czwartek, 31 stycznia 2013

Give me some time


- Alek, ja...
W tym momencie do sali wszedł Piotrek. 

- Musimy się zbierać. Pielęgniarki zaczynają się kręcić. -powiedział jak gdyby nigdy nic
- To dlatego nie przyszłaś? Przez niego? -zaczął Alek
- To nie tak... Chciałam Ci powiedzieć...
- Nie myślałem, że zostajesz na dłużej. -powiedział do Nowakowskiego
- Ktoś musi się nią zająć. -odpowiedział pewnie Pit
- Zaraz, zaraz... To Ty wiedziałeś, że on tu jest? -Kornelia była mocno zaskoczona
- Wszedł razem z Kłosem dziś popołudniu.
- Obiecałeś! -odwróciła się do Piotrka
- Nic złego nie zrobiłem, tylko sobie pogadaliśmy. -nie tracił pewności siebie
- Sama potrafię o siebie zadbać. -wstała i zaczęła wychodzić
- Kornelia, zaczekaj -Resoviak zatrzymał ją w drzwiach
- Zostaw mnie. Czy Wy musicie tak mieszać?! -obróciła się na pięcie i dosłownie wybiegła ze szpitala

- Piotr? A gdzie Kornelia? -zapytała mama otwierając drzwi
- Nie ma jej? -chłopak się wystraszył
- No przecież byliście razem... 
- Chyba się pokłóciliśmy... Nie wie Pani gdzie mogła pójść?
- Nie... Chociaż... -zastanowiła się chwilę- Galeria Plaza!
Nie zdążyła dobrze dokończyć a już słyszała jak chłopak odpala silnik swojego auta.
- Naprawdę musi się o nią martwić... -pomyślała

  Nowakowski zaparkował przed galerią. Nie wiedział dlaczego właśnie tam powinien szukać dziewczyny. Postanowił jednak spróbować. Zostało dwie godziny do zamknięcia a ludzi jakby ciągle przybywało. 
- W życiu jej nie znajdę w takim tłumie -powiedział do siebie. 
- Przepraszam? Nowakowski? Piotrek Nowakowski? -zaczepiła go jakaś nastolatka
- Taaak -wywrócił oczami, wiedział co się szykuje
- Czy ja mogłabym? -dziewczyna zaczęła nerwowo szperać po torbie- Że też właśnie w tym momencie nic nie mogę tu znaleźć! -mówiła do siebie
- Mogę? -zapytał Piotrek wskazując na kubek z kawą, który właśnie trzymała. Kobietę z pobliskiego stoiska z kosmetykami poprosił o coś do pisania i złożył podpis na owym kubku.
- Nie dość, że świetnie gra to jeszcze taki kreatywny! -prawie piszczała nastolatka.
Nagle, nie wiedzieć skąd, zaczęły schodzić się jej koleżanki. Im również zależało na autografie siatkarza. Na ogół nie miał z tym problemów, chętnie podpisywał różne gadżety i pozował do zdjęć. Teraz jednak zależało mu na znalezieniu Kornelii. Kilka minut zajęło mu 'uwolnienie się' od wielbicielek. 
- Ejj jemu coś się stało chyba -zaczęły szeptać między sobą.
- Możemy Ci jakoś pomóc? -podeszły do niego jeszcze
- Co, co? Jeszcze jakieś zdjęcie? -zapytał zdezorientowany
- Nie, nie. Pytamy czy możemy Ci jakoś pomóc. -odpowiedziała ta najbardziej opanowana
- Niestety... Chyba, że widziałyście dziewczynę. Dłuższe włosy, ciemny blond, niebieska sukienka...
Rozejrzały się. Co najmniej kilka dziewczyn pasowało do tego opisu.
- A może to ta? -zapytała jedna z fanek Pita.
- Tak! -krzyknął chłopak, pocałował ją w czoło i pobiegł we wskazanym kierunku.  
- Piotrek? Co Ty tu robisz? -Kornelia poczuła rękę chłopaka na swoim ramieniu
- Dlaczego uciekasz?
- Ja nie uciekam... Potrzebowałam chwili dla siebie.
- W galerii? Przecież tu jest tylu ludzi!
- Właśnie dlatego. Ten tłum pomaga mi nie słyszeć własnych myśli...
- Muszę to zapamiętać. Na wszelki wypadek. Gdybyś jeszcze kiedyś chciała mi uciec... -chłopak przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
- Nie masz ochoty na spacer? -zapytał po chwili

  Wyszli z galerii. Kornelia spojrzała na Audi.
- Później po nie wrócę. -uśmiechnął się Piotrek
Wieczór był przyjemny. Księżyc świecił wysoko. Niebo pełne było gwiazd. Spacerowali wąskimi uliczkami.
- Czemu nic nie mówisz? -chłopak spojrzał na Kornelię podejrzliwie
- Ale o czym?
- Przecież chłodno się zrobiło. -i nie mówiąc więcej zdjął swoją bluzę i podał dziewczynie
- Nie trzeba, naprawdę. Jest w porządku. -faktycznie temperatura spadła o kilka stopni, ale jej to wcale nie przeszkadzało.
- Taa jasne, ale jak się przeziębisz to Twoja mama każe mi w samochodzie spać! Zakładasz sama czy Ci pomóc? -zaczął ją owijać rękawami tylko
- Dobra, sama to zrobię. -zaśmiała się rozplątując rękawy bluzy- I wcale byś nie spał w samochodzie. Po rynnie i przez okno. Nie robiłeś tak nigdy?
- No niby się zdarzało...
- Widzisz, dalibyśmy radę.
- Ej ej, koleżanko. Nie tak się umawialiśmy. -zatrzymał się nagle i stanął przed dziewczyną
- A Tobie co znowu nie pasuje? 
- Miałaś się nie zaziębić! Zasuwaj bluzę.
- Już mi cieplej, nie muszę.
- Aha! Czyli przyznajesz, że zmarzłaś. 
- Nie łap mnie za słówka.
Piotrek zaczął ją łaskotać. 
- Przyznaj się! -śmiał się
- Nie! -wyrwała się i zaczęła biec
- Tak się chcesz bawić? -już po chwili dogonił ją, złapał w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Puść mnie! Puść mnie słyszysz! -Kornelia nie przestawała się śmiać
- Zakochańce! -powtarzali ludzie, których mijali
W końcu Piotrek postawił dziewczynę. Spojrzał jej w oczy.
- Nie chciałem namieszać. -powiedział w końcu.
- To też moja wina. Sama nie wiem czego chcę...
- Jak to?
- Tak to... Cieszyłam się, jak Alek pojawił się wtedy w Rzeszowie. Jeszcze bardziej cieszyłam się, jak przyjechał tu ze mną. 
- Więc w czym problem?
- Zanim się pojawił myślałam, że mam już plan. Będąc u Was, zakochałam się...
- Niech zgadnę, wysoki, przystojny, utalentowany -wyprostował się
- Haha zabawne -Kornelia lekko szturchnęła chłopaka w ramię- w mieście. Spodobało mi się tam. A uniwersytet... Jakbym wszystkie korytarze znała na pamięć! No i nie chciałam się z Wami żegnać...
- Może to znak? 
- Nie wiem, może. Ale jak Alek został ze mną... Zaczęłam się zastanawiać. 
- Nad czym?
- Czy to dobry pomysł. Skoro zaczęło się układać może należy trochę pomóc szczęściu?
- Sugerujesz... -zaczął niepewnie Pit
- Tak. Może jednak przeprowadzę się do Łodzi.
- Zrobisz jak uważasz. -Piotrek zaczął wracać się w stronę galerii
- Co jest? Masz taką minę teraz... -podbiegła do niego Kornelia
- Nic. Po prostu to Twoje życie, ale nie chciałbym...
- Czego?
- Żebyś czegokolwiek później żałowała.
W milczeniu przeszli dalej.
- Dziękuję. -powiedziała Kornelia, kiedy Piotrek otworzył dla niej drzwi auta. Ten jednak dalej milczał.

  Zatrzymując się przed domem zobaczyli, że w kuchni pali się światło.
- Pewnie mama jeszcze nie śpi.
- Jesteśmy! -powiedzieli wchodząc do środka.
- To dobrze. Kornelia, mogę z Tobą porozmawiać?
- Piotrek, poczekasz na mnie w pokoju? 
- Jasne. Już mnie nie ma. -uśmiechnął się i zniknął z ich pola widzenia.
- Martwisz się czymś? -przerwała ciszę dziewczyna
- Powinnam, ale nie. Nie było Cię teraz. Nie wiedziałam gdzie jesteś. Mogłam się tylko domyślać. A mimo to czułam się spokojna. Wiedziałam, że Piotr będzie obok Ciebie i że przy nim będziesz bezpieczna.
- Chyba nie chcę wiedzieć do czego zmierza ta rozmowa... -przerwała jej córka
- Pozwól mi dokończyć. Wiem, że masz teraz mętlik w głowie. Sama musisz się dowiedzieć czego tak naprawdę chcesz od życia. Jeśli odpowiedzią jest Łódź, w porządku. Jeśli jednak Rzeszów, to jeszcze lepiej. Do obu miast jest kawałek drogi, ale czuję, że gdybyś była w tym całym Rzeszowie, nie martwiłabym się tak bardzo. Rozmawiałam z Twoją wychowawczynią.
- Co proszę?! Kiedy?
- Po Waszym powrocie z wycieczki. Sama do mnie zadzwoniła. Ona również chce, żebyś dokonała słusznego wyboru. Powiedziała, że do Lublina zawsze zdążysz wrócić a teraz powinnaś rozważyć inne możliwości. Widziała, jak się wymykałaś.
- Ja nic takiego nie robiłam.... -wbiła wzrok w podłogę
- Znam Cię. Wiem, że gdy czegoś bardzo chcesz potrafisz uparcie do tego dążyć. Bądź co bądź wiem, że byłam na tamtejszym uniwersytecie i jak Ci się tam spodobało.
- Na Podpromiu też byłam, ale o tym już nie wspomnisz, prawda? -Kornelia zaśmiała się
- Bo to nie jest priorytet w tym momencie. -skomentowała kobieta. Teraz powinnaś skupić się na edukacji. Wybory jakich niedługo przyjdzie Ci dokonać zaważą na całym Twoim przyszłym życiu.
- Wiem, nie musisz mnie dobijać.
- Nie mam takiego zamiaru. Chcę tylko, żebyś dobrze wybrała.
- Dopóki Alek się nie pojawił miałam ułożony plan. Chciałam zostać tutaj. Potem ta wycieczka.... Nagle poczułam chęć przeprowadzki do Rzeszowa.  Tam spotkałam Alka i znowu moje plany się zmieniły. Tak mi się przynajmniej wydaje... Jeszcze nie wiem czego chcę...
- Pamiętaj, że my Ci zawsze pomożemy.
- My? -zdziwiła się Kornelia
- No ja i Piotr. To taki miły chłopak.
- Ale tylko przyjaciel.
- Już to słyszałam. Tylko powiedz mi w takim razie, czemu jesteś tutaj, z nim, a nie w szpitalu z tym drugim?

  Kornelia weszła do pokoju. Piotrek już leżał. Na jej łóżku.
- No jemu to chyba za dobrze. -uśmiechnęła się do siebie
- Ojj przepraszam... Czekałem na Ciebie, ale widocznie musiałem zasnąć. Już spadam. -powiedział kiedy dziewczyna usiadła na brzegu łóżka.
- Po całym dniu ja też jestem zmęczona.
- Poważna rozmowa?
- Życiowa...
- Jakieś wnioski?
- Jeszcze nie...
- Wiem, że pewnie nie pomagam Ci w podjęciu jakiejkolwiek decyzji- 
- To nie Twój telefon? -wskazała na szafkę
- Bartman dzwoni. No co tam? -Nowakowski odebrał- Tak, jest obok. Do Ciebie. -podał telefon Kornelii
- Halo? -odezwała się niepewnie
- Kornelia! No wreszcie! Do Ciebie się dodzwonić nie można, więc musiałem zadzwonić do Cichego. -usłyszała Zibiego. Wyciągnęła swój telefon z torby.
- Nie zauważyłam, że się rozładował... No ale stało się coś?
- Stęskniliśmy się za Tobą! Kiedy-
- Kiedy będziesz w Rzeszow? -Lotman wyrwał koledze słuchawkę
- Paul! -ucieszyła się- No no, jestem pod wrażeniem Twojego polskiego
- Nie zmieniaj temata -domagał się Amerykanin- kiedy kiedy kiedy!
- Nie wiem.... Teraz tyle się dzieje...
- Ty musisz, bo next week-
- Dobraaa bo jeszcze za dużo jej powiesz! -słychać było przepychankę między chłopakami
- Kornelia? -znów odezwał się Zbyszek
- Jestem, jestem.
- Lotman nie wie co mówi, psuje wszystko!
- Zibi, o co chodzi? -nie potrafiła ukryć swojego zaciekawienia
- Dowiesz się w swoim czasie. Dasz mi jeszcze Cichego?
- Już, już. Pozdrów wszystkich! Całuję! -pożegnała się z nim
- Cichy? Musisz wrócić do czwartku najpóźniej. -Bartman kontynuował rozmowę z kolegą
- Wiedziałem, że tak będzie... A prosiłem o wolne do końca tygodnia... -zasmucił się Nowakowski
- Życie stary, życie. Nie można mieć wszystkiego. Tylko pamiętaj jak się umawialiśmy. Masz milczeć jak grób. -dodał atakujący Sovii
- Pamiętam. Wszystko gra.
- Super. To widzimy się w Rzeszowie.
- Do zobaczenia.
- Musisz wracać? -zapytała Kornelia, kiedy Pit już odłożył telefon
- Niestety... Obejrzymy jakiś film? -zmienił temat
- Wybierz coś -podała mu laptopa.- Ja się przez ten czas ogarnę. -zniknęła w łazience.
- Może być ta nowa komedia? Jeszcze jej nie widziałem... -zapytał kiedy wyszła po kilku minutach.
- Ja też jeszcze nie. -usiadła obok niego na łóżku
- Ty to nie masz innych ubrań? -zażartował Piotrek kiedy zobaczył, że ma na sobie szarą bluzę z logiem Skry
- Całą szafę. Ale w tym śpię. Przeszkadza Ci to? -zapytała ściszając głos
- To tylko bluza, ale muszę Ci chyba swoją zostawić bo ta mi się zwyczajnie nie podoba.
Ułożyli się wygodnie i włączyli film. 
- No lepszej komedii nie widziałem -śmiał się chłopak- Tobie się podobał? Kornelka? -dziewczyna już spała. Głowę trzymała na jego ramieniu. Piotrek wyłączył komputer i delikatnie położył go na podłodze przy łóżku. Chciał przenieść się na swoją miejscówkę. Nagle poczuł, że Kornelia mocniej trzyma się jego ramienia. Nie chcąc obudzić dziewczyny, został przy niej.





----------------
Wybaczcie, nie mam pojęcia co się stało z tłem na początku rozdziału... Próbowałam to jakoś naprawić, ale nie dałam rady ;/ mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza? No zdenerwowałam się... Ale wolałam już to tak zostawić niż porzucić pisanie dzisiaj...
Dziś zrobię Wam niespodziankę i dodam rozdział wcześniej, a co! Postaracie się o więcej komentarzy, hmm? <3
Enjoy!

PS. O matko, zaraz będziemy mieć
10 000! Czy to nie jest niesamowite? :D
Jak to uczcimy? ;) Macie jakieś propozycje? 

Life doesn't come with instructions

- Czy Ty tego Kłosa do samego Bełchatowa odwoziłeś? -pytała Kornelia patrząc na zegarek- Nie było Cię i nie było...
- Stęskniłaś się? -Nowakowski położył swoją torbę
- Mam nadzieję, że nie byłeś w szpitalu? -puściła jego pytanie mimo uszu- A to co?-  i wskazała na bagaż
- No chyba nie myślałaś, że zostawię Cię tutaj samą. 
Nie zareagowała.
- A gdzie Julka z Wojtkiem?
- Wyszli. Nie mogli siedzieć tu w nieskończoność.
- Jutro koniecznie musimy ich odwiedzić! -zaczął temat Piotrek- I w ogóle musimy jakoś miło spędzić dzień.
- My? -zdziwiła się dziewczyna
- To znaczy... W sumie nawet nie zapytałem Cię o zdanie... Jeśli to jakiś problem to zatrzymam się w hotelu albo pojadę do Wojtka.
- Żaden problem! -nagle do kuchni zajrzała mama- Skoro Aleks u nas nocował, to Pan tym bardziej może -uśmiechnęła się. Od razu przypadł jej do gustu. 
- Ale naprawdę nie chciałbym sprawiać kłopotu. I proszę mówić mi po imieniu. Piotrek -podał jej rękę
- Witaj -odwzajemniła uścisk- Kornelia ma dużą podłogę w pokoju, prawda?

  W pokoju dziewczyny panował kompletny chaos. Odkąd Alek trafił do szpitala nie myślała o niczym innym, zwłaszcza o sprzątaniu. Dookoła leżały porozrzucane rzeczy siatkarza: koszulki, bluza, strój treningowy... Kornelia czuła jego obecność. Wydawało się, jakby miał zaraz tam wejść. Zdążyła za nim zatęsknić.
- Zaraz to wszystko ogarnę. -nerwowo zaczęła zbierać ubrania Alka.
- Czym się denerwujesz? -Pit zauważył jej roztargnienie
- Ja? Niczym.
- Przecież widzę...
Z jednej strony Kornelia martwiła się o Alka. Chciała, żeby wszystko wrócił do pełni sił i był tu z nią. Z kolei przyjazd Piotra... Cieszyła się, że ma u boku przyjaciela. Ba, podświadomie nawet liczyła na to, że rzuci wszystko i przyjedzie. Tylko po co?
- No właśnie, po co... -powiedziała pod nosem
- Mówiłaś coś?
- Nie, nie. -szybko dokończyła sprzątanie. Odruchowo wszystkie rzeczy Serba wrzuciła do swojej szafy. Później zrobię z tym porządek. -pomyślała. Ogarnęła 'łóżko' poprzedniego gościa, naszykowała nowy koc i poduszkę. Wróciła się do szafy, wyciągnęła z niej szarą bluzę atakującego i założyła na siebie.
- Rozgość się. Zaraz wracam.
Piotrek odprowadził ją wzrokiem.

- Zdążyłaś sprzątnąć tamte rzeczy? -zapytała mama szykując kolację
- Jakie rzeczy?
- No tego chłopaka...
- Alka. Schowałam je do szafy. 
- A torby to on nie miał?
- Nie miałam czasu na pakowanie. 
- To może trzeba go znaleźć.
- Coś sugerujesz? -dziewczyna oparła się o szafkę
- Może potrzebuje tych rzeczy w szpitalu? -kobieta spojrzała na córkę- A co właściwie Ty masz na sobie?
- Ubrania?
- Dobrze wiesz o czym mówię.
- Nie zmieniaj tematu. Myślałam, że przekonałaś się do Alka...
- To nie znaczy, że chciałabym, żebyś się z nim spotykała... -zamyśliła się- Ale z tym Piotrkiem to już inna sprawa. 
- Mamaaaaa daj spokój.
- No co, dobrze mu z oczu patrzy.
- Ale to nie jest Alek. -westchnęła Kornelia- Pit to tylko przyjaciel. Jak Karol.
- O nie, nie. Piotr patrzy na Ciebie inaczej. 
Nie chcąc dalej słuchać wywodów mamy wróciła do pokoju. Środkowy Resovii zdążył się chyba zadomowić.
- Haha no co my tu mamy, -uśmiechnął się- mała Kornelka!
- Zostaw to natychmiast! -rzuciła się na łóżko. Zupełnie zapomniała, że na biurku zostawiła album ze zdjęciami z dzieciństwa, które obiecała pokazać Alkowi...
- Nie no, obejrzyjmy sobie. -ciągnął chłopak- Oooo jaka śliczna sukieneczka!
- Pokaż -sięgnęła po album- faktycznie, uwielbiałam ją.
- Znowu to robisz. -spojrzał na nią Pit
- Co takiego?
- Uśmiechasz się. Tak szczerze. -i pocałował ją w czoło.
Dobre pół godziny tak przesiedzieli. Sporo rozmawiali i żartowali. Kornelia przynajmniej na chwilę zapomniała o problemach. O szpitalu. O obietnicy złożonej Alkowi...
Piotrek włączył radio i usiadł z powrotem na łóżku.
- Wiesz, -zaczął- przepraszam, że tak nagle przyjechałem.
- Cieszę się, że jesteś. -dziewczyna mocno się do niego przytuliła. Nie chciała być teraz sama.
- Wtedy w Rzeszowie-
- Uwielbiam ten kawałek! -krzyknęła nagle Kornelia kiedy w radiu pojawiły się pierwsze brzmienia piosenki.  Zeskoczyła z łóżka i zaczęła tańczyć na środku pokoju. Wyciągnęła rękę do chłopaka i po chwili już oboje się wygłupiali. Z rytmu wybił ich głos mamy wołającej na kolację. Kiedy wychodzili z pokoju Piotrek złapał Kornelię za rękę i wyszeptał jej:
- Kiedyś pomogę Ci spełnić wszystkie Twoje marzenia.

- Pyszne te naleśniki! -wychwalał Piotrek nakładając sobie kolejną porcję-
- Mamy specjalność -uśmiechnęła się Kornelia
- W Rzeszowie nie ma mi kto tak gotować... 
- Zapraszam częściej -ucieszyła się mama dziewczyny
- Proszę tak nie mówić bo jeszcze skorzystam.
- Będzie mi bardzo miło. Zresztą, Kornelia też potrafi nieźle gotować -dodała po chwili
- Wcale nie... -odezwała się w końcu jej córka
- No to już wiem kto jutro robi obiad -zaśmiał się Nowakowski
Nagle Kornelia wstała od stołu.
- Która godzina?!
- Coś się stało? -wystraszyła się mama
- Która godzina?!?!
- Prawie 20. -sprawdziła kobieta
Jak mogła! Jak ona mogła zapomnieć! Przecież obiecała. Obiecała mu, że do niego przyjdzie. Tylko czy aby na pewno to tylko przez zwykłe zapomnienie? Czy na pewno tylko straciła poczucie czasu? Czy może to Piotr? Może przez to, że przy nim, chociaż przez chwilę, czuła się bezpiecznie i znowu się śmiała... Zaczęła się zastanawiać czego tak naprawdę chce.
- Muszę lecieć!
- Gdzie Ty chcesz iść sama o tej porze? -zatrzymał ją Piotrek
- Powinnam być w szpitalu. Dawno temu...
- No tam na pewno nie pójdziesz teraz. -stanowczo powiedziała mama
- Kiedy ja muszę! -protestowała Kornelia
- Zawiozę Cię. -zadecydował Pit.

  Piotrek otworzył dziewczynie drzwi auta.
- Dziękuję. Nie czekaj na mnie, wezmę taksówkę. -już chciała się z nim pożegnać
- No chyba zwariowałaś. Nie zostawię Cię. Idę z Tobą.
Niepewnym krokiem weszła do środka, chłopak był tuż za nią.
- Dobry wieczór. Wiem, że jest już późno, ale ja muszę na minutkę wejść...
- Dobry. -Danuta chyba znów nie miała humoru- Na zegarku się panienka zna? Którą to godzinę mamy?
- Po 20 -spokojnie odpowiedział Nowakowski.
- Oooo Pan Piotruś! Znowu u nas! -Danuta nagle się ożywiła
- Co u chrześnicy? -zapytał grzecznie siatkarz
- A wspaniale. Wszystkim koleżankom się teraz chwali jaki to prezent dostała.
- Cieszę się. Wpuści nas Pani na chwilkę? Życiowa sprawa...
- Pana, Panie Piotrusiu zawsze -i z uśmiechem od ucha do ucha wróciła do swoich zajęć.
Kornelia zatrzymała się na korytarzu.
- Wiesz, to chyba nie jest dobry pomysł, żebyś tam ze mną wchodził. Zaczekasz?
- Skoro tak wolisz... -Pit nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy

  Drzwi sali numer 14. jak zwykle były zamknięte. Kornelia delikatnie je otworzyła.
- Nie chciałam Cię obudzić... -powiedziała po cichu
- Czekałem na Ciebie. Bałem się, że coś się stało. -Alek wyglądał na zmartwionego
- Już jestem. I przepraszam. -nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. W dodatku czuła obecność Nowakowskiego. To wszystko zaczynało ją przerastać.
- Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? Masz takie smutne oczy...
- Wydaje Ci się. Lepiej powiedz jak się czujesz? -chciała szybko zmienić temat
- Bywało lepiej. Wolałbym spotykać się z Tobą w nieco innych okolicznościach. -złapał ją za rękę, ta jednak szybko ją odsunęła.
- Alek, ja...
W tym momencie do sali wszedł Piotrek.



--------------
Planowałam dłuższy ten rozdział, ale miałam problem z laptopem ;/ wybaczcie, że dodaję tak późno.
jutro obiecuję nadrobić!
pozdrawiam Wszystkich, którzy rano (a nawet bardzo rano!) mają pobudkę a mimo to dali radę zaczekać <3

Enjoy!



wtorek, 29 stycznia 2013

Let's talk

  Wrócili z Karolem do sali. Aleksandar od razu zauważył, że coś się stało.
- Mnie nie nabierzecie... -zaczął niepewnie- Co się dzieje?
- Powinieneś odpoczywać. -Kornelia nie chciała mu mówić o telefonie Nowakowskiego. Chociaż wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała. Wolała jednak później...
- Przepraszam Państwa, ale zbliża się pora obiadowa, więc... -pielęgniarka weszła nagle do czternastki
- Tak tak, już wychodzimy. -Kornelia delikatnie pocałowała Alka w policzek- Zajrzę później.
- Obiecujesz? -chłopak złapał jej rękę
- Postaram się... -dziewczyna nie była pewna jak będzie wyglądała reszta dnia, przecież Pit mógł się zjawić w każdej chwili
- Obiecaj. -Serb nie dawał za wygraną
- Obiecuję. -powiedziała i szybko wyszła z sali za resztą przyjaciół

- Dobra Kori, to teraz chwila szczerości. -zaczęła temat Julka kiedy już znaleźli się przed szpitalem- O co chodzi z Nowakowskim?
- Musiałeś?! No musiałeś, prawda? -Kornelia rzuciła do Kłosa
- Nie wiedziałem, że robimy z tego tajemnicę... -zmieszał się chłopak
- Żadna tajemnica -wtrącił Wojtek- po prostu Piotrek nie lubi Aleksa. 
- Kori? To co teraz?
- Nie mam pojęcia...

  Wszyscy siedzieli u Kornelii. Dochodziła godzina 15. Kłos ciągle zerkał na telefon. Nagle dostał smsa i wyszedł na zewnątrz. 
- A temu co? -zdziwili się
Po chwili do mieszkania dosłownie wbiegł Nowakowski.
- Kornelka! -powiedział przytulając dziewczynę
- Ty tutaj? Skąd? Eeeej bo mnie udusisz! -próbowała wyrwać się z jego mocnego uścisku
- Przyjechałem najszybciej jak się tylko dało. Dobrze, że Karol tu był.
- Karol? To on Ci podał mój adres? -po raz kolejny dziś rzuciła mi znaczące spojrzenie
- No po co miał chłopak krążyć po mieście i czas tracić... -tłumaczył się Skrzat- Skoro już tu jest, ja mogę się zbierać.
- Jak to? Juuuuż? -Kornelii popsuł się humor, ale Julce chyba jeszcze bardziej. Nie chciały żegnać się z Karolem
- Niestety... Jak nie wrócę do jutra trener wkurzy się jeszcze bardziej. Poza tym teraz mam szansę złapać bezpośredni autobus do Łodzi.
- A jak dostaniesz się do Bełchatowa?
- Mariusz po mnie przyjedzie. Obiecałem mu zdać relację -zaśmiał się- Coś czuję, że będziecie głównym tematem w ulu przez najbliższe dni. Dwie dziewczyny, które wywróciły nasz świat do góry nogami -podszedł do Julki i mocno ją przytulił. Potem pożegnał się z Kornelią i Wojtkiem.
- Odwiozę Cię na dworzec -zaoferował Piotrek
- Super, to zdążę jeszcze pożegnać się z Aleksem. 
- Tylko Ty nie wchodź do szpitala! -krzyknęła Kornelia
- A to dlaczego? Chyba mam prawo sprawdzić jak się czuje kolega? -Nowakowski był zdziwiony jej reakcją
- Jasne, ale jeszcze nie teraz... Nie wie, że przyjechałeś...
- Uuuu czyżbyś miała tajemnice przed swoim chłopakiem? -zażartował siatkarz Sovii
- To nie jest mój chłopak!
- Haha przypominam Ci, że wszyscy w szpitalu tak myślą i w sumie dlatego możesz go odwiedzać. Inaczej tylko najbliższa rodzina. -skomentował Wojtek
- I Ty przeciwko mnie...

  Po drodze Karol zagadnął Piotrka:
- Właściwie to czemu przyjechałeś?
- Sam nie wiem... Wystraszyłem się, że coś się stało...
- Kornelii?
Przytaknął. 
- Wiesz, że ona i tak z nim będzie?
- Wiem...
- Pasują do siebie. Mimo wszystko. Bardzo się przejęła tą sprawą z pobiciem.
- Związki na odległość nie mają szans.
- Przecież jak zacznie studia w Łodzi wcale nie będą mieli do siebie tak daleko.
- A kto powiedział, że będzie studiowała w Łodzi?
- Pit... Co Ty kombinujesz?
Nowakowski nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i dalej obserwował drogę. 

- Dzień dobry jeszcze raz pani Danusiu -przywitał się Kłos i już miał otwierać drzwi
- A Panowie dokąd? -znowu nie odrywała wzroku od komputera
- No jak to... Do Aleksa.
- Przykro mi. -powiedziała obojętnie
- Słucham? -zdziwił się Karol, przecież jeszcze kilka godzin temu wszyscy u niego byli
- Odwiedzin nie ma.
- Ale ja chciałem się z nim pożegnać. Wracam zaraz do Bełchatowa.
- Nic na to nie poradzę.
- Ja bardzo Panią proszę...
- Ale ja nic nie- -nagle podniosła głowę- Pan Nowakowski? W naszym szpitalu?!
Nie wiedzieć kiedy Piotrek pojawił się obok kolegi
- Miałeś zaczekać w samochodzie. Kornelia się zdenerwuje... -powiedział po cichu Karol
- Nie musi o wszystkim wiedzieć. -wyszczerzył się do kobiety- We własnej osobie. Jak się Pani dziś miewa?
- Ojj głowa trochę boli, ale to pewnie na zmianę ciśnienia -zaczęła kobieta- Panie Piotrze, moja chrześnica Pana uwielbia. Czy ja mogłabym-
- Oczywiście, gdzie podpisać? -przerwał jej Pit. Kłos patrzył z niedowierzaniem.
- O tutaj, bardzo proszę. Dla Asi.
- Ile ma lat? -zapytał biorąc kartkę
- 16. -odpowiedziała dumnie- nawet gra w szkolnej drużynie!
- Ooo pięknie. Proszę życzyć jej powodzenia -oddał jej kartkę
- "Nigdy się nie poddawaj. Dla Asi -Piotrek Nowakowski" -przeczytała Danuta- No ślicznie! Serdecznie Panu dziękuję! 
- Żaden problem. To co, możemy zajrzeć do kolegi? Tylko minutka.
- No dobrze już dobrze. Proszę. -wpuściła ich
Kiedy znaleźli się na korytarzu
- Stary co to było! Drugi dzień tu jestem i na mnie tak nie zareagowała -Kłos rozpamiętywał całą sytuację
- Haha no ma się to coś -zaśmiał się Piotrek
Drzwi do sali numer 14. były zamknięte. Zapukali.
- Proszę, proszę, już skończyłam -poinformowała pielęgniarka, która właśnie zmieniała pacjentowi kroplówkę.
- Cześć Aleks, przyszedłem się pożegnać. Jadę do Bełchatowa. Wracamy po Ciebie za tydzień -Karol próbował być opanowany. Zastanawiał się jak Serb zareaguje na Nowakowskiego... Albo odwrotnie...
- Miło z Twojej strony -Alek był jeszcze słaby.
- No to się urządziłeś. -powiedział Piotrek wchodząc w końcu do sali.
- Widzę zmiana warty?
- Nie wkurzasz się? -to zupełnie zbiło Karola z tropu
- No właśnie? -dodał zdziwiony Resoviak
- Trochę tak, ale cieszę się, że tu jesteście. Wiem, że zaopiekujecie się Kornelią. -Alek zdobył się na sztuczny uśmiech.
- Nam nie musisz ściemniać. Pogadajmy jak faceci. -uśmiech zszedł nagle z twarzy Piotrka
- Czemu nie chciałeś, żeby Kornelia się ze mną spotkała? -zapytał w końcu Kłos
- Nie zrozumiesz... -wykręcał się Alek- Ale jak chcesz. Pomyślałem, że jak się bliżej poznacie...
- To co? -trochę niecierpliwił się jego klubowy kolega
- To nie będzie chciała spotykać się ze mną. Nie wiem... Może dlatego, że nie jestem Polakiem? Że Ty okażesz się dla niej bardziej odpowiedni? Że od razu złapiecie kontakt?
- No głupszego argumentu to ja w życiu nie słyszałem -Karol roześmiał się. Tylko Pit nie nie mówił...- Słuchaj, między nami nic nie będzie. -Kłos opowiedział Atakującemu historię swojej przyjaciółki.- Teraz już rozumiesz?
- Kłosu... Nie chciałem, żeby tak wyszło... -Alek trochę się zmieszał
- Widzisz, gdybyś nie wyciągał pochopnych wniosków i nie unosił się honorem pewnie by do tego nie doszło. -dodał Karol
- Albo gdyby nie był takim idiotą. -nagle do rozmowy dołączył Nowakowski
- Piter, no co Ty... -Karol chciał go trochę uspokoić- Przecież sam się nie podłożył, nie miał na czole karteczki "Cześć, może chcecie mnie pobić?".
- A kto go tam wie! -Piotrek się wkurzył- Co ja Ci mówiłem? Wiesz ile ona przez Ciebie łez już wypłakała? A mówiłem... A prosiłem. Nie zależy Ci na niej?
- Zależy. Bardzo. -gdyby Serb nie był pod wpływem środków przeciwbólowych pewnie znalazłby resztki sił, żeby do niego wstać.
- No to albo to okażesz jakoś bardziej, albo-
- Albo co? -przerwał mu.
- Albo -Pitowi znowu nie było dane dokończyć
- My chyba musimy lecieć. -wtrącił w odpowiedniej chwili Karol- Jak nie zdążę wrócić to trener chyba wyjdzie z siebie. Trzymaj się Aleks. -podał mu rękę i prawie na siłę wyciągnął Nowakowskiego ze szpitala.
Kiedy wsiedli do samochodu:
- Co to miało być!
- Nic, ktoś musi mu wreszcie coś powiedzieć. -Pit nie mógł się uspokoić- No co on sobie myśli! 
- Masz jakiś problem?
- Tak. Z nim! Nie zasługuję na uwagę tej dziewczyny. Dobra, koniec tematu. Trzeba Cię w końcu odstawić na ten dworzec. -powiedział odpalając silnik swojego Audi.




------------
Enjoy!

PS. Dziękuję za tyle wyświetleń! Zbliżamy się do 10 tysięcy (samo wypowiadanie takiej liczby jest dla mnie szokiem :)
Jakieś pomysły co możemy zrobić z tej okazji? Piszcie w komentarzach ;) 

poniedziałek, 28 stycznia 2013

- I do not like you.

- No i? I co?? -dopytywał się Kłos
- Najkrótsza rozmowa jaką przeprowadziłam... Usłyszałam tylko, że trener chce ze mną porozmawiać. Miał taki głos...
- Kori nie przejmuj się, to pewnie nic takiego. -mówiła Julka.
- Będzie tu jutro koło południa.
- Słucham?! -Karol nie potrafił ukryć zdziwienia
- Tyle powiedział tylko. Chyba powinniśmy wracać. -dodała Kornelia patrząc na zegarek.
Złapali taksówkę. Najpierw odwieźli dziewczyny.
- Karol! Ja zupełnie o tym nie pomyślałam... Gdzie Ty się zatrzymasz? -przypomniała sobie Kornelia, kiedy wysiadały z auta.
- Spokojna głowa -wyszczerzył się Wojtek- Już o to zadbałem.
- Tylko nie szalejcie za bardzo -zaśmiała się Julka
- Trzeba być w dobrej formie, nie wiemy co trener zadecyduje... -Karol powoli zaczynał się obawiać jego nagłego przyjazdu.

  Mama siedziała w salonie.
- Ooo jesteś już? -Kornelia zupełnie straciła poczucie czasu
- Moja droga, jest po 20. Ale moment moment -zatrzymała je na chwilę- co Wy macie takie miny? W ogóle to myślałam, że jesteście na klasowej imprezie?
- Nie poszłyśmy... -zaczęła Julka
- A właściwie gdzie zgubiłyście tego siatkarza?
- Mamusiu... -Kornelia podbiegła przytulić mamę i rozpłakała się po raz kolejny
- To ja zrobię jakąś kolację -postanowiła Julka i zniknęła w kuchni
- Alek.... Alek jest w szpitalu... -szlochała dziewczyna
- Jak to w szpitalu?! A Tobie nic nie jest?
- Długa historia...
Kornelia opowiedziała mamie o tym, co się działo pod jej nieobecność. Ta tylko słuchała. Kiedy dziewczyna skończyła, usłyszała od niej tylko:
- Wiedziałam, że ten chłopak przysporzy Ci samych kłopotów...

  Nazajutrz Julka obudziła się pierwsza. Po chwili zadzwonił telefon.
- Kori? Słyszysz? To chyba Aleksa?
- Która godzina? -pytała zaspana
- Żadna godzina teraz! Trener dzwoni! -powiedziała podając przyjaciółce telefon
- Halo? -odebrała zaspana Kornelia
- Tak myślałem, że to Pani odbierze. -odezwał się trener
- Dzień dobry.
- Dobry. W samo południe, pasuje Pani? -zapytał stanowczo
- Oczywiście. Proszę tylko powiedzieć gdzie.
- Najlepiej w szpitalu. Od razu sprawdzę Aleksandara.
- Będę punktualnie.
- Zaczekam w bufecie. Na pewno jakiś tam jest.
- Tak, jes- nie dokończyła, trener się rozłączył.
Kornelia spojrzała na zegarek. Była 9. Miała jeszcze trzy godziny do umówionego spotkania. Zjadły z Julką śniadanie. Mama wyszła już do pracy, zostawiając im karteczkę na lodówce: "Wszystko na pewno się ułoży. Głowy do góry! Całuję."
- Kochana ta mama -zaczęła rozmowę Kornelia- z jednej strony twierdzi, że Alek równa się kłopoty, ale z drugiej... No martwi się mimo wszystko.
- Ty tutaj nie filozofuj tylko ogarniaj się -uśmiechnęła się Julka

  Kwadrans przed dwunastą były już pod szpitalem.
- Wojtek? Karol? A Wy co tu robicie?
- No jak to... Wczoraj Mariusz do mnie dzwonił... Wolałem tu być, jak zjawi się trener. -odpowiedział Kłos
- Aż tak źle? -wystraszyła się Julka
- Po prostu chciał być przy tej rozmowie. -'zdradził go Wojtek.
- Dam sobie radę. Sama. -Kornelia potrafiła być bardzo uparta.
- Taaa, już kiedyś to słyszałem. No ale jak wolisz. To co, może my jakieś zakupy zrobimy? Pewnie to szpitalne jedzenie mu nie pomoże bardzo... -dodał po chwili
- A to nie chcecie do niego zajrzeć?
- Nie, Kornelka. Na pewno to z Tobą chciałby się spotkać najpierw. -uśmiechnął się i we trójkę skierowali się w stronę sklepów.
  Kornelia została sama przed szpitalem. Zerknęła na godzinę.
- Pięć minut. -powiedziała do siebie. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Kiedy znalazła się w bufecie od razu rozpoznała znajomą buźkę.
- Ooooo a Ty nie u chłopaka?
- Później do niego zajrzę, ale teraz... Muszę coś załatwić. A Ty co tu robisz? Czekasz na tatę?
- Tak. Skończyłam wcześniej lekcje to wpadłam. Mogę Cię o coś zapytać?
- O co tylko chcesz, masz u mnie dług -puściła małej oczko
- Nie obrazisz się jak zajrzę do Aleksa? Chociaż na chwilkę...
- No coś Ty! Alek na pewno się ucieszy.
- Ale to Twój chłopak i w ogóle...
- Żaden mój ch- -Kornelia już chciała sprostować, że wcale nie jest z Serbem, ale na szczęście w tym momencie do bufetu wszedł trener Nawrocki.
- Pani Kowal? -odezwał się obojętnym tonem
- Przepraszam Cię, to właśnie ta sprawa -powiedziała małej na ucho i zwróciła się do mężczyzny- Tak, Kornelia. Dzień dobry. Jak minęła podróż? -chciała jakoś przyjaźnie zacząć rozmowę
- Stresująco. Ale nie o tym będziemy rozmawiać. Usiądźmy. -zajęli miejsca przy stoliku.
- Może się Pan czegoś napije? -zapytała grzecznie dziewczyna
- Pani zawsze taka miła? -ciągnął tym samym obojętnym głosem
- Staram się... -odpowiedziała po cichu- Właściwie to czemu chciał się Pan ze mną spotkać?
- No cóż, od początku mi się to nie podobało.
- Czyli co konkretnie? -powoli się niecierpliwiła
- Wasza znajomość. To jak się zaczęła. I to jak się teraz kończy.
- Kończy? -powtórzyła zdziwiona. Jak on mógł w ogóle takie rzeczy mówić? Przecież nikt nie wie, jak dalej się wszystko ułoży. A już na pewno nie jemu to oceniać.
- No a jak dalej sobie to Pani wyobraża? Zresztą, będę mówić Ci po imieniu. Będzie łatwiej. Mogę, prawda?
- Proszę. -była coraz bardziej zniecierpliwiona i zdenerwowana
- Od Twojego pojawienia się na treningu, Aleksandar nie mógł skoncentrować się na grze. Jego myśli błądziły gdzieś z dala od boiska. To odbiło się na całej drużynie. W pewnym momencie nie mogłem mu nawet pozwolić zagrać podczas któregoś meczu. Jako trener nie mogę sobie pozwolić na takie osłabienie w zespole.
- I jakie wnioski? -Kornelia czuła, że zaraz wybuchnie
- Takie, że Atanasijevic wraca do Bełchatowa i tam zajmą się nim nasi specjaliści.
- A o tym to już zadecyduje lekarz. -stwierdziła stanowczo
- O proszę, jaka panienka pewna siebie.
- Stwierdzam fakty. Coś jeszcze? Bo trochę się spieszę.
- Już ostatnia sprawa. Nie chcę, żebyś go tu odwiedzała. Musi dojść do siebie. W spokoju.
- Haha no Pan chyba żartuje! Nikt nie będzie mi mówił co mam robić a czego nie. I nie może Pan decydować z kim Alkowi wolno się spotykać. No to już jest szczyt wszystkiego... -wstała i zaczęła wychodzić. Po kilku krokach wróciła się jednak- Przypominam, że Alek jest dorosły i sam może wybierać. A może to jest tylko taka wymówka? Może szuka Pan wytłumaczenia na to, co ogólnie dzieje się drużynie? Może tak Panu po prostu wygodniej?
- Przekraczasz granice. -również trener wstał od stolika
- Pan już to zrobił, mówiąc, że mam się z nim więcej nie spotykać.

- Kornelka? -odezwał się słabym głosem chłopak- A czemu Ty płaczesz? Co się dzieje? Chyba jeszcze nie umieram? -próbował żartować
- Pewnie zaraz trener tu będzie. -delikatnie ucałowała jego policzek i wyszła z sali. Nie potrafiła przekazać mu słów jego przełożonego.
Biegnąc korytarzem wpadła na lekarza.
- Wolniej, wolniej bo i Ciebie będziemy musieli tu zatrzymać -zaśmiał się
- Prze-przepraszam...
- A co to się stało? Jakiś problem? Mogę jakoś pomóc?
- Proszę go nie wypuszczać...
- A to pacjent się gdzieś wybiera? W takim stanie życzę powodzenia.
- Czyli nie może jeszcze wyjść?
- Moja droga, pan Atanasijevic poleży tu przynajmniej tydzień.
- A gdyby chciano go przetransportować do domu? To znaczy do Bełchatowa?
- Nie ma takiej możliwości. Proszę się nie martwić, Pani chłopak ma tu naprawdę najlepszą opiekę.
- To nie ja to wymyśliłam... -powiedziała i skinęła głową na nadchodzącego trenera
- Dzień dobry, pan jest lekarzem prowadzącym? -zapytał kiedy do nich podszedł
- Zgadza się. Pan Nawrocki jak zgaduję?
- Jaki jest jego stan? Kiedy możecie go przygotować do transportu?
- Słucham? -zdziwił się lekarz- Panu zależy na jego powrocie do formy?
- Tak, oczywiście. Dlatego chcę go zabrać do naszych specjalistów.
- Rozumiem, że klub ma swoje określone regulaminy, ale znajdujemy się w moim szpitalu. Tu panują moje zasady a te mówią, że pacjent zostaje u nas minimum tydzień. Właśnie to samo tłumaczyłem pani Kowal. -trener wymownie się na nią spojrzał, kiedy lekarz wypowiadał te słowa.
- Tydzień. I ani dnia dłużej.
- Do widzenia! -krzyknęła za nim Kornelia, ale ten nawet się nie odwrócił. Szybko zniknął z ich pola widzenia
- Powinna Pani wrócić teraz do chłopaka. Pewnie czeka na wyjaśnienia. -uśmiechnął się mężczyzna i wszedł do gabinetu lekarskiego obok.
Kornelia wolnym krokiem wróciła do sali numer czternaście.
- Nie śpisz? -zapytała po cichu
- Jak mogę spać... Nie wiem co się dzieje... Nie pamiętam jak się tu znalazłem... Ty nagle przychodzi zapłakana i bez słowa wychodzisz... Ty byś mogła po czymś takim spokojnie zasnąć?
- Pewnie nie...
- Kornelka, co się dzieje? -chłopak próbował wyciągnąć rękę w jej stronę, ale skończyło się tylko na głośnym westchnieniu
- Tak Cię boli? -podeszła do łóżka dziewczyna
- Nie... -próbował zaprzeczyć
- To po co się tak wyginasz wariacie... -usiadła na krzesełku obok i chwyciła jego dłoń- Pamiętasz w ogóle jak to się stało?
- Do momentu kiedy znalazłem się u Wojtka, później jak przez mgłę. -Alek powtórzył jej to samo, co chłopakom, o tym jak został pobity.
- Zapamiętałeś jakieś szczegóły? Jak wyglądali? W co byli ubrani? -dopytywała
- Spokojnie Sherlocku, śledztwa i tak nie będzie.
- Chcesz to tak zostawić?
- To i tak nic nie zmieni. Powiedz lepiej co z trenerem.
Kornelia opowiedziała siatkarzowi wszystko jak na spowiedzi.
- On chyba żartuje! -chciał już wstawać z łóżka, ale dziewczyna go powstrzymała
- Ej, ej! Chcesz się gorzej dorobić? Masz grzecznie leżeć.
- Ktoś tu chyba wraca do zdrowia -usłyszała za plecami. To Wojtek z Julką wrócili z zakupami
- Przynieśliśmy Ci owoce i soki, na tym jedzeniu długo nie pociągniesz -powiedziała Julka
- Gdzie jest Karol?
- Przed szpitalem, rozmawia z-
- Z trenerem... -dokończyła Kornelia
  Po kilku minutach Kłos do nich dołączył
- No siema stary! Tak Ci się Lublin spodobał, że postanowiłeś tydzień zostać? -przywitał kolegę z drużyny
- Tydzień!?
- Aaaa nie powiedzieliście mu jeszcze? Sorry... -Karol stanął przy Kornelii- Mogę Cię na chwilę prosić?
Wyszli na korytarz.
- Czemu masz taką minę?
- Widzisz, coś się ostatnio dzieje w drużynie. Nikt nie znajdował na to wytłumaczenia. Aż do teraz. No i trener myśli-
- Że to ja jestem problemem. -Kornelia spodziewała się tego
- On po prostu myśli, że gdyby Aleks z Rzeszowa pojechał normalnie z nami, nic takiego by się nie stało.
- Przecież to nie ja kazałam go pobić!
- Nie denerwuj się, nikt tak nie mówi przecież.
- Coś jeszcze powiedział?
- Tylko to...
- Karol, wiem, że jest coś jeszcze.
- Trener za tydzień, czyli we wtorek, chce zabrać Aleksa do Bełchatowa.
- To już wiem. I?
- No i... Że nie chciałby Cię spotykać na naszych meczach.
- O nie, teraz to już przesadził...
- Pewnie za kilka dni złość mu przejdzie. Na pewno też nie miał tego na myśli...
- Karol, ja wiem, że on mnie nie lubi i już. No a co z Tobą?
- Do jutra mam wrócić.
- Ooo przepraszam Cię, muszę odebrać. -Kornelia wyciągnęła swój telefon z kieszeni- Pit? Stało się coś?
- No to ja się pytam, nie odzywasz się nic...
- Nie miałam głowy...
- Nie miałaś głowy, żeby do mnie napisać? Uuu nieładnie -Nowakowski próbował żartować
- To nie tak. Alek jest w szpitalu.
- On? Taki okaz zdrowia?
- Piotrek... To nie jest zabawne. Pobili go.
- Ale Ty jesteś cała? -chłopak mocno się wystraszył
- Tak, ja tak, ale-
- Nic nie mów -nie dał jej dokończyć- zaraz wsiadam w samochód.





-------------
Enjoy!

PS. A jednak Pit dał radę :) w ostatnich godzinach wyprzedził Zibiego tylko/aż jednym głosem!
PS 2. Dobra, daruję Wam te 20 komentarzy, żebyście nie mówiły, że jakaś straszna jestem ;p ehh ale ja tak bardzo lubię je czytaaaaać... <3

niedziela, 27 stycznia 2013

Bad news

- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? -obojętnie odezwała się kobieta w recepcji
- Dobry? Pani widzi w jakim on jest stanie? -Wojtek wskazał na Alka.
- A co się stało? -kobieta nawet na nich nie patrzyła
- Pobili go! Potrzebuje lekarza! -chłopak nie wytrzymywał, powoli też nie miał już siły podtrzymywać osiemdziesięciu czterech kilogramów żywej wagi.
- Spokojnie, pan się opanuje. Proszę popatrzeć ile osób czeka tu na lekarza. -Wojtek rozejrzał się, w poczekalni siedziały dwie osoby, które nie wydały mu się tak poszkodowane jak serbski zawodnik.
- Jemu naprawdę może dolegać coś poważnego. -Karol chciał swoim spokojnym tonem złagodzić kobietę, bezskutecznie.- Czy na dyżurze nie ma w tym momencie żadnego lekarza? -dopytywał się.
- Zajęty. -nadal nie odrywała wzroku od komputera. -Usiąść i czekać.
Nagle podeszła do nich dziewczynka.
- Przepraszam? Pan Kłos?
- Wystarczy Karol.
- A to Aleksandar? Co mu jest?
- Właśnie chcielibyśmy się tego dowiedzieć... -odpowiedział zrezygnowany siatkarz
- Stawiam na złamanie żebra, jednego bądź kilku. Trochę sobie nie pogra... Rehabilitacja w takich przypadkach może trwać nawet do 6 tygodni! Nie mówiąc o pobycie w szpitalu.
- A ile Ty masz, że wiesz takie rzeczy? -zainteresował się Wojtek
- 12. Chcę być lekarzem, jak tatuś. Oooo właśnie idzie! Tato, tato! -zaczęła biec w stronę lekarza, który właśnie pojawił się w poczekalni.- Patrz kto tu jest! Ma złamane żebra, nie może oddychać. Musisz mu pomóc!
- A Ty ciągle na mnie czekasz? Przyniosłem Ci soczek, z witaminami. -pocałował ją w czoło i zwrócił się do chłopaków- No, Panowie, co zbroiliście? 
- Kolegę pobili. Pilnie potrzebujemy pomocy. Chyba coraz gorzej z nim... -z przerażeniem patrzyli na Alka, słabł coraz bardziej.

- Najpierw prześwietlenie. Musimy wiedzieć co z tymi żebrami zanim cokolwiek zrobimy. -powiedział lekarz.- A pani Danuta co? Nie widzi, że poszkodowany z wypadku? Takie przypadki bierzemy od razu! Ile razy ja to jeszcze powtórzę? -facet wyraźnie się zdenerwował. 
- Przecież doktorowi nie wolno przeszkadzać dzisiaj, sam tak doktor powiedział. -broniła się kobieta.
- Ale ja jestem od tego, żeby pomagać innym! Papierkowa robota poczeka.
Posadzili chłopaka na wózek i zabrali na pierwsze badania. Dalej jednak nie wolno było im wejść, więc zostawili Alka w rękach lekarza a sami wrócili do poczekalni.

- No i co z nim? -zagadała ich dziewczynka
- Jeszcze nie wiemy... Lubisz siatkówkę? -Kłos chciał zmienić temat.
- Ojj baaardzo!
- Ulubiony klub Skra? -zaśmiał się Wojtek
- No właśnie nie... Bez urazy! -spojrzała na Karola, który posmutniał- Mam kilka ulubionych drużyn. Skrę też podziwiam, ale siatkówka w naszym kraju jest na bardzo wysokim poziomie moim zdaniem i wybór tylko jednego klubu jest po prostu niemożliwy. -dodała dumnie.
- No proszę, taka mała a jak mądrze mówi -skwitował Kłos
- Nie żebym była jakąś rozkrzyczaną na meczach i pod autokarami nastolatką, ale... -na chwilę przerwała
- Z największą przyjemnością! -dopowiedział Skrzat biorąc od małej kartkę.- Dobrze, że tu byłaś. Gdyby Twój tata akurat nie wyszedł... Nie wiem ile byśmy czekali na pomoc!
- Ta cała pani Danuta taka jest... Zależy od humoru. Ale fajnie, że się przydałam -uśmiechnęła się dziewczynka. Pożegnała się z nimi i poszła do znajomej pani z bufetu obok.
Po kilkunastu minutach wreszcie wyszedł do nich lekarz.
- No dobrze to nie wygląda... -zaczął- Pan Atanasijevic ma złamane trzy żebra. Ogólnie jest też mocno poobijany. Musimy zatrzymać go na obserwacji. Nie wiem jeszcze na jak długo. Dobra wiadomość jest taka, że nie ma wewnętrznych obrażeń. Ale będzie musiał trochę odpocząć od sportu.
- Tego on raczej nie przyjmie do wiadomości. -skomentował Kłos
- Nie będzie miał wyjścia. 
- Możemy do niego zajrzeć? -zapytał Wojtek
- Dostał silne leki przeciwbólowe. Teraz śpi. -lekarz wymownie spojrzał na obu chłopaków- Badania krwi wykazały, że pacjent już coś brał. Wiecie coś na ten temat?
- Aaaaa faktycznie! Podałem mu leki, to znaczy jedną tabletkę. Nie mogłem patrzeć jak się facet zwija... -Wojtek zaczął się zastanawiać czy dobrze zrobił
- Gdyby nie to, pewnie nie bylibyście w stanie go tu przetransportować. -lekarz poklepał go po ramieniu.- Czy Pan Aleks ma tu jakąś rodzinę czy bliskich? Musimy kogoś powiadomić o jego stanie.
- A my nie wystarczamy?
- Niestety, takie mamy przepisy. Udzielamy informacji tylko najbliższej rodzinie.
- A dziewczynie? -zapytał nagle Wojtek. Karol zmierzył go tylko spojrzeniem, ale nie zdążył nic więcej dodać.- Ma tu dziewczynę, u której się zatrzymał.
- Oczywiście. W takim wypadku bardzo proszę ją powiadomić, że pacjent zostanie w szpitalu na minimum tydzień.
- Tydzień?! -krzyknął Karol- No to już po nas...

***
- Gdzie on się podział! -Kornelia nie mogła znaleźć sobie miejsca.
- Na pewno wszystko jest pod kontrolą... -próbowała pocieszyć ją Julka.
- Gdyby było to już by się odezwali!
- Kori, płakanie nic tu nie da. Zadzwonię do Wojtka, ok? -Julka wybrała numer, ale nikt nie odbierał.
- No i co? -dopytywała Kornelia
- Poczekamy kilka minut i spróbujemy jeszcze raz. Ooo czekaj, dzwoni.
- Wojtek! Co się dzieje! -Kornelia wyrwała przyjaciółce telefon
- Kori... Jest ok. -Wojtek spanikował słysząc jej głos. Myślał, że najpierw powie o wszystkim Julce i dopiero ta przekaże jej złe wieści.
- Słyszę, że nie jest! Znam Cię.
- Ale obiecaj, że się nie zdenerwujesz.
- Mów wreszcie!
- Jesteśmy w szpitalu...
- ŻE CO?!?!
- Miałaś się nie denerwować...
- W którym?!
- Przy nowej hali... Ale nie przyjeżdżaj. Już jest dobrze. Aleks śpi. I tak nie wejdziesz. Nie ma nawet odwiedzin...
- I don't care. Zaraz będę. -rozłączyła się i pobiegła do swojego pokoju.
Znalazła torbę Serba. 
- To w słusznej sprawie -powiedziała do siebie i zaczęła szukać.
- Co robisz? -zapytała Julka stojąc w progu
- Szukam dokumentów. Mogą się przydać. Alek jest w szpitalu! -znowu nie mogła pohamować łez
- Sprawdź w portfelu. -zasugerowała przyjaciółka.
- Coś jest! Chwilowo musi wystarczyć. Zbieramy się. Dzwoń po taksówkę. Na autobus bym nie liczyła o tej porze. Na mamę  też nie możemy czekać, żeby wziąć samochód.
Po kilku minutach taksówka stała już pod domem. Dziewczyny biegiem wleciały do szpitala. W poczekalni wpadły na chłopaków.
- Gdzie on jest?! -prawie krzyczała Kornelia- Gdzie!
- Musi zostać tu tydzień. Minimum. -powiedział Wojtek
- Ale co z nim?! I jak to się stało w ogóle! -dalej dopytywała się dziewczyna
- Teraz i tak tam nie wejdziesz... Już po odwiedzinach... -kolega posmutniał
- Nie ma wewnętrznych obrażeń, więc jest o tyle dobrze. -odezwał się Karol, który właśnie przytulał Julkę. Ta rozpłakała się na sam widok szpitala. Miała niezbyt miłe doświadczenia z dzieciństwa. Będą w gimnazjum często musiała stawiać się tu na badania. Czasami nawet zatrzymywali ją na kilka dni. To miejsce źle jej się kojarzyło. Dopiero w ramionach Kłosa trochę się uspokoiła. Postanowili wyjść na zewnątrz. 
- Wewnętrznych obrażeń? -zapytała Kornelia kiedy została tylko z Wojtkiem.
- Usiądź lepiej, zbladłaś...
- I co z Aleksem? -podeszła do nich dziewczynka, która właśnie wychodziła z bufetu.- Zauważyłam, że jeszcze tu jesteście, więc postanowiłam zapytać czy coś wiadomo.
- Zostaje na obserwacji. To jest Kornelia. A to córka lekarza, która bardzo nam pomogła.
- Miło mi w końcu poznać dziewczynę Aleksa! -uścisnęła ją mała fanka- Chodź, może uda nam się tam wejść! 
- Tylko na wszystko przytakuj -wyszeptał Kornelii Wojtek


- Pani Danusiuuuuu -zaczęła dziewczynka- szukam taty
- Jest w lekarskim. Ale tylko Ty możesz tam wejść. -powiedziała kobieta mierząc wzrokiem Kornelię
- Sama nie mogę. To moja nowa opiekunka.
- Eh, no to idźcie -machnęła ręką Danuta i otworzyła im.
- Nie jesteś za duża na opiekunkę? -zapytała Kornelia, kiedy znalazły się obok wejścia na sale pacjentów.
- Ona i tak nie zwróciła na to uwagi. Cała pani Danuta. O tata idzie!
- Dobry wieczór. Pani jest jak mniemam dziewczyną Pana Aleksa? -zapytał przyjaźnie lekarz
- Yhymm -pokiwała tylko głową, przypominając sobie słowa Wojtka
- Nasz pacjent właśnie śpi, tak więc...
- Proszę, zajrzę tylko na moment. Bardzo pana proszę...
- No właśnie, tato, pozwól jej wejść. Kornelia nawet nie wiedziała co się z nim dzieje. -włączyła się do rozmowy dziewczynka
- No dobrze, tylko pięć minut. Ostatnia sala po prawej stronie.
- Dziękuję! I Tobie też! -ucałowała małą i ruszyła w stronę końca korytarza.
Spojrzała na zamknięte drzwi sali.
- 14. Jaka ironia losu... -delikatnie je otworzyła. Chłopak spał. Wzięła krzesełko i usiadła przy łóżku.- I po co Ci to było... -powiedziała do siebie biorąc jego rękę. Rozpłakała się widząc go w takim stanie. Siniaki, podbite oko, mnóstwo bandaży, kroplówka...
Po kilku minutach do sali zajrzał lekarz.
- Bardzo mi przykro, ale muszę Panią poprosić o wyjście. Nie chcemy mieć nieprzyjemności, prawda? -uśmiechnął się.- Ale oczywiście zapraszam jutro po obchodzie. Tak koło 8. 
- Dobrze, będę tu jutro w takim razie. Proszę mi tylko powiedzieć. Czy będzie z nim w porządku? 
- Jesteśmy dobrej myśli. Proszę się nie martwić.
Kiedy Kornelia wstawała od łóżka Serba poczuła, że ten ściska mocniej jej rękę. Oczy miał jednak zamknięte, więc pomyślała, że pewnie coś mu się śni.
Lekarz odprowadził ją do poczekalni.
- Mamy tylko mały problem.
- Jaki? -dziewczyna się wystraszyła
- Nie wiemy czy Pani chłopak jest ubezpieczony. Nie znaleźliśmy przy nim żadnych dokumentów.
- To dlatego, że zostawił wszystko w domu. -powiedziała wyciągając z portfela odpowiednie papiery.- Tu jest ubezpieczenie i jakaś informacja z klubu. Wystarczy?
- Chwilowo tak. Dziękuję. Taka zorganizowana dziewczyna to skarb -powiedział biorąc od niej dokumenty.
Wojtek, Julka i Karol czekali na nią na zewnątrz szpitala.
- I jak tam? -zapytała przyjaciółka.
- Mam nadzieję, że będzie dobrze. 
- Słuchaj... Dzwonił trener. -powiedział Kłos
- No i? -Kornelia się zdziwiła, że chłopak nie odebrał
- Nie wiem bo dzwonił na numer Aleksa. Ooo i znowu. -podał dziewczynie telefon atakującego
- Dobry wieczór Panie trenerze -powiedziała- Nazywam się Kornelia Ko-
- Musimy poważnie porozmawiać. -przerwał jej, wcale nie był zadowolony.



---------
Wiedziałam, że dacie radę! <3 Nie ma rzeczy niemożliwych ;)
Enjoy!

PS. Widzę po naszej małej ankiecie, że Alek mocno prowadzi a Piter jest tuż tuż za Zibim. Tylko Karolka chyba trochę nie lubicie, co? Jak to jest? :) Kto i dlaczego jest Waszym ulubieńcem?

What's next?

- Kornelia, uspokój się... Zaraz znajdziemy jakieś wytłumaczenie... -Karol bezskutecznie próbował pocieszyć dziewczynę
- Żeby tylko nic mu się nie stało... -mówiła przez łzy. Patrzyła na telefon chłopaka, który spokojnie leżał na stole. Że też właśnie teraz musiał go zostawić... pomyślała.- Proszę, powiedz wszystko jeszcze raz...
- Zaraz za Aleksem wyszłam z domu -zaczęła Julka- nigdzie go nie widziałam. Całą okolicę przeszukałam... I nic... Nawet nie było kogo zapytać! Tylko ta opaska leżała na chodniku...
- Pokaż mi gdzie dokładnie. -oznajmił Kłos i wszyscy poszli za Julką.
- O tutaj. -powiedziała wskazując na miejsce, gdzie znalazła ową opaskę
- Zobacz tylko! -krzyknął Karol- Przecież kilka metrów dalej jest przystanek! Czy Aleks dobrze zna Lublin? Mógł gdzieś pojechać? Może do kogoś?
Dziewczyny zastanowiły się.
- Wojtek? -powiedziały do siebie- Czemu od razu na to nie wpadłyśmy!
- No to dzwonić od razu -widząc jak Kornelii trzęsą się ręce, Karol zabrał jej telefon i sam wybrał numer.- Halo? Wojtek?
- Pewnie Karol? -od razu zgadł kolega- Są z Tobą dziewczyny?
- Tak. A z Tobą-
- Jest u mnie. -przerwał mu Wojtek.- Tylko chwilowo nie mów nic Kornelii.
- Coś się stało? -nawet Kłos się przestraszył
- Nie, tylko.... Możesz do mnie przyjechać? Sam?
- Będę za kilka minut. Tylko wyślij mi adres. Wezmę telefon Kornelii. -rozłączył się.
- No i? Co jest? Jest tam Alek?! -krzyczała dziewczyna
- Spokojnie. Wszystko ok. -uspokajał ją chłopak
- Co spokojnie, jakie spokojnie w ogóle! Przecież jemu mogło się coś stać! -nie przestawała płakać
- Kori, wróćmy do domu, co? -Julka domyślała się, że Wojtek wie co się stało i chce, żeby Karol sam przyjechał. Spojrzała na Kłosa. Powoli rozumieli się bez słów.- Tu i tak nic nie zdziałamy. -wzięła przyjaciółkę pod rękę. Karol ich odprowadził. Weszli do kuchni. Kornelia spojrzała na telefon Alka.
- Trener dzwonił... I Konstantin!
- Oddzwonię do niego później. -Karol schował telefon kolegi do kieszeni. Poprosił Julkę na zewnątrz.- Pilnuj jej, dobrze? Ty też na siebie uważaj...
- Zawsze i wszędzie. Powiedz mi tylko... Coś poważnego?
- Sam chciałbym wiedzieć. Wrócę do Was najszybciej jak się da. -pocałował ją w policzek i wyszedł. Julka wróciła do kuchni.
- A co to miało być? -próbowała uśmiechać się Kornelia.- Widziałam Was przez okno.
- Nie wiem... Może początek czegoś nowego?

Wojtek czekał na Kłosa przed domem. 
- Dobrze, że tak szybko jesteś. Mamy mały problem.
- Mów.
- Niech sam Ci powie. Tylko się nie wystrasz... -powiedział Wojtek kiedy wchodzili do mieszkania.
  Aleks leżał na kanapie. Na twarzy miał lód. Jego koszulka była porwana w kilku miejscach. Ciężko oddychał.
- Stary... Aleś się wpakował... Treningi z głowy na pół roku!
- Kłosu? Co Ty tu robisz?!
- Ty lepiej trzymaj ten lód, gdzie trzymałeś! -Karol podbiegł do niego i przyłożył woreczek z lodem z powrotem do twarzy. Była w połowie posiniaczona. Prawe oko mocno podbite. 
- Nie wiem jak to się stało... -wyszeptał Alek
- Wiesz, wiesz. Nawet z podbitym okiem widać kiedy ściemniasz -zażartował drugi Skrzat.
- Szedłem sobie chodnikiem. Nagle podeszło do mnie czterech napakowanych kolesi. Zaciągnęli mnie w jakąś boczną ulicę. Ewidentnie byli pijani. Nie szukałem zaczepki. Coś mamrotali, żebym się z nimi napił. Powiedziałem, że nie mam ochoty. Zobaczyłem przystanek i zacząłem iść w jego stronę. Oni jednak nie dawali za wygraną. Pytali czy gram w kosza. Jak im powiedziałem, że jestem siatkarzem zaczęli gadać, że bardzo siatkówki nie lubią i że teraz to już muszę z nimi wypić bo źle to się skończy. Nadal się nie zatrzymywałem. Zaczęli mnie popychać. Byłem już mocno wkurzony, więc się odwinąłem i któryś dostał. Wtedy już poleciało... Rzucili się na mnie, najpierw udawało mi się jakoś bronić, ale w końcu poczułem, że upadam na chodnik. Reszty możesz się domyślić. -przerwał Alek i lekko podwinął koszulkę. Żebra były w jeszcze gorszym stanie niż twarz.
- A jak się znalazłeś tutaj? -pytał Karol
- Dookoła było pusto, ale jak zbliżała się godzina przyjazdu autobusu ludzie zaczęli się schodzić na przystanek. Tamci się wystraszyli. Zostawili mnie leżącego i zwiali. Nie wiedziałem co robić, nie mogłem wrócić. Nie chciałem, żeby Kornelia oglądała mnie w takim stanie. Poza tym i tak nie dałbym rady sam tam dotrzeć. Ktoś się nade mną nachylił. Nie rozpoznałem twarzy, ale głos już gdzieś słyszałem. Chłopak pomógł mi wstać. Przyjechał autobus. Jakimś cudem wsiedliśmy. Jechał nim kolega tamtego i wtedy już wiedziałem skąd ich znam. Byli z jednej klasy, skojarzyłem ich w końcu z Rzeszowa. Byli umówieni z Wojtkiem, więc przywieźli mnie do niego. Reszty nie pamiętam...
- Położyliśmy go na kanapie. Dałem mu środki przeciwbólowe i lód. -dokończył Wojtek.
- A gdzie Twoi koledzy? -Kłos rozejrzał się
- Pojechali do klubu, do reszty klasy. Mają ich przeprosić, że się nie pojawimy. W ogóle to sorry, że nie zadzwoniłem do Was od razu. Kornelia na bank chciałaby przyjechać, ale wolałem najpierw jego ogarnąć. Powinniśmy chyba odstawić go na pogotowie... Nie podoba mi się to, jak oddycha...
- Dzwoń po karetkę. Później zawiadomimy dziewczyny.
- Za długo będziemy czekać. Pojedziemy taksówką. -Wojtek wybrał numer i w przeciągu kilku minut byli już w drodze do szpitala.



---------------
Troszkę krótki może... Ale jak się ładnie postaracie to popołudniu/wieczorem będzie dłuuuuuuższy ;)
Te 10 komentarzy to już chyba dla Was żadne wyzwanie, tak szybko Wam idzie ;p to co, podwajamy stawkę?
Czekam na min. 20 <3
Enjoy!

piątek, 25 stycznia 2013

Where are you now...

  Kornelia nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. 
- Niespodzianka! -ktoś wychylił się zza drzwi.
- Przepraszam... -wyczytała z ruchu warg Julki
- Pomyślałem, że nie powinnaś jednak sama chodzić wieczorami, więc chciałem po Ciebie wyjść chociaż kawałek. Nie wiedziałem za bardzo w którą stronę mam się kierować aż nagle zobaczyłem Twoją przyjaciółkę. Cóż za zrządzenie losu!
- Przedstawił się, powiedział, że kilka godzin jechał tutaj... Wszystko, żeby coś Ci wyjaśnić. -dokończyła zmieszana Julka
- Nie miej jej tego za złe -dorzucił chłopak- To ja się do niej przyczepiłem. -uśmiechnął się. Jednak jego mina od razu się zmieniła, kiedy tylko zobaczył Alka.
- Karol?! -dosłownie krzyknął Serb- Ty tutaj?!
- W Bełchatowie Cię szukają, wiesz coś o tym? -Kłos zmierzył go wzrokiem- Ale widzę, że Ty się tu świetnie bawisz...
- Dobra, nie będziemy wszyscy stali w drzwiach. Do kuchni wszyscy marsz! -Julka, ta zawsze miała głowę na karku. 
Usiedli przy stole. Przypatrywali się sobie uważnie. Każdy był tak samo zdenerwowany, zmieszany...
- Po kolei. -powiedziała Kornelia, kiedy w końcu oprzytomniała- Ktoś mi wyjaśni co tu się dzieje? Czemu niby szukają Cię w Bełchatowie? Przecież wiedzą gdzie jesteś, prawda? -zwróciła się do Alka
- Teoretycznie... 
- A praktycznie?
- No mówiłem im, że z Rzeszowa wrócę trochę później. Tłumaczyłem, że mam bardzo istotną sprawę do załatwienia.
- No troszkę nie tak to było, kolego. -zareagował na jego słowa Karol.- po meczu zakomunikował trenerowi, że zostaje w Rzeszowie. Ten nie chciał się na to zgodzić, więc Aleks powiedział, że wróci w niedzielę, czyli tylko dzień później niż my. Właśnie kończy się poniedziałek a nawet Cupko nie wie gdzie jest jego kumpel.
- Że co proszę?! -Kornelia była w szoku
- To tylko tak kiepsko brzmi... -zaczął bronić się atakujący
- Wychodzi na to, że mam pod swoim dachem jakiegoś uciekiniera normalnie... -dziewczyna nie wiedziała co myśleć o zaistniałej sytuacji. -Karol, a Ty co tu robisz?
- No jak to... Przecież mieliśmy się dziś spotkać, specjalnie przyjechałem...
- Pierwsze słyszę... 
- Dzwoniłem do Ciebie w sobotę, powiedziałem, że o 19 będę czekał pod halą.
- Nikt do mnie nie dzwonił. Czekaj... - w myślach powtarzała sobie: to niemożliwe... on nie mógłby tego zrobić... - Ja nie miałam nawet telefonu przy sobie... -wymownie spojrzała na Alka.
- Sama zobacz. -Kłos podsunął jej swój telefon i pokazał listę połączeń. 
- Ja po prostu nie chciałem, żebyś się z nim spotkała! -donośnym głosem powiedział Alek, wstał i wyszedł z mieszkania. 
Widząc zakłopotaną minę przyjaciółki Julka wyszła za nim:
- Ja pójdę. Wy lepiej pogadajcie...
Karol patrzył na Kornelię. Ta jednak postanowiła nie zabierać głosu pierwsza. Czekała na jego reakcję.
- Pewnie sporo zdążyłem namieszać w Twoim życiu? -przerwał w końcu milczenie
- Karol... O co Ci właściwie chodzi?
- Bo widzisz... Bardzo mi kogoś przypominasz... Miałem kiedyś przyjaciółkę. Sporo nas łączyło. Znaliśmy się od dzieciaka. Zawsze w jednej klasie, nawet w ławce tej samej siedzieliśmy! Razem się uczyliśmy, imprezowaliśmy, chcieliśmy razem studiować. W końcu ja wybrałem siatkówkę, ona prawo. Byliśmy jak rodzeństwo. Kiedy miała jakiś problem, zawsze przychodziła z nim do mnie. Kiedy szła na pierwszą randkę, pytała mnie co założyć i takie tam. Kiedy nie miała humoru potrafiliśmy całą noc siedzieć u mnie i oglądać jakieś durne komedie. Wszystko po to, by poprawić jej nastrój. To była piękna przyjaźń...
-Była?
- W zeszłym roku, po maturze, wyjechała z koleżanką do pracy do Grecji. Na początku wszystko było ok. Praca była pewna, miejsce sprawdzone. Tam poznały kilku rówieśników, z którymi później się już trzymały. Coś się w końcu popsuło. Przestała do nas dzwonić. Zerwała kontakt z rodzicami. Nie reagowała na żadne prośby, nawet te z mojej strony. Koleżanka, z którą wyjechała, spotkała się ze mną po powrocie. Mówiła, że Karolina wpadła w złe towarzystwo. Zaczęła się z kimś spotykać. Nie chciała nawet słyszeć o powrocie do Polski. Zmieniła numer, adres, zwolniła się z pracy... Myśleliśmy, że wróci razem z końcem wakacji. Myliliśmy się... Jej rodzice pojechali do Grecji. Rozmawiali z pracodawcą, który potwierdził wersję tej koleżanki. Pomógł im namierzyć Karolinę. Kiedy pojechali do jej nowego mieszkania, nie chciała z nimi rozmawiać. Po usilnych namowach zgodziła się na spotkanie następnego dnia. Jednak nie zjawiła się w wyznaczonym miejscu. Przepadła jak kamień w wodę. Rodzice wrócili do Warszawy. Strasznie to wszystko przeżyli. Mnie też było ciężko. Nie potrafiłem znaleźć dla siebie miejsca... Była dla mnie jak siostra. Nie rozumiem czemu tak się stało...
- Przykro mi. -Kornelia wstała i przytuliła chłopaka
- Dlatego jak Cię pierwszy raz zobaczyłem od razu poczułem potrzebę poznania Cię. Chciałem Cię jakoś bronić... Nie wiem... To głupio brzmi... 
- Rozumiem... Pewnie też bym się tak czuła...
- Widziałem, jak trener zapisuje sobie Twój numer. Spodobały mu się Twoje zdjęcia, mówił nam później. Po treningu cichaczem zwinąłem mu notes i spisałem Twoje namiary. Przepraszam...
- Cieszę się, że mi o wszystkim powiedziałeś.
- Nie chciałem, żeby tak wyszło. No wiesz... Z Aleksem.
- Nie martw się. Ochłonie trochę i mu przejdzie. Tylko z nim też powinieneś byś szczery.
- Porozmawiam z nim. -chłopak uśmiechnął się i znowu po przyjacielsku przytulił Kornelię.
Nagle do mieszkania wpadła rozpłakana Julka.
- Nnnieee mmmaa goooo! -krzyczała przez łzy.
- Jak to nie ma?! Przecież wyszłaś dosłownie kilka sekund za nim! -Kornelia aż przewróciła krzesło w panice
- No nie ma go nigdzie! Szukałam w całej okolicy!
- Spokojnie -wtrącił Karol- przecież minęło dopiero kilka minut. Nie mógł się rozpłynąć.
- Na chodniku znalazłam to... -Julka położyła na stole żółtą opaskę.
Kornelia nie wytrzymała... Zakryła twarz i zaczęła płakać.



--------------
Nie zawsze mogę dodać nowy rozdział codziennie...
Dziękuję za tyle wyświetleń i komentarzy <3
Enjoy!

wtorek, 22 stycznia 2013

Unexpected guest

  Było kilka minut po 8, kiedy Kornelia usłyszała dzwoniący telefon Alka. Ten jednak nie reagował. 
- Jak on może tak spokojnie spać... -pomyślała i niechętnie wyszła spod koca. Chciała tylko telefon wyciszyć, ale zobaczyła na wyświetlaczu "Nowakowski" i nie mogła się powstrzymać.
- Halo? -odebrała, jeszcze ziewając
- Halo? Chyba pomyliłem numery...
- Nie pomyliłeś. To telefon Alka. Cześć Piotruś.
- Kornelka?! Co jest?
- To ja się pytam... Jest po 8, wiesz o tym? Ludzie próbują jeszcze spać.
- Mniejsza z tym! Czemu odbierasz telefony Atanasijevica? -Pit troszkę się zdenerwował
- Nie telefony, tylko telefon. Jeden. Od Ciebie. Bo mnie obudziłeś. I tyle w temacie.
- Ale to musiałoby znaczyć, że...
- Tak, Alek jest u mnie.
- Co on tam robi?!
- Przestań podnosić głos. W tym momencie śpi. Coś przekazać?
- Czemu Ty jesteś taka spokojna? Przecież jego miało tam nie być.
- Wiedziałeś, że wraca ze mną... O co Ci teraz chodzi? -dziewczyna była mocno zaskoczona reakcją Nowakowskiego- I czemu właściwie dzwonisz do Alka w poniedziałek rano?
- Sprawdzam czemu nie ma go w Bełchatowie! -Pit się rozłączył.
- Faceci... -pomyślała i wróciła do łóżka. Zerknęła na Serba. Wyglądał tak uroczo... I był u niej. W jej własnym pokoju. Nadal nie mogła w to uwierzyć.

- Dzień dobry! -przywitał Kornelię siatkarz, ubrany już w krótkie spodenki i luźną niebieską koszulkę- Już prawie 10. Nie miałem sumienia Cię wcześniej budzić...
- Szkoda, że ktoś inny tak nie pomyślał... Tosty! -krzyknęła kiedy zobaczyła talerz w rękach Alka
- Nie no... Co ja z Tobą mam -zaśmiał się- najpierw wolałaś moją bluzę a teraz przebiły mnie tosty...
- Będziesz tak stał w progu czy w końcu mnie poczęstujesz? -teraz to ona zrobiła błagalną minę
- Śniadanie podano ljubavi. -chłopak usiadł obok niej na łóżku i zaczęli dosłownie pochłaniać posiłek
- Już prawie idealnie mówisz po polsku. -stwierdziła Kornelia, kiedy schodzili do kuchni po herbatę.
- Prawie robi wielką różnicę...
- Ale praktyka czyni mistrza! Powiem Ci, że serbski też jest pięknym językiem. Tak przynajmniej brzmi.
- Mógłbym Cię nauczyć, jeśli chcesz oczywiście.
- Zobaczymy. -posłała mu promienny uśmiech.- Co zrobimy z tak pięknie rozpoczętym dniem?
  Postanowili obejrzeć powtórkę charytatywnego meczu z Rzeszowa. 
- O właśnie, całkiem zapomniałam. Piotrek dzwonił.
- Już się stęsknił? -zapytał chłopak obojętnie
- Ja nie wiem jaki Wy macie problem... Dzwonił do Ciebie. Przepraszam, że odebrałam. 
- Do mnie?! A mówił co się stało?
- To była krótka, dość dziwna rozmowa. Ooo reklamy się kończą.
Oglądając mecz Kornelia wspominała w duchu weekend spędzony z Sovią. Zaczynała za nimi tęsknić. Za  nimi i za miastem. Zastanawiała się jak powiedzieć mamie o swoich planach na najbliższą przyszłość... Poczuła, że Alek obejmuje ją ramieniem. Przytuliła się do niego. Nagle wszelkie wątpliwości i rozterki zniknęły. W pewnym momencie dziewczyna podniosła wzrok. Ich spojrzenia się spotkały. Kornelia już kiedyś widziała ten blask w oczach siatkarza. Wtedy jednak nie dała mu szansy. Teraz postanowiła to zmienić. Patrzyli tak na siebie dłuższą chwilę. Kiedy ich twarze się zbliżali, zadzwonił telefon dziewczyny.
- Cholera! -szepnęła do siebie- Halo?
- Uuu ktoś tu wstał lewą nogą?
- Nieee to tylko twój kiepski timing Wojtku. 
- Nie pytam, nie pytam. Powiem szybko, wpadnijcie do mnie. Będzie kilku znajomych. Obejrzymy zdjęcia i wyprzedzając Twoje następne pytanie: tak. Wykorzystałem moment Twojej nieobecności i przegrałem sobie Twoje dzieła na kompa.
- Bez zgody autora? To się nazywa naruszenie praw! -zaśmiała się
- Dobra, dobra. Jestem Twoim managerem. Mam swoje prawa. Widzimy się później. See you!
- Bye! -rozłączyła się i wróciła do salonu- Wojtek zaprosił nas na chwilę wspomnień. Masz ochotę się wybrać?
- Z Tobą nawet na koniec świata! -powiedział Alek i pocałował ją w policzek.- To znowu Twój telefon. Ktoś tu ma wielu wielbicieli -chłopak zerkał dziewczynie przez ramię
- Cześć mała! -usłyszała po drugiej stronie słuchawki
- Zibi! No co tam?
- Kiedy do nas wracasz?????
- Spokojnie, dopiero co od Was wróciłam. Muszę trochę odpocząć.
- Ty żartujesz, prawda? My tu z tęsknoty usychamy!
- My? -chciała wiedzieć Kornelia
- No tak! Masz pozdrowienia od całego teamu. Stoją tu koło mnie i wymachują przed nosem, żebym wszystko dokładnie Ci przekazał.
- Czyli co konkretnie?
- Bo chodzi o to, że Twoje zdjęcia bardzo spodobały się trenerowi i chce zobaczyć resztę.
- To już sam mi mówił. Zbyszek, o co chodzi? Nie umiesz ściemniać. Nawet przez telefon.
- No dobraaa... Mamy tu dla Ciebie małą niespodziankę i musimy wiedzieć dokładnie kiedy do nas przyjedziesz.
- Nie potrafię Ci tego powiedzieć... Najpierw muszę odebrać wyniki matury, zalogować się na wybrane kierunki i takie tam.
- Kiedy?
- Co kiedy?
- No kiedy masz te wyniki? 
- Za tydzień.
- Ok. To do zobaczenia. -i tyle z rozmowy z Bartmanem.
- Halo? Zbyszek? No nie mogę...
- Coś się stało? -Alka trochę niepokoiły te wszystkie telefony z Rzeszowa
- Ajj tam. Bartman dzwonił. Nie powiedział mi w sumie o co chodzi. Pytał tylko kiedy do nich przyjadę. Gadał coś o jakiejś niespodziance...
- Może zajrzymy do Julki? -chłopak szybko chciał zmienić temat.
- Będę gotowa za minutę. -powiedziała wstając z kanapy.
- No chyba za pięć. -złapał ją za rękę- Po pierwsze, przytul mnie. Po drugie, chcesz wyjść na miasto w piżamie? 
- Kto by pomyślał, że taki z Ciebie misio -zaśmiała się zarzucając mu ręce na szyję
- Chcę się Tobą nacieszyć. -i dodał po chwili- A teraz leć się przebrać. Tylko ja mogę oglądać Cię w takim stroju.
Kornelia poszła do siebie. Zadzwoniła do przyjaciółki.
- Wstałaś? Niedługo będziemy.
- Będziemy? To mama go nie wyrzuciła? Wczoraj nie była bardzo zadowolona.
- Chyba się przekonuje. Nie wiem wprawdzie jaki ma humor bo wyszła jak jeszcze spaliśmy, ale mam nadzieję, że jest lepiej. Zresztą pogadamy jak się spotkamy. Ahaa, idziesz z nami do Wojtka?
- Taaa już dzwonił mnie poinformować o after party.
- O tym pierwsze słyszę... Ale never mind. Pogadamy.
- Dobra Kori, to czekam na Was.

Julka przyzwyczaiła się już do codziennych spotkań z jednym ze Skrzatów. Nie można było tego niestety powiedzieć o niektórych mieszkankach Lublina. Był piękny, słoneczny dzień. We trójkę wybrali się na spacer. Dziewczyny chciały pokazać Serbowi swoje ulubione zakątki miasta. Dużo się śmiali, rozmawiali swobodnie praktycznie o wszystkim. Idąc jedną z wąskich uliczek zostali zaczepieni przez kilka nastolatek.
- Can we take a photo? -zagadały siatkarza.
- Nie problem. -starał się powiedzieć po polsku.
- Nie ma problemu. -poprawiła go Kornelia, serdecznie się uśmiechając.
- To Ty jesteś tą dziewczyną z facebooka? Fajnie, że w końcu się dogadaliście.
- Dzięki? -Kornelia była zaskoczona, spodziewała się raczej jakiegoś 'ataku' ze strony nastolatek.
- Miłego dnia! -zrobiły sobie pamiątkowe zdjęcie z Serbem i grzecznie się pożegnały
- Widzisz, ktoś nam jednak kibicuje -Alek objął dziewczynę
- No no, nie rozpędzaj się -szturchnęła go i wzięła Julkę pod rękę.

  U Wojtka zebrała się większość klasy. Wszyscy przyjaźnie przyjęli Alka. Już w nieco luźniejszej atmosferze niż w Rzeszowie. Rozmawiali z nim o siatkówce i życiu prywatnym. Pytali czy tęskni za krajem, czy podczas meczu nie rozpraszają go tłumy wielbicielek. Siatkarz chętnie udzielał odpowiedzi. Nie czuł się jak podczas wywiadu. Czuł, że jest pośród przyjaciół. Było sympatycznie. 
- To co, na after party gotowi? -zapytał gospodarz
- Nie.
- Kori... No co Ty. To ja, Wojtuś, Twój best friend, który prosi Cię, żebyś z nami poszła -zaczął udawać kotka ze Shreka
- Nie, bo nie wiem po prostu o co chodzi.
- Plan jest taki -zaczął tłumaczyć- jest po 17. Każdy się ogarnie i spotkamy się pod naszym ulubionym klubem. Teraz pójdziesz?
- Skoro wszyscy idą to my też. Chyba, że nie chcesz? -zwróciła się do Alka
- Jeśli Ty idziesz to i ja.
- Awww jakie to słodkie! -szeptały między sobą koleżanki z klasy.

- Teraz ja wpadnę po Was. Będę koło 19! -pożegnała się Julka.
- Ok, tylko ostrożnie! -Alek traktował ją jak młodszą siostrę. Z czasem bardzo się polubili i dogadywali naprawdę jak rodzeństwo.
- Wiesz, że jesteś dla niej jak starszy brat? -Kornelia chciała, żeby Alek wiedział ile wnosi nie tylko do jej życia.
- To chyba dobrze?
- Tak!
- Ochłodziło się. -Serb znowu spróbował ją objąć.- Teraz mogę?
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła. Czuła się przy nim bezpiecznie i na ten moment to jej wystarczyło.

Chwilę po 19 usłyszeli pukanie.
- Julka jak zwykle punktualna. Super wyglądasz!
- Dzięki...
- Ej, co jest?
- Zobacz kogo spotkałam po drodze.
- Niespodzianka! -ktoś wychylił się zza drzwi.




-----------
Fajnie czytać Wasze komentarze! <3
Postaram się, żeby nowe rozdziały pojawiały się mniej więcej do godziny 23. Nie potrafię ustalić jednej konkretnej godziny niestety... Obowiązki :/
Nadal też aktualna jest nasza zasada "do minimum 10" :)
Enjoy!