poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Let her go

- Cześć Zbyszek. Nie musisz krzyczeć, stoję tuż obok i doskonale Cię słyszę.
- Będę robił to co mi się podoba! -dodał jeszcze głośniej i wyszedł dodatkowo trzaskając drzwiami
- A tego co ugryzło... -pytał Zati rzucając się na łóżko
Kornelia wybiegła za nim.
- Bartman!
- Co znowu? -łaskawie odwrócił się i zaczekał
- To ja się pytam... Co się z Tobą dzieje ostatnio? Nie rozmawiasz ze mną tak jak kiedyś...
- Dużo się zmieniło.
- Na przykład?
- Po co byłaś w Serbii?
- Nie rozumiem...
- No po co z nim poleciałaś? A teraz wracasz tutaj, jak gdyby nigdy nic.
- Ale Zbyszek-
- Co Zbyszek, co Zbyszek?! Myślisz, że miło jest patrzeć jak Twój kumpel się wykańcza?
- Przecież-
- Daj spokój. Nie tłumacz się. Po prostu pomyśl co dalej. Przeprowadzisz się do Rzeszowa i co? Będziemy się wszyscy spotykać? A od czasu do czasu odwiedzi nas Atanasijević? Tak to sobie wyobrażasz?
- To moje życie.
- I tylko tyle masz do powiedzenia?
- A czego ode mnie oczekujesz?
- Żebyś przestała się oszukiwać. Siebie i Pita.
- To o niego Ci chodzi cały czas?
- A o kogo? To jest ktoś jeszcze?!
- Niee... -wbiła wzrok w podłogę
- Kornelia, wiesz, że Cię uwielbiam, ale to co się dzieje... 
- To może mi w końcu powiesz co? Bo jeśli chodzi o moją relację z Piotrkiem wszystko gra. Jakiś czas temu wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie. To on zadecydował, nie ja. On! Więc może przestań się w końcu na mnie wyżywać, ok?
- Ja się wyżywam? Ja się wyżywam?! Jak na razie to Ty nie dbasz o uczucia innych!
Bartman krzyczał coraz głośniej. 
Na korytarz wyszedł przerażony Ignaczak.
- Ej dzieci, co to ma być? Co to za wrzaski?
- Aaa tam, idźcie w cholerę wszyscy! -krzyknął Zibi i wszedł do pierwszego lepszego pokoju
Kornelia czuła jak łzy napływają do jej oczu. Nie chciała tego. Nie chciała się rozpłakać. Nie mogła.
- No już, już, ciii. -Krzysiek podszedł do niej i objął ramieniem- Ułoży się. A nim się nie przejmuj. Facet jest narwany, wszyscy o tym wiemy. Pokrzyczy, pokrzyczy i mu przejdzie. -próbował ją pocieszyć i uspokoić.
 Po krótkiej rozmowie z Igłą wróciła do Kłosowo-Zatorskiego pokoju.

  Wiadomość o przyjeździe dziewczyn w ekspresowym tempie rozeszła się chyba po całej spalskiej okolicy. Kolejni siatkarze zaglądali do pokoju by się z nimi przywitać.
Wszyscy z wyjątkiem tego jednego.

  Przed obiadem Kornelia spacerowała samotnie wokół ośrodka. Zastanawiała się, co powie Piotrkowi kiedy w końcu go spotka. Oczywiście próbowała sama go znaleźć. Bez skutku. Jak kamień w wodę. Zrezygnowana chodziła w tę i z powrotem. 
- Nie kręci Ci się w głowie od tego łażenia? -usłyszała znajomy głos
- Teraz już nie. -podbiegła do niego i mocno przytuliła
- Udusisz mnie! -śmiał się
- Piotruś! Jak się cieszę, że Cię widzę! Nikt nie chciał mi nic powiedzieć...
- Na moją prośbę.
- Co? Jak to?
- Nie chciałem Cię martwić.
- Czyli lepiej, że jakaś strona na facebooku doniosła mi o pobycie Nowakowskiego w szpitalu? -zapytała z wyrzutem
- To nic takiego. -wykręcał się
- Właściwie to co Ty tu robisz? Kosa mówił, że koło soboty mieli Cię wypuścić dopiero. A Ty już treningi sobie urządzasz?
- Czuję się dobrze, więc co miałem w Rzeszowie siedzieć? Poza tym w moim mieszkaniu jest remont przez tę awarię i nie miałbym gdzie spać. -dodał z wymuszonym uśmiechem
- Ale obiecaj, że nie będziesz się przemęczał...
- Zobaczę co da się zrobić.
- Dlaczego nie przyszedłeś, jak reszta? Unikasz mnie?
- Ciebie? Nie żartuj! -posłał jej całusa w powietrzu- Spałem cały czas...
- Więc co się dzieje? I czemu Bartman traktuje mnie, jakbym popełniła najgorszą zbrodnię świata?
- Ma Ci za złe ten wyjazd z Aleksem.
- Skąd Wy wiecie w ogóle?
- Ktoś chyba kiedyś coś wspominał, że gdzieś czytał? Albo ktoś mówił, że ktoś inny mu powiedział, że ktoś wspomniał... A zresztą nieważne.
Kornelia patrzyła na niego z rękami założonymi na biodrach.
- Przecież nie powiem, że to mi się przyśniło... -powiedział w duchu Piotrek
Dziewczyna spojrzała na zegarek.
- Śpieszysz się gdzieś?
- Miałyśmy z Julką wyjechać zaraz po obiedzie...
- Ale obiadu jeszcze nie było. -zaśmiał się Pit
- Zaraz będzie, więc pewnie też powinieneś iść.
Piotrek się skrzywił.
- Co jest?
- Chyba szpitalne jedzenie byłoby lepsze niż to... -wyznał
- Mistrzów nie dokarmiają? -zdziwiła się
- Taaa zdrową żywność nam podają w kółko.
- To akurat dobrze.
- Ale jak mamy mieć siły po sałacie i marchewkach? Chociaż czekaj...
- Hmmm?
- Zati ma pokój z Kłosem znowu? -zapytał
- Podobno jak zawsze.
- No to jesteśmy uratowani! Chodź. -wziął ją za rękę i wrócili do ośrodka

  Widząc ich razem Julka wyraźnie odetchnęła. Posłała Karolowi porozumiewawcze spojrzenie.
- Co na obiad? -leniwie odezwał się Paweł
- Pewnie znowu jakaś zielenina... -wzdrygnął się Karol
- Panowie! Pamiętacie co było rok temu? -Piotrek charakterystycznie poruszał brwiami
- Co niby?
- Paweł, serio? Sam to wymyśliłeś! -Pit wskazał na balkonowe drzwi
- Aaaaaa faktycznie!! 
- Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem! -Kłos uderzył się w czoło
- A co by to zmieniło? -zapytał Zati
- No jak to? Jakieś schabowe, fileciki z kurczaczka, pierogi, kluseczki, rosołek... Wszystko bym z domu przywiózł! Julka by zrobiła przecież.
- Julka by zrobiła? Serio? -dziewczyna popatrzyła na niego krzyżując ręce na klatce piersiowej
- A nie? -zdziwił się
- A czy ja wyglądam jak Twoja etatowa kucharka?
- W sumie... Jakby taki ładny fartuszek Ci dać... -zamyślił się jego współlokator
- Zati, zamknij się! -Julka chwyciła poduszkę i rzuciła w niego
- Ale skarbie... -zaczął Kłos
- Już wystarczy, że Ci koszulki prasowałam a Ty i tak wolałeś wziąć wódkę! -Julka chyba troszeczkę się wkurzyła
- Masz wódkę?! -ożywił się Nowakowski
Julka posłała mu gromkie spojrzenie, więc się wycofał w stronę drzwi.
- Może dajmy im chwilę. -zdecydowała Kornelia i wyciągnęła chłopaków z pokoju
- Idę coś wszamać. -pożegnał się z nimi Paweł i poszedł na stołówkę.
- Przejdziemy się? -zaproponował Piotrek
Chwilę później siedzieli już na jednej z wielu ławek na terenie ośrodka.
- Niech się pokłócą, później pogodzą, dobrze im to zrobi. W końcu dla Julki to nowość, taka rozłąka. 
- Chyba jest na to przygotowana. -powiedziała Kornelia
- A Ty?
- Co ja?
- No... Jesteś gotowa? 
- Na sezon reprezentacyjny? Zawsze. -próbowała się uśmiechać
- Wiesz o co mi chodzi...
- Od  początku wiedziałam, jak nasza znajomość a później związek będzie wyglądać. Także tak, chyba mogę powiedzieć, że jestem na to gotowa. -przekonywała samą siebie
- Czyli nie przeszkadza Ci to, że Ty tu, on tam?
- Chyba się już przyzwyczaiłam do takiej sytuacji... Każdy wybór niesie za sobą pewne konsekwencje.
Przez chwilę oboje milczeli.
- Teraz albo nigdy. -w myślach powtórzył Piotrek
- Jeśli chodzi o Bartmana... -zaczął w końcu- Ubzdurał sobie, że niby strasznie się męczę.
- Jak to?
- Nie przerywaj mi, proszę...
- Przepraszam...
Wziął głęboki oddech.
- Kiedyś o tym rozmawialiśmy. Doszliśmy do wniosku, albo raczej ja to powiedziałem... Że lepiej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi. I nadal tak twierdzę. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Bo jesteś prawda?
- Jestem. -przyznała
- I kochasz go? -czuł, że głos zaczyna mu się łamać
Przytaknęła.
- No i Zbyszek myśli, że mnie to wszystko jakoś przerasta, że nie mogę się w takiej sytuacji odnaleźć. A to przecież nieprawda. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, wiemy co będzie dla nas najlepsze. Nie komplikujmy. 
Kornelia słuchała go w milczeniu.
- Poza tym... -ciągnął
- Idioto... Powiedz coś. Wymyśl. Cokolwiek. Musisz w końcu pozwolić jej odejść. Pogódź się z tym! -myśli krążyły po jego głowie
- Poznałem kogoś. To coś poważnego. -powiedział na jednym tchu.
Sam się zastanawiał jakim cudem takie kłamstwo wyszło z jego ust.
Takie małe, niewinne kłamstewko. 
Jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo namiesza...
A ona?
Nie powiedziała nic.
Siedziała tylko wpatrzona w siatkarza.
Wiedziała, że nie powinna tego czuć w tym momencie, ale modliła się by to był tylko zły sen.
Sen, z którego ma się zaraz obudzić...
Nie wiadomo jak i skąd pojawił się przy nich Grzesio, mówiąc:
- Kazali mi Was zawołać na obiad. 





Piosenka, który w pewien sposób przyczyniła się do powstania tego rozdziału...



----------------
Troszkę krótszy ten rozdział, ale... Co powiecie na nową historię? ;)
Enjoy!

PS.
Dorzuciłam kolejne utwory do naszej playlisty, która od teraz zawsze będzie na wierzchu :)   

PS 2.
Przypominam o zakładkach "Czytam" i "Informowani" 
Facebook.


@EDIT 01:36
Nie wytrzymałabym do jutra :p
ZAPRASZAM NA NOWĄ HISTORIĘ! Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu...http://us-against-the-world-xx.blogspot.com/

- I wasn't expecting you to be here.

- Myślałam, że już się nie spotkamy. -powiedziała popijając czekoladę
- Ja też! Zobaczyłem Cię  wtedy na lotnisku... Odprowadzałem kuzynkę akurat. Udało mi się przedłużyć urlop o kilka dni.
- Od razu założyłam, że sam wyjeżdżasz... A tu taka niespodzianka!
- Wiesz... Stęskniłem się trochę za Tobą. Tak fajnie nam się gadało.
- I teraz też pewnie przegadalibyśmy kilka kolejnych godzin, ale zrobiło się późno... -dziewczyna spojrzała na zegarek
- Faktycznie! Jeszcze brat Cię do domu nie wpuści. -zażartował Amerykanin
- Tobie też mogą nie otworzyć...
- Hotel zawsze jest otwarty dla gości. -uśmiechnął się
- Nie zatrzymałeś się u rodziny?
- Jakoś tak wyszło... Ich mieszkanie jest całkiem spore, ale też trochę nas tu przyjechało. A przyleciałem ostatni, więc zaproponowałem, że ja pójdę do hotelu. W końcu jestem chyba najbardziej przyzwyczajony.
- Gdzie się zatrzymałeś?
- W Continentalu.
- Naprawdę? Mój bart tam pracuje! I czekaj.... To Ciebie mijałam wtedy w wejściu!
- Pamiętasz?
- Twoich oczu nie da się zapomnieć. -wypaliła i od razu czerwony rumieniec zagościł na jej twarzy
Matt nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko, pokazując szereg swoich prościutkich i białych ząbków.
Wyciągnął z kieszeni portfel. Kornelia zrobiła to samo.
- Nie wygłupiaj się nawet!
- A co jest głupiego w płaceniu rachunku przy wyjściu?
- Ja Cię zaprosiłem, ja płacę. Logiczne.
- Ale-
- Nie ma dyskusji.
Chłopak położył na stoliku odpowiednią sumę. Chwycił rękę nowej znajomej i wyszli z kawiarenki.
Całą drogę śmiali się i rozmawiali. Kornelia opowiedziała mu o swojej wizycie w Serbii.
- A co Piotrek na to?
- Nie rozmawiałam z nim jeszcze.... Mam wrażenie, że nie chcą mnie do niego dopuścić.
- Nie chcą?
- No Zbyszek na przykład. Kiedy w końcu udało mi się do niego dodzwonić, naskoczył na mnie. Chyba jest o coś zły. Nie mam tylko pojęcia o co... -wyjaśniła ze smutkiem
- Może o ten nagły wyjazd?
- Przecież wiedzieli, że jakiś czas będę w Paryżu.
- Ale nie wiedzieli o Serbii.
- Nadal nie wiedzą... -ściszyła głos
- Nie powiedziałaś im?
- Chciałam to zrobić na spokojnie, kiedy już się spotkamy.
- Może sami na to wpadli? Wiesz, w necie przecież huczało o problemach Aleksa, o jego powrocie do kraju. Może jakoś skojarzyli te fakty i dopowiedzieli sobie całą resztę?
- Tak myślisz?
- Nie wiem, wszystko się wyjaśni jak już wrócisz do Polski.
Nawet się nie zorientowali, kiedy znaleźli się przy kamienicy, w której obecnie mieszkała dziewczyna.
- Dziękuję za miły wieczór. -powiedziała z uśmiechem wyciągając do towarzysza rękę
- Chyba żartujesz. Chodź tutaj! -jednym ruchem przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
Kornelia wcale się przed tym nie wzbraniała.
Potrzebowała tego.
Potrzebowała wsparcia.


  W poniedziałek rano Kornelia była już gotowa.
- Wszystko masz? -dopytywał Gabriel
- Chyba tak... -ostatni raz sprawdziła wszystkie pomieszczenia- Spakowana. -oznajmiła po kilku minutach
- Daj znać jak tylko dolecisz. Dzwoniłaś do mamy?
- Nie.
- Nie?! Kornelia! Jak Ty chcesz z bagażami sama z Warszawy do Lublina wrócić?
- A kto powiedział, że wracam do Lublina... -szepnęła do siebie
- Słyszałem. -pogroził jej palcem
- O co Ci właściwie chodzi? O mamę? Zadzwonię do niej, spokojnie.
- Tu wcale nie chodzi o mamę... Chodzi o Ciebie.
- O mnie?
- Miałaś jakieś wieści z Rzeszowa?
- Właśnie dlatego chcę tam jechać.
- A co powiesz temu Serbowi? Albo Amerykaninowi?
- Skąd wiesz, że to Amerykanin? -wtrąciła nagle
- Widywałem go w hotelu, później kilka razy jak Cię odprowadzał. To jasne, że musiałem gościa sprawdzić.
- Gabryś... Jestem już dużą dziewczynką. Umiem o siebie zadbać. -podeszła do brata i mocno go uściskała
- Chcę tylko wiedzieć, że jesteś bezpieczna.
- Kocham Cię braciszku!
- Dobra dobra, nie zmieniaj tematu. -powiedział stanowczo- Nie pomyśl, że trzymam czyjąś stronę... Po prostu martwię się o Ciebie. Ostatnio już i tak miałaś pogmatwany życiorys, po co to bardziej komplikować?
- Czyli co Twoim zdaniem powinnam zrobić?
- Słuchaj serca.
- Walt Disney się znalazł...
- Z tą różnicą, że życie to nie bajka. Ale motto dobre, nie? -uśmiechnął się

  Na lotnisku jak zwykle spotkać można było mnóstwo ludzi, przeróżnych narodowości. Po nadaniu bagażu, Kornelia czekała już tylko na odprawę.
- Nie musisz ze mną czekać.
- Tak wiem, dasz sobie radę.
- No właśnie. -lekko szturchnęła brata w ramię
- I tak zostanę.
Nagle ktoś zasłonił dziewczynie oczy.
- Zgadnij kto. -szepnął jej na ucho
Gabriel wywrócił tylko oczami...
Kornelia odwróciła się i nie czekając na nic przytuliła bruneta
- Matt! Co tu robisz?
- Chciałaś  wyjechać bez pożegnania?
- Ale skąd wiedziałeś co, jak, o której?
- Ubłagałem Chloe, żeby mi powiedziała. -spojrzał na brata dziewczyny, jakby szukał u niego odkupienia winy
Gabriel wyciągnął telefon i odszedł kilka kroków dalej.
- Nie lubi mnie? -zapytał Matt
- Martwi się. Jak Ci się udało w ogóle namówić Chloe, żeby Ci cokolwiek powiedziała?
- Kilka autografów załatwiło sprawę. -podrapał się po głowie
- Autografów? -zdziwiła się
- Nieważne zresztą. Proszę. -powiedział wręczając jej niewielkie pudełeczko
- Co to?
- Otwórz.
Uchyliła wieczko.
- Jest śliczny, dziękuję! -pocałowała go w policzek
- Chciałem dać Ci różę, ale uświadomiłem sobie, że nie weźmiesz jej do samolotu. Dlatego jak tylko zobaczyłem ten naszyjnik od razu wiedziałem, że jest stworzony dla Ciebie.
- Nie musiałeś. Chociaż to bardzo miłe z Twojej strony.
- Chciałem.
W końcu dołączył do nich Gabriel.
- Dzwoniłem do mamy. -powiedział
- Co? Po co?
- Kori, daj spokój... Julka i Karol są w Warszawie, więc Cię odbiorą z lotniska. Powiedziałem też, że możesz nie wrócić od razu. Nie chciałem, żeby się martwiła.
- Jak zawsze myśli o wszystkim. -podziękowała bratu
- Chyba powinnaś już iść. -Matt zauważył, że w kolejce do odprawy stoi już tylko kilka osób
- Tak, chyba tak...
- Co to za smutna mina? Siostra! Jeszcze tyle wakacji Ci zostało, przyjedziesz na pewno.
- Wiesz, że bym chciała, ale nie będę mogła... Muszę znaleźć jakąś pracę, żeby mieć za co żyć w tym Rzeszowie. No i mieszkać też gdzieś muszę...
- Piotrek na pewno Ci pomoże.
- Dobra chłopaki, idę. Koniec biadolenia.
- Odzywaj się częściej. Cieszę się, że w końcu mnie odwiedziłaś. -Gabriel nie krył wzruszenia- Przykro mi tylko, że tak mało czasu spędziliśmy razem...
- No coś Ty! Dobrze, że w ogóle ten czas był. Jeszcze to nadrobimy.
Przytuliła brata i zwróciła się do Matta.
- Miło było Cię ponownie spotkać.
- Ciebie też. Ale wiesz? Coś czuję, że jeszcze się spotkamy! -odparł zadowolony
- Skąd ta pewność?
- Tak sobie. -nie przestawał się uśmiechać chłopak
- To co, widzimy się na fejsie? -zapytała
- Nie mam już konta na facebooku.
- E-mail? -zapytali równocześnie i wybuchnęli śmiechem
- To zdecydowanie przeznaczenie. -cieszył się Matt
Kornelia na karteczce napisała mu swój adres mailowy.
- Do zobaczenia. -pożegnała się z nimi
Jeszcze po przejściu przez rutynową kontrolę widziała ich obu, wciąż do niej machali.
Poczuła, jak samotna łza spływa po jej policzku.
Mimo wszystko przykro jej było wyjeżdżać.


  Julka już na nią czekała. Od razu rzuciły się sobie w objęcia.
- Kiedy my się ostatnio widziałyśmy? Chyba w Bełchatowie!
- Kori, jak dobrze, że już jesteś!
- Gdzie Karol?
- W samochodzie. Zapomniał, że przy wejściu nie można parkować a już nigdzie nie było wolnych miejsc. Został na wszelki wypadek.
Kilka minut później jechali już ulicami Warszawy. Pogoda nie była zbyt zachęcająca. Szaro, zimno, morko...
- Słyszeliśmy, że wyskoczyłaś do Serbii. Jak było? -przerwał ciszę Karol
- Słyszeliście?
- No ktoś z Rzeszowa mówił. -dodał i zaraz ugryzł się w język
- Karolku kochanie, patrz lepiej na drogę. Bo znowu kogoś ochlapiesz. -poleciła Julka
Kornelia zmierzyła ich wzrokiem.
- Czemu nikt mi nic nie mówi ostatnio... -powiedziała w sumie do siebie
Wyjeżdżając z miasta Kłos zapytał:
- Kornelka jedziesz z nami? Czy Cię zawieźć do domu?
- A dokąd się wybieracie?
- Zaczęło się zgrupowanie w Spale.
- Stamtąd wracam do Lublina i zabieram samochód Karola. -uzupełniła jego wypowiedź Julka.
- Mogę się przejechać, nie będziecie przecież ze względu na mnie krążyć po Polsce.

  Kilka godzin później byli na miejscu. Dla dziewczyn był to pierwszy raz w Spale.
- Czym tu się zachwycać... -wzruszył ramionami Kłos wypakowując bagaże z auta- Ośrodek jak ośrodek.
- Dzięki Spale są medale. -odpowiedziały w tym samym czasie
- Za dużo youtube'a się naoglądały chyba. -żartował Karol
Weszli do środka.
W recepcji przywitał ich starszy mężczyzna o bardzo przyjemnym wyrazie twarzy.
- Pan Karol! Witamy ponownie. -uśmiechnął się
- Wciąż czuję się, jakbym przyjeżdżał tu po raz pierwszy... -westchnął siatkarz biorąc od niego klucze do pokoju
- Czy-
- Tak, czeka na Pana. -wyprzedził jego pytanie
Udali się na drugie piętro.
- Serio musieliśmy jechać windą?
- Julka, miałem po schodach nieść te walizki? No błagam...
- Właściwie co Ty tam napakowałeś? -próbowała dowiedzieć się Kornelia
- Zaraz zobaczysz. -uśmiechnął się tajemniczo, otwierając drzwi do pokoju.
- Kłosu! -ucieszył się na jego widok klubowy kolega
- Zati! Zająłeś moje łóżko!
- Sorry kolego, w zeszłym roku się umawialiśmy.
- Jak niby? -Karol rzucił walizki
- Raz Ty tu śpisz, raz ja. Teraz wypada moja kolej. -wyjaśnił mu dumnie Paweł
- Ale wiesz, że ja się tu nie wysypiam noooo...
- Układ to układ. Coś nie pasuje? Nikt Cię na siłę tu nie trzyma. Wrona na pewno Cię przyjmie w swoje skromne progi. -Zatorski rozsiadł się na swoim łóżku
- No chyba kpisz. W tym pokoju jest najlepszy telewizor.
- Najlepszy? -zdziwiły się dziewczyny widząc niewielki sprzęt tv
- Najmniej śnieży... -powiedział Paweł- I w ogóle to wybaczcie, przez tego głąba się z Wami nie przywitałem! -uderzył się w czoło
- Sytuacja tego wymagała. -uśmiechnęły się witając się w końcu z siatkarzem
Z korytarza słychać było krzyki:
- Eeeej, chłopaki! Zbieram zamówienia na wieczór!
Do pokoju wszedł Kosok.
- Kornelia!! -krzyknął uradowany- Co tu robisz?
- Ciebie Grzesiu też miło widzieć. -przywitała się z nim
- Że Julka będzie dziś Karola przywozić to wiedziałem, ale Ty?
- Spontaniczna decyzja.
- Teraz mam misję, ale pogadamy wieczorem?
- Wieczorem już mnie tu nie będzie.
- Jaaaak to? Nie zostajecie na ognisku? -wtrącił Zati
- A widzisz pogodę za oknem? -wskazała Julka
- Ojj ciii, do wieczora się polepszy. Zostańcie....
Dziewczyny spojrzały na siebie.
- W sumie czemu nie?
- A ja się nie zgadzam! -Karol stanął przy nich
- Niby dlaczego?
- Julka, nie myślisz chyba, że pozwolę Wam jechać do Lublina po nocy?
Widząc jego minę zadecydowały, że wyjadą po obiedzie.
- No to co ja mam teraz zrobić? Wysłali mnie na misję...
- Kosa, patrz tylko. -szczerzył się Paweł otwierając jedną z walizek współlokatora
- Wszystko jasne! -Grzegorz wybiegł z pokoju krzycząc:
- Chłopakiiii! Kłos przyjechał!
- Mistrzu mój! Nareszcie! -dołączył do niego Ignaczak
Julka otworzyła dwie następne walizki.
- No ładnie... Ja Ci tyle koszulek prasowałam! A Ty co? Wziąłeś zaledwie kilka. Zamiast ciuchów wódka! Z kim ja mieszkam?
- Musiałem zadbać o kolegów... -zrobił przepraszającą minę
- A o mnie i moje nerwy kto zadba?
- Następnym razem obiecuję, że nie wezmę ani jednej butelki. -przytulił dziewczynę
Zatorski znacząco zakasłał.
- No, może tylko jedną. -dodał Karol ściszonym głosem
Wszyscy się zaśmiali.

Nagle ktoś wszedł do pokoju.
- Ty tutaj?!



-------------
Transferowa karuzela odebrała mi wenę, by coś więcej tu napisać...
Enjoy!

PS.
Takie małe kwestie organizacyjne:

*w zakładce "Informowani" zostawiajcie swoje namiary, jeśli chcecie być na bieżąco (chociaż Facebook też od tego jest ;)

*w zakładce "Czytam" w komentarzach piszcie o nowościach u Was, chętnie zajrzę ;)

Facebook

sobota, 27 kwietnia 2013

- I think I know you...

  W sobotnie przedpołudnie Kornelia była już spakowana. Chociaż w sumie nie miała czego pakować. Do Serbii przecież przyleciała tylko z torebką, na ogół miała na sobie dużo za dużą koszulkę lub bluzę chłopaka. 
Jego matki nie było w domu. Ojciec specjalnie wziął w pracy drugą zmianę by móc się z nią pożegnać.
- Szczęśliwej podróży! -mówił kiedy się zbierali- Mam nadzieję, że niedługo się znów spotkamy.
- Będzie mi bardzo miło! -uścisnęła go Kornelia- Proszę przyjechać do Bełchatowa.
- Alek mówił, że zaczynasz studia w Rzeszowie. Więc może po sesji się spotkamy? Bo chyba wtedy powinnaś mieć więcej wolnych dni?
- Tak mi się wydaje, ale to wszystko wyjdzie w trakcie roku.
- No jasne, jasne. Ale wstępnie jesteśmy umówieni?
- Oczywiście! -uśmiechnęła się

  Na lotnisku byli na dwie godziny przed czasem. 
- Mogliśmy się spóźnić...
- Alek proszę Cię... Nie ułatwiasz.
- No co ja Ci na to poradzę? Chcę mieć Cię przy sobie.
- Obiecaj mi coś. -wtuliła się w niego
- Cokolwiek.
- Zrobisz wszystko, żeby wrócić do Bełchatowa.
- Zrobię wszystko, żeby wrócić do Ciebie.

  Czekali na odprawę. Kolejka była spora, ale wszystko szło dość sprawnie. Aleksandar mocno obejmował dziewczynę. Bał się, że to być może ich ostatnie spotkanie. Przemyślenia te pozostawił jednak dla siebie.
- Kori! Aleks! -usłyszeli nagle znajome głosy
Odwrócili się.
W ich stronę zmierzał Cupko z dziewczyną.
- A co Wy tu robicie? -rzuciła im się na szyje
- Chcieliśmy złapać Was jeszcze w domu, ale oczywiście Kostek nie wiedział, którą koszulkę założyć.
- Jelena Skarbie nie przesadzaj! To nie ja malowałem paznokcie. -bronił się
- Najważniejsze, że jesteście. -cieszyła się Kornelia
- No jak tak, bez pożegnania mielibyśmy Cię puścić? -Cupko mocno ją przytulił
- Bo mi dziewczynę udusisz! -wtrącił Alek
- Zobaczymy się dopiero za kilka miesięcy... -Kostek przetarł oczy
- Co Ty, Cupko? Płaczesz? -poklepała go po ramieniu
- Nie Kori, to przez to światło...
- Jaaasne... -jeszcze raz go uściskała
- Aleks, mówiłem Ci już, że uwielbiam Twoją dziewczynę?
- Nie pamiętam. -zaśmiał się
- Ja uwielbiam ją, ona tu jest i mnie przytulaaaaa! -zaczął śpiewać i tańczyć Cupko
- Z kim ja żyję... -pokręciła głową Jelena
- Kochanie, powinnaś się już przyzwyczaić. -pocałował ją w policzek Kostek
- Słuchajcie... -Kornelia skinęła w stronę bramek- Powinnam już iść
- Nieeeee -zaczął szlochać Konstantin
- Matko droga Kostek uspokój się, ludzie patrzą! 
- Kori nie jeeeeedź...
- O to samo ją proszę.. -dodał Aleks
- Chłopaki, damy radę. W pierwszy wolny weekend przyjedziemy do Polski. -zadecydowała Jelena
- Jedna, która mnie rozumie. -przytuliła ją Kornelia- Będzie mi Was brakować.
- Nam Ciebie bardziej! -przyciągnął ją do siebie Aleks i mocno przytulił
- Idę... -powiedziała wciąż go przytulając
- To idź. -nie puszczał jej
- Naprawdę idę. -powoli wyswobodziła się z jego uścisku
- Kocham Cię.
- Wiem. -stanęła na palcach i pocałowała go ten ostatni raz
Przeszła przez odprawę. 
- Dziękuję. -usłyszała od pracownika ochrony i udała się we wskazanym kierunku 
Odwróciła się by jeszcze raz pomachać serbskim przyjaciołom.
Odwróciła się by jeszcze raz spojrzeć na ukochanego.
Nawet z daleka potrafiła zauważyć jego wyraz twarzy. Malował się na niej swego rodzaju niepokój. 
Miała nadzieję, że kiedyś przestaną dzielić ich Alkowe tajemnice.


  Był dość chłodny wieczór. Kornelia spacerowała paryskimi ulicami. Cieszyła się tymi ostatnimi dniami w mieście. Gabriel został w domu. Przygotowywał kolację. Miał jej trochę za złe, że odrzuciła propozycję studiów we Francji. Wiedział, że byłaby to dla niej ogromna szansa. Jednak ona nie dała się przekonać. Chciała być blisko. Kogo? Czego? Na to pytanie jeszcze szukała odpowiedzi.

  Zauważyła znajomą postać. Myślała, że już się nie spotkają. Przecież widziała go na lotnisku. Podeszła bliżej.
- Focia z rąsi nie wychodzi? -zaczęła po angielsku uśmiechając się
- Mogłoby być lepiej. Czekaj.... To Ty! -chłopak odruchowo ją przytulił- Przepraszam, nie  powinienem..
- Ciebie też miło widzieć. -również go przytuliła na powitanie
- Czyli jednak jesteśmy sobie pisani! -zażartował
- Jak to?
- Sama powiedziałaś, że jeśli się jeszcze spotkamy to znaczy, że tak musiało być.
- No faktycznie mogłam coś takiego powiedzieć...
- Czy teraz powiesz mi jak masz na imię?
- A dasz sobie zrobić normalne zdjęcie? -zabrała mu iPhone'a- No ustaw się jakoś, to pamiątka dla potomnych ma być! -poleciła
- 3, 2, 1... Mamy to! Dziękuję, następny! 
- Znasz się na rzeczy. Jesteś fotografem? Ostatnio też Cię spotkałem podczas robienia zdjęć.
- Lubię to robić. 
- Mogę zobaczyć? -wyciągnął rękę
- Nie podoba Ci się? Nagle masz taką minę...
- Wszystko ok, tylko te oczy... 
- Co z nimi?
- Tak się świecą...
- To blask tak od nich bije. -uśmiechnęła się
- W ten sposób o tym nie pomyślałem... -zastanowił się chłopak- Zaraz wrzucam je na Twittera!
- Zdjęcie jak zdjęcie. 
- No co Ty, muszę się pochwalić gdzie byłem i z kim. Aaa właśnie. Powiesz mi w końcu jak Ci na imię?
- Kornelia. -wyciągnęła do niego rękę
- Matt. -odwzajemnił uścisk
Chłopak kilkukrotnie wymówił jej imię.
- Czemu to w kółko powtarzasz? -zapytała zdziwiona
- Bo to piękne imię...
Ich spojrzenia spotkały się.
Kornelia miała wrażenie, że te oczy nie są jej całkiem obce.
Ten głos też wydawał się być coraz bardziej znajomy.
Nie mogła sobie tylko przypomnieć...
Zaczęła się zastanawiać skąd właściwie może znać bruneta. 
- Masz ochotę na kawę? -zapytał po chwili
- Kawę? O tej porze? -uśmiechnęła się
- Oo faktycznie, za wcześnie nie jest. -zmieszał się
- Ale chętnie napiję się gorącej czekolady. 
Kilka minut później siedzieli już w jednej z paryskich kawiarenek.




--------------
Chyba częściej powinnam chorować... ;>
Enjoy!

Nie zgadzam się na odejście Alka ze Skry....! 

PS. Powstała zakładka "Informowani", wiecie co z tym zrobić :)

Komentujcie, to naprawdę mobilizuje i daje kopa do działania ;)

Mamy ponad 50 000 wyświetleń!
 D Z I Ę K U J Ę ! 

Running from tomorrow

- Tatjana chce się przenieść do Polski. Do Bełchatowa! -kontynuowała matka Alka
- Kpisz sobie?
- Synku, przecież to wspaniale. Znowu będziecie mogli być razem. -cieszyła się
- Mamo, nie widzisz, że ja już jestem szczęśliwy? -objął Kornelię ramieniem
- Ale Ty i Tatjanka... Tworzycie taką piękną parę.
- Tworzyliśmy mamo, tworzyliśmy. To już jest dawno skończone, pogódź się z tym.

  W piątek Kornelia dość wcześnie się obudziła. Spojrzała na swojego chłopaka, który pogrążony był jeszcze we śnie. Postanowiła sprawdzić wiadomości. 
- Chyba się nie obrazi... -uśmiechnęła się w duchu włączając laptopa 
Zalogowała się na facebooka. Kilka wiadomości od znajomych ze szkoły. Kilka zaproszeń do gier. Kilka lajków pod którymś ze zdjęć. Wszystko to wydało się być nieważne. Jej uwagę przykuła wiadomość na jednej ze stron.
- "Zawodnik rzeszowskiego klubu w szpitalu. Jego zdrowiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Pomoc nadeszła w porę. (...) Piotrkowi życzymy szybkiego powrotu do formy!" -przeczytała
Od razu chwyciła telefon Alka i wybrała numer atakującego z Podkarpacia.
- Halo? -usłyszała zaspany głos
- Bartman! Co się dzieje?!
- Aaa Kornelia? To Ty?
- Bartman!
- No nie krzyyycz tak.... Która godzina?
- Nieważne! Co się stało? Czemu Piotrek jest w szpitalu?! I czemu dowiaduję się o tym z fejsa?!
- Wiedziałem, że tak będzie... No nic się nie stało. 
- Nic? I tak sobie do szpitala trafił?
- W jego bloku był problem z instalacją gazową. Pech chciał, że do awarii doszło akurat w jego mieszkaniu. 
- Jak on się teraz czuje?
- Teraz to on pewnie jeszcze śpi, co również jest moim marzeniem... -dodał ziewając
- Czemu do mnie nie zadzwoniłeś od razu?
- A co by to zmieniło?
- Przyjechałabym.
- No właśnie. -burknął
- O co Ci chodzi?
- O nic. O wszystko! Przyjechałabyś i co? Co by to dało? Później znowu byś wyjechała i tak w kółko. Komu to tak naprawdę pomaga? Tobie czy jemu? 
- Zbyszek, co z Tobą? -dziewczyna kompletnie nie rozumiała jego słów
- Ze mną wszystko ok. To Ty się powinnaś trochę zastanowić co dalej. Cześć. -rozłączył się
Kornelia nie wiedziała o co chodziło Bartmanowi. Nie chciała tego tak zostawić.
- Słucham?
- Hej, nie obudziłam Cię?
- Kornelia? 
- Tak...
- Miło Cię słyszeć! Nie śpię, miałem iść pobiegać trochę. Co tam?
- O to Ciebie chciałam zapytać... 
- Zibi Ci nie mówił?
- Nie był zbyt rozmowny... Chyba jest na mnie zły...
- Słuchaj, trochę się pogmatwało wszystko...
- Grześ proszę, powiedz mi wszystko.
- Najpierw myśleliśmy, że Pit chciał coś sobie zrobić...
- Co takiego?!
- Ale spokojnie, to były tylko nasze niesłuszne przypuszczenia. Okazało się, że był jakiś problem z instalacją gazową. Nie wiem dokładnie, nie znam się. Bądź co bądź znaleźli go nieprzytomnego i zabrali do szpitala. Pewnie poleży tam do jutra i go wypuszczą.
- Powinnam tam być...
- Kornelka, nic by to nie zmieniło tak naprawdę.
- Mówisz jak Zbyszek.
- Bo sama się nad tym zastanów... 
- Ale Pit to mój przyjaciel...
- Jeszcze przy nim posiedzisz.
- Pozdrowisz go ode mnie przynajmniej?
- No jasne! A w ogóle... 
- Tak?
- Wiesz, że niedługo wyjeżdżamy do Spały?
- Słyszałam.
- Będziesz przychodzić na nasze mecze?
- Tylko jeśli uda mi się zdobyć bilety. Rok w rok rozchodzą się jak świeże bułeczki.
- Myślę, że coś wykombinujemy. 
- Super. Nie będę Cię już dłużej zatrzymywać. 
- Jeszcze jedno...
- Tak?
- Pogadamy w końcu?
- Przecież cały czas gadamy.
- Ale tak dłużej, na spokojnie.
- Myślę, że coś wykombinujemy. -zacytowała Kosoka
- Do zobaczenia w takim razie.

  Cały piątek spędzili z Cupkiem i Jeleną. Oglądali jakieś durne komedie. Chcieli zapomnieć o wydarzeniach minionego wieczoru. Nawet na chwilę się udało.
  Późnym popołudniem się pożegnali.
- Koniecznie daj znać jak będziesz w Bełchatowie, przyjadę!
- Jasne Kori, będziemy w kontakcie. 
- No tak, Wy się spotkacie a my biedni co? -marudził Cupko
- Będziecie robić nam kolacje i śniadania do łóżka? -zażartowały
- Oooo w tym jestem dobry! -skromnie wtrącił Alek
- To możesz kilku wskazówek Kostkowi udzielić, bo coś marnie mu to idzie.. -przyznała Jelena
Rozstawali się w dobrych humorach.
Kiedy szli do domu, na ich drodze stanęła wysoka blondynka.
- Cześć!
- Czego chcesz? -sucho rzucił Alek
- Pogadać.
- Nie mamy o czym.
- A mój wyjazd do Polski?
- Nigdzie nie jedziesz. A nawet jeśli, to ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Zaczęli iść przed siebie, jednak Tatjana nie odstępowała ich na krok.
- Daj mi wreszcie żyć! 
- Ojj Aleks... Tak naprawdę też tego chcesz.
- Jesteś bezczelna. -odezwała się Kornelia
Zatrzymali się.
- Wiesz co mała, dam Ci radę. Lepiej znajdź sobie jakiegoś pocieszyciela. Chyba, że już takiego masz.
- O co Ci chodzi?
- Hmm jak mu tam było? Nowakowski? Czemu nie jesteś przy jego szpitalnym łóżku?
- Nie masz prawa....
- Prawo to ja mam, do Aleksa. Lepiej do siebie pasujemy. Ty jesteś... za delikatna.
- Nie wiem co sobie uroiłaś w tej blond głowie, ale zapomnij. Po tym co zrobiłaś? Nie licz na cokolwiek ze strony Alka.
- Co ja zrobiłam? On też nie jest święty. 
- Mam Cię dość. -dodała Kornelia
Tatjana patrzyła jak odchodzą.
- Pewnie niedługo sama się o tym przekonasz. -krzyknęła jeszcze

  Matka Alka zaszyła się w sypialni. Nie miała ochoty na rozmowę z wybranką syna. Kiedy wrócili udawała, że śpi. Chłopak przygotował Kornelii kakao i zaczął robić kanapki. Mimo protestów dziewczyny uparł się, że bez kolacji spać nie pójdzie. Kiedy tak siedzieli i rozmawiali do kuchni wszedł ojciec chłopaka.
- Można do Was dołączyć? -zapytał z uśmiechem
- Zapraszamy.
- Szkoda, że już wyjeżdżasz... -zaczął mężczyzna
- Macie Państwo piękny dom. Mimo wszystko cieszę się, że mogłam tu spędzić ostatnie dni.
- My też się cieszymy.
- Chyba tylko Pan...
- Moje dziecko... Matka Aleksa ma dość trudny charakter. Czasami wydaje mi się, że im jest starsza tym trudniej z nią wytrzymać. Ale w głebi duszy chce dla wszystkich jak najlepiej.
- W to nie wątpię. Tylko nie rozumiem czemu mnie tak nie lubi...
- Jak pewnie zdążyłaś zauważyć, Tatjana owinęła ją sobie wokół palca. Nie wiem jak i kiedy to zrobiła. Od dłuższego już czasu staram się to zwalczyć, ale bezskutecznie. Ta dziewczyna po prostu ją kupiła. A to z kolei działa na szkodę innych. Mam jednak nadzieję, że w końcu się opamięta i nie będzie za późno...
- Dobrze, że przynajmniej Ty trzymasz naszą stronę. -powiedział Alek
- Na mnie zawsze możecie liczyć. 
- To bardzo miłe. -uśmiechnęła się Kornelia
- Może jeszcze nie poznaliśmy się zbyt dobrze, -zwrócił się do niej- ale już teraz wiem, że mój syn ma ogromne szczęście mając Cię przy sobie.


  Godziny mijały nieubłaganie. Alek mocno przytulał ukochaną. Jakby bał się, że zaraz może zniknąć. 
- Czymś się martwisz. -stwierdził 
- Tak tylko myślę...
- Błagam, nie mów, że o tamtej.
- O tym co powiedziała.
Alek miał nadzieję, że dziewczyna jednak nie zwróciła uwagi na słowa Tatjany.
- Nie warto się nią przejmować. 
- Chciałabym tylko...
- Cokolwiek zechcesz Kochanie.
- Chciałabym, żebyś w końcu pozwolił mi żyć Twoim życiem. Tak jak Ty żyjesz moim. 
- Przecież żyjesz.
- Ale nie w pełni. Żyję tylko tym co jest teraz. Chciałabym być częścią Twoich przeżyć, doświadczeń. Bo o to chodzi w związku. By być razem na dobre i na złe. Wszystkim się ze sobą dzielić...
Westchnął głęboko. 
Liczył, że nigdy więcej do tematu nie wrócą. 
Że przeszłość nie wróci...

  Długo nie mogli zasnąć. Po prostu leżeli na łóżku. 
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. -mocniej ją objął
- Ja też nie chcę.
- Zostań.
- Wiesz, że nie mogę.
- Kocham Cię.
- Wiem...

  W ramionach Serba Kornelia czuła się bezpiecznie. Chciała, żeby ten moment trwał jak najdłużej. Ta chwila, w której nie muszą sie o nic martwić. Chwila, w której liczy się tylko to, że są razem.
Tęskniła powoli za domem. Z czasem i Alek stał się jego częścią, więc tym bardziej nie chciała się z nim rozstawać. 
  
Wsłuchiwali się w swoje oddechy.

Pokój wypełniały słowa piosenki , która akurat leciała w radiu, idealnie wpasowując się w ich nastrój. 




-------------------
Dwie godziny spania popołudniu i człowiek ma problem z zaśnięciem w nocy...
Trzeba ten czas jakoś spożytkować, więc oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział :)
Enjoy!

piątek, 26 kwietnia 2013

- I don't like your girlfriend!

  Nagle dobrze mu znana postać zniknęła. Znowu to przeszywające spojrzenie miało zagościć w jego pamięci.
- Alek! Czy Ty to słyszysz? -lekko potrząsnęła nim Kornelia
- Przepraszam, zamyśliłem się...
- Cupko właśnie przedstawił nam swoją dziewczynę! -mówiła radośnie
- Znamy się. -uśmiechnął się atakujący, wracając myślami do przyjaciół
- Jak to? -zdziwiła się
- Jeszcze z czasów szkolnych. -wyjaśniła partnerka Cupka

  Spędzili wieczór doskonale się bawiąc. Dziewczyny świetnie się dogadywały.
- Jelena kochanie, może byś już skończyła plotkować i zatańczysz ze swoim chłopakiem? -z miną obrażonego dziecka wtrącił się Cupko
- Kochanie, Ciebie będę mieć przy sobie jeszcze jakiś czas, a Kori pojutrze już wraca...
- Kiedy?! -krzyknęli równocześnie siatkarze
- W sobotę... -uciekła wzrokiem Kornelia
- Jak to...
- Alek, -przytuliła go- przecież przyjeżdżając tutaj wiedzieliśmy, że to nie potrwa wiecznie.
- Mogłoby... 
- Nie zaczynaj proszę.
- Powiedz wprost, że chcesz do tego całego Rzeszowa pojechać! -z hukiem wstał od stolika i skierował się do wyjścia
Kornelia rozłożyła ręce, nie wiedziała co ma zrobić.
- Daj mu chwilę. Musi ochłonąć. -poradziła jej Jelena
- Ja z nim pogadam. -zaoferował Cupko
Dziewczyny zostały same. Kornelia miała ochotę się rozpłakać.
- Ej, Mała, nie płacz... -Jelena usiadła przy niej i objęła ją ramieniem
- Czasami mam wrażenie, że ktoś inny żyje moim życiem.
- Co masz na myśli?
- Zastanawiam się czy decyzje, które podejmuję na pewno są dobre...
- Każdy ma jakieś chwile zwątpienia. 
- Ty też miałaś?
- Kochana! No jasne. Kiedy poznałam Konstantina nie myślałam, że się w nim zakocham. Był taki... Niepoważny. Prawie cały czas żartował, wygłupiał się, robił kolegom różne numery. Jak tylko w szkole działo się coś nadzwyczajnego, wszyscy wiedzieli czyja to sprawka. -na te wspomnienia dziewczyna zachichotała pod nosem
- No w to jestem w stanie uwierzyć. Kostek jest takim typem żartownisia.
- Wtedy mi to przeszkadzało, nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałam, żeby mój chłopak był odpowiedzialny, żeby się mną opiekował. Wydawało mi się, że z Kostkiem to niemożliwe. Ale z czasem... Wszystko się zmieniło. Pamiętam jak przeniósł się do Italii. Jeszcze nie byliśmy razem. Koleżanki mówiły mi, że on chyba coś do mnie czuje, ale ja traktowałam go jak kumpla ze szkoły. 
- No więc co się zmieniło?
- Zaczęło mi brakować jego żartów, jego uśmiechu. Po prostu jego osoby. Przyzwyczaiłam się, że zawsze był obok. Kiedy wrócił któregoś lata na urlop stwierdziłam, że nie chcę się już z nim rozstawać. Nie spodziewałam się, że on tak zareaguje... Umówiliśmy się w parku. Długo spacerowaliśmy. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Było cudownie, jak za dawnych czasów. Nagle zatrzymałam się i złapałam go za rękę. Popatrzył na mnie zdziwiony. Powiedziałam, że dłużej tak nie mogę. Domyślał się o co mi chodzi. Mocno mnie przytulił i powiedział, że nie da rady. 
- Nie da rady?
- Bał się, że związek na odległość nie przetrwa. Że szybko poznam kogoś innego, bardziej odpowiedniego dla mnie. Ale ja nie dałam za wygraną. Po wielu rozmowach doszliśmy do wniosku, że spróbujemy. W ciągu tych siedmiu lat sporo się działo. Raz było lepiej, raz gorzej. Jak to w każdym związku.    
- Ilu lat?! 
- Siedmiu. Wiem, wiem, nikt się po nim związku z takim stażem nie spodziewał.
- Prawdę mówiąc... Nie. No i tyle czasu nikomu nic nie mówił!
- Ja też się czasem dziwię. Początki były trudne. Bałam się, że jakaś Włoszka zawróci mu w głowie. Teraz, kiedy jest w Polsce, staram się przyjeżdżać do niego tak często jak to tylko możliwe. Jednak ufałam i cały czas ufam mu bezgranicznie i wiem, że nie zrobi niczego głupiego.
- Szkoda, że Alek we mnie tak nie wierzy.
- Na swój sposób na pewno. Tylko wiesz... -Jelena wbiła wzrok w podłogę
- Jest coś o czym nie wiem, prawda?
- Myślę, że Aleks sam powinien Ci o tym opowiedzieć...

*****

  Aleksandar stał przed klubem. Próbował zebrać myśli. Nagle poczuł delikatne pocałunki na karku. Odwrócił się i zdecydowanie odepchnał dziewczynę.
- Co Ty robisz?! Do reszty zwariowałaś!?
- Kochanie, nie złość się. Po prostu się stęskniłam.
- Nie zrozumiałaś kiedy mówiłem, że między nami koniec? Koniec! -krzyczał
- No błagam Cię, takiego związku się nie kończy. -zarzuciła mu ręce na szyję
- Jesteś nienormalna! Ułożyłem sobie życie, bez Ciebie. 
- Z tą lalą? Nie kpij nawet. Przecież to na pierwszy rzut oka widać, że jestem od niej lepsza.
- Tylko w Twoim mniemaniu. I nie waż się jej obrażać. Nie dorastasz jej do pięt!
- Nie lubię jej i już. Nie zasługuje na Ciebie. Tylko my tworzyliśmy idealną parę!
- Daj sobie spokój.
- Nawet Twoi rodzice mnie uwielbiają. A ona? Spodobała im się? Dam sobie rękę uciąć, że nie.
W tym momencie obok pojawił się Cupko.
- Zabierz tę idiotkę ode mnie, bo zaraz nie wytrzymam! -błagał go przyjaciel
Chłopak stanął między nimi.
- Co Ty tu robisz? Mało już namieszałaś?
- Cupko, Ciebie też cudownie widzieć. Mimo wszystko nie jestem na Ciebie zła. Chociaż wtedy powinieneś stanać po mojej stronie... No ale było minęło. Możemy zacząć wszystko od nowa.
- Dziewczyno! Skończ już ten cyrk. Nikt Ci nie uwierzy po raz drugi. 
- Przekonamy się?
Chłopaki spojrzeli na siebie niepewnie.
- Wystarczy, że Aleks wróci do domu. -zaśmiała się triumfalnie
- Co Ty kombinujesz?!
- Ja? Nic. Nic kochanie. 
Dziewczyna pewnym krokiem podeszła do Alka i namiętnie go pocałowała.

*****

  Dziewczyny wyszły z klubu. Stwierdziły, że to dobry moment na powrót do domu. Ledwo przekroczyły drzwi, ich oczom ukazał się dość dziwny i niepokojący obraz. Wszystko działo się w przeciągu kilku chwil dosłownie.
- Zwariowałaś?! -krzyczał Cupko
- Daj mi w końcu spokój! Między nami wszystko skończone, rozumiesz? -odepchnął blondynkę Alek
- Nie kochanie, jeszcze niedawno mówiłeś inaczej! -kątem oka zauważyła Kornelię, więc kontynuowała- Przecież było nam dobrze. Sam chciałes się ze mną spotkać. Wtedy telefon odebrała tamta, prawda? Ale to nic, teraz znowu możemy być razem.
- Kori, to nie tak... -próbowała złagodzić sytuację Jelena
Bez skutku. Dziewczyna biegiem uciekła w pierwszym lepszym kierunku. 
- Aleks! -dziewczyna Cupka gestem poleciła mu dogonić Kornelię
- Idiotka! -krzyknął w stronę blondynki i pobiegł za ukochaną

  Na skrzyżowaniu Kornelia zastanawiała się, w którą stronę powinna się dalej skierować. Nie znała miasta. Miała wrażenie, że już się zgubiła. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Bała się. 
- Kornelia... -usłyszała ciepły głos chłopaka
Powoli odwróciła się.
Alek mocno ją przytulił.
- To nie tak jak myślisz. Wiem, że wyglądało to dwuznacznie, ale-
Dziewczyna wyrwała się z jego uścisku i otwartą dłonią zwyczajnie dała mu w twarz.
- Pewnie zasłużyłem... 
- Ty się jeszcze zastanawiasz?!
- Kochanie... -zrobił krok w jej stronę, ale ta się cofnęła
- Zostaw mnie!
- Daj mi wyjaśnić.
- Nie mam ochoty Cię słuchać! Masz do mnie pretensje, że widuję się z chłopakami z Rzeszowa. A sam co robisz?! To ta dziewczyna ze zdjęcia w Twoim pokoju? I z tej niewielkiej fotografii, którą nosisz w kieszeni spodni? I ta, która dzwoniła? To do niej wyszedłeś w środku nocy? -zasypała go gradem pytań
- Ta sama. -przyznał smutno- Dla mnie to już skończona historia. Powinienem Ci to wcześniej opowiedzieć. Nie chciałem Cię tym obarczać. 
- Kiedyś już Cię o to pytałam, ale zapytam kolejny raz. Jesteśmy razem czy nie?
- Oczywiście, że jesteśmy! To znaczy... Ja tego bardzo chcę.
- Więc pozwól mi cieszyć się Twoimi sukcesami, rozwiązywać problemy, martwić się razem z Tobą...
- Myślałem, że Cię w ten sposób ochronię...
- Chyba na to trochę za późno. A teraz słucham.
Aleksandar wziął głęboki oddech i zaczął swoją historię.
- To było przed moją przeprowadzką do Bełchatowa. Byliśmy z Tatjaną parą od mniej więcej trzech lat. Wszystko się układało. Moi rodzice za nią przepadali, mimo, że była kilka lat starsza ode mnie. Spędzaliśmy razem każdą możliwą chwilę. Wakacje, święta, wszystkie ważniejsze okazje spędzaliśmy albo u mojej, albo u jej rodziny. Moja mama nawet ślub zaczęła planować! Byłem zakochany. Zrobiłbym dla tej dziewczyny wszystko. Tylko moi kumple nie dawali mi żyć. Mówili, że niedługo się na niej zawiodę, że ona już taka jest. Nie chciałem im wierzyć. A w sumie powinienem, to oni znali ją dłużej i lepiej. Jednak ja ślepo wierzyłem w Tatjanę. Któregoś lata wyjechała pod namioty ze znajomymi. Nie ingerowałem w to. Nie chciałem jej ograniczać. Teraz wiem, że może trzeba było się tym bardziej zainteresować... No ale. W pierwszej wersji miało jej nie być tylko weekend. Jednak z dnia na dzień odkładała powrót. Jej koleżanki już wróciły a ona nie. Spotkałem Janę, jej przyjaciółkę. Mówiła, że  nie podobało im się i przyjechały już kilka dni wcześniej. Tłumaczyła mi, że Tatjana spotkała na campingu swoją kuzynkę z chłopakiem i jego kumplami, i została z nimi. Wtedy nie wydało mi się to niczym dziwnym. Ale sposób w jaki Jana o tym opowiadała dał mi do myślenia. Zastanawiała się co ma mi powiedzieć. Nie chciała zdradzać zbyt wielu szczegółów. Dwa dni później Tatjana wróciła do domu. Spotkaliśmy się, wszystko było ok. Nie wracałem do tematu tego wyjazdu. Nie chciałem psuć naszej relacji. Z czasem coś pękło. Nie odzywała się do mnie tak często. Nie odbierała moich telefonów. Od jej znajomych również niczego nie mogłem wyciągnąć. Jej matka mnie zaczepiła na ulicy któregoś dnia. Powiedziała, że jej córka jest chora i potrzebuje spokoju. To było kilka tygodni później. Coś mi nie pasowało. Poszedłem więc do niej. Wiedziałem, że jej rodzice będą w pracy. Pukałem, ale nie otwierała. Przez balkon wszedłem do jej pokoju. Usłyszałem, że jest w łazience. Rozmawiała z kimś przez telefon. A raczej kłóciła się. Mówiła o tym wyjeździe. Ile to dla niej znaczyło, że cieszy się z ich spotkania i jak było jej dobrze. Wolałem nie słuchać reszty. Wymknąłem się z powrotem. Ona nadal się nie odzywała. Któregoś wieczoru przyszła. Tak po prostu. Moja matka akurat robiła kolację. Byłem w szoku kiedy otworzyłem drzwi. Tatjana jak gdyby nigdy nic weszła do środka i rozsiadła się na kanapie w salonie. Zawołała moich rodziców i oznajmiła im tę jakże "cudowną" nowinę. Matka zaczęła na mnie krzyczeć. Nie dlatego, że była zła. Dlatego, że sam jej o tym nie powiedziałem. A ja nie wiedziałem co się właściwie dzieje. Tatjana siedziała w moim domu. Z lekko widocznym już brzuchem. Wmówiła im, że to moje dziecko. Przecież my nawet ze sobą nie spaliśmy! Oczywiście matka jej uwierzyła. Tylko ojciec trzymał moją stronę.
Kornelia słuchała w milczeniu. 
- Zaprzeczałem, cały czas zaprzeczałem temu wszystkiemu. Matka stwierdziła, że jestem nieodpowiedzialny i nie mogę zostawić własnej dziewczyny w takiej sytuacji. Jeszcze chwila a zaproponowałaby jej wspólne mieszkanie! Wybiegłem z domu. Zadzwoniłem do Cupka i wszystko mu opowiedziałem. Dobrze, że był w domu... Był w szoku, ale nie wątpił w moją wersję. Poszedłem do niego. On zadzwonił do kilku swoich kumpli i okazało się, że jeden z nich był na tym samym campingu. Dopiero słuchając naszych newsów przypomniał sobie czemu blondynka wydała mu się znajoma. Powiedział nam, że przez caly pobyt bujała się z jakimś dresem i nie wychodzili z namiotu. Resztę możesz sobie dopowiedzieć... Wróciliśmy do mnie. Tatjana w najlepsze popijała herbatkę z niedoszłą teściową. Obmyślały całą przyszłość. Myślałem, że dostanę szału. Cupko powiedział co ustaliliśmy. Ta się rozpłakała. Wyrzucała mi, że posądzam ją o zdradę. Znalazła pocieszenie u mojej matki. Ojciec się nie wtrącał. Czuł, że niedługo wszystko wyjdzie na jaw. 
Kilka następnych dni to była masakra. Kłóciłem się z matką. Nie słuchała mnie, kiedy mówiłem, że to nie moje dziecko. Z dnia na dzień znienawidziłem Tatjanę. W jednej chwili przestała być dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Nie mogłem uwierzyć, że mnie zdradziła... I że jeszcze wmawia mi takie rzeczy! Nie wytrzymałem. Zadzwoniłem do niej. Spotkaliśmy się w parku. Przyszła zadowolona. Nie dałem jej dojść do słowa. Od razu powiedziałem, że jak tylko dziecko się urodzi zarządzam testów na ojcostwo. Trochę się wystraszyła. Błagała bym tego nie robił. Jej rodzice ciąży nie zauważyli. Nosiła luźne rzeczy, rzadko bywała w domu. Rozpłakała się, że sama sobie nie poradzi. Powiedziała, że tamten facet wyzwał ją od najgorszych i nie chce jej znać. Bała się, że zostanie sama. Zrobiło mi się jej szkoda. Zaproponowałem jej pomoc, ale tylko wtedy, gdy powie prawdę. Naprawdę byłem gotowy jej pomóc.  Odmówiła. Oznajmiła mi, że albo wychowa to dziecko wspólnie ze mną, albo wcale. Nie wiedziałem co ma na myśli... Nie miałem z nią kontaktu przez kilka kolejnych dni. Kiedy poszedłem ją odwiedzić jej matka ze smutkiem powiedziała, że Tatjana się od nich wyprowadziła i wyjechała do Bułgarii. Podobno do pracy. Kobieta rozpaczała, że się od nich odsunęła, zerwała kontakt. Minęło kilka kolejnych dni. Powoli zaczynałem się martwić. W końcu dziecko nie było niczemu winne, nie pchało się na świat. Bałem się, że Tatjana zrobi coś głupiego. Dostałem od niej list. Pisała, że już nie muszę się przejmować bo pozbyła się problemu. Wiedziałem, co to oznacza. To było jak nóż wbity prosto w serce. Zacząłem się obwiniać. Może gdybym jakoś inaczej to rozwiązał, nie sięgnęłaby po ostateczność... Kilka tygodni później wróciła. Od razu zjawiła się w naszym domu. Wcisnęła mojej matce kit, że poroniła. I że to moja wina, bo się od niej oddaliłem i chciałem zostawić. Rzekomo była w depresji. Moja matka od razu uwierzyła i wszystko zwaliła na mnie. Nie wytrzymałem. Wykrzyczałem chyba wszystko co we mnie wtedy siedziało. Do torby wrzuciłem dokumenty i najpotrzebniejsze rzeczy. Przeniosłem się do Cupka. Wtedy postanowiliśmy wyjechać. Jak się okazało później, Tatjana wszystkim oznajmiła, że przeze mnie straciła dziecko, że ją odepchnąłem w takiej sytuacji. Wyjazd wydawał się być jedyną drogą ucieczki od tego wszystkiego. Los chciał, że właśnie dostaliśmy propozycję grania w barwach Skry. Długo się nie zastanawialiśmy. Kilka godzin później byliśmy już w samolocie do Polski.
- Co Twoi rodzice na to? -odezwała się w końcu Kornelia
- Tata zrozumiał. Wierzył we mnie. Gorzej było z matką. Prawie pół roku się do mnie nie odzywała. Nie chciała utrzymywać ze mną żadnego kontaktu. Cały czas wierzyła Tatjanie. Dopiero kilka miesięcy temu udało mi się z nią porozmawiać. Nie wiem czy mi uwierzyła, ale przynajmniej cieszyła się na mój powrót do domu.
- A co z... Tatjaną?
- Po mojej wyprowadzce podobno wyjechała do Stanów. Z kim, po co, nie wiem. Nie obchodziło mnie to. Cieszyłem się, że być może już więcej jej nie spotkam. 
- Aż do teraz.
- Aż do teraz. -powtórzył smutno Alek- Nie wiedziałem, że jest w Serbii. Sama mnie znalazła. Dzwoniła bez przerwy. Wtedy jak słyszałaś, że wychodzę, poszedłem się z nią spotkać. Nie wiem czemu to zrobiłem. Siedziałem na ławce w parku. Czekałem na nią. Przyszła uśmiechnięta. Cieszyła się, że zgodziłem się spotkać. Od razu jej powiedziałem, że między nami nic już nie ma i nie będzie. Nie zrozumiała. Dała mi to zdjęcie, które znalazłaś. Później wydzwaniała. Prosiła o kolejne spotkania. Chciałem to zakończyć raz na zawsze. Nie spodziewałem się, że będzie w klubie. 
- I że dowiem się o wszystkim?
- Nie chciałem, żeby to wyszlo w taki sposób. Przepraszam Cię.
- Alek, -zaczęła biorąc jego rękę- to nie jest historia przegranego szkolnego meczu czy recenzja filmu. To Twoje życie. Chcesz, żebyśmy byli razem a już któryś raz mnie do siebie nie dopuszczasz. Chcesz mnie chronić? To mów mi o wszystkim, żeby nie było takich sytuacji.
Stanęła na palcach i pocałowala go w policzek.
- Kocham Cię! Kocham Cię najbardziej na świecie! -mówił ze łzami w oczach

  W milczeniu, ale zadowoleni, że wszystko już jasne, wrócili do domu.
- Jesteśmy! Co na kolację? -beztrosko pytał od progu Alek
- Och to dobrze! -przywitała go matka, nie zwracając uwagi na Kornelię- Nie uwierzysz co się stało!
- Co takiego?
- Tatjanka wróciła ze Stanów! Była u nas. Ależ ona wypiękniała! -nie kryła zachwytu kobieta
- Co takiego?!?! -krzyknął chłopak- Jeszcze jej mało?
- Kochanie, nie wiesz jeszcze najlepszego. -dodała z uśmiechem jego matka.



---------------
Obiecywałam Wam rozdział koło środy. Nie dałam rady :( Najpierw masa nauki, kolokwia... A teraz mnie rozłożyło i kolejny dzień leżę z gorączką <chlip> Także przepraszam za moją nieobecność i mało udany rozdział...
Mimo wszystko, 
Enjoy!

Poproszono mnie o udostępnienie, więc udostępniam i zapraszam ;)
http://www.aloone321.blogspot.com

@EDIT
Gratulujemy Zbyszkowi, prawda? ;) 
Zaręczyć się w Veronie... <3 

sobota, 20 kwietnia 2013

Throwback

Kurcze, chyba czas nauczyć się serbskiego... pomyślała Kornelia
- Halo? -przerwała kobiecie, ale sekundę później odpowiedział jej tylko sygnał przerwanego połączenia.
Alek z powrotem usiadł przy niej.
- I kto to? -zapytał obojętnie
- Prawdę mówiąc nie wiem... Jakaś kobieta zaczęła po serbsku, więc nic nie zrozumiałam. -wzruszyła ramionami- Ale jak się tylko odezwałam to coś przerwało. Pewnie to jakaś automatyczna rozmowa była, konkurs czy coś. Do mnie też często dzwonią i tylko rachunek nabijają! -mówiła dalej oglądając film.
Alek prawie rzucił się na swój telefon.
- Co robisz? -zapytała rozbawiona jego reakcją dziewczyna
- Ee... -zaciął się- Chcę sprawdzić co to za numer.
- A nawet nie spojrzałam.
Chłopak odetchnął.
Spodziewał się czyje imię pojawi się jako ostatnie połączenie.
Tak.
To ona.
Tylko czego jeszcze od niego chciała? Po tym wszystkim powinna już odpuścić. To przez nią wyjechał do Polski. Za dużo się wydarzyło. Za daleko to zabrnęło. Alek miał dość. Z drugiej strony jednak... Nie! Nie mogło być przecież żadnej drugiej, czy jakiejkolwiek strony. Miał przy sobie Kornelię. Niesamowitą dziewczynę, którą kocha. Nie chciał tego zepsuć. Nie wybaczyłby sobie, gdyby miała przez niego cierpieć. Przypomniał sobie pewną wymianę zdań z Nowakowskim. Resoviak ostrzegał go wtedy. Powiedział, że mu nie daruje jeśli skrzywdzi dziewczynę. Aleksandar nie miał zamiaru nikogo ranić. Bał się jednak, że kiedy prawda wyjdzie na jaw - wszystko się skończy. Nie tylko jego związek, ale także to, co do tej pory udało mu się osiągnąć.
Z natłoku myśli wyrwał go delikatny głos ukochanej.
- Czymś się martwisz?
- Nie. Wszystko w porządku.
- Masz takie smutne oczy... -mocniej się do niego przytuliła
- Bo wiem, że niedługo będziemy musieli się pożegnać... -dodał całując ją w czubek głowy- Nie jesteś zmęczona? -czuł, że powoli oddaje się Morfeuszowi
- Tak troszeczkę. To chyba przez późną godzinę. -uśmiechnęła się ziewając- Dobrze, że wcześniej się wykąpałam i przebrałam w piżamę, bo teraz chyba nie miałabym siły...
Alek wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju.
Jeszcze będąc w jego silnych ramionach Kornelia zasnęła.
Chłopak położył ją na łóżku i okrył dokładnie kołdrą. Nachylił się by na dobranoc musnąć jej usta.
Sam zarzucił na siebie bluzę i wyszedł.
Tak naprawdę Kori udawała, że śpi. Słyszała jak zamykał za sobą drzwi.
Wiedziała, że coś się dzieje.
Czuła, że chłopak, którego kocha nie mówi jej wszystkiego...

  W środowy poranek Alek przyniósł Kornelii śniadanie do łóżka.
- Co nabroiłeś? -zapytała widząc swoje ulubione naleśniki z truskawkami i nutellą
To nagłe pytanie zbiło go z tropu.
- A czy coś musi się stać, żeby chłopak przygotował swojej dziewczynie śniadanie do łóżka? -odpowiedział wymijająco
- Skąd te nerwy, tak tylko zapytałam. -uśmiechnęła się lekko i zaczęła pochłaniać posiłek
- Ooo ktoś chyba jest głodny.
- Przypominam Ci, że wczoraj uraczyłeś mnie tylko popcornem na kolację. -przybrała obrażoną pozę
- Moja droga, jedno Twoje słowo a przyrządziłbym Ci kolację z trzech dań co najmniej! -zasalutował
- Zacznij się bardziej domyślać. -puściła mu oczko a on od razu się rozpogodził
- Nie żebym Cię pospieszał, ale wcinaj migiem bo po Cupka przecież jedziemy. -pocałował ją w policzek i sam zniknął w łazience
- Ej! Nie wiesz, że kobiety mają pierwszeństwo? -krzyknęła za nim
- Ale Tobie zejdzie kilka godzin zanim się wyszykujesz a mnie potrzeba kilku minut. -dodał znikając w łazience
Kornelia szybko dokończyła posiłek. Wstała z łóżka i podeszła do Alkowych rzeczy. Z kieszeni jego spodni wyjęła fotografię. Uważnie się jej przyjrzała.
Nagle drzwi się otworzyły i chłopak szybkim krokiem zjawił się obok.
- Czego tam szukasz? -dziewczyna niespostrzeżenie wsunęła zdjęcie z powrotem.
- Twojego telefonu. Chciałam zadzwonić do.... Gabriela. -wymyśliła na poczekaniu
- Ładuje się przy łóżku. -wskazał zdezorientowany
Kornelia sięgnęła po niego i wybrała numer brata.
- Nie odbiera, spróbuję później. -stwierdziła po chwili

  Kilkanaście minut później jechali już na lotnisko.
Po drodze Alkowi wydawało się, że widzi dobrze mu znaną postać.
Również na miejscu miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje.
W końcu dostrzegli w tłumie Kostka.
- Kori! -rzucił się na szyję dziewczynie- Witamy na serbskiej ziemi!
- To ja Ciebie powinnam witać a nie na odwrót. -uśmiechała się
- Stary, masz taką minę jakbyś ducha zobaczył. -lekko szturchnął w ramię przyjaciela
- Chyba właśnie zobaczyłem. -powiedział atakujący i spojrzał na niego znacząco.

To spojrzenie nie wróży nic dobrego....


---------------
Taki króciutki, wybaczcie <3 Mam do zrobienia jeszcze trochę pilnych rzeczy a przecież Finał za dosłownie kilka minut! Ale nie martwcie się - kolejny rozdział pojawi się jeszcze dziś ;)
Enjoy!

PS. Mistrz, Mistrz Resovia!

@EDIT
Bardziej pasowało mi dodanie kolejnej części pod tym tytułem, hope you don't mind ;)

----------------


 Kornelia zajęła miejsce na tylnym siedzeniu. Chłopaki pakowali walizki Cupkovica do bagażnika.
- Jesteś pewien? -szeptem odezwał się Kostek
- Oczywiście, że jestem.
- Mówiłeś jej?
- No chyba kpisz. Nie może się dowiedzieć.
- Jeszcze o tym pogadamy. A teraz jedźmy do domu bo głodny jestem. -próbował żartować.
Konstantin jednak bardzo martwił się o przyjaciela. Pamiętał, jak ta historia na niego wpłynęła.

-Straszne tu korki są! -marudzili na zmianę siatkarze
- Ojj przesadzacie. -próbowała ich uspokoić Kornelia
- Tobie łatwo mówić, bo jesteś po śniadaniu na pewno! -poczuł się urażony Cupko
- Ten jak zwykle o jedzeniu... -pokręcił głową Alek

Kilkanaście minut później byli pod domem Atanasijevica.
- Nie przypominam sobie, żebym zmieniał adres...
- Przecież moja mama nie odpuści jak się z Tobą nie zobaczy.
Weszli do środka. Kobieta faktycznie była wniebowzięta.
- Ach, Konstantin! Jakże się cieszę, że Cię w końcu widzę! Pokaż no się. Ale zmizerniałeś! Chodź, zrobię Ci coś do jedzenia. -pociągnęła go w stronę kuchni
- Szkoda, że mnie z taką euforią nie witała... -powiedziała do siebie Kornelia
- Ale mamooo, Cupko ma własny dom, własnych rodziców, do których zapewne bardzo mu się spieszy.
- Tak, tak. Mama już pewnie czeka. -uścisnął kobietę- Bardzo miło było tu wpaść.
- Dobrze, że Aleczek Cię tu przywiózł. Ostatnio różne niespodzianki z Polski nam fundował, ale ta jest zdecydowanie najlepsza! -mówiła patrząc pogardliwie na dziewczynę swojego syna.
Słysząc jej słowa, Alek mocniej przytulił ukochaną.
- Kori też była niespodzianką? Super! Mamy ze sobą dużo wspólnego w takim razie. -starał się rozładować napięcie Kostek.
W tym momencie matka Atanasijevica jakby stała się zupełnie kimś innym.
- Kornelia oczywiście jest równie mile widziana w tym domu jak Ty. -nawet próbowała się uśmiechać- A jakie pyszne naleśniki nam przygotowała ostatnio!
Dziewczyna patrzyła na nią w osłupieniu. Również Aleksandar nie bardzo rozumiał sytuację.
- Naleśniki?! -krzyknął jego przyjaciel
- Tak! Kornelia, może przygotujemy je jutro wspólnie? Zaprosimy Konstantina. -zwróciła się do niej
- Jeśli Pani tego chce... -odpowiedziała niepewnie
- Ależ oczywiście! Niech Konstantin wie, jakie szczęście ma u swego boku mój syn.
Nikt nie wiedział co się dzieje.
- Zbieramy się. -dodał po chwili Alek.

  Kiedy jechali w stronę domu Kostka, ten zapytał w końcu:
- Czym tak przypadłaś do gustu mamusi? Zazwyczaj jest bardzo wymagająca jeśli chodzi o dziewczyny Aleksa...
- Niczym. Ona mnie nie lubi. -wzruszyła ramionami
- No proszę Cię. A to w kuchni? Co to było? Oznaka braku sympatii?
- Cyrk. -wtrącił się atakujący
- Jaki cyrk? Przecież było miło... -dziwił się drugi z Serbów
- Po prostu. Nie wiem co moja matka kombinuje. Mniejsza z tym. Jesteśmy.
Zatrzymali się przed bramą.
- Poradzę sobie. -mówił Kostek wyciągając swoje bagaże.
- Może spędzimy trochę czasu wspólnie? -zaproponowała dziewczyna
- Wiesz co Kori... Chętnie, ale... Nie dam rady. -spojrzał wymownie na Alka
- To może jutro?
- Jutro jak najbardziej!
Pożegnali się i wrócili do siebie.

- Czemu Kostek nie chciał się z nami spotkać? -zapytała kiedy wieczorem leżeli na łóżku
- Coś mu wypadło.
- Powiedz mi. -podniosła wzrok
- O czym?
- To o czym nie wiem.
- Wiesz o wszystkim. -pocałował ją w czubek głowy

Kornelia nie była o tym do końca przekonana. Przypomniała sobie fotografię, którą przypadkowo znalazła. Przypomniała sobie nagłe wyjście chłopaka w środku nocy. To wszystko nie miało sensu. A przynajmniej nie chciała by miało...

Leżeli tak dłuższy czas.
Nie robiąc nic.
Nawet nie rozmawiali.
Po prostu leżeli wtuleni w siebie.
Ona czuła bicie jego serca.
On wsłuchiwał się w jej miarowy oddech.
Mogliby tak leżeć w nieskończoność.
Cieszyli się sobą. W taki właśnie banalny sposób.
W ramionach chłopaka Kornelia czuła się bezpiecznie.
Jakby znalazła w końcu swój własny azyl.
Alek zaś czuł się najszczęśliwszym facetem pod słońcem.
Nie chciał, żeby cokolwiek lub ktokolwiek był w stanie zniszczyć ich spokój.
Spokój, do którego tak długo dążyli...


  W czwartkowy wieczór umówili się z Konstantinem w klubie. Było to miejsce, do którego chodzili jeszcze mieszkając w Serbii. No i klub ten cieszył się ogromną popularnością w mieście. Wchodząc mogłaś nie znać nikogo, czuć się samotna. Jednak po kilku godzinach zabawy i szaleństw na parkiecie, zyskiwałaś sporą grupę znajomych. Wszyscy byli względem siebie przyjaźnie nastawieni. Każdy się uśmiechał. Nie było picia do upadłego. Pewne zasady zostały ustalone lata temu i odwiedzający klub się ich trzymali. Dlatego też młodzież lubiła tu przebywać.
Szkoda, że pewnego wieczoru wszystko wyglądało inaczej.
Aleksandar nie chciał o tym pamiętać... Postanowił się jednak przełamać i wejść do środka. Wiedział, że wspomnienia tamtego wieczoru wrócą. Jednak Kornelia nie mogła się o niczym dowiedzieć. Musiał więc stwarzać pozory.

  Serbska muzyka królowała tego wieczoru. Wszystkim dookoła dopisywały dobre humory. Alek rozglądał się nerwowo dookoła. Od kilku godzin jego telefon nie przestawał dzwonić. W końcu go wyłączył.
Tańczyli przez pewien czas. Nagle Kornelia zauważyła Kostka. On też ją rozpoznał w tłumie. Pomachała do niego.
- Spójrz kto przyszedł. -obróciła Alka w tamtą stronę.
Chłopak zamarł.
Nie.
Nie zobaczył przyjaciela.
Dobrze znana mu osoba szła w ich kierunku.
Była coraz bliżej.
Alek bał się tego, co może się zaraz wydarzyć.
Już za kilka chwil.
- Siemanooo! -radośnie próbował przekrzyczeć muzykę Kostek
Tuż przy nim zatrzymała się owa osoba.
- Chcę Wam kogoś przedstawić... -zaczął niepewnie Cupko




------------------
Zmieniłam nieco wygląd bloga. Powinnam wrócić do poprzedniego czy nie przeszkadza Wam? Wiem, że pewnie przyzwyczaiłyście się, ale zmiany są czasem potrzebne, prawda? ;)
Enjoy!

PS. MISTRZ ZOSTAJE W RZESZOWIE!! Po zaciętej walce udało się. Nie chciałabym tylko być teraz na miejscu tych sędziów. Takich bloków nie zauważać... Niejako usprawiedliwiają ich tylko stres i emocje związane z rangą spotkania. 
No i zazdroszczę tym, którzy będą w niedzielę na Rynku... 
A może któraś z Was się wybiera? :)


czwartek, 18 kwietnia 2013

Heart attack

- Czemu tu jest tak ciemno? I gdzie ja w ogóle jestem? Halooo? Nie lubię kiedy odpowiada mi tylko echo. W sumie, nie lubię też gadać do siebie... Gdzie są wszyscy? Mieliśmy się przecież spotkać... 
Muszę znaleźć wyjście. Jestem słaby, kręci mi się w głowie. Ale dam radę. Dla Niej. 
Wydaje mi się, że jestem tu sam. Chociaż właściwie nie wiem co to za miejsce...
Czuję jednak Jej obecność. Od zawsze czułem. Jest dla mnie ważna. Bardzo. 
Piter! Przestań ze sobą rozmawiać idioto!
Ale moment... Widzę coraz przejrzyściej. Coraz lepiej też słyszę czyjąś rozmowę.
Tak! To Ona! Kornelka!! 
Nie słyszy mnie... Podchodzę bliżej.
- Alek, tu jest pięknie! -mówi swoim aksamitnym głosem
Rozglądam się. Dookoła pełno kwiatów i krzewów. Wygląda mi to na typowy park miejski. 
Teraz dopiero widzę i Atanasijevica. Tylko co oni robią razem? Przyjechał do Paryża?
- Fajnie, że Ci się podoba. -odpowiada i obejmuje Ją w pasie- O tej porze roku Belgrad jest naprawdę niesamowity. -Belgrad?! Co?!- Muszę, chcę, pokazać Ci moje ulubione miejsca. Gdzie chodziliśmy na wagary, gdzie z Cupkiem graliśmy po lekcjach, gdzie trenowałem przed ważnymi rozgrywkami, gdzie-
- Hola, hola! -przerywa mu uśmiechając się- Kochany przypominam Ci, że zostajemy tu jeszcze tylko kilka dni, więc za dużo to mi raczej nie pokażesz.
- Zostańmy dłużej... -zatrzymuje się i bierze Ją za rękę
- Wiesz przecież, że bardzo bym chciała, ale nie mogę...
- Co stoi na przeszkodzie?
- Muszę wrócić do Paryża, później do Rzeszowa. Chcę spędzisz jeszcze trochę czasu z chłopakami, zanim wyjadą na zgrupowanie. Sezon reprezentacyjny tuż tuż.
- Dla mnie też ten sezon się zaczyna. Ze mną nie chcesz czasu spędzić? -pyta z żalem w głosie
- Jestem z Tobą teraz. Wiesz, że i oni są dla mnie ważni.
- Ważniejsi niż ja?
- Jesteście dla mnie tak samo ważni. Z jednym wyjątkiem: to Ciebie kocham głuptasie. -wspięła się na palcach by go pocałować.
Nie ukrywam, że widok ten nie należy do najprzyjemniejszych. 
Podbiegam. Próbuję stanąć między nimi. Kiedy wydaje mi się, że jestem już wystarczająco blisko - nas ciągle dzieli spora odległość. 
- Ja Ciebie też kocham. -mówi do niej czule po chwili.
Przytula Ją, po chwili chwyta Jej dłoń i kontynuują spacer.
Cholera! Ona naprawdę wydaje się być szczęśliwa... Cały czas się uśmiecha. No i to coś w Jej oczach... Ojj stary... Chyba czas ruszyć naprzód. Musisz dokładnie określić tę relację, przestać mieszać dziewczynie w głowie. Było fajnie przez chwilę, ale Ona kocha Aleksa. Nie schrzań niczego.
  
  Patrzę jak odchodzą. Nie mam siły ich gonić. Nie chcę. 
Nagle świat zaczyna wirować. Obraz się rozmazuje. Mam wrażenie, że Kornelia jeszcze się odwraca. Jej uśmiech jest ostatnią rzeczą, jaką pamiętam. Od razu czuję się lepiej.

- Jeszcze jedna dawka! -krzyczał lekarz
- Panie doktorze, chyba nie będzie potrzebna. -ze spokojem odpowiedziała pielęgniarka
Wszyscy zebrani spojrzeli na pacjenta.
- Panie Nowakowski? Słyszy mnie Pan? -pochylił się nad nim mężczyzna
- Gdzie jestem? -usłyszeli słaby głos siatkarza
- Jest Pan w szpitalu. Serce przestało na moment pracować.
- Moment? -chłopak miał wrażenie, jakby minęła przynajmniej godzina
-To cud, że tak szybko się Pan wybudził. Jak się Pan czuje? Coś Pana boli? Może Pan wziąć głębszy oddech?
- Bartman. -wyszeptał
- Proszę? -nie dosłyszał lekarz
- Zawołajcie Bartmana. -powtórzył już nieco mocniejszym głosem
Kilka chwil później atakujący wszedł do sali.
- Tylko proszę nie męczyć pacjenta. -zwróciła się do niego pielęgniarka.
Zbyszek usiadł przy łóżku.
- Piter! Zdajesz sobie sprawę z tego, jakiego stracha nam wszystkim napędziłeś?!
- Nie pamiętam co się stało... Wiem, że szykowałem się. Byliśmy umówieni. Chciałem jeszcze wypić kawę... A później Kornelia...
- Kornelia? -uniósł brew Bartman- Przecież jest w Paryżu.
- Właśnie nie...
- Chyba mocno się w głowę uderzyłeś kolego. -próbował się uśmiechać ZB9
- Jest w Serbii. Z Aleksem.
- Że co?!
- To co słyszysz. I jest szczęśliwa. 
Mówiąc to usłyszeli sygnał połączenia. 
- To Twój. -powiedział Bartman wyciągając z kieszeni telefon swój i Piotrka- Atanasijević. -Zbyszek głośno powiedział, nie wierzył w słowa kolegi, ale nabierał coraz większej pewności w to co przed chwilą usłyszał
- To na pewno Kornelia. Nie odbieraj. Nie chcę, żeby się martwiła.
- Przecież zaraz będą na necie pisać, że Resoviak w szpitalu leży. Myślisz, że się nie dowie?
- Jakoś Jej to wyjaśnisz. Ale jeszcze nie teraz. Nie kiedy jest w Serbii.
- Słuchaj... Mówią, że jak serce przestaje pracować, to człowiek różne rzeczy widzi. Może to był tylko sen?
- Zbyszek, chyba lepiej wiem co siedzi w mojej głowie. -zaśmiał się Pit
- Kurna! Dlaczego Ty musisz obrywać?
- Nie rozumiem?
- No bo zależy Ci na dziewczynie a odpuszczasz. Dla Jej dobra. I po co ja się pytam? Przecież wszyscy wiemy, że do siebie pasujecie!
- Nie denerwuj się...
- Nie mogę! Widzę, jak mój kumpel cierpi.
- Jest w porządku. Serio.
- Taaa jasne.
Przerwało im drugie połączenie. Tym razem odezwał się telefon Zbyszka. Na wyświetlaczu zobaczył nazwisko serbskiego atakującego.
- Kori, nie teraz! -nie czekał na reakcję. Tak jak szybko odebrał, tak i szybko się rozłączył.

*****

- Kornelia! Dlaczego Ty płaczesz? Co się dzieje?! -zerwał się Alek
- Nie wiem... O to chodzi, że nie wiem... 
- Nie dodzwoniłaś się?
- Piotrek nie odbierał, więc wybrałam numer Zbyszka. Ale powiedział tylko "nie teraz" i rozłączył się.
- Może gdzieś balują? -próbował uspokoić dziewczynę
- Było coś w jego głosie... 
- Jest późno, rano na pewno dowiemy się więcej. 
- Obiecujesz?
- Tak, a teraz proszę, wracaj do łóżka.
Kornelia posłusznie spełniła prośbę chłopaka. 
- Zostaniesz ze mną dopóki nie zasnę? -poprosiła po cichu
- Oczywiście.
Alek położył się przy niej. Wtuleni zasnęli.

- Alek?
Kornelia przetarła oczy. Była sama. Narzuciła na siebie bluzę chłopaka i zeszła na dół.
Zegar na ścianie wskazywał kilka minut przed ósmą. Dziewczyna zdziwiła się, że wstała tak wcześnie. 
Drzwi do sypialni rodziców Alka były zamknięte. Na krześle leżała torebka, więc pomyślała, że gospodarze jeszcze się nie obudzili. Postanowiła wykorzystać ten czas. 
W lodówce znalazła potrzebne składniki. Szybko wyrobiła ciasto. Nakryła do stołu. Zaparzyła kawę. Zaczynała smażyć naleśniki, kiedy usłyszała klucz przekręcany w drzwiach.
- Ooo dzień dobry kochanie! -przywitał się atakujący
- Gdzie się wymykasz tak rano? -zapytała niewinnie
Jednak Alek na to pytanie nieco się zmieszał.
- Byłem w sklepie. 
- I co dobrego kupiłeś?
Chłopak podrapał się po głowie.
- Nic nie mieli.
- Nic nie mieli? -powtórzyła zdziwiona- Coś słabo zaopatrzony sklep macie. -zażartowała
Siatkarz cieszył się z Jej dobrego humoru. Szybko zmienił temat, żeby przypadkiem nie powiedzieć kilku słów za dużo.
- A co tam robisz właściwie?
- Śniadanie. Mam nadzieję, że Twoi rodzice lubią naleśniki?
- Pewnie. Czekaj, pomogę Ci. -z szafki wyciągnął czekoladowy krem, dżem, pokroił owoce.
Kiedy wszystko było gotowe zapukał do sypialni.
- Śpicie? Podano do stołu!
Kilka minut później wspólnie siedzieli przy stole.
- Dzieci! Wspaniale się spisaliście! -zachwycał się Senior
- Tak, smakuje dobrze. -sztucznie uśmiechała się jego żona
- Kornelia wszystko przygotowała. -dumnie tłumaczył Alek
- Ojj nie przesadzaj. Pomagałeś mi.
Matka na nią spojrzała.
- Ty to zrobiłaś?
- Tak. -odpowiedział za dziewczynę Alek
- Hmm... -pokręciła głową kobieta kontynuując posiłek
- Jest zaskoczona, ale wszystko skłania się ku dobremu. -z uśmiechem wyszeptał młodym Senior.

  Kolejny dzień w Serbii zleciał wyjątkowo szybko. Aleksandar pokazywał Kornelii miejsca związane z jego dzieciństwem. Spacerowali po okolicy dużo rozmawiając.
  Wieczorem, kiedy siedzieli przed telewizorem, zadzwonił Cupko.
- Jak tam? Wszystko ok?
- Tak, tak. Kiedy przyjeżdżasz?
- Jutro. I właśnie w tej sprawie dzwonię.
- Przyjadę po Ciebie na lotnisko. -bez wahania powiedział atakujący
- Aleks, jesteś najlepszy!
Kornelia siedziała na kanapie przytulona do Alka. Oglądali jakąś głupią komedię, z której nie rozumiała ani słowa. Widziała jednak jak chłopak cieszy się pobytem w domu, kulturą, językiem, nawet zwykłą telewizją. Nie chciała mu robić przykrości, więc udawała, że i ją film bawi.
- Masz ochotę na popcorn? -zapytał w pewnym momecie
- Zawsze! -uśmiechnęła się
Chłopak zniknął w kuchni. Chwilę później zadzwonił telefon, leżący gdzieś w okolicach kanapy.
- Kochanie odbierzesz? To pewnie Cupko czegoś zapomniał. 
Kornelia znalazła telefon i bez patrzenia na nazwę kontaktu odebrała. Sekundę po wciśnięciu zielonej słuchawki usłyszała po drugiej stronie:
- No gdzie Ty jesteś? Czekam na Ciebie i czekam... Stęskniłam się, przyjeżdżaj! 
  



---------------
Naprawdę chciałabym dodawać rozdziały baaaaardzo często, ale nie wiem jak Was jeszcze mogę zachęcać do aktywności... Wiem, że spora liczba komentarzy nie stanowi dla Was większego problemu - już parokrotnie to udowodniłyście ;) No i kwestia facebooka... Tak jak chciałyście profil powstał, ale coś mam wrażenie, że nie jest Wam jednak potrzebny... Nie lajkujecie, nie piszecie, buuu :( 
Więc jak to w końcu jest? Jesteście tu czy tę historię śledzi faktycznie niewiele osób? 
A może już powinnam zakończyć to wszystko...?
Zostawiam Was z przemyśleniami (chętnie poznam Wasze opinie, te negatywne również) i nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że mimo wszystko przypadnie Wam do gustu :)
Enjoy!


PS 2. Bardzo dziękuję Ci za te słowa! ;*

Nie ma co wywierać presji na autorce jak ma zakończyć historię i z kim ma być Kornelia. Ja w ciemno mogę powiedzieć, że zakończenie będzie świetne tak jak całe opowiadanie. :)