Gdzie Ty właściwie jesteś? -przerwał jej słysząc głosy 
- W samochodzie.
- W samochodzie? Powiedz mi, że nie rozmawiasz prowadząc?!
- Nie, coś Ty. Cupko za kierownicą.
- Pozdrawiam! -krzyknął w tym momencie Serb
- Sam słyszysz. Możemy to przełożyć? -zapytała
- Wiesz co? Już nieważne. Uważaj tylko na siebie. I jeszcze raz najlepsze życzenia!
- Ale... Halo? Piotrek? -chłopak się rozłączył
Kornelia z powrotem wrzuciła telefon do kieszeni.
Aleksandar mocno ją przytulił.

- Ale nie podglądaj! -upominała ją Jelena na każdym kroku.
- Przecież mam zawiązane oczy, więc jak mogę podglądać? -śmiała się Kornelia- Długo jeszcze? I gdzie są chłopaki? Jakoś dziwnie spokojnie się zrobiło...
- Kilka kroków. Zaraz się wszystkiego dowiesz.
Faktycznie za chwilę rozwiązała jej oczy.
Byli w parku. Dziewczyna poznawała to miejsce. Odkryła je zaraz po przeprowadzce. Znajdowało się całkiem niedaleko Podpromia. Całkiem spory park, z wieloma alejkami, które o tej porze były pięknie oświetlone. Idealne miejsce na romantyczny spacer.
Na samym środku trawnika Kornelia dostrzegła rozłożony koc i siatkarzy. Kostek trzymał niewielki tort, a Alek bukiet czerwonych róż.
- Czy Wy to wszystko...
- Tak, zorganizowaliśmy to sami. -wyjaśnili dumnie
- Ale kiedy?
- Czy to ważne? Ważne chyba, że tu jesteśmy. -puścił jej oczko Cupko
- Racja. -uśmiechnęła się- Ale nie musieliście. Przecież wystarczyłby zwykły telefon.
- Nie marudź. -przerwał jej- Wszystkiego najlepszego. A teraz pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki!
Pomyślała.
Chciałabym szczęśliwie zestarzeć się z miłością mojego życia.
- Brawooo!
- Przepraszam, że nie mam lepszego prezentu... -powiedział Alek wręczając jej kwiaty
- Wy jesteście najlepszym prezentem! Ty jesteś. -mocno go przytuliła i pocałowała.
- Już? Możemy? Tak? Super! -nie czekał na ich reakcję Kostek- Dawać ten deserrrr!
- Jak dziecko... Normalnie jak dziecko... -skwitowała zachowanie swojego chłopaka Jelena
  Chłopaki się postarali.
Z koszyka wyciągnęli trochę pyszności, w tym ulubione Kornelii truskawki w czekoladzie. Pokroili tort.
- Chyba powinniście zmienić profesję. -śmiały się

- Masz ochotę na spacer? -zapytał Alek, kiedy już deser się skończył
- Z Tobą zawsze. -chwyciła jego rękę Kornelia- Idziecie? -zwróciła się do przyjaciół
- Nie, my to ogarniemy. Zaraz się przecież zbieramy...
- Cupko, co powiedziałeś?! Jakie zaraz?!
- To miał być taki szybki wypad. Wiesz, żeby nie było, że za długo nas nie ma...
- Proszę, nie mówi mi tylko, że i Wy się cichaczem wyrwaliście z treningów... 
Kiwnęli tylko głowami.
- No następni... 
- To kto jeszcze? -zapytał podejrzliwie Atanasijević
- Matt i Paul. -wyjaśniła

  Szli jedną z parkowych alejek. Alek mocno obejmował swoją dziewczynę.
- Czemu właściwie przyjechałeś? -odważyła się zapytać
- Jak to? Masz urodziny. Chciałem spędzić ten dzień z Tobą.
- Dzień?
- No dobra, trochę nam czasowo nie wyszło... Ale starałem się.
- Miło, że w końcu sobie o mnie przypomniałeś. ściszyła głos
- W końcu? Miałem nadzieję, że unikniemy tego tematu i nie będziemy się kłócić. -chłopak zatrzymał się i stanął na wprost Kornelii
- Ostatnio nie jestem niczego pewna... -zaczęła
- Dobrze wiesz, że trenowałem. Później była Liga. Sama wiesz jak to wyglądało.
- Mimo wszystko liczyłam, że-
- Że co? -przerwał jej- Że rzucę wszystko z dnia na dzień i do Ciebie przyjadę?
- To nie tak..
- A jak? Ode mnie oczekujesz jakiegoś poświęcenia, zaangażowania... A sama co robisz? 
- O co Ci chodzi? -czuła, że łzy napływają jej do oczu
- Ty nie mogłaś do mnie przyjechać? Całe wakacje na to były...
- Nie mogłaś czy nie chciałaś? Myślałaś o takiej opcji w ogóle?
- Myślałam...
- Chyba o Spale. -wzruszył ramionami
Kornelia spojrzała na niego pytająco. Aleksandar wyciągnął z kieszeni swojego iPhone'a i pokazał jej kilka fragmentów.
- No to została nam taka tu ekipa. Najwytrwalsi. O proszę, tu mamy Pawła. Zati, Zati pomachaj nam!
- Cześć, jestem Paweł i mam 23 lata. Pozdrawiam. Aha! Dobrze, że tamci poszli. Więcej dla nas!
- A tutaj ten, który stworzył podstawy do zrobienia tejże imprezy.
- Tak, tak Krzysiu. Masz rację. To ja sprowadziłem tu jakże rozchwytywany na polskim rynku element, bez którego żadne takie spotkanie nie miało by prawa się odbyć. To moja skromna osoba przyczyniła się do-
- Dobra, Kłosu powiedz od razu, że to Ty wódkę przywiozłeś i rozpiłeś wszystkich dookoła, dlatego teraz takie pustki tu są.
- Mają Państwo prawdopodobnie jedną z niewielu okazji ujrzenia tej drugiej strony Pitera.
- Wbrew temu co mówią, potrafię okazywać emocje.
- Piter zapodaj jakiś tekścior.
- Nie nauczyłem się na dzisiaj.
- Wybaczymy mu to nieprzygotowanie? Jak to było w szkole... Aaa już wiem! To Twój pierwszy raz. Drugiego nie będzie. Od razu dwója!
- Ale Krzysiu! W szkole są trzy nieprzygotowania.
- I najniższą oceną jest jedynka.
- Chyba dawno temu szkołę kończyłem... Albo za dużo wypiliśmy.. Aaaa właśnie. Drodzy Państwo! Nasze najnowsze nabytki w kadrze Andrei Anastasiego! Kornelka i Julka. Julka i Kornelka.
Kornelia patrzyła na swój obraz. Przypomniała sobie spalską imprezę...
- Kori nie chowaj się!
- Julka uśmiecha się za nas dwie! Ja nie lubię być fotografowana, filmowana, rysowana, szkicowana, portretowana, niepotrzebne skreślić!
- Julka przedstaw się. Albo nie, ja to zrobię. Uwaga. Mam dobrą, ale jednocześnie przykrą informację dla wszystkich kibiców. No dobra, do wszystkich dziewczyn podkochujących się w naszym Złotym Kłosie. Przedstawiam wybrankę serca Karola. Dziewczynę, która odmieniła jego życie. Dziewczynę, która przed zgrupowaniem prasowała jego koszulki, żeby chłopak nie musiał ich pożyczać od kolegów. A ten wolał spakować butelki... Taka dziewczyna, a taka niedoceniona... (...)
Dziewczyna czuła, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Aleksandar pokazywał jej kolejne fragmenty.

- Dobra, nie lubicie mnie. Idę spać. Albo nie! Dawaj mi to cudeńko!
- Co Ty robisz? Oddawaj! 
- Tak oto wygląda jeden ze zwykłych dni w Spale.
- Chyba noc!
- O tak, tak, kolega Karol i Grzegorz podpowiadają mi, że już noc mamy. Więc tak oto wygląda jedna z nocy podczas zgrupowania. Ta grupa będzie zdobywać dla kraju medale w nadchodzącym sezonie. No może nie wszyscy. Te dwie nie. To Julka, przyszła pani Kłos. A ta... 
- Zbychu, daj spokój.
- Moment Krzysiu, ja tu wywiad chcę przeprowadzić.
- Jak mam Cię przedstawić? Kornelia Kowal? Atanasijević? Nowakowska? Może Kosok? Albo Wrona? Bo Kubiak zajęty. Zobacz jaki masz wybór!
- To się wszystko wytnie. -w tle słychać było Igłę
- Wystarczy Kornelia. 
- To co? W Serbii się nie układało?
- Myślę, że to nie Twój biznes.
- A ja myślę, że nasi fani chcieliby wiedzieć.
- Co ja Ci zrobiłam? Czemu tak nagle się zmieniłeś?
- Ja się nie zmieniłem. To Ty.
- Ja? Zbyszek, porozmawiaj ze mną. Szczerze.
- Już Ci mówiłem. Nie podoba mi się ta sytuacja.
- Odpuść. -poprosił
- Nie. Ktoś powinien coś wreszcie powiedzieć.
- Zibi nie szalej. Dawaj gramy dalej!
- Napij się najpierw z nami! (...)
Kornelia nie mogła pohamować łez, które coraz częściej spływały po jej policzkach.


- Myślałaś, że się nie dowiem?
Dziewczyna milczała.
- Nic mi nie powiesz?
- A co mam Ci powiedzieć? To Ty masz przede mną jakieś tajemnice! Dlaczego mi wszystkiego nie powiesz? O swojej przeszłości? O Tatjanie? -krzyczała przez łzy
- Bo to nie ma znaczenia. Poza tym nie rozmawiamy teraz o mnie.
- To czemu tyle spraw ukrywasz? Tak wygląda związek? Mamy ciągle żyć w kłamstwie? Tego chcesz?
- A Ty czego chcesz?
- Prawdy! Odrobiny zrozumienia? Twojej obecności?
- Mam rzucić grę?!
- Nie! Nigdy tego od Ciebie nie wymagałam. Chciałabym tylko, żebyś chociaż od czasu do czasu do mnie zadzwonił, przyjechał... Jak mamy być razem widząc się co kilka miesięcy?
- Czyli tak? Brakuje Ci faceta, dlatego się kleisz do Nowakowskiego czy Andersona? Kto tam jeszcze jest na Twojej liście maskotek?
- Jak możesz tak mówić! To moi przyjaciele! Oni mnie przynajmniej rozumieją i są przy mnie, kiedy tego najbardziej potrzebuję. A Ty? Mam wrażenie, że w ogóle się nie interesujesz moim życiem...
- Przyjechałem tu, to mało? -pytał z wyrzutem
- Nie potrzebnie może... Znowu się kłócimy...
- Jeszcze mi powiesz, że to moja wina?
- Wina zawsze leży po obu stronach.
- Ale to nie ja sobie kogoś znalazłem.
- A ja znalazłam? To już nie mogę nawet czasu z przyjaciółmi spędzić? Skąd mogę wiedzieć, co Ty robisz będąc w Serbii?
- Trochę zaufania.
- No właśnie...
- Ale skoro Ty możesz się widywać z chłopakami to i ja mogę spędzać czas z kim chcę! Nie możesz mieć do mnie pretensji.
- Ja nie mam żadnych pretensji. Chyba, że... Chyba, że powinnam?
Zero odpowiedzi = wiedz, że coś się dzieje...
- Wiesz, że muszę wracać. -powiedział po dłuższej chwili milczenia
- Jedź. -rzuciła obojętnie
Chłopak próbował się do niej zbliżyć i przytulić.
- Daj mi spokój. -obróciła się na pięcie i pewnym krokiem wracała 
- Tak chcesz się rozstać? -Alek ją dogonił
- Rozstać? Chcesz się rozstać? -zatrzymała się
- Nie.. To znaczy.. Pożegnać? Nie wiem no, złego słowa użyłem...
- Po prostu powiedziałeś, co Co po głowie chodzi.
- Nie, wcale nie! Nie chcę się z Tobą rozstawać...
- Nie oszukujmy się. Nic już nie będzie jak kiedyś. To nie wycieczka klasowa do Rzeszowa, gdzie przyjeżdżasz, zostajesz ze mną, razem wracamy do domu... To prawdziwe życie. Moje życie.
- W którym nie ma dla mnie miejsca?
- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, żeby było... Zależy mi na Tobie, ale tak być nie może... Tylko się męczymy.
- Ty się męczysz.
- Alek, a Ty nie?
- Kocham Cię.
- Nie kochasz.
- Kocham! -złapał ją za rękę
- Nie. Kochałeś Tatjanę, ale nie mnie. Tak Ci się tylko wydawało przez cały ten czas. -cofnęła swoją dłoń
- Nie mów tak!
- Ale tak właśnie czuję! Może na początku było fajnie. Ostatnio jednak się sporo zmieniło. Nie dawałeś mi odczuć, że Ci zależy na tym związku. A jedna osoba starać się nie może. To za mało. Układało się tylko przez chwilę. My... My po prostu do siebie nie pasujemy. Ja do Ciebie nie pasuję. Twoja mama nigdy mnie nie zaakceptuje. Moja też za Tobą specjalnie nie przepada. Wiem, że dużo się wydarzyło, dużo razem przeszliśmy.... Ale to chyba nie wystarczy. 
- Kornelia...

- Kori? Co jest? Gdzie Aleks? Dlaczego płaczesz?
- Kostek, Jelena... Przepraszam. Niepotrzebnie przyjechaliście. Tylko straciliście czas...
- O nie... Czy Wy...
Dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała.
- Wracam do domu. -otarła łzy
- Sama nigdzie nie pójdziesz po nocy. -zaprotestował siatkarz- Odwieziemy Cię
- Nie, dzięki. Nie chcę go dłużej widzieć. Dam sobie radę.
- Ja Cię odwiozę. Kostek, daj kluczyki i zaczekaj na Aleksa.

  Od kilki minut już siedziały w samochodzie pod blokiem. Panowała niezręczna cisza.
- Wiesz, -odezwała się w końcu Jelena- jadąc tutaj czułam, że tak to się wszystko potoczy...
- Czemu?
- W Serbii... Może nie powinnam Ci tego mówić, ale... On się zmienił. Odkąd wróciła Tatjana. Nie wiem co ta laska z nim zrobiła, ale potrafi na niego nieźle wpłynąć. Nawet Kostka już nie słucha! Przykro mi tylko, że popsuliśmy Ci urodziny.
- Nie Wy, tylko on. To różnica.
- I tak źle się z tym czuję...
- Przynajmniej się spotkałyśmy.
- Dasz sobie radę? -zapytała widząc, że Kornelia otwiera drzwi
- Zawsze daję. -odpowiedziała biorąc głęboki oddech
- Kori?
- Tak? -odwróciła się jeszcze
- On naprawdę Cię kocha. Tylko nie potrafi tego okazać. 
- Taaa....
- Nie chciał Cię skrzywdzić.
- Nie musisz go tłumaczyć, jest dorosły. Powiedział, co myśli.
- Chciałabym, żeby było jak kiedyś...
- Ja też...

  Kornelia weszła do mieszkania. 
Nie miała na nic ani siły, ani ochoty. Spojrzała w lustro. Wyglądała okropnie. A raczej tak się czuła. Miała dość wszystkiego i wszystkich. Poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę i wyjęła z niej butelkę Martini. Wzięła szklankę i usiadła przy stole. Napełniła szkło do pełna. Upiła łyk. 
Sięgnęła po telefon. Zegarek wskazywał kilka minut do dwudziestej trzeciej. 
Napisała krótką wiadomość: "To koniec." i wcisnęła "wyślij"

W tym momencie usłyszała ciche pukanie do drzwi.





----------------
Może nie jest najlepszy, ale jest :)
A na Us against the world wpis pojawi się na pewno w sobotę lub niedzielę.
Enjoy!

PS. Jeśli mam jeszcze jakieś zaległości, nie martwcie się - wszystko na pewno nadrobię ;*



Jutro kolejny egzamin... Trzymajcie kciuki!



Uwielbiam ich! 





No i najważniejsze! Jutro (a raczej już dziś :) pierwszy meeeeeeecz!!
Ktoś się wybiera? ;)


Facebook.

poniedziałek, 20 maja 2013

Wear a big happy smile on your face


- Idziemy z powrotem? -zaproponowała
- Jeśli taką masz ochotę.
- Chciałabym wrócić już i się położyć. Jestem zmęczona.
- Jasne. Zamówię taksówkę i idziemy.
- Nie trzeba, Julka z Karolem mnie zabiorą. Do tego jeszcze Gabriel tu jest. Nie musisz się fatygować.

   Dziewczyna pocałowała Piotrka w policzek i uciekła. Po drodze zgarnęła swoich przyjaciół i brata, i pojechali wspólnie do pobliskiego hotelu. Ciągle nie mogła sobie w głowie poukładać tego wszystkiego. Nie chciała uwierzyć w słowa siatkarza, nie docierało to do niej. 
Dotarli w końcu na miejsce. Zameldowali się i zabrali klucze do swoich pokoi - Julka z Karolem zajęli jeden, a ona z bratem drugi. Poszła od razu się wykąpać. Strugi zimnej wody dobrze na nią działały. Po półgodzinnej kąpieli, Kornelia opuściła łazienkę i poszła spać. To znaczy położyła się i miała zamiar zasnąć, ale myśli wokół Nowakowskiego jej to uniemożliwiały. Wstała i wyciągnęła z torebki słuchawki. Włączyła swoje ulubione piosenki i zatraciła się w tamtym świecie.

- Gabryś, śpisz? - zawołała po cichu, jednak jej nie odpowiedział. 
   Otworzyła więc okno, nabrała kilku głębszych oddechów. Potem napiła się wody i wróciła do łóżka. Po długim przekładaniu się z boku na bok, udało jej się oddać Morfeuszowi. 
Rano wstali dość późno. Kornelia nie miała ochoty na nic. Śniadania skubnęła tylko kilka kęsów, chodziła ciągle markotna.

- Musimy ją gdzieś zabrać! -powiedziała do swojego mężczyzny Julia.
- Nie mogę, mam trening. Ale Ty możesz z nią pojechać na jakieś zakupy, do kina, na kawę. Cokolwiek. Byleby jej się humor poprawił, bo aż mi się serce kraje jak na nią patrzę.
- A myślisz, że mi nie?
- Ciekawe czemu...
- To chyba wiadome. -mruknęła pod nosem.
- To znaczy?
- Nieważne. Dobra, idź na trening, a ja się nią zajmę. Zostaje ze mną Gabriel, oboje coś wykombinujemy.
- Mam nadzieję. Kocham Cię. -pocałował ją i opuścił hotel.

   Julia poinformowała brata przyjaciółki o swoich planach. Ten przytaknął i oboje prawie siłą wyciągnęli zasmuconą dziewczynę na miasto.
- Co się dzieje tak naprawdę, Kornelko? -zapytał troskliwie.
- Nic, nic. Tak po prostu jestem rozkojarzona. -skłamała.
   Francuz nie chciał dać za wygraną, ale dziewczyna Kłosa kazała mu przestać. 
Weszli do pierwszego sklepu, potem do drugiego, trzeciego, i tak dalej. Wszyscy oprócz Korneli świetnie się bawili. W końcu przyszła Pani Kłos (niby oficjalnych zaręczyn i deklaracji nie było, ale Julka lubiła myśleć  o sobie w ten sposób) nie wytrzymała. Wysłała paryżanina po kawę, a sama zaczęła wypytywać co się stało.
- Kori, przecież widzę, że coś Cię męczy. Komu powiesz, jak nie mi?
- Nie mam na to ochoty. Jula, odpuść proszę.
- Nie odpuszczę, póki się nie dowiem.
- Proszę.. -jęknęła.
- Nie ma opcji. Chodzi o Nowakowskiego, prawda?
- Mówi, że ma dziewczynę. Ale mu nie wierzę. -przyznała w końcu
- Skoro tak mówi, to jaki masz powód, żeby mu nie wierzyć?
- Tak po prostu, ja to wewnętrznie czuję.
- Ty go kochasz zwyczajnie...
- Przestań. Ja kocham tylko Aleksa, to on jest moim chłopakiem.
- Uważasz, że warto sobie wmawiać coś, co jest kłamstwem?
- Ale to prawda! -zapierała się.
- Kochana, ja Cię za dobrze znam. Widzę jak się zachowujesz przy środkowym, jak na niego patrzysz...
 
   Kornelia wiedziała, że przyjaciółka mówi prawdę, ale nie mogła tego okazać. W Serbii czekał na nią  chłopak, który ją kocha. Postanowiła się pozbierać i zamiast się użalać - udawała, że już wszystko jest okej. Przymierzyła jeszcze kilka rzeczy, kupiła. Poszli na kawę, do kina. Na zewnątrz się uśmiechała, a w środku targały nią miliony emocji.
- Wiecie co, mam ochotę przejść się jeszcze. -powiedziała, kiedy wyszli z centrum handlowego.
Poszła więc dłuższą drogą, przez park. Na jednej z ławek zobaczyła dwie znajome twarze. Widziała bardzo poważne gestykulacje. Postanowiła schować się za drzewem, żeby jej nie zauważyli. Tam siedząc, wsłuchała się w pogadankę siatkarzy.
- Piotrek, czy ty możesz się wreszcie określić, czego Ty chcesz? Przecież Ty się cholernie męczysz.
- Chcę, żebyśmy byli przyjaciółmi.
- I jako przyjaciel ją okłamujesz, tak? Tak robią przyjaciele?
- Daj spokój. Robię to dla jej dobra.
- A jakie ona ma w tym dobro?
- Nie mieszam jej w głowie. Ma Aleksa, nie będę rozwalał związku, nie jestem taki.
- Czy Ty już w ogóle postradałeś zmysły?!
- O co Ci chodzi?
 Może ona nie jest super, ale skoro Ty ją kochasz, to jej to powiedz.
- Nie mam zamiaru wpływać...
 Piotrek, do cholery! Albo Ty jej powiesz, albo ja.
- Co mam podejść do niej i od tak powiedzieć „Cześć, zakochałem się w Tobie, okłamałem w sprawie dziewczyny. Będziesz ze mną i dla mnie rzucisz Serba oraz Amerykanina?”
- Na przykład.
- Jesteś nienormalny. Może i Ty byś tak powiedział. Ale to jestem ja.
- Cichy, ogarnij się.
- Powiedz mi jedno, nie lubisz jej, non stop to okazujesz... A teraz nagle mówisz, że mam jej wyznać co czuję? Gdzie tu sens?
- Dobra, może i jej nie lubię jakoś bardzo, ale chcę, żeby mój kumpel był w końcu szczęśliwy. Więc albo Ty to załatwisz, albo ja. 

   W tym momencie dziewczyna nie wierzyła w to, co słyszy. Myślała, że może się przesłyszała, bo przecież to niemożliwe. Wstała i pobiegła w stronę hotelu. Po drodze o mało co, nie wpadła pod samochód. Cały dzień ukrywała swoje zdenerwowanie. Wieczorem spotkali się ze wszystkimi siatkarzami. Unikała przede wszystkim Piotra, bo nie wiedziała co ma mu powiedzieć i jak się teraz zachować.

   Kolejne dni mijały pod znakiem przygotowań do meczy i samych spotkań. Dziewczyny twardo jeździły za nimi i dopingowały, ile sił w płucach i gardłach. Ciągle jednak Kornelia pamiętała o słowach Nowakowskiego. 
W międzyczasie kilka razy kontaktował się z nią Aleksandar. Jednak nie na tyle często, jak tego potrzebowała. Ona wmawiała sobie, że przecież on też gra, że zwyczajnie nie ma czasu. Obiecywał, że przyjedzie, ale później na dzień przed dzwonił z tłumaczeniami, że jednak nie da rady. Kornelia zaczynała coraz poważniej myśleć o przyszłości ich związku. Jednak gdy tylko poruszała ten temat Aleks uznawał, że dziewczyna tylko szuka pretekstu by się z nim rozstać. Na ogół kończyli rozmowę kłócąc się. Następnego dnia ją przepraszał i pocztą kwiatową przysyłał czerwone róże. I tak w kółko... 
  
  Liga Światowa dobiegła końca, Polacy kolejny raz świętowali zwycięstwo. Julia pojechała na mecz finałowy. Kornelia nie była w stanie. Wolała obejrzeć zmagania znajomych siatkarzy w domu przed telewizorem. Kiedy już ochłonęli po ostatnim gwizdku, Julka dzwoniła do przyjaciółki. Namawiała ją by jednak zjawiła się na imprezie i spotkaniu z kibicami w Spodku. Ta jednak odpuściła.
Utrzymywała dobry kontakt z siatkarzami. Na zmianę dzwonili do niej i pisali. Również z  Andersonem regularnie mailowała. W tym czasie najlepszym kompanem okazał się być jednak niezastąpiony Grzesio. Nigdy o nic nie pytał, kiedy czuł, że dziewczyna nie ma ochoty na rozmowę. Pisał jej miłe słowa nawet, gdy nie zawsze odpisywała. Z każdym dniem starał się jej poprawiać nastrój. Kornelia nie mogła się doczekać kiedy wyjedzie do Rzeszowa i będą mogli tak zwyczajnie wyjść na spacer, pogadać, pomilczeć... Bardzo się do siebie zbliżyli, to trzeba było przyznać. 

  Mijały kolejne wakacyjne dni. Kori zaczęła już ostatecznie przywiązywać się do Rzeszowa. Mając odpowiednie mieszkanie, przywoziła rzeczy i całkowicie się urządzała. Chłopaki jej pomagali między treningami w Spale. Nadszedł początek sierpnia. Kornelia miała ochotę gdzieś wyjechać, odpocząć od wszystkiego. Szukała sobie wakacji gdzieś zagranicą – Włochy, Hiszpania, a może Portugalia?
- Co sądzisz o Serbii? -zaproponowała Julka, kiedy wspólnie przeglądały ofertę jednego z biur podróży- zobaczysz się z Aleksem, porozmawiacie, spędzicie trochę czasu.
- Przestań, nie ma opcji. Poza tym on ma reprezentację, nie znajdzie dla mnie czasu.
 Mimo wszystko, dziewczynie przeszło przez myśl, że wypadałoby wreszcie szczerze porozmawiać. Sama sobie zadawała pytanie, czy to już na to czas i czego od życia chce. Machnęła ręką i ubrała buty i obie wyszły na miasto. 
Czwartego sierpnia jak co dzień rano, Kornelia poszła pod prysznic, zjadła śniadanie i szukała sobie zajęcia. Skacząc po kanałach, usłyszała pukanie do drzwi.
- Piotrek? Co Ty tu robisz?
-Chyba nie myślałaś, że zapomnę o Twoich urodzinach! Wszystkiego najlepszego! -krzyknął i pocałował ją w policzek.
- Dziękuję, nie spodziewałam się Ciebie, naprawdę. Wchodź. - uśmiechnęła się.

   Poczuła się lepiej. Nie zapomniał o tak ważnym dniu, przyszedł z prezentem.. Poczęstowała go kupnymi ciastkami i kawą. Popołudniu zjawili się wszyscy znajomi – Julka z Karolem, Ignaczakowie, Lotman, Kosok, jeszcze kilku siatkarzy i rodzina. Nawet Bartman raczył się zjawić, czym zaskoczył wszystkich najbardziej. Siedzieli roześmiani, zajadając się tortem czekoladowym, przywiezionym przez mamę z samego Lublina. 
Dzwonek do drzwi zadzwonił po raz kolejny tego dnia. Solenizantka otworzyła.
- Gabryś! -krzyknęła.
- No cześć, bon anniversaire! -uśmiechnął się i podał mały pakunek.
   Kornelia od razu rzuciła mu się na szyję.
- Uważaj, bo mnie udusisz!
- Tak bardzo kocham mojego braciszka, że nie mogłabym Cię udusić. Czemu mi nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz?
 Bo inaczej nie byłoby to niespodzianką. A mam też dla Ciebie inną niespodziankę.
 Jaką? - dopytywała się.
- Dowiesz się niedługo. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.. -uśmiechnął się tajemniczo.

     Oglądnęła wszystkie prezenty. Jedne były bardziej trafione, inne mniej. Jednak dla niej liczyła się pamięć. Kiedy dziękowała wszystkim za podarunki i przybycie po raz kolejny usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Zza nich wynurzył się nikt inny, jak Amerykanin.
- Matt!
- Happy birthday!
- Skąd Ty tu?
- Gabriel mnie powiadomił. Poza tym nieważne, cieszę się, że Cię widzę!

Piotr wywrócił oczami, nie miał ochoty na towarzystwo obcokrajowca. Wiedział, że to przystojny i inteligentny facet. Był najzwyczajniej w świecie zazdrosny. Kiedy Kori zaprosiła go do stołu, przybysz chciał zająć miejsce między nim, a dziewczyną. Jednak Nowakowski wyraził dość głośno swoje niezadowolenie, więc Matt usiadł z drugiej strony i próbował zrozumieć o czym mówi reszta towarzystwa.

Już chyba więcej do szczęścia mi nie potrzeba! - zakomunikowała Kornelia.
Jesteśmy Twoje happiness? - zapytał Paul.
Tak, dokładnie. - uśmiechnęła się.
Awww, how sweet. Jesteś my happiness too. - przytulił ją.
Tylu ważnych dla mnie ludzi w jednym miejscu, specjalnie dla mnie.. Normalnie nie mogę w to uwierzyć!
 Chyba kogoś jednak brakuje. - mruknęła Julka a Kori posłała jej zabójcze spojrzenie. 
Zajęła się gośćmi, śmiała się, gadała z każdym z osobna. 
Mimo wszystko było jej przykro, że Aleks nawet nie zadzwonił. 
Przyjechał przecież Matt, Gabriel, Paul, Piotrek... Nawet Bartman! 
Więc co jemu szkodziło? Najwidoczniej coś szkodziło...

Do wieczora wszyscy towarzyszyli Kornelii. Spędzili naprawdę cudowny dzień. Przed dziewiętnastą zaczęli się powoli rozchodzić.
- Wpadniesz do Spały? Znowu zrobimy imprezę. -zaśmiał się Krzysiek
- Tylko imprezy Wam w głowie. 
- A podobno taki wycisk dostają... -zażartowała jego żona
- To co, wpadniesz? -powtórzył pytanie libero
Kornelia zerknęła na Nowakowskiego. Nie potrafiła odczytać jego wyrazu twarzy.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. -wydukała w końcu.
- No to imprezę zrobimy na koniec lata tu w Rzeszowie. -szybko wymyślił- Wszyscy czujcie się zaproszeni!
- My też się chyba zbieramy... -powiedziała mama dziewczyny
- Ale przecież możecie zostać u mnie. -przytuliła ją Kornelia
- Też tak chcieliśmy, ale wracamy do Lublina.
- Będziecie jechać po nocy? O nie!
- Jakieś nocy, jeszcze siódmej nie ma. -położył jej rękę na ramieniu brat- Chcę odwiedzić stare kąty a jutro już wracam do Paryża. Nie dostałem więcej wolnego... A i z mamą chcę spędzić trochę czasu. 
- Rozumiem... -przyznała ze smutkiem
- Co to za mina? Ja... To znaczy my tu zostajemy przecież. -pojawił się obok Kosok- i jeszcze przed wyjazdem do Spały się spotykamy. -puścił jej oczko
- Dobrze, że przynajmniej Ty mnie nie zostawiasz. -poklepała go po ramieniu
Goście się pożegnali i zaczęli wychodzić. 
- Matt, Ty też? 
- W sumie to trochę nielegalnie się wyrwaliśmy ze zgrupowania...
- Słucham?!
- No nie mogliśmy sobie z Paulem odpuścić takiego dnia, który po prostu musieliśmy spędzić z Tobą.
- Trener Was zabije...
- Holmes nas dobrze kryje. -wyjaśnił jej Lotman
- Ale zobaczymy się niedługo? -przytuliła ich obu
- Pod koniec wakacji tu przyjedziemy. -zapewnili

Kiedy Kornelia zamknęła drzwi za ostatnimi gośćmi, postanowiła zacząć sprzątanie. Nie chciała tego odkładać do jutrzejszego ranka. Wtedy już na pewno nie mogłaby się zebrać...
- Lepiej od razu i mieć z głowy. -przyznała w duchu
Po niecałej godzinie wszystko było gotowe. 
Nalała sobie trochę soku i usadowiła się wygodnie na kanapie. W telewizji leciała akurat powtórka jakiegoś serialu, którą z braku ciekawszego zajęcia postanowiła obejrzeć.
Kilka minut później usłyszała dźwięk telefonu. Zerwała się na równe nogi.
- Halo? -prawie krzyknęła do słuchawki
- Cześć! Wybacz, że tak późno, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale. Wszyyyyyyystkiego najlepszego! -słyszała męski głos- Cały Bełchatów Cię ściska!
- Mariusz... -westchnęła
- Spodziewałaś się kogoś innego, prawda?
- Przepraszam...
- Nie masz za co. Nie odzywał się?
- Nie...
- Przykro mi.
- Taaa, mnie też. Ale co zrobisz, takie życie.
- Jak Ci minął dzień? -zmienił temat Wlazły
- Miałam tylu niespodziewanych gości! Przyjechała Resovia, Matt, moj- -przerwała nagle- Mariusz! -krzyknęła
- Coś się stało? -nieco się wystraszył
- Przecież i Ty masz dziś urodziny! Jak ja idiotka mogłam zapomnieć! Mario, najlepsze życzenia!
- Ja już za stary jestem, żeby świętować. -zaśmiał się
Jednak w tle słychać było krzyki chłopaków.
- No czyżby? A ja chyba słyszę coś innego. -i ona się zaśmiała
- Poczekaj. -powiedział- Przełączam na głośnomówiący.
- Witam wszystkich. 
- Kurna, wydało się... -rozpoznała Winiarskiego
- Wy nie w Spale? -zapytała
- Dostaliśmy dwa dni wolnego, więc przyjechaliśmy zaśpiewać sto lat. 
- No dobrze dzieci, to wy się tam bawcie grzecznie. 
- Tak jest! -odpowiedziało kilka głosów
- Trzymajcie się! 
- Cześć Kori! Jeszcze raz najlepszego! Zdrówka i tak dalej. Ooo szczęścia jeszcze! -przekrzykiwali się, ale już nie była w stanie poznać kto jest kto.
Z uśmiechem kończyła ten dzień.
Swój dzień.
Postanowiła położyć się wcześniej niż zwykle.
Wyszła z łazienki zawinięta w ręcznik. 
- Czy ja się kiedyś nauczę szykować piżamę wcześniej? -pokręciła głową
Podeszła do szafy. Zaczęła szukać czegoś do spania.
Zdecydowała się ubrać koszulkę FC Barcelony, którą kiedyś niby przypadkiem zabrała Alkowi.
Wróciła do łazienki. Wysuszyła włosy, powiesiła ręcznik na grzejniku i pobiegła do sypialni.
Wskoczyła do łóżka i poprawiła poduszkę.
Kiedy już miała gasić lampkę dostała smsa.
- Nieznajomy numer? No serio.... 
Trochę niechętnie otworzyła wiadomość.
- "Proszę, wyjdź na balkon." -przeczytała
Nie chciało jej się wstawać z lóżka.
Jednak coś jej mówiło, że powinna to zrobić.
Wstała, założyła kapcie i wyszła na balkon.







----------------
Wróciłam, blogspot znowu zaczął mnie lubić. Bo przez ostatnie dni w to wątpiłam... Zawsze coś się działo i nie mogłam dodać nic nowego brrr....
Mam nadzieję, że już takich sytuacji nie będzie, a Wy mi wybaczycie nieobecność!
Wszystkie zaległości u Was postaram się nadrobić możliwie jak najszybciej (a informować mnie możecie w zakładce Czytam lub na gadu :)
Ściskam Was ;*
Enjoy!

PS. 
Chciałabym baaardzo podziękować Kindze, która napisała ten rozdział. Ja już nie dawałam rady, miałam dość tych ciągłych problemów, chciałam się poddać, straciłam wiarę...
Dlatego cieszę się, że zawsze mogę na Kinię liczyć ;*

Dziękuję również mojej Siostrze, która mimo mojego zwątpienia zawsze mnie skutecznie mobilizuje <3


A tu macie jeszcze piosenkę zaproponowaną właśnie przez Kingę ;)