sobota, 16 listopada 2013

Waiting

  Następnego ranka Piotr obudził się w lepszej formie. Z uśmiechem otworzył oczy. 
- Dzień do- Kornelka? –miejsce obok było puste
Wstał więc szybko i udał się do kuchni.
- Wystraszyłaś mnie. –podszedł do dziewczyny, stanął za nią i mocno objął w pasie
- Dzień dobry. –przywitała go
- No teraz już dobry. –dostała buziaka w czubek głowy
- Wyspałeś się?
- Jak nigdy!
- To dobrze. Musisz nabrać sił. Zrobiłam Ci śniadanie. –wskazała na stół
- Nie zjesz ze mną? –zapytał Piotrek widząc tylko jedno nakrycie
- Nie jestem głodna.
- Kori?
- Hmm?
- Coś się stało?
- Nie, po prostu nie chce mi się jeść.
- Ale kawę pić możesz? –popatrzył na nią znacząco
Ta jednak wzruszyła tylko ramionami.
Chłopak w milczeniu zjadł przygotowane kanapki i owoce. Czuł, że coś jest nie tak. Nie chciał tylko naciskać czy zmuszać jej do wyznań. Pijąc drugi już kubek gorącej herbaty powiedział:
- Jedziesz ze mną na Podpromie? 
- Gdzie? –zdziwiły ją jego słowa
- No wiesz… Podpromie? Mekka polskiej siatkówki klubowej? Hala sportowa? Twierdza Mistrza Polski?
- Ty sobie chyba żartujesz.
- No jasne. –uśmiechnął się- Przecież wiem, że hala w Katowicach tez jest mega. Nie raz już Spodek odleciał!
- Piotrek, ja mówię poważnie. Ty chyba żartujesz. Nigdzie nie jedziesz. 
- Mam trening przed południem.
- Na który nie idziesz.
- Muszę, nie ma opcji. Wagary się skończyły.
- A zaczęło się zwolnienie.
- Co proszę?
- Idziemy do lekarza. –oznajmiła mu stanowczo
- Źle się czujesz?
- Nie.
- To po co?
- Bo Ty się źle czujesz.
- Ojj oj nie przesadzajmy. 
- A kto stracił przytomność wczoraj?
- Robisz widły z igły, czy jak to się tam mówi.
- Z igły widły jeśli już. A mówiąc o igłach, to właśnie Ignaczak zabronił Ci przyjeżdżać.
- Słucham?!
- Słuchaj dalej. Zadzwonił rano zapytać czy już wróciliśmy i kiedy się widzimy. Powiedziałam mu o Twoim stanie.
- Moim stanie? –prychnął- Niby jakim?
- Piotruś, -podeszła do niego i przytuliła zaplatając ręce wokół jego szyi- nie lekceważ tego. Jeśli się okaże, że to tylko przemęczenie, super. Tylko pomyśl, co jeśli przyczyna jest inna? Będę spokojniejsza jeśli zrobisz badania..
- Ale pójdziesz ze mną…?
- No pewnie! –pocałowała go z uśmiechem

  Dokładnie o godzinie trzynastej stawili się w jednej z rzeszowskich przychodni na umówioną kilka godzin wcześniej wizytę. 
- Pan Nowakowski? Zapraszam. –wychyliła się z gabinetu młoda, atrakcyjna pani doktor
Kornelia zmierzyła ją od stóp po czubek głowy. 
- Hmm może jednak poczekamy z tymi badaniami?
- Co? Dopiero co tak Ci na tym zależało… -nachylił się nad nią Piotrek
- Dziś i tak nie ma Twojego lekarza. –kręciła nosem
- Ale każdy inny może wystawić skierowanie na badania. 
- No nie wiem…
- Co jest? 
- Oj no nie podoba mi się ona… -szepnęła
- Haha nie mów mi tylko, że jesteś zazdrosna. –uśmiechnął się szerzej
- Ja?! Nie! Skądże. –załozyła nogę na nogę
- Słuchaj, dla mnie mogłaby tam być nawet Mielcarz czy Radwańska, to i tak nie miałoby znaczenia. Liczysz się Ty i tylko Ty. Od zawsze. –złożył delikatny pocałunek na jej ustach i zniknął za drzwiami gabinetu. 
  Lekarka usiadła przy niewielkim biurku i wskazała na krzesło obok. 
- Możemy tu poprosić Pańską dziewczynę, jeśli Pan chce. –uśmiechnęła się
- Wolę jej niepotrzebnie nie denerwować.
- Rozumiem. W takim razie czym mogę służyć?
- Bo widzi Pani… Ja nikomu nie mówiłem. Chyba mam problem. Czasami miewam zawroty głowy czy takie dziwne uczucie w klatce piersiowej. To znaczy do tej pory było wszystko ok, ale wczoraj gorzej się poczułem. Nagle straciłem przytomność. Od razu zrobiono mi kilka badań. Lekarz nie był zadowolony z ich wynikow i kazal powtórzyć. Liczę, że to tylko z przemęczenia, ale wie Pani… Tyle się słyszy o różnych chorobach, które pojawiają się nagle. Wolę dmuchać na zimne. 
- Jako sportowiec musi Pan dbać o zdrowie szczególnie. Proszę mi pokazać te poprzednie wyniki. Hmm… -zapoznała się z wynikami- Pobierzemy krew, zrobimy EKG. Bardzo proszę. –wręczyła mu odpowiednie skierowania- Piętro wyżej może się Pan zgłosić a później zapraszam do mnie.
  Nowakowski podziękował i wyszedł z gabinetu. Widząc go Kornelia od razu zerwała się z miejsca.
- I co?
- Jeszcze nic. Idziemy na górę na badania. 
Dziewczyna chwyciła go pod rękę i schodami weszli piętro wyżej.
Kiedy Piotr poddał się odpowiednim czynnościom, wrócili pod lekarski.
- Zaczekasz na mnie jeszcze chwilę?
- Pewnie. –uśmiechnęła się
Zapukał i po usłyszeniu „proszę” otworzył drzwi.
- Ach to Pan, zapraszam. I co my tu mamy? –wyciągnęła rękę po odczyt badania serca
Uważnie przyglądala się wszystkim parametrom.
- A jak się Pan czuje teraz?
- Chyba w porządku.
- Chyba? Oddycha Pan swobodnie? Nie czuje Pan przyspieszonego rytmu serca? Nie zmęczył się Pan chociażby wejściem po schodach?
- To ostatnie się zgadza. 
- Tak myślałam… Zmierzę jeszcze ciśnienie. 
Wyciągnęła sprzęt i kazała usiąść mu wygodnie. 
- Nieco podwyższone. –dodała po chwili
- Coś mi jest?
- Zaczekamy do jutra na wyniki badań krwi. 
- A na ten moment co może Pani powiedzieć?
- Nie podoba mi się, jak pracuje Pańskie serce. Nigdy nie miał Pan problemów? A może ktoś w rodzinie chorował?
- Chyba babcia miała jakieś problemy, ale nie wiem dokładnie.
- Rozumiem. –notowała coś w jego karcie- Powiem wprost. Domyślam się, że prowadzi Pan zdrowy i regularny tryb życia, co tym bardziej mnie dziwi.
- Nie wiem czy do końca Panią doktor rozumiem.
- Na ogół w takich przypadkach przyczyną jest właśnie niezdrowy tryb życia, zła dieta, brak aktywności fizycznej. No ale w medycynie niczego nie można być nigdy pewnym.
- Zaraz zaraz… To znaczy, że po tym EKG znalazła mi Pani chorobę?
- Nie wykluczam tego, ale też nie potwierdzam. Migotanie przedsionków, oczywiście odpowiednio leczone i kontrolowane, ustępuje samoistnie. 
- Ale nie ma Pani pewności, ze właśnie to mi dolega?
- No nie mam. Dlatego też muszę założyć Panu Holtera. 
- Holte-co założyć?
- Badanie metodą Holtera polega na monitorowaniu pracy serca w określonym czasie. Zazwyczaj podłącza się go na dobę. W niczym nie przeszkadza. Można, a nawet należy, podejmować codzienne aktywności. Wtedy obraz badania jest najbardziej miarodajny. 
- Czyli chce mi Pani na dwadzieścia cztery godziny założyć jakieś kabelki?
- Krótko mówiąc tak.
- Co z treningami w takim razie?
- Póki niczego nie jestem w stanie powiedzieć na sto procent, nie ma co do nich przeciwwskazań. Aczkolwiek prosiłabym, żeby się Pan nie przemęczał, dobrze?
- Postaram się. 
- Tylko musi się Pan liczyć z tym, że jeśli jednak moje obawy się potwierdzą… -wzięła oddech- Pana pobyt na boisku może nieco zmienić charakter.
- Czyli… Czyli chce Pani powiedzieć, że mogę zaprzyjaźnić się z kwadratem, tak?
- Nie mówię, że od razu czy na stałe. Na jakiś czas. Za jakiś czas. 
- Jestem potrzebny drużynie… -zmartwił się
- Proszę ze mną do zabiegowego. –chciała zmienić temat
Wyszli razem w gabinetu.
- Co mówią wyniki? –od razu zapytała Kornelia
- Potrzebne nam jeszcze jedno badanie. Zapraszam do gabinetu obok. 
- Zaraz wrócę. –Piotrek pocałował swoją dziewczynę w rękę
  Po kilku minutach był już wolny.
- Na tym formularzu proszę dokładnie zapisywać co i jak długo Pan robił w ciągu tej doby. 
- Oczywiście. Dziękuję i do widzenia.
- Do zobaczenia. –pożegnała się z nimi lekarka

Na parkingu Kornelia zapytała:
- Jesteś pewien, że możesz prowadzić?
- Pewnie. Poza tym mam prowadzić swój normalny tryb życia. –otworzyl dla niej drzwi swojego auta
- Coś konkretnego w ogóle powiedziała?
- Wszystko zależy od tego badania. 
- I naprawdę nic nie powiedziała?
- Nic. –skłamał Piotr- Nie martw się. Jedziemy na halę?
- A może do domu? Już i tak trening się skończył. –spojrzała na zegarek
- W sumie racja. Jemu obiad u mnie?
- Czemu nie. 
Zapięli pasy i pojechali do Piotrka.
Ledwo przekroczyli próg w mieszkaniu rozdzwonił się telefon domowy.
- Halo?
- Piotruś? Piotruś! No ileż można do Ciebie dzwonić. Co się dzieje?
- Nic Mamo, a co ma się dziać?
- Martwię się dziecko o Ciebie.
- Jest ok, naprawdę. Właśnie obiad będziemy robić.
- My? 
- No tak. Kornelka jest u mnie. 
- Może w końcu przyjedziecie do nas?
- A chciałabyś?
- Oczywiście, że tak!
- Może w Święta?
- Synku, ale to tyle czasu jeszcze…
- Teraz tak średnio możemy się wyrwać z Rzeszowa. Ja mam treningi, Kori studiuje.
- No tak, tak, rozumiem. Mimo wszystko, czekamy tu na Was!
- Miło to słyszeć.
- Tylko zjedzcie coś porządnego a nie jakieś śmieciowe jedzenie…
- Dobrze Mamo, ugotujemy normalny obiad. –Piotr przewracał oczami
- Całuję Was.
- My Ciebie też. 
Po odłożeniu słuchawki Piotrek dołączył do Kornelii w kuchni.
- A co Ty tu robisz? 
- W zamrażarce była pierś kurczaka. Nawet nie wiesz co masz w kuchni. –pokazała mu język
- Jemy z ryżem? 
- I marchewką?
- Nie mamy marchewek…
- To skoczę zaraz do sklepu. 
Chłopak zablokował jej przejście.
- Nie Kochanie, ja pójdę. 
- Ale…
- Ja szybko kupię co trzeba, a Ty się rozgość tutaj.
- Przyznaj po prostu, że nie chce Ci się gotować. –uśmiechnęła się kładąc ręce na biodrach
- No tak troszeczkę… O! Kupię Ci czekoladki! –jak szybko to powiedział, tak szybko się zwinął.
- Faceci. –westchnęła Kornelia i zabrała się za przygotowanie posiłku

  Mijały kolejne długie minuty. Kurczak był już prawie gotowy. Ryż potrzebował jeszcze kilku chwil. A Piotrek wciąż nie wracał. Kornelia próbowała dodzwonić się do niego, lecz bezskutecznie. W głowie mimowolnie tworzyła czarne scenariusze.
Wyłączyła wszystko, ze stołu zgarnęła klucze i wyszła z mieszkania. Nie wiedziała wprawdzie, do którego sklepu mógł pójść Piotrek, jednak to jej nie przeszkadzało. Postanowiła go poszukać.
Zbiegając po schodach nie miała jeszcze pojęcia, co czeka ją na zewnątrz. 
  




--------------
Oddaję w Wasze ręce kolejny wpis ;)
Enjoy!

PS. Powoli, no dobra, bardzo powoli, nadrabiam wszelkie zaległości. Jeśli jeszcze do kogos nie dotarłam, przepraszam ;*
Mam teorię: im rzadziej dodaję, tym częściej Wy komentujecie... Jak to jest? ;)

PS 2. Pozdrawiam koleżankę po fachu ;)
Czytajcie, zaglądajcie, komentujcie! 

środa, 13 listopada 2013

Belong

  Podróż minęła bez nieprzyjemnych przygód. Po drodze zatrzymali się na stacji benzynowej, by przekazać Eli klubową koszulkę. Dziewczyna była wniebowzięta. Tym razem spokojna i opanowana, raz jeszcze przeprosiła ich za swoje dziecinne i niedojrzałe zachowanie. Po krótkiej rozmowie ruszyli dalej. Rzeszów przywitał ich deszczowo. 
- Hej mój śpiochu, jesteśmy w domu. –stojąc na kolejnych już światłach Kornelia budziła chłopaka
- Tak szybko? –przeciągał się Piotrek
- Przespałeś całą drogę w sumie. –posłała mu jeden ze swoich uśmiechów- Jak się czujesz?
- Lepiej. Niepotrzebnie panikowaliście.
- Mimo wszystko zostajesz dziś u mnie. 
- Od kiedy to decydujesz za mnie? –poruszał charakterystycznie brwiami
- A coś Ci się nie podoba w tej propozycji?
- Jestem jak najbardziej za oczywiście! –uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Po prostu martwię się o Ciebie. Ktoś musi się Tobą zaopiekować. 
- Prześpię się na kanapie. –ujął jej dłoń i delikatnie pocałował- Kocham Cię, wiesz?
Przyjemny dreszcz przeszedł całe jej ciało.
- Wiem. –szepnęła
Kilka minut później byli już na miejscu. 
W dobrych nastrojach, ze splecionymi dłońmi i uśmiechami na ustach pokonywali kolejne schody na górę. Wszystko zmieniło się, gdy Kornelia chciała otwierać drzwi.
- Co Ty tu robisz? –zapytała drżącym głosem, kiedy zauważyła chłopaka siedzącego na schodach przy jej mieszkaniu
- Chciałem z Tobą porozmawiać. –wstał z miejsca gość
- No chyba sobie żartujesz. –Piotrek mocniej ścisnął rękę dziewczyny
- Kori, proszę tylko o kilka minut. 
Spojrzała na Piotrka. Widziała gniew i narastające zdenerwowanie, które coraz wyraźniej malowało się na jego zmęczonej twarzy. 
- Nie będziemy tak stać w progu. –gestem zaprosiła ich do środka- Wejdźcie. Obaj.
W milczeniu usiedli przy stole w kuchni.
- Napijecie się czegoś? –Kornelia starała się tworzyć w miarę normalną atmosferę.
Pokręcili przecząco głowami.
- Więc? –zaczęła w końcu- Co Cię tu sprowadza?
- Ty. 
Na jego odpowiedź Piotrek mocniej zacisnął pięści pod stołem.
Aleksandar spoglądał to na Kornelię, to na Piotra.
- Nie mamy przed sobą tajemnic. –odgadła myśli Serba
- Chciałem Cię przeprosić. Za wszystko.
- Już kilka razy to słyszeliśmy. –wtrącił Nowakowski- Czego jeszcze chcesz?
- Wtedy tak naprawdę nie zdawałem sobie z tego wszystkiego sprawy. 
- A teraz nagle coś się zmieniło? 
- Piotrek… -położyła dłoń na jego ramieniu
- Co Piotrek, co Piotrek. Pojawia się jak gdyby nigdy nic i co? Mamy udawać, że wszystko jest ok?
- Ma rację. –zabrał głos Aleks- Być może mój przyjazd jest nie na miejscu. Ale dłużej tak nie mogę…
Kornelia patrzyła na swojego chłopaka.
- Nie damy rady tak rozmawiać. Przejdźmy się.
- Chyba jeszcze pada. –zauważył Pit
- Przestało. Poza tym Ty i tak tu zostajesz.
- Nie ma opcji. –burzył się
- Nie pamiętasz już co było dziś w Bełchatowie? Marsz do łóżka!
- Ale Kornelka…
- Żadnego „ale”. –ciągnęła stanowczo- Idziemy. –wstała i wyciągnęła do niego rękę
- Zaczekam na zewnątrz. –Atanasijević zostawił ich samych
Weszli do sypialni.
- Nie zostawię Cię z nim. –Piotrek oparł się o szafę.
- Dam sobie radę.
- Wiem, jak zawsze. Ale to inna sytuacja.
- Piotruś, daj spokój.
- Nie.
- A jak Ci powiem, że możesz spać tutaj? –próbowała użyć siły swoich argumentów
- Nie przekupisz mnie. –ten jednak nie dawał za wygraną
- Nawet kołdrą się z Tobą podzielę. 
- Ale obiecujesz, że szybko wrócisz? Do mnie.
- Obiecuję. –wspięła się na palce i delikatnie go pocałowała- Połóż się teraz. Musisz odpocząć.
I wyszła nie czekając na jego dalszą reakcję. Bała się, że zdoła ją jakoś zatrzymać. A przecież mimo wszystko, gdzieś bardzo bardzo głęboko, czuła potrzebę rozmowy z Serbem. Chciała się dowiedzieć, co ma jej do powiedzenia po tym wszystkim, co się między nimi stało.
Czekał na nią na schodach.
- Jestem.
Bez słowa wyszli z budynku i skierowali w stronę pobliskiego parku. 
- Nigdy bym nie pomyślał, że to się tak ułoży. –przerwał w końcu ciszę chłopak
- Ja tym bardziej.
- Pamiętasz nasze początki?
- Przyjechałeś tu wspominać stare czasy?
- Faktycznie. Wybacz. Po prostu lubię wracać do miłych wspomnień.
- Ja już nie. –dodała obojętnie
- Naprawdę mi przykro, że tak się skończyła nasza historia. 
- Czasu nie cofniemy.
- A chciałabyś? –ożywił się
- Co?
- No czy chciałabyś cofnąć czas? Wszystko naprawić. –zatrzymał się i złapał ją za rękę
[PLAY]
Kornelia natychmiast ją zabrała.
- Alek, między nami nic już nie ma. I nie będzie. Kocham Piotrka. Nikt i nic tego nie zmieni. 
- A może tylko Ci się wydaje? Może jeszcze jest dla nas nadzieja?
- Nie! –prawie krzyknęła- Chcesz znowu wszystko popsuć? Po to przyjechałeś?
- Wybacz… Naprawdę ciężko mi z tą sytuacją. 
- Ale tylko na Twoje własne życzenie. Nie pamiętasz już? Pojechałam do Ciebie. Chciałam jeszcze dać nam szansę! I co? 
- Głupio wyszło.
- Głupio wyszło? Czy Ty siebie słyszysz w ogóle? 
Dziewczyna nie spodziewała się, że rozmowa tak się potoczy. Liczyła raczej na chwilę szczerości a nie takie „odbijanie piłeczki”.
- Kori…
- Mam dość. Pojawiasz się nagle. Mieszasz w moim poukładanym już zyciu. Co Ty sobie do cholery myślisz?
- Źle zacząłem. Naprawdę przyjechałem Cię przeprosić.
- Przeprosiłeś. Możesz już wracać do swojej blond piękności.
- Nie mam nikogo.
- Słucham?
- No nie jestem z Tatjaną ani z nikim innym.
- Och, czyzby to był koniec tej wielkiej miłości? –zapytała z ironią w głosie
- Przejrzałem na oczy. No i zależało jej tylko na mojej kasie. Któregoś dnia przyłapałem ją, jak spisywała dane do mojego konta bankowego. Uświadomiłem sobie, że na serio zrobiła wiele złego. A ja ślepo wierzyłem, że się zmieniła. Popsuła naszą relację. I chyba od początku o to jej chodziło. Mam nadzieję, że teraz Twoje życie wygląda lepiej. Że Piotrek traktuje Cię jak trzeba, że jest po prostu dobry. Ja nie byłem... Mogłem zrobić tyle rzeczy dla Ciebie! Za późno zdałem sobie z tego sprawę. Gdybyś wtedy jej u mnie nie zobaczyła… Wiesz, tak sobie myślę… może i nie byliśmy sobie pisani. Może i tak prędzej czy później doszloby do naszego rozstania. Ale… Ale może wszystko wyglądałoby inaczej? Może pożegnalibyśmy się jak normalni ludzie, przyjaciele. Może nadal mógłbym liczyć na Twoją pomoc czy wsparcie. Może od czasu do czasu mógłbym zadzwonić i zapytać, co słychać? Bo teraz nie wiem czy to jest możliwe… 
- Ja też nie wiem…
- Proszę Cię. Naprawdę zależy mi na naszej znajomości. Wiem, że nie myślisz o mnie najlepiej. Wiedz jedno. Zawsze mi na Tobie zależało. I zawsze tak będzie. 
Przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.

*****

  Piotr przekręcał się z boku na bok. Nie potrafił zasnąć. Żałował, że w ogóle ją wypuścił z domu. Zwłaszcza z serbskim atakującym. Nie chciał do niej dzwonić. Wiedział, że może tylko pogorszyć sytuację. Przecież jej ufa. A ona jemu. Mogłaby się zdenerwować, że dzwoni, sprawdza. 
Nagle wpadł na genialny pomysł. Sięgnął po telefon i zadzwonił do kolegi z boiska.
- Hej Paul. Nie obudziłem Cię?
- Nie, co Ty. Gramy z Mattem w piłkę online.
- Z Andersonem?!
- Taaak… Ale co jest w ogóle? Masz dziwny głos trochę.
- Cudownie się składa! Możesz poprosić go, żeby zadzwonił do Kornelii?
- Do Kornelii? Ale po co? Nie rozumiem.
- Później Ci wszystko wyjaśnię. Ale możesz mu to teraz powiedzieć? Teraz.
- No spoko. Tylko po co on niby ma do niej zadzwonić?
- Po cokolwiek. Niech zapyta o pogodę. Program telewizyjny. Ile kosztuje chleb. Nie wiem.
- Dobra, już mu mówię. Widzimy się jutro na treningu.
- Dzięki!
  Nie wiedział czy to coś da, ale w pewnym sensie poczuł ulgę. 
Już miał wrócić do łóżka, kiedy telefon dał o sobie znać.
- Cześć. Zanim to zrobię, muszę wiedzieć co jest grane. Czy Kornelia ma problemy? –mówił na jednym tchu chłopak po drugiej stronie
- Anderson? To Ty? 
- Tak. Lotman dał mi Twój numer. 
- Sorry, nie poznałem Cię. No więc… Przyjechał Atanasijević. Poszli się przejść, porozmawiać, ale już długo nie wracają. Martwię się.
- Dlaczego nie poszedłeś z nimi?
- Nie pozwoliła mi. Chciała to załatwić sama. Ufam jej, ale-
- Nie ufasz jemu. –dokończył za niego Matt.
- Dokładnie. Dlatego pomyślałem, że Ciebie na pewno posłucha.
- Zobaczę, co da się zrobić.
- Dziękuję. 
- Jeszcze jedno.
- Tak?
- Wiesz, że chcę, żeby do mnie przyleciała?
- Wiem… -westchnął Nowakowski
- I puścisz ją?
Piotrka zamurowało.
- Ty mnie pytasz o zgodę?
- Nie, bo wiem, że ona i tak zrobi co będzie chciała. Po prostu nie chcę komplikować Waszych relacji. 
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Tego się nie spodziewał.
- Halo? Jesteś tam jeszcze?
- Jestem. Tylko nie wiem co powiedzieć. Chyba źle Cię oceniałem… 
- Pewnie też bym tak reagował, gdyby moja dziewczyna przyjaźniła się z super przystojnym facetem. –śmiał się Amerykanin
- Skromność plus sto! A tak poza tym… Jesteś w porządku. 
- Ty też. 
- To zadzwonisz do niej?
- Jasne. Swoją drogą mógłbyś przylecieć z nią. 
- Zobaczymy.
- Napiszę Ci smsa, jak poszło.
Tym razem Piotrek położył się i spokojnie czekał na dalszy rozwój wydarzeń.

  Anderson jak obiecał tak zrobił. Wybrał dobrze znany mu numer.
- Hej, nie przeszkadzam? –zaczął jak gdyby nigdy nic
- Matt! Dobrze Cię słyszeć, ale… Nie mogę teraz rozmawiać.
- Ojj nie chciałem przeszkadzać. Myślałem, że już spisz czy coś. 
- Nie ma mnie w domu.
- O tej porze?
- Tak wyszło…
- Kornelka? Co się dzieje?
- Nic. 
- Słyszę, że coś jest nie tak.
- Naprawdę nie mogę teraz rozmawiać.
- Słuchaj, -zaczął spokojnie- cokolwiek teraz robisz, wracaj do domu. To nie jest warte Twojego czasu.
- O czym Ty mówisz?
- No przecież mi nie powiedziałaś, co robisz, więc staram się mówić ogólnie, żeby dopasować to do każdej potencjalnej sytuacji.
- Jesteś szalony. –zaśmiała się
- Ale uśmiechasz się, więc działa.
- Porozmawiamy jutro dobrze?
- Dobrze, ale wracaj już do domu. Nie warto ryzykować. 
- Ryzykować czego?
- Piotrek się martwi. –Matt ugryzł się w język i bardzo szybko dodał- Kończę. Zadzwonię jutro. Trzymaj się!

*****
  Kornelia przez moment poczuła się, jak kiedyś. Mimowolnie odwzajemniła uścisk Aleksa. Pomyślała nawet, że może mieć rację. Gdyby wszystko potoczyło się inaczej… Może potrafiliby ze sobą normalnie rozmawiać. Z rozmyślań wyrwał ją dzwoniący telefon. Odskoczyła od chłopaka i spojrzała na wyświetlacz.  
 - Hej, nie przeszkadzam? –zaczął jak gdyby nigdy nic
- Matt! Dobrze Cię słyszeć, ale… Nie mogę teraz rozmawiać.
- Ojj nie chciałem przeszkadzać. Myślałem, że już spisz czy coś. 
- Nie ma mnie w domu.
- O tej porze?
- Tak wyszło…
- Kornelka? Co się dzieje?
- Nic. 
- Słyszę, że coś jest nie tak.
- Naprawdę nie mogę teraz rozmawiać.
- Słuchaj, -zaczął spokojnie- cokolwiek teraz robisz, wracaj do domu. To nie jest warte Twojego czasu.
- O czym Ty mówisz?
- No przecież mi nie powiedziałaś, co robisz, więc staram się mówić ogólnie, żeby dopasować to do każdej potencjalnej sytuacji.
- Jesteś szalony. –zaśmiała się
- Ale uśmiechasz się, więc działa.
- Porozmawiamy jutro dobrze?
- Dobrze, ale wracaj już do domu. Nie warto ryzykować. 
- Ryzykować czego?
- Piotrek się martwi. –Matt ugryzł się w język i bardzo szybko dodał- Kończę. Zadzwonię jutro. Trzymaj się!
- Halo? Halo!
  Schowała telefon do kieszeni.
- Coś się stało? –odezwał się Aleks
- Nie. Tak… Nie wiem. Muszę wracać. 
- Odprowadzę Cię.
  W milczeniu stawiali kolejne kroki. Kiedy się w końcu zatrzymali, to dziewczyna pierwsza zabrała głos.
- Nie zachowujmy się jak dzieci. Było minęło. Nie mówię, że od razu wszystko będzie ładnie pięknie, ale to nie jest niemożliwe.
- Czyli…?
- Tak, spróbujmy być przyjaciółmi. –wyciągnęła do niego rękę
- Jesteś wspaniała. –wymienili krótki uścisk dłoni- Piotrek to szczęściarz, że ma Cię przy sobie. Oby tylko potrafił to docenić. Ja nie umiałem…
- Nie zaczynaj. Odcinamy się od przeszłości, pamiętasz?
- Racja. –uśmiechnął się
 Kornelia zaczekała, aż samochód, którym przyjechał Serb zniknie z jej pola widzenia. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła. Może powinna zerwać z nim jakiekolwiek kontakty a nie proponować mu przyjaźń? Jednak należała do tych osób, które naiwnie wierzą w innych. A ona wierzyła w Alka. Wierzyła, że każdy ma prawo popełniać błędy, które później można naprawić. Dlatego chyba postanowiła dać mu szansę.
[PLAY]
  Po cichu weszła do mieszkania.
- Chyba nie myślałaś, że na Ciebie nie zaczekam. -uśmiechnął się, kiedy zajrzała do sypialni
- Prawdę mówiąc liczyłam na to, że jeszcze nie będziesz spał.
Piotrek podniósł kołdrę i zrobił dla niej miejsce. Od razu wskoczyła do łóżka i mocno wtuliła się w ukochanego.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Cieszę się, że tu jesteś. -odpowiedziała
- Ja też. -pocałował ją w czoło
- To miłe, że tak się o mnie martwisz.
- Hmm? -udal, że nie dosłyszał
- Przecież wiem, że Matt zadzwonił, bo go o to poprosiłeś. -uśmiechnęła się
- Przepraszam. Nie wiedziałem, co robić. Po prostu nie lubię, jak on się pojawia i miesza. Zawsze są z tego jakieś problemy prędzej czy później.
- W sumie mogłam się spodziewać, że jakoś zareagujesz, ale myślałam, że zaangażujesz w to, no nie wiem, Igłę czy Grześka, ale nie pomyślałam o nim.
- Jesteś zła?
- Zła? Kochanie, cieszę sie, że dogadujesz sie z moimi przyjaciółmi.
- Jeśli chodzi o Twoj wyjazd do Rosji... Nie mam nic przeciwko. -dodał po chwili
- Naprawdę? -spojrzała na niego z niedowierzaniem
- Naprawdę. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. I co by się nie działo, zawsze chcę, żebyś był przy mnie. Nikt inny się nie liczy. -powiedziała; nie dodała jednak, że postanowiła dać Alkowi szansę..

Wtuleni w siebie zasnęli. 




-----------
Taka mała niespodzianka, jestem dziś z nowością ;)
Enjoy!

PS. Baaardzo przepraszam za wszelkie zaległosci, jakie mam u Was ;*

sobota, 9 listopada 2013

It can be serious

  Po śniadaniu spakowali się i ruszyli w drogę do Bełchatowa.  
- Tylko pamiętaj, co mi obiecałeś! –rzucił Karol zajmując miejsce
- Niby co? –odpowiedział obojętnie Piotrek
- No ej! Była umowa! Dorzucam się do paliwa, ale dajesz mi prowadzić!
- Nie gorączkuj się tak. Wszystko w swoim czasie. –uśmiechnął się Pit
 Czas podróży mijał im zdecydowanie za szybko. Chłopaki zmieniali się po trasie kilka razy, żeby każdy był zadowolony. Cała czwórka wygłupiała się w rytm ulubionych melodii. Śmiali się, rozmawiali. W duchu każdy żałował, że nie spędzają ze sobą wystarczająco dużo czasu. 
Po trasie zatrzymali się na jednej ze stacji benzynowych. 
- Nawet na urlopie praca! –żartował Piotrek widząc logo sponsora z dopiskiem „Orlen wspiera polską siatkówkę!”

- No stary, taki zawód, co poradzisz. –wzruszył ramionami Karol
Dziewczyny spojrzały na siebie. Wyczuwały co się kroi. Odkąd tylko wyłączyli silnik i wysiedli z samochodu, na owej stacji zrobił się chaos.
Z niewielkiego sklepu wybiegła młoda dziewczyna.
- Dddzieeeń ddoobrry. Pppomogggę. –zaczęła niepewnie
- Nie ma takiej potrzeby, poradzimy sobie. –uśmiechnął się Piotrek i zaczął tankować.
- Allle może jeeddnakk. –nalegała
- Naprawdę, jest ok. –szereg białych ząbków pokazał tym razem Karol
Dziewczyna dalej stała przy nich jak sparaliżowana. 
- Ela! Elaa!! –na zewnątrz wyszedł jej kolega w służbowym ubraniu- Chodź tu szybko! Klienci czekają a Ty wyleciałaś jakby się paliło!
Ta jednak nie reagowała.
- Elka do jasnej cholery!
Zero reakcji. Wpatrywała się jak zaczarowana w chłopaków. 
- Przepraszam, chyba kolega Cię potrzebuje. –podeszła do niej Kornelia
- Nie widzi, że jestem zajęta?! –oburzyła się
- Najwyraźniej nie. –wtrąciła Julka
- Jak zwykle musi wszystko popsuć! –rzuciła i pobiegła do sklepu
- Wariatka jakaś… -mruknął pod nosem Kłos
- A może fanka? –słusznie dodał Pit, który chwilę później oznajmił, że idzie zapłacić.
Karol, chcąc być honorowym i przeznaczyć na ten cel część swoich funduszy, poszedł za nim do kas.
Dziewczyny zostały w samochodzie. Włączyły radio i dalej śpiewały swoje ulubione kawałki. 
- Jutro stracę głos chyba! 
- Kori, no co Ty, to dopiero czwarta piosenka.
- Czwarta? Niemożliwe…
- Serio serio. Najpierw zdzierałyśmy głosy przy Adasiu z Maroon5, później był Coldplay, Bon Jovi a teraz Kings of Leon. –wyliczała dumnie
- To czemu chłopaków tak długo nie ma? Ile można płacić za jedno tankowanie?
Kornelia postanowiła wziąć sprawy we własne ręce. Wyciągnęła ze stacyjki kluczyki, by zamknąć za nimi auto i obie weszły do sklepu. 
Karol usilnie tłumaczył coś dziewczynie.
- Ale naprawdę nie trzeba. Tamten był dobry.
- Dobry? Ten hot-dog nie ma być dobry. Ma być najlepszy! –odpowiedziała ciskając do kosza kolejną już parówkę z bułką
- Proszę tego więcej nie robić. My chcemy tylko cztery zwykłe hot-dogi. Nie ma potrzeby marnowania jedzenia. –również tłumaczył Nowakowski
Dziewczyny podeszły do nich.
- Chłopaki? Co się dzieje? –patrzyły na nich pytająco
- Zapłaciliśmy. Podpisaliśmy kilka rzeczy.
- Kilkanaście Cichy, kilkanaście! –wtrącił Karol
- No mniejsza z tym. Później stwierdziliśmy, że może jesteście już trochę głodne to weźmiemy coś. No i się zaczęło…
- Proszę, może ten jeden się ud- -dziewczyna uważnie przyjrzała się bułce i jej zawartości- Nie, jednak nie. Ten ketchup zaraz wycieknie ze środka. Złe proporcje wzięłam. –mówiła jakby do siebie i już chciała i tę porcję umiejscowić w koszu, kiedy do sklepu wszedł jej kolega
- Za myjnię tym razem nie musi pan płacić, miał pan na koncie wystarczającą ilość punktów, by wymienić je na- -tłumaczył coś klientowi i nagle krzyknął z przerażeniem- Elka, pogięło Cię! Co Ty wyprawiasz dziewczyno?!
W ostatniej chwili powstrzymał ją od zapełnienia kosza do reszty.
- Co się z Tobą dzieje dzisiaj!
- Ja… Ja sama nie wiem… -w końcu chyba oprzytomniała
- Przepraszam Państwa najmocniej. –zwrócił się do nich- A Ty na zaplecze! Mamy zaraz do pogadania!
Dziewczyna skuliła się i zamknęła za sobą drzwi pomieszczenia.
- Na koszt firmy. –chłopak podał im nowo przygotowane hot-dogi- I jeszcze raz przepraszam za Elkę. Proszę jej wybaczyć. Mieszka sama z babką na skraju lasu. Wszyscy znajomi wyjechali do dużych miast czy nawet za granicę a ta po maturze zaraz musiała pójść do pracy. Jedyne co ma to siatkówka, a nie ma możliwości chodzić na mecze i spotykać swoich ulubieńców. Ostatnio takiego napadu szału dostała przy Panu Wlazłym. 
- Nie ma problemu. Jesteśmy przyzwyczajeni. –machnął ręką Karol
- Ty Karollo już tak nie cwaniakuj. –zgasił go Piter- Kolega chciał powiedzieć, że nic się nie stało i proszę przekazać koleżance, że następnym razem jak tu zajrzymy wpadniemy z prezentem. 
Nowakowski schował kartę punktową i resztę gotówki do portfela, ukłonił się grzecznie i wyprowadził przyjaciół na zewnątrz. 
- Stary, jesteś za dobry! –skomentował Kłos- Ja tam już białej gorączki dostawałem!
- No co… Trzeba dziewczynę zrozumieć. Nie ma nikogo, co ma robić? A Ty już nie pamiętasz jak w Warszawie jeszcze szalałeś? Nooo teraz kręci głową, ale jak byliśmy małolatami do stolicy przyjeżdżały siatkarski na turniej. Już nie pamiętam nawet co było stawką, ale gościły u nas wybitne postacie. Karol za każdym razem latał na ich treningi, stał pod halą godiznami…
- Dobra, dobra, już nie koloryzuj! Ojj raz może poszedłem pod halę, ale tylko dlatego, że chciałem zrobić wywiad do gazetki szkolnej! –bronił się
- Winny się tłumaczy. –śmiała się Julka
- I Ty królowo przeciwko mnie? Eh…
W dobrych humorach jechali przed siebie. Niecałą godzinę później byli już na miejscu. Rozpakowali się w Kłosowym mieszkaniu i od razu pognali na halę w nadziei, że spotkają kolegów. I nie mylili się. Ledwo przekroczyli próg sali, przywitał ich uśmiechnięty Zatorski.
- Dziewczyny! 
- Cześć Paweł. –odpowiedziały równocześnie
- A na nasz widok to się już nie cieszysz? –udawał obrażonego Karol
- Pff na Twój na pewno nie, bo znowu jakieś głupie zdjęcia będziesz mi z ukrycia robił. A Piter jest z obozu wroga. –dodał żartobliwie
- Nie ma to jak miłe powitanie w domu… -dodał pod nosem Karolek
Przywitali się z resztą drużyny. Jednak nie wszystkim dopisywały dobre humory.
- Co się dzieje? –zapytała Kornelia Mariusza
- Nic, nic. –skłamał
- Przecież widzę.
- Nie wiem czy powinienem Ci mówić.
- Mariusz proszę, wiesz, że na mnie możesz liczyć.
- Ale tu chodzi o Ciebie.
- O mnie?
Niestety nie dostała już odpowiedzi, bo nagle Piotrek znalazł się przy nich i przerzucił sobie dziewczynę przez ramię.
- Wariacie, co Ty wyprawiasz! –śmiała się
- Zabieram stąd. Nie będziemy przeszkadzać chłopakom w treningu. Poza tym czeka nas długa droga do domu Kochanie. –wyjaśnił
- Kochanie? –powtórzyło ze zdziwieniem kilku zawodników
- Chcecie nam coś powiedzieć? –Julka skrzyżowała ręce i patrzyła na nich wyczekująco
- Właściwie… -Piotrek postawił dziewczynę na parkiet; nie chciał się wychylać, nie wiedział, jak zareaguje Kori
- Oficjalnie jesteśmy parą. –dumnie oznajmiła Kornelia
Wszyscy zaczęli bić brawo.
- To kiedy ślub? –wypalił Wrona
- Nie spieszy nam się. Mamy czas, prawda? –dziewczyna spojrzała na swojego partnera
- Oczywiście. –pocałował ją w czubek głowy- A co Endrju, już partnerki musisz zacząć szukać?
- Żartowniś się znalazł. Po prostu nie chcę później wybierać, na które wesele iść. Wiecie, jeśli się okaże, że wszystko zbiegnie się w jednym terminie.
- Wszystko, czyli co? –wtrącił Paweł
- Ten to jak zwykle poinformowany… -pokręcił głową Kłos- Wrona o ślubie Kurka mówi.
- A właśnie, nie wiecie kiedy będą w Polsce?
- Coś im się pokomplikowało i chyba dopiero przed samym ślubem. Całą uroczystość zaplanowali na drugi dzień Świąt. 
- Julka? –mocno zaskoczony Karol przyglądał się jej- A Ty skąd takie newsy masz?
- Bartek przysłał mi maila kilka dni temu. Zapomniałam Ci powiedzieć… 
- A co ja mówiłem na temat kontaktów z tym facetem?
- Uuuu jesteśmy świadkami pierwszej kłótni narzeczonych! Ma ktoś kamerę? –wygłupiali się Wrona z Włodarczykiem
- Karollo, nie przesadzaj, to kumpel jak każdy inny. Jak my! –Zati objął Julkę ramieniem
- Mam złe wspomnienia. 
- Karol, naprawdę wyolbrzymiasz wszystko. I koniec tematu. –Julka cmoknęła w powietrzu 
Nagle wszyscy spojrzeli na Nowakowskiego.
- Stary, Ty się dobrze czujesz? Coś blady jesteś.
- Wszystko ok. Muszę tylko usiąść na sekundę.
Piotrek usiadł po turecku na podłodze i momentalnie stracił przytomność. 
- Piotrek! –krzyknęła przestraszona Kornelia
Mariusz przyniósł butelkę wody i delikatnie skropił mu twarz. Kłos podtrzymywał jego nogi w górze. Conte pobiegł po klubowego lekarza. 
- Piotruś… Ocknij się. –łkała Kori gładząc jego policzek
- Proszę się odsunąć. –po chwili zjawił się i lekarz
Andrzej praktycznie siłą musiał oderwać ją od chłopaka. 
- Karetka już jedzie. –zakomunikował Mariusz
- Karetka?! –przeraziła się jeszcze bardziej
- Spokojnie, tylko się nie denerwuj… -pocieszała ją Julka
Po kilku dłuższych chwilach Piotrek odzyskał przytomność. 
- Leż spokojnie. Nie wstawaj jeszcze. –polecił mu lekarz
Kornelia od razu znalazła się przy nim.
- Jestem tu. Jestem. –szeptała trzymając go za rękę
- Czy coś Cię boli? –pytał lekarz
- Ja… Nie wiem. Chyba nie. Nie bardzo wiem, co się stało…
- Zbladłeś, powiedziałeś, że musisz usiąść i nagle zemdlałeś. –wyjaśnił mu Karol
- Stary! Ty byłeś biały jak ściana! 
- Dzięki Zati, Ty to wiesz, jak człowieka pocieszyć... –palnął się w czoło Antiga
Piotrek zaczął powoli siadać, wciąż jednak podtrzymywany przez kolegów.
- Karetka zaraz tu będzie. –spojrzał za zegarek Falasca
- Karetka? Nieee… To nie jest konieczne. –zaczął się bronić Pit
- Nie żartuj nawet. Zrobią Ci przynajmniej podstawowe badania. W ogóle kiedy je robiłeś ostatnio? –Mariusz jak zwykle miał głowę na karku
- A bo ja wiem… No przed sezonem jakoś, jak wszyscy zresztą. 
- Ze zdrowiem nie ma żartów. Z dnia na dzień coś się może zmieniać. 
   Po kilku minutach dołączyli do nich ratownicy medyczni.
- Dzień dobry. Co się dzieje? –jeden z nich nachylił się nad Nowakowskim
- Już mi lepiej. Przepraszam, że zabraliśmy czas. 
- Proszę podać rękę. –mężczyzna zaczął sprawdzać mu tętno na nadgarstku- Przyspieszone. –pokręcił głową- Coś Pana boli? Może Pan wziąć głęboki oddech?
Piotr bez problemu wciągnął i powoli wypuścił z płuc powietrze.
- Był nieprzytomny przez dłuższą chwilę. –powiedziała Kornelia
- Rozumiem. –facet zapisał coś w papierach i zaczął mierzyć mu ciśnienie
Wszyscy w milczeniu obserwowali sytuację.
- Ciśnienie też Panu skoczyło. Niedobrze… Pojedzie Pan z nami.
- Nie, naprawdę to zbędne. Czuję się dobrze. Ostatnio też nic się nie działo. –na dowód tego Piotrek chciał wstać, ale od razy stracił równowagę. Dobrze, że Karol w porę go złapał.
- Właśnie widzę, jak dobrze. –stweirdził ratownik- Zabieramy Pana. 
- Pomogę Ci. –zaoferował Kłos
- Czy ja też mogę jechać? –domagała się Kornelia
- Pani jest z rodziny?
- To moja dziewczyna. –w duchu Piotrek cieszył się z brzmienia tego słowa
- Przykro mi. 
- Bardzo Pana proszę.
- Tylko najbliższa rodzina. Przepisy.
- Spokojnie Kornelia, pod halą mam auto. Pojedziemy zaraz za nimi. –wtrącił po angielsku Facu. 
Niewiele rozumiał po polsku, ale domyślił się, że nie chcą zabrać dziewczyny.

- Ileż można krew pobierać! –denerwowala się Kornelia, kiedy siedzieli na szpitalnym korytarzu
- Sorry? 
- Wybacz Facudno. –przerzuciła się na angielski- Zastanawiam się czemu to tak długo trwa…
- Może boi się igieł?
- Oo chyba idzie. –Conte wskazał na gabinet zabiegowy
Piotrek usiadł na krzesełku obok nich.
- Trochę to trwało, bo robili mi jeszcze EKG, mierzyli ciśnienie kilka razy, osłuchiwali płuca. 
- A cos konkretnie powiedzieli?
- Trzeba zaczekać na wyniki. 
Piętnaście minut później został poproszony do lekarskiego.
- Proszę usiąść. 
- Dziękuję. Doktorze, co mówią wyniki?
- Nie podoba mi się ten nierównomierny rytm serca i ciśnienie. –mówił lekarz patrząc w papiery
- A krew?
- Na te wyniki trzeba zaczekać do jutra. Próbki zostały wysłane do laboratorium. 
- Czy muszę je odebrać osobiście? Widzi Pan, mieszkam w Rzeszowie, jesteśmy tu tylko przejazdem.
- Wiem, wiem, poznaję. –uśmiechnął się mężczyzna- Może to zrobić ktoś inny, ale w takim razie w zabiegowym trzeba poprosić pielęgniarkę o odpowiedni wniosek do wypełnienia. 
- Oczywiście. To wszystko? 
- Sugerowałbym zrobienie szczegółowych badań. Często takie utraty przytomności są wynikiem przemęczenia, ale nigdy nie możemy wykluczyć poważniejszych chorób. 
- Czasami lepiej tego nie wiedzieć. –próbował żartować Pit
- Ale chyba nie w przypadku sportowca.
- Dziękuję za poświęcony czas.
- Powodzenia i zdrowia życzę. 
 Widząc jak wychodzi, Kornelia i Facu poderwali się z miejsc.
- I? Co powiedział? –przytuliła go dziewczyna
- Nic szczególnego. To zwykłe przemęczenie.
- Badania nic nie wykazały?
- Trzeba na krew poczekać. Ale to napiszę pełnomocnictwo i Karol jutro odbierze.
- Może jednak nie wracajmy do Rzeszowa? Powinieneś odpocząć…
- Daj spokój, jest ok. Już i tak za długo nas nie ma. 
- Piotruś, proszę… To kilka godzin jazdy. A jak znowu się źle poczujesz?
- Nie martw się. –wziął ją za rękę.- Dziś wracamy do domu.
- Ale w takim razie ja prowadzę i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu.
W końcu wyszli ze szpitala i mogli wrócić do domu. Conte był tak uprzejmy i odwiózł ich pod Kłosowy adres.
- Gdybyście czegoś jeszcze potrzebowali, dajcie znać. –żegnał ich
- Dziękujemy za pomoc. 
Ledwo weszli do mieszkania zadzwonił Wlazły.
- Halo?
- No i jak? Wszystko w porządku?
- Lekarz twierdzi, że to przemęczenie. 
- Zostajecie do jutra przynajmniej?
- A w życiu. Piotrek się uparł i wracamy do Rzeszowa.
- Tylko przypilnuj, żeby na miejscu jeszcze raz badania zrobił. 
- No jasne. Mariusz?
- Tak?
- Coś chyba chciałeś powiedzieć? Jeszcze na hali?
- To może zaczekać. Jedźcie ostrożnie. 
- Dobrze. Zadzwonię już z domu.
- Trzymaj się i pozdrów resztę tej Waszej zgrai. 

  Dziewczyny przygotowały szybko obiad. Wydawało się, że Piotrek odzyskał siły. Spędzili razem jeszcze trochę czasu, ale popołudniu musieli się już zbierać.
- Tylko błagam, jedź ostrożnie. –prosiła Julka
- Tak jest. A Ty? Wracasz do Łodzi czy zostajesz tutaj?
- Wieczorem Karol mnie odwiezie. 
- Rozumiem. Wy też na siebie uważajcie. I wpadnijcie teraz do nas koniecznie!
- Się rozumie. –uśmiechal się Karol na samą myśl o wycieczce- Aaaa, byłbym zapomniał.
Wyciągnął z torby koszulkę i wręczył Piotrkowi.
- To w ramach niespodzianki dla tej dziewczyny ze stacji. Wiem, że z zeszłego sezonu, ale tylko taką udało mi się znaleźć w biurze klubu. Następnym razem ogarnę jakąś piłkę czy coś.
- No no, nie spodziewałem się, że będziesz pamiętał. –ucieszył się Piotrek
- Widzisz jaki Ty i Twoje dobre serce macie na mnie wpływ? –przybili piątki
- Dobra, musimy lecieć… -westchnęła Kori- Mam nadzieję, do szybkiego zobaczenia!
Wymienili uściski i rozstali się w dobrych humorach.
Kornelia, mimo protestów swojego chłopaka, zajęła miejsce kierowcy i odpaliła silnik. Piotrek włączył radio i słuchając ulubionych piosenek przemierzali kolejne kilometry.
Nie wiedzieli jeszcze, jaka niespodzianka czeka ich na miejscu…






---------------
Hello again! Jestem. Żyję. Piszę.
Dziękuję, że wciąż na mnie czekacie ;*
Enjoy!