poniedziałek, 29 lipca 2013

- I can't do this heartbreak anymore

  Chwilę później Kornelia siedziała już przy Andersonie. 
- Popatrz tylko. 
Dziewczyna zaczęła czytać artykuł. 
- Nie rozumiem za dużo, bo to polski portal, ale jak tylko zobaczyłem zdjęcie Kurka z obrączką wiedziałem, że coś się kroi! -śmiał się
Po chwili dziewczyna zaczęła mu wyjaśniać o co chodzi.
- Bartek wziął cichy ślub! Cywilny tylko.
- Bez muzyki? -zdziwił się Amerykanin
- Nie głuptasie, bez setek gości, informacji dla mediów. Tylko on, Michalina i świadkowie. 
- Oooo, to urocze! 
- Urocze? Chciałbyś mieć taki ślub? Bez rodziny? Bez przyjaciół? Kolegów z drużyny czy reprezentacji? Bez imprezy do białego rana? Tych wszystkich weselnych zabaw? 
- Nie chodzi o to, żeby wyprawiać huczne przyjęcie. Najważniejsze, że jesteś z ukochaną osobą i chcecie razem spędzić resztę życia. -uśmiechnął się
- No, Matthew, nie wiedziałam, że z Ciebie taki filozof!
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. -uśmiechnął się- No, ale mów co tam dalej piszą.
- Podobno Bartek i Michalina chcą zorganizować ślub kościelny dla kibiców, żeby każdy mógł uczestniczyć w tym ważnym wydarzeniu. Kibice będą mogli kupić tak jakby bilet na ich ślub i wesele, a zebrane pieniądze przekażą na cele charytatywne.
- Ładnie z ich strony.
- Też tak myślę.
Matt zamknął komputer.
- W sumie fajny facet z tego Bartka.
- Nie wiedziałam, że się znacie.
- W Rosji wszyscy się znają, a nie-Rosjanie dodatkowo trzymają się razem. Chyba nawet byliśmy na jakimś balecie ostatnio. 
- No nieźle Wam się w tej Rosji wiedzie! -szturchnęła go
- W sumie mogłabyś pojechać ze mną...
- Słucham?
- No... Niedługo jest Mecz Gwiazd rosyjskiej Superligi. Gramy w Moskwie. Twoi polscy koledzy też zostali zaproszeni. Żygadło i Kurek właśnie.
- Jeszcze mnie w Rosji nie widzieli... -zażartowała
- Widzisz! Idealna okazja, żeby to zmienić!
- Matt, dopiero co zaczął się semestr. Nie mogę narobić sobie zaległości.
- Ale to tylko jeden weekend...
- Nie wiem...
- Zabierz przyjaciółkę, jeśli boisz się lecieć sama.
- Nie boję się.
- Więc w czym problem? Przyjaźnimy się, tak? Mogę Cię chyba zaprosić do siebie? To nic złego, że przyjaciele się odwiedzają.
Ten argument zadecydował.
- Zgoda. Przylecę, ale tylko na ten jeden mecz.
- Awesome!

  Późnym wieczorem razem z Paulem odwieźli Matta na lotnisko.
- Fajnie było Was spotkać!
- Ciebie też. Wpadaj częściej, bo zamarzniesz u tych Rusków! -żartował Lotman
- Zobaczę, co da się zrobić.
- Dziękuję za wszystko. Za to na hali też. -Kornelia przytuliła Matta
- Polecam się na przyszłość.
- Następnym razem przyjedź na dłużej. Zabierzemy Cię na naszą imprezę. Prawda Kori?
- Jaaasne, Paul dobrze mówi!
- Polać mu!
- Oho, widzę, że nasz skromny Matthew już się wczuwa w klimat. -zauważył z uśmiechem jego rodak
- Nie, żebym Cię wyganiała, -wtrąciła dziewczyna- ale chyba już czas... -skinęła na olbrzymi zegar na ścianie
- Tak, późno się robi. To co, do zobaczenia?
- Do zobaczenia.
- No dobra, ale tak być nie może! -oburzył się Lotek- Group hug!
Przez dłuższą chwilę na zmianę tulili, ściskali i przybijali piątki.
W końcu Anderson zabrał swoje rzeczy i podążył w odpowiednim kierunku.

  Paul ściszył w pewnym momencie radio.
- Kori? Chcę Cię przeprosić...
- Ty? Mnie? Za co?
- Bo to ja wygadałem Pitowi, że już nie jesteś z Aleksem. Wiem, nie powinienem. Może chciałaś sama mu o tym powiedzieć, albo w ogóle przemilczeć sprawę. Myślałem, że dobrze robię...
- Nie masz za co przepraszać! Gdyby nie Ty, pewnie nadal byśmy nie rozmawiali, Piotrek by do mnie nie zadzwonił pierwszy... Tworzycie z Mattem zgrany duet i dobrzy jesteście w te klocki. -uśmiechnęła się i Paulowi wyraźnie poprawił się nastrój.
- Jedziesz do mnie?
- Wolałabym chyba wrócić już do siebie... Przyda mi się chwila odpoczynku po ostatnich wydarzeniach.
- Jasne, rozumiem. -powiedział zmieniając kierunek jazdy.
Po kilku minutach byli już pod blokiem Kornelii.
- Dziękuję. -uśmiechnęła się wysiadając
- No problem.
Dziewczyna wyciągnęła swoją torbę i weszła do środka.
Przekręciła klucz w drzwiach. Znowu była sama. Kolejno zapalała światła w każdym pomieszczeniu. Lubiła swoje mieszkanie. Ciasne, ale własne, jak to mówią. Zajrzała do lodówki. Pustki. No tak, w końcu ostatnio częściej jej tu nie było. Włączyła telewizor i przerzuciła na jakiś kanał muzyczny. Będąc sama, lubiła kiedy coś grało. W ten sposób walczyła z ciszą.
Postanowiła jutro wracając z uczelni zrobić porządne zakupy. Tymczasem zamówiła pizzę.
- Dużą hawajską, z dodatkowym serem poproszę. -złożyła telefonicznie zamówienie
Powiedziano jej, że czas oczekiwania to około pół godziny. W tym czasie rozpakowała bagaż. Odłożyła rzeczy do prania. Naszykowała notatnik na zajęcia. Po dokładnie dwudziestu ośmiu minutach usłyszała dzwonek.
- Pani zamawiała pizzę? -usłyszała męski głos w domofonie
- Tak, proszę. -nacisnęła odpowiedni przycisk
Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi.
- Dobry wieczór. Dostawa do domu.
- Piotrek? Od kiedy dorabiasz w pizzerii? -wpuściła go do środka
- Spotkałem gościa na dole, nie mógł rozczytać numeru domu, więc jak zobaczyłem Twoje nazwisko postanowiłem ułatwić mu zadanie. I wyprzedzając Twoje pytanie: kolacja na mój koszt. Gdzie masz talerze?
Kornelia nie musiała mu niczego pokazywać. W jej kuchni Piotr odnalazł się jak we własnej. Na stole rozłożył talerze, obok postawił pudełko z pizzą. Znalazł również cytrynę, więc na szybko przygotował im do picia lemoniadę.
- Ile jeszcze masz tych ukrytych talentów? -zapytała z usmiechem obserwując jego poczynania
- Pewnie gdzieś się jeszcze znajdzie jakiś as w rękawie. -pokazał jej szereg swoich białych ząbków- Podano do stołu. -odsunął dla niej krzesło
- Takie kolacje to ja mogę mieć codziennie!
- O nie moja droga, to takie niezdrowe jedzenie. W ogóle, -nagle wstał i otworzył lodówkę- ja się wcale nie dziwię, że na takie kolacyjki jesteś zdana. Tu takie pustki!
- Nie miałam kiedy zrobić zakupów...
- Trzeba było mówić od razu! Załatwiłbym to.
- Poradzę sobie, jutro po zajęciach skoczę do marketu.
- I będziesz dźwigać te siaty wszystkie?
- Przypominam Ci, że ja również mam samochód i całkiem nieźle jeżdżę.
- Dobrze już dobrze, jedz teraz bo wystygnie.
Zjedli 'wykwintną' kolację, po której Piotr oczywiście posprzątał. Kiedy on zmywał, Kornelia dostała smsa... od Cupka.
- Hej, mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz. Nie chciałem ingerować w Wasz związek, ale już dłużej nie mogłem tolerować tego kretyna.
- Było minęło, po temacie. Jest ok. -odpisała
- Czyli nie jesteś na mnie zła?
- Nie jestem. W sumie dobrze, że tak się stało. Tak, pewnie nawet bym nie wiedziała o niczym.
- Trzymasz się?
- Nie mówmy o tym.
- Czyli nie... Jeeej, jaki to jest kretyn! Kompletnie go nie rozumiem.
- Kostek, naprawdę nie ma o czym mówić. Pozdrów Jelenę i trzymajcie się!
- Odzywaj się do nas, przynajmniej od czasu do czasu. My jesteśmy po Twojej stronie.
Kornelia odłożyła telefon i wróciła do kuchni.
- Jak tam? -zapytał Nowakowski
- Czemu właściwie tu przyjechałeś?
- Bo... Bo mieliśmy zacząć wszystko od nowa. A dobrze wiesz, że ja lubię takie niezapowiedziane wizyty. -uśmiechnął się
- Czyli między nami naprawdę ok?
- To zamknięty rozdział, do którego lepiej, żebyśmy nie wracali.
- Wiesz, do twarzy Ci w tym fartuszku. -zmieniła temat
- Ojj nie śmiej się. To moje nowe spodnie. Nie chciałem ich pobrudzić.
- Tak jak T-shirtu? Jest cały w pianie! -zaśmiała się
- Co? -Piotrek zerknął na swój strój, faktycznie w większości upaćkany pianą- No nieeee.... Ten płyn się za bardzo pieni!
- Albo po prostu Ty się do tego zajęcia nie nadajesz. -pokazała mu język Kori
- Tak chcesz się bawić? -zgarnął trochę tejże piany na dłoń i dmuchnął na nią
- Chyba żartujesz! -zaśmiała się, próbując zachować przy tym groźną minę
Zerwała się z miejsca i podbiegła do zlewu. Teraz to ona za wszelką cenę chciała pobrudzić Pita. Zaczęli się przepychać i walczyć o dostęp do 'amunicji'. Trwało to dobrych kilka minut. Ich podkoszulki były wilgotne, całe w panie.
- Pachniesz cytryną. -zauważył chłopak
- Ty też! -pisnęła wcierając w jego ramię kolejną porcję piany.
Poczuła, że chłopak łapie ją za nadgarstki, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
- I kto tu jest mistrzem? -spojrzał na nią z uśmiechem
W jego oczach dostrzegła jakieś nieznane jej do tej pory iskierki. A może tylko jej się zdawało... Stali tak blisko siebie, wpatrzeni jak w obrazki. Kornelia wyczuwała jego przyspieszone bicie serca. On czuł jej przyspieszony oddech.
Po krótkim momencie, który dla nich wydawał się być nieskończonością, w mieszkaniu rozbrzmiały dźwięki telefonu Piotra. Niechętnie odsunął się od dziewczyny i wyciągnął go z kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz.
- Muszę lecieć. -pocałował ją w policzek, zabrał swoje rzeczy i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Kornelia stała w osłupieniu przez kolejnych kilka minut, nie rozumiejąc, co właściwie się między nimi dzieje.

  Było już późno, jednak ona wcale nie potrafiła zasnąć. Odpaliła komputer i zalogowała się na fejsa. Kilka powiadomień, zaproszenia od nowych znajomych. Nic ciekawego. Zrobiła w końcu coś, czego do tej pory jeszcze nigdy nie zrobiła. Włączyła wyszukiwarkę i wpisała "Aleksandar Atanasijević z dziewczyną". Oczywiście wyskoczyło kilka linków z ich własnymi zdjęciami czy komentarzami, co do ich pierwszych spotkań, jeszcze z Lublina. Zobaczyła też jeden artykuł, który przykuł jej uwagę najbardziej. Kliknęła tytuł "Stara miłość nie rdzewieje! Zobaczcie jak bawi się nasz ulubieniec". Zamknęła oczy. Bała się zobaczyć tego, co mogli tam napisać. Z drugiej strony jednak potrzebowała niezbitych dowodów. Otworzyła oczy i przeczytała artykuł. Kilka faktów z życia Aleksa. Kilka wzmianek o niej. A później coś, co ją dobiło... Zaczęła czytać na głos: [koniecznie PLAY]
- "Nasz przystojniak, ulubieniec nastolatek nie tylko w Serbii, ma chyba problemy ze wzrokiem. Czyżby nie potrafił odróżnić swojej polskiej dziewczyny od tej piękności? Zapytacie kim jest jego nowa partnerka. Otóż, nie taka nowa. Tatjana, bo tak ma na imię jego przytulanka, jeszcze do niedawna spotykała się z Aleksem. Ich związek był dość burzliwy, jednak wszyscy liczyli na happy end. Niestety, tak się nie stało. Aleksandar wyjechał do Polski, by reprezentować żółto-czarne barwy bełchatowskiego klubu. Podczas jednego z wyjazdów poznał swoją obecną dziewczynę, Polkę z pochodzenia. Jednak i ich związek nie zanosi się, by przyniósł szczęśliwe zakończenie. Tak bowiem Serbowie świętowali swój pobyt w spalskich lasach, gdzie rozegrali towarzyskie spotkanie z Polakami. Zapytacie pewnie, skąd ten medal na szyi naszego Loczka. Ja i redakcyjne koleżanki nie możemy sobie przypomnieć, może więc jest to jakaś pamiątka od chłopaków ze Spały? Zresztą, kto by się przejmował kiedy na pierwszy plan wysuwa się jego piękne, umięśnione ciało! I ta seksowna bielizna... Dobra, koniec tego hotkowania przez redakcję! Wracając do tematu. Już w Serbii chłopaki urządzili sobie własną imprezę, na której towarzyszyły im drugie połówki. Na próżno tam jednak szukać dziewczyny Aleksa, Kornelii. Na każdym zdjęciu jego boku broni Tatjana, z którą niegdyś się spotykał. Ciekawe co na to jego obecna wybranka? Założę się, że o zakrapianej imprezie jeszcze się nie dowiedziała. W końcu jej status na facebooku jest wciąż bez zmian. Może ten obrazek zmieni jej podejście? Nam, na pewno dałoby to do myślenia..."
  Kornelia przestała czytać. Czuła, że łzy spływają strumieniami po jej twarzy. Nie, nie dlatego, że ją zdradzał. Po wczorajszych wydarzeniach już wszystkiego mogła się spodziewać. Płakała przez siebie. Przez to, że tak długo niczego nie zauważała. Miała dość. Zwyczajnie miała dość...
  Chwyciła telefon i wybrała numer. Odpowiedziała jej poczta głosowa. Zadzwoniła więc do Ignaczaka.
- Cześć. -zaczęła stanowczo, hamując kolejne potoki łez- Muszę porozmawiać z Bartmanem. Gdzie on jest?
- W Modenie.
- Gdzie?!
- Przeniósł się przecież do Włoszech...
- Z tego wszystkiego umknęła mi ta informacja....
- Wszystko ok Mała?
- Tak. Muszę kończyć.
Rzuciła telefon na łóżko. Przyglądała się zdjęciom z artykułu. Kilka minut później ktoś zadzwonił. Mimo, że nie znała numeru, odebrała.
- Cześć. Krzysiek mówił, że coś się stało.
- Zbyszek?
- Tak, co się dzieje? -był wyraźnie zmartwiony
- Wiedziałeś?
Od razu domyślił się w czym rzecz.
- W Spale przypadkiem usłyszałem jego rozmowę z jakimś kumplem. Przekonywał go, że nie warto, że po co ma niszczyć życie sobie i Tobie. Ale Aleks go nie słuchał. Mówił, że chce mieć kogoś blisko. Żadne argumenty na niego nie działały, nawet jakaś urojona ciąża. Tego samego wieczoru słyszałem, jak z kimś gada przez telefon. Domyśliłem się, że pewnie z tamtą. Obiecywał, że niedługo wszystko się skończy i znów będą razem. Mówił też coś o tym, że wierzy jej we wszystko. Reszty nie słyszałem, bo wszedł do pokoju.
  Kornelia nic nie powiedziała.
- Przepraszam, że wcześniej się tak wobec Ciebie zachowywałem...
- Po części rozumiem.
- I wybacz, że nie powiedziałem Ci wszystkiego. Chciałem, wtedy w Spale. Tylko nie wiedziałem jak... Pewnie pomyślałabyś, że specjalnie się wtrącam, albo że coś wymyślam.
- Tak, pewnie tak bym właśnie pomyślała. -lekko się uśmiechnęła
- No właśnie. Może gdybym jednak coś powiedział już dawno temu byście się rozeszli i wszyscy byliby szczęśliwi.
- Nie ma co teraz się zastanawiać co by było, albo nie. To już przeszłość. Dziękuję, że teraz mi powiedziałeś.
- Jeszcze raz za wszystko Cię przepraszam. Za moje dziecinne zachowanie też.
- Nie ma sprawy. Daj znać, jak będziesz w Rzeszowie.
- No jasne! Trzymaj się dzielnie!

  Kornelia znowu nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. Przekręcała się z boku na bok. W końcu wstała, naciągnęła na siebie bluzę i zaczęła przeglądać swoje rzeczy. Szukała tych, które należą jeszcze do Aleksa. W sumie nie było ich za wiele. Jakaś książka, którą kiedyś jej pożyczył, a o której zapomniała. Kilka zdjęć w albumie czy w ramkach. Jednym ruchem wszystko znalazło się w koszu.
  Jednej rzeczy nie mogła pojąć. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie był w stanie powiedzieć jej o całej tej sytuacji prosto w twarz. Jak długo chciał to ciągnąć? Myślał, że niczego się nie dowie? Powoli wszystko ją przerastało. Obiecała sobie, że nie będzie tego rozstania przeżywać, ale była osóbką bardzo wrażliwą i to po po prostu było ponad jej siły.
  Zdała sobie sprawę, że została sama. Przyjaciele daleko. Matthew wyjechał. Zajmie jeszcze trochę czasu na pewno, zanim ich relacja z Piotrem jakoś się ustabilizuje. Musiała najpierw wszystko sobie poukładać.
Zaczęła od wyłączenia telefonu.
  Nie wiedziała kiedy, zasnęła ściskając poduszkę. Nie obchodziło ją już nic więcej. Miała dość. Chciała odciąć się od świata.
  Dopiero następnego ranka z łóżka zerwało ją natarczywe brzmienie dzwonka.




---------------
Napisałam, to co ma tak leżeć i czekać ;) Za wszelkie literówki czy inne drobne błędy przepraszam!
Enjoy!

PS. Jak sobie radzicie z tym upałem? Ja już nie mam siły...

Try sleeping with a broken heart

  Kolejny dzień zaczął się całkiem zwyczajnie. Kornelia obudziła się dopiero po 10. Uświadomiła sobie, że to nie jej mieszkanie. Powoli powracały wspomnienia ostatnich godzin. Podróż do Włoszech, spotkanie z Mattem, rozstanie z Aleksem. No właśnie. To ostatnie chyba najbardziej ją zabolało i przyprawiło o ból głowy. Wstała zgarniając z krzesła bluzę, Paula jak się później okazało. Przeciągając się weszła do kuchni.
- Wyspałaś się? -uśmiechnął się Lotman
- Dzień dobry. -dopowiedział po polsku Anderson, co nieco zdziwiło dziewczynę
-  Dzień dobry. Tak, chyba tak. W ogóle to dziękuję za nocleg.
- No problem. Anytime. -poklepał ją po ramieniu Paul wychodząc z kuchni.- By the way, -zatrzymał się jeszcze na moment- do twarzy Ci w tej bluzie!
- Przepraszam, leżała na wierzchu... -odpowiedziała przepraszająco
- No stress. -uśmiechnął się- Do zobaczenia na hali.
- Coraz płynniej mówisz po polsku! -pochwaliła go
- Staram się. -pomachał im i wyszedł z mieszkania
- Udam, że zrozumiałem o czym rozmawialiście... Pewnie jesteś głodna. -odezwał się w końcu Matt, już po angielsku
- W sumie nie. -skłamała i jak na zawołanie jej brzuch dał o sobie znać- A co do rozmowy, wolę nasze angielskie pogawędki. Lubię Twój naturalny akcent.
- Zaraz zrobię śniadanie. -lekko się uśmiechnął, gestem polecił by usiadła przy stole i podał jej kubek
- Wiesz, -zaczęła po chwili- nie musiałeś ze mną tu wracać. Mimo wszystko dziękuję. Nie chciałabym być teraz sama.
- Tak robią przyjaciele, prawda? -puścił jej oczko i zajął się robieniem tostów
- Mówiąc o przyjaciołach, powinnam wykonać kilka telefonów. -upiła łyk kawy
- Tylko nie zapomnij i tym najważniejszym.

  Kornelia weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Niby nie miała czego ukrywać przed amerykańskim przyjacielem, ale chciała zostać na chwilę sama ze swoimi myślami. Potrzebowała tego.
Znalazła swoją torebkę i wyjęła telefon. Wybrała numer.
- Hej.
- No cześć, i jak tam? Wyjaśniliście sobie wszystko?
- Definitywnie.
Słysząc jej głos Julka nieco się zmartwiła.
- Coś się stało, prawda?
- Zgadnij, kogo u niego zastałam.
- Tatjanę? -odpowiedziała bez chwili namysłu
- Tak... Skąd wiesz?
- Zgadywałam.
Nawet przez telefon Kornelia wyczuwała, kiedy przyjaciółka nie mówiła jej całej prawdy.
- Wiesz coś o czym ja nie wiem? A raczej nie wiedziałam do wczoraj?
- Nie, Kori, to nie tak. Po prostu Cupko coś tam mógł wspomnieć Karolowi.
- I Ty, moja najlepsza przyjaciółka, nie raczyłaś mnie uprzedzić?
- Słuchaj, to były tylko domysły Konstantina, nic więcej. Nie chciał za bardzo zamieszana wprowadzać, dlatego powiedział tylko Karolowi.
- Mogłaś wspomnieć cokolwiek... Może inaczej bym zareagowała wchodząc do jego mieszkania wczoraj!
- Kornelia, nie denerwuj się proszę..
- Jak mam się nie denerwować? Wszyscy wiedzieli?!
- Od początku wiele osób Cię ostrzegało, ale Ty nikogo nie słuchałaś. Co miałam zrobić? Byłaś w niego tak zapatrzona, że żadne argumenty do Ciebie nie docierały. Może to trochę niezbyt ok z mojej strony, ale byłam zmuszona zaczekać, aż sama się przekonasz.
- Potrzebuję czasu. Zadzwonię później. -zakończyła rozmowę.

Usiadła na łóżku i długo myślała nad tym wszystkim...
Czy ja naprawdę byłam tak ślepa? Nic nie zauważyłam? A może po prostu nie chciałam, żeby i moje domysły okazały się być prawdą... Te jego zmienne zachowania. To, że tak rzadko przyjeżdżał. Te wszystkie tajemnice. Sama nie wiem. Ok, większość moich bliskich od początku za nim nie przepadała, ale co ja na to mogłam poradzić? Z drugiej strony mieliśmy i te dobre momenty. Wtedy w Rzeszowie chociażby. Myślałam, że niczego więcej mi do szczęścia nie trzeba. Dziewczyny mi zazdrościły. Czułam się taka kochana i ... ważna. A teraz? Ile to już trwa? Dwa dni? Tydzień? Miesiąc? A może oni tak naprawdę nigdy się nie rozstali? Może to wszystko to tylko jedna wielka ściema? Jego matka zawsze stawiała Tatjanę za wzór. Zawsze to ona była dla niej idealną partnerką syna. Nawet po tym wszystkim co mu zrobiła. Nie miałam z nią szans. Pewnie teraz jest wreszcie szczęśliwa, że jej ukochany Aleczek jest z kobietą swojego życia. A co! Niech sobie z nią będzie! To już nie moja sprawa. Jak powiedział Matt: skoro nie potrafił na mnie zaczekać, nie jest wart. Nie jest wart zachodu, mojego czasu, cierpliwości, uczucia. Tylko... No właśnie. Myślałam, że go kocham. Czy aby na pewno? Może tak mi się tylko wydawało? Może tylko nie chciałam być sama i na siłę wmówiłam sobie, że to ten i nikt inny? Może oszukiwałam samą siebie... Ale chyba coś nas jednak łączyło. Tęskniłam za nim. Ale w sumie za przyjaciółmi czy zwykłymi znajomymi też można tęsknić. Dobra Kornelia, ogarnij się! Było minęło! Ale... Mnie chyba nawet nie jest przykro... To znaczy, tak, to boli. Ale jakbym się takiego końca spodziewała. Czuję się zraniona, dotknięta, zdradzona. I tyle w temacie. Czyli to jednak nie była miłość? Wiem jedno, już nigdy nie zaufam żadnemu facetowi. A na pewno nie tak od razu. Nie dopuszczę do siebie nikogo, nie dam się znowu skrzywdzić. Oho, telefon, gdzie ja go rzuciłam... Pewnie to Julka, ale przecież sama powiedziałam, ze do niej zadzwonię...
Kornelia spojrzała na wyświetlacz. Wzięła głęboki oddech i wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Cześć, to ja. Znaczy Piotrek.
- Potrafię przeczytać nazwę kontaktu na wyświetlaczu. -odparła obojętnie
- Ach tak, tak faktycznie. No mniejsza z tym. Bo widzisz... Tak sobie pomyślałem... -ostrożnie dobierał slowa
- Dobra, przyznaj się, Lotman już Ci o wszystkim doniósł i nagle się przejąłeś? Albo nie! Ty się przecież cieszysz! Od początku miałeś jakiś problem z Aleksem.
- Wiesz, że to nie tak.
- Już dziś ten tekst słyszałam. Ty też przypadkiem wiedziałeś o jego schadzkach? Kto Ci tego newsa sprzedał, bo chyba nie Cupković? Może Kłos?
- Bartman... -westchnął
- Kto?! -wręcz wydarła się do telefonu
- Bartman. W Spale jeszcze...
- Usłyszałem krzyk. W porządku? -do pokoju wpadł Anderson
Dziewczyna tylko machnęła ręką, a ten oddalił się.
- Nie jesteś sama. Nie będę przeszkadzał. -powiedział Nowakowski
- Nie udawaj, że Ci zależy na moim szczęściu.
- Nie udaję, ale Tobie i tak jest z tego powodu wszystko jedno.
- Piotrek... Przepr- Halo? Halo?!
Kornelia rzuciła telefon na łóżko i poszła do Matta.
- No nie wierzę!
- Co się stało?
- Rzucił słuchawką!
- Kto?
- No Piotrek! Rozłączył się!
- Pokłóciliście się?
- W sumie nie... Ale ta rozmowa nie potoczyła się tak, jakbym chciała...
- Może za wcześnie za dzwoniłaś? Wiesz, jesteś cała taka.... w emocjach jeszcze.
- To nie ja zadzwoniłam pierwsza.
- O widzisz! To genialny dowód na to, że facet się martwi.
- Ale nie, że mu zależy... -opadła na kanapę obok niego
- Uwierz mi, że w przypadku facetów to jest jednoznaczne. -potargał jej włosy i wstał z miejsca- Zbieraj się. Za 10 minut wychodzimy.
- Co? Gdzie? -odprowadziła go wzrokiem do lodówki
- Piknik? Spacer? Nie wiem. Cokolwiek. Ale nie będziemy tak siedzieć w czterech ścianach Lotmana.
- To posiedźmy w moich.
- No way. Wieczorem lecę do Rosji, więc chcę coś zapamiętać z tej wizyty w tym Waszym Rzeszowie.

  Koło południa drużyna Resovii była na treningu, więc Kornelia mogła spokojnie zabrać przyjaciela na wycieczkę krajoznawczą po mieście. Długo spacerowali. Na początku milczeli. To znaczy Kornelia milczała, a Matthew starał się nadrabiać i gadał za dwoje.
- Przepraszam, nudzę Cię? -zapytał w pewnym momencie
- Nie, co Ty! -wzięła go pod rękę
- To dobrze. No, wracając do tematu. Ten mój kolega z liceum, Kevin, podkochiwał się w mojej siostrze. -kontynuował swoją opowieść- Pisał jej jakieś liściki, ale wiesz, jak to dzieciak, za bardzo nie wiedział jak się do tego zabrać. Słuchasz mnie?
Niestety dziewczyna po raz kolejny wpadła w wir filozoficznych i egzystencjalnych rozmyślań. Nie pierwszy raz tego dnia zresztą.
W tym hotelu zatrzymaliśmy się wtedy na wycieczce. To były piękne czasy. Początek. Zero większych zmartwień. Było fajnie. Ze wszystkim... Z Aleksem...
- Razem przeprowadzili się na Madagaskar i Król Julian odstąpił im część swojego królestwa. Koniec. -dotarły do niej ostatnie słowa Matta
- Fascynująca historia! -udawała swoje wzruszenie treścią
Anderson uważnie się jej przyjrzał.
- No dobra, a kto miał to królestwo?
- Julian. -chłopak powstrzymywał się od śmiechu
- A komu je odstąpił?
- Kevinowi i mojej siostrze, ale tylko część dostali w dzierżawę.
- Czekaj... To Twoja siostra mieszka na Madagaskarze, a nie we Francji?!
Teraz już Matt nie mógł się opanować i zaczął się śmiać.
- Przepraszam... Po prostu wiem, że w pewnym momencie przestałaś mnie słuchać i zabawnie było Cię tak wkręcać. -udawał, że wyciera łezkę z policzka
- Hahaha no bardzo zabawne panie Anderson! -również Kornelia zaczęła się śmiać i wskoczyła mu na plecy- Zobaczymy kto teraz będzie się śmiał ostatni! -po czym łaskotała go ze wszystkich sił
- Nieeee, Kornelia, błagam Cię! -prosił
Im zabawie przyglądała się grupa dziewczyn. Z zaciekawieniem patrzyły jak dwoje młodych wygłupia się na środku chodnika. W końcu jedna z nich krzyknęła:
- Przecież to jest Matthew Anderson! Kapitan reprezentacji Stanów Zjednoczonych!
Kornelia zeskoczyła i poczuła grunt pod nogami. Matt spojrzał na nią. Oboje wiedzieli co zaraz nastąpi. Siatkarz został otoczony przez napalone na niego fanki.
- Maaaaaaatt! -piszczały jedna przez drugą- Możemy zdjęcie?
- A autografu nie chcecie? -zachichotała zza jego pleców Kornelia
- No pewnie! Tu, tu i tu! -od razu podłapały temat, pokazując wyrwane na szybko kartki z kalendarzy, bilety miesięczne, czy koszulki, a nawet... wypinając biusty.
Na początku rozbawiony sytuacją chłopak spoważniał.
- Ladies, nie robię takich rzeczy. Wybaczcie.
Podpisał ostatni bilet, pociągnął za sobą Kornelię i odeszli. Słyszeli jeszcze fragmenty rozmowy fanek.
- Widzisz! Po coś się tak wypinała!? Wystraszyłaś go!
Oboje wybuchnęli śmiechem.
Po kilku minutach spaceru Matt zaproponował:
- Wiem, że pewnie ten pomysł Ci się nie spodoba, ale... Mówię to tylko jako siatkarz, od razu zaznaczam!
- Matt, do sedna.
- Możemy skoczyć na Podpromie? Chciałbym obejrzeć halę...
- Jeśli nalegasz...
- Pleeeeeeeaaaaseee
- Dobra, już dobra!

  Chłopaki byli w trakcie ćwiczeń. Część z nich się dalej rozciągała. Część jeszcze bawiła się piłką. Wyglądali jak jedna, wielka, szczęśliwa rodzina.
- Kornelia! -pierwszy zobaczył ich Kosok- No ok, Matt też spoko! Mimo, że za piękny na ten świat! -zaśmiał się i przybił piątkę z kolegą
- Ajj przeszkadzamy, przepraszamy. Już nas nie ma! -dziewczyna odwróciła się na pięcie i zaczęła kierować ku wyjściu
- Nie ma opcji! -Anderson podbiegł do niej i przerzucił sobie przez ramię
- Puść mnie! -śmiała się- Słyszysz? Puuuuszczaj!
- A nie uciekniesz? -trzymaj jego stronę Grzegorz
- Nie wiem. -wystawiła mu język
Matt tylko podrzucił ją delikatnie.
- Niech stracę, nie ucieknę.
To chyba nie dotarło do Amerykanina, bo dalej kroczył niosąc ją.
- Slyszysz? Powiedziałam, że nie ucieknę. Możesz mnie puścić? Haaaaaalo!
- Teraz już mogę.
Odstawił ją dopiero w najdalszym kącie sali, gdzie Piotrek, akurat los chciał, że sam, ćwiczył odbicia sposobem górnym i dolnym.
- Musiałeś, prawda? -rzuciła do Matta
- Jeszcze mi podziękujesz. -uśmiechnął się i zostawił ich samych.
Piotrek rzucił mikasę gdzieś na bok.
- Teraz chcesz ze mną gadać? -obruszył się
- Przez telefon też chciałam, ale szybko się rozłączyłeś.
Zapadła ta niezręczna cisza, którą w końcu przerwała.
- Przepraszam. Przepraszam, że byłam taką idiotką. Nikogo nie sluchałam, wiem. Straciłam kontakt z bliskimi, wiem. Moja wina. Przepraszam.
Nowakowski stał tylko i słuchał w milczeniu.
- Może coś w końcu powiesz? -zapytała z nadzieją
- Ja też Cię przepraszam. Zachowałem się jak ostatni kretyn wymyślając tę akcję z Alą. Nie wiem, co chciałem osiągnąć. Przepraszam.
Kornelia wyciągnęła do niego rękę. Ten chwycił ją i przyciągnął do siebie. Dziewczyna wtuliła się w jego klatkę piersiową i poczuła, jak obejmuje ją swoimi silnymi ramionami. Czuła się tak dziwnie, ale cudownie bezpieczna. Jakby już nic innego nie miało znaczenia. Ale przecież obiecała sobie, że już nikogo do siebie nie dopuści.
- Piotruś? -odsunęła się od niego- Zacznijmy wszystko od nowa.
- Z przyjemnością. Tęskniłem za Tobą. Cholernie. -ponownie zamknął ją w szczelnym uścisku.

   Po krótkiej wizycie na hali Kornelia wróciła z Mattem do mieszkania Lotmana. Na szybko wspólnie przyrządzili spóźniony obiad, którego porcję zostawili w lodówce dla gospodarza. Czas pędził nieubłaganie i amerykański gość musiał myśleć o powrocie do Kazania. Kiedy on zajął się przepakowywaniem bagażu, Kornelia schowała się w pokoju Lotka. Zmęczona dniem pełnym wrażeń położyła się na moment. Chciała sobie ot tak, zwyczajnie, poleżeć, pooddychać, odpocząć. Jednak jej własne myśli nie dawały jej spokoju. W głowie echem rozbrzmiewały kolejne wersy piosenki, której autorkę dobrze znała i uwielbiała. Uświadamiała sobie, jak bardzo tekst oddaje jej obecną sytuację. Mimo, że założyła sobie pewne cele na najbliższą przyszłość, nie umiała pohamować pojedynczych łez. Przypomniała sobie pierwsze spotkanie z Serbem. Zaczęła odruchowo ściskać poduszkę na wspomnienie jego dotyku, zapachu... Jeszcze całkiem niedawno potrafiła wyobrazić sobie, jak jest blisko niej, jak dzielą ich tylko centymetry. W końcu przypomniała sobie uczucia towarzyszące jej podczas wizyty u Alka. Jej pierwszą reakcję na widok jego gościa... To bardzo zabolało. Zresztą, zdrada boli zawsze. Chciała jak najszybciej zapomnieć. Zapomnieć o nim. Obiecała sobie, że to jest ostatnia chwila, kiedy płacze właśnie przez niego. Musi być silna.
  Nagle gdzieś zza ściany usłyszała Matta,
- Kornelia? Możesz pozwolić na moment? Muszę Ci coś pokazać.





-------------
No i pięknie! Widzicie, ile potraficie zdziałać, jeśli tylko chcecie? :) Liczę, że już do końca historii będziecie coś po sobie zostawiać po przeczytaniu każdego z rozdziałów ;)
Jak już wiecie z fejsa (dziękuję Kinga za wpis!) dopadły mnie kolejne problemy techniczne.
Przepraszam, że nie mogłam wszystkich Was poinformować osobiście, ale lapka mam chwilowo w połowie sprawnego (brak antywirusa, gadu czy chociażby możliwości ściągnięcia go, pakietu office -stąd długość rozdziału taka a nie inna /w Wordzie jakoś lepiej limity mogłam narzucać ;p / - ogólnie jeszcze trochę pracuje na słowo honoru, więc same rozumiecie)
Mimo wszystko, jeśli nadal jesteście i czekacie na dalsze losy bohaterów:
Enjoy!

PS. Mała niespodzianka w playliście ;)
PS 2. Ostatnio jedna z Was podsunęła baardzo dobry pomysł: jeśli dodajecie komentarz jako anonim,  podpisujcie się :) Wystarczy literka, nick, imię, cokolwiek..
PS 3. Widziałyście tę liczbę wyświetleń?! :D Nie mam słów.
DZIĘKUJĘ!




czwartek, 25 lipca 2013

Gone

  Nie mogąc doczekać się jakiegokolwiek odzewu, Kornelia delikatnie nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte, więc weszła do środka. Już od progu słyszała śmiechy i ożywioną rozmowę. Oprócz głosu swojego chłopaka rozpoznała także damski głos. Niepewnie stawiała kolejne kroki. Po drodze minęła kuchnię. 
- Brakuje tu kobiecej ręki... W takim bałaganie on kiedyś z głodu padnie. -mówiła żartobliwie w duchu, komentując chaos panujący wokół.
  Idąc dalej korytarzem doszła w końcu do pokoju gościnnego. Na ogromnym telewizorze zarzucona niedbale wisiała koszulka klubowa Aleksandara. Spod szafki wystawały wysokie, czerwone obcasy. Na kanapie, ubrana w granatowy T-shirt chłopaka, siedziała... Tatjana! Z uśmiechem na twarzy obserwowała półnagiego Aleksa, który właśnie w drugim kącie pokoju zmieniał stacje radiowe. Kornelia nie wiedziała od czego zacząć. 
- Serio?! To ja lecę pół Europy, żebyśmy wszystko sobie wyjaśnili, poukładali, a Ty co?! No nie wierzę! Tak mnie kochasz? To ja dziękuję za taką miłość! -krzyczała
Przerażeni i zdezorientowani aż podskoczyli na swoich miejscach.
- Kori? Co Ty tu... -drapał się po głowie zmieszany Serb
- Pytanie co Ty tu robisz! -ręką wskazała jego gościa
- To nie tak jak myślisz.
- Nie kpij. -prychnęła i wyszła nie czekając na wyjaśnienia.
Usłyszała za sobą perfidny śmiech Tatjany i jej głośne „Miło było Cię znowu spotkać!” 
  Przy wypożyczonym na ten czas samochodzie czekał na nią Matt.
- I jak poszło? -zapytał
- Wracajmy. -odpowiedziała tylko
Widząc jej minę Anderson bez słowa przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. 
Dziewczyna nie wytrzymała i zaczęła szlochać.
W tym momencie z mieszkania wybiegł serbski atakujący.
- Więc to tak? Do mnie masz nieuzasadnione pretensje, a sama co wyprawiasz? Rzucasz się w ramiona pierwszego lepszego!
- Nie przeginaj facet. -zacisnął pięści Amerykanin
- Ty chyba sobie żartujesz! -podbiegła do Alka Kornelia- Specjalnie dla Ciebie tu przyleciałam. Chciałam dać nam szansę, wyjaśnić wszystko. Jeszcze jakiś czas temu byłam gotowa przenieść się tu razem z Tobą, ale Ty nigdy mi tego nawet nie zaproponowałeś. Byłam gotowa wiele dla Ciebie poświęcić, ale Ciebie nigdy to nie obchodziło. Zaniedbałam przecież przyjaźń z Piotrkiem! Wszystko dla Ciebie. A Ty? Co Ty dla mnie zrobiłeś? Nic. Prosiłam Cię tylko o odrobinę czasu. Nawet tego nie mogłeś uszanować. -wyrzucała z siebie- Powtarzałeś, że Ci na mnie zależy. Na nas. Właśnie widzę. Kiedy tu sobie ją sprowadziłeś, co? Od początku tu z Tobą była, prawda? I co, nic nie powiesz? Taki bohater jesteś? To dlatego miałeś takie zmienne nastroje? Jednego dnia potrafiłeś obdarowywać mnie kwiatami, słodkimi wiadomościami, a chwilę później ostro się kłóciliśmy. Później znowu kwiaty, gadki-szmatki. Wyrzuty sumienia miałeś i chciałeś jakoś zdjąć z siebie ten bagaż? Myślisz, że Ci się udało? Że będzie ok.? Że się nie domyślę?! A ja głupia myślałam, ze Ty się naprawdę starasz. Od początku wszyscy mnie ostrzegali, ale ja idiotka byłam w Ciebie ślepo zapatrzona. I co mi z tego przyszło? -szlochała
- Skoro wszyscy dookoła Ciebie tacy mądrzy byli, czemu ich nie posłuchałaś? Trzeba było już dawno temu to skończyć w takim układzie. Trzeba było zająć się Nowakowskim, może byłabyś szczęśliwsza! 
- Czemu nie słuchałam? Bo Cię kochałam kretynie!
Odwróciła się na pięcie i zrobiła krok w kierunku auta. Aleks jednym ruchem ją powstrzymał. 
- To boli, puść mnie! -krzyknęła, kiedy chwycił jej nadgarstek
- Masz zamiar tak po prostu odejść?
- Właśnie tak! -próbowała się wyrwać.
Bezskutecznie. Do akcji musial wkroczyć Matt.
- Słyszałeś, co powiedziała. Puść ją. -zgromił Serba wzrokiem
- A Ty co, jej nowy rycerz jesteś? -odepchnął Kornelię i stanął na wprost Andersona
- To już nie Twój interes. -syknął
- Dobrze Ci radzę, odpuść sobie, póki nie jest za późno. Zabawi się Tobą, a jak tylko jej się znudzi zostawi Cię. Pewnie poleci do Nowakowskiego albo innego Resoviaka. Kto tym razem jest na Twojej liście? -to pytanie skierował już do dziewczyny- Kosok? Bartman? A może wolisz żonatych?
Tego było już za wiele. Nie myśląc dużo, Anderson wymierzył Atanasijevicovi solidny cios prosto w brzuch. W jednej chwili Serb zgiął się w pół i z hukiem padł na kolana. Przerażona Kornelia zakryła usta dłonią. Bała się. Bała się tej agresji, jaka wytworzyła się w tym momencie między siatkarzami. 
- Nie waż się więcej do niej tak zwracać! -schylił się do niego Matt
Dziewczyna stała w osłupieniu. 
Nie wiedziała czy uciec do samochodu, czy podbiec do Aleksa. Mimo wszystko coś kiedyś między nimi było... 
Prawdopodobnie stałaby tak dalej, gdyby nie Matt.
- Jedziemy. -chwycił ją delikatnie, ale stanowczo, za rękę i pociągnął w stronę pojazdu.
Kornelia posłusznie zajęła miejsce pasażera, jednak nie odezwała się ani słowem. Patrzyła ślepo w wybrany przez siebie martwy punkt gdzieś w oddali. Jakby była zawieszona w czasoprzestrzeni. Matthew zapiął jej pasy i sam usiadł za kierownicą. Chwilę później pozostawiali już za sobą mieszkanie Atanasijevica.

  Na lotnisku Kornelia nadal była nieobecna. Mimo to, zauważyła, że Matt nadaje również swoje bagaże.
- Co Ty robisz?
- Myślisz, że puszczę Cię do Polski samą w takim stanie? No way. -wyjaśnił
- Nie możesz ze mną lecieć. Sezon się praktycznie zaczął. Masz treningi, zgrupowania, mecze czy cokolwiek innego. Nie możesz ze mną lecieć. -powtarzała jak mantrę
- Kori, -położył ręce na jej ramionach- nie zostawię Cię.
  Patrzyła tylko na niego. Zastanawiała się, jak jego nagły przyjazd odbiorą zawodnicy z Rzeszowa. Anderson chyba odgadł jej myśli.
- Nie martw się, to będzie przyjacielska wizyta u Lotmana. -puścił jej oczko porozumiewawczo.
Tak, rozumieli się niemal bez słów.
Takiego zrozumienia brakowało od zawsze w naszym związku...

  Po uprzedniej informacji o przylocie przyjaciela, Paul stawił się punktualnie na lotnisku. Na powitanie najpierw uściskał Kornelię, następnie padł w wir uścisków, przybijania piątek i tym podobnych z Mattem. Nie zdziwił go ich wspólny przylot. Wiedział, że Anderson kilka dni spędził we Włoszech załatwiając jakieś prywatne sprawy. Zresztą jego wizyta w cieplej Italii nie umknęła mediom i portalom plotkarskim. Także i o reakcję Resoviaków mógł być spokojny.
  Zapakowali walizki do białego BMW Lotka. 
- Jedziesz do nas czy do siebie? -zapytał Paul zerkając we wsteczne lusterko
Kornelia siedziała z glową opartą o szybę. Nie docierało do niej nic, co działo się wokół.
- Jedzie z nami. -zadecydował Anderson.

*****

- Czego chciała? -Tatjana rzuciła się na szyję Aleksowi
- Przyleciała na wakacje. -powiedział oschle
- Serio? -zdziwiła się
- No przecież, że nie! 
- Ej, a czemu Ty taki zdenerwowany jesteś? Chodź, zrobię Ci masaż. -zaczęła ściągać z niego koszulkę
- Nie powinna była nas zobaczyć. -westchnął ciężko
- Kochanie, prędzej czy później i tak by się o nas dowiedziała.
- Mogłem jej sam powiedzieć... 
- Przejmujesz się nią? Nie pamiętasz już co Ci zrobiła?
- Pamiętam...
- I przeszło Ci?
- Nadal jestem wściekły. 
- Sam widzisz. Gra niewarta świeczki. 
- Ale...
- Tak?
- To Kornelia. Ona by nie mogła... Ona jest szczera, delikatna, tylko nie potrafi podjąć pewnych decyzji...
- Aleks, dobrze wiesz, że związki na odległość nie mają prawa powodzenia. Są z góry skazane na porażkę. To musiało się tak skończyć. Ona musiała to zrobić. To było nieuniknione. Dlatego ja jestem tu teraz z Tobą. Będąc blisko siebie, już nic nam nie stanie na drodze. 
- Myślisz? -jakoś nie był przekonany o całej tej sytuacji
- Słuchaj, wiem, że kiedyś nam nie wyszło, ale nie wracajmy do tego. Chciałabym, żeby teraz było między nami tylko lepiej. Po co miałabym Cię oszukiwać? W dodatku w kwestii tej dziewczyny? Nie mam czasu bawić się w kotka i myszkę. Przedstawiłam sprawę jasno, powiedziałam Ci wszystko co wiem. Jakich zapewnień jeszcze potrzebujesz?
- I jesteś pewna, że to wszystko jest prawdą? -patrzył jej w oczy licząc, że chociaż w najmniejszym stopniu się zawaha, da mu podstawy do dalszych wątpliwości w to wszystko. 
Tatjana jednak wiedziała doskonale o co walczy i wiedziała, że nie może dać się złapać. Wszystko dokładnie zaplanowała i jak na razie kolejne punkty się zgadzały. 
- Tak, jestem pewna. -odpowiedziała wpijając się w jego usta.

*****

  Kornelia otworzyła oczy. Na szafce dostrzegła zegarek, który wskazywał późne godziny wieczorne. 
- Dobry wieczór Śpiąca Królewno. -usłyszała czyjś głos w ciemności
- Matt? -odezwała się niepewnie- Gdzie ja...
- Jesteśmy u Paula. Byłaś tak zmęczona po podróży i po... no, po podróży, od razu zasnęłaś. Jeszcze w samochodzie. Przyniosłem Cię tu.
- Niosłeś mnie z parkingu aż tu? -otworzyła szerzej oczy ze zdumienia- Mogłeś mnie po prostu obudzic...
- Nie chciałem Cię dodatkowo niepokoić. Zresztą nieważne. Powiedz lepiej jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
- Nie, chyba nie. -wzruszyła ramionami
- Kornelia, -usiadł przy niej- co tam się właściwie stało?
Długo milczała. Anderson cierpliwie czekał, aż będzie gotowa. Po kilku minutach pocałował ją w policzek i wyszedł. Zatrzymał się jeszcze w progu i dodał:
- Kiedy będziesz gotowa.
  Kori wzięła głęboki oddech i zaczęła swoją opowieść.
- Nie wiem, co zrobiłam źle. Chciałam tylko wszystko sobie poukładać. Nie wiem, jak długo to trwało. Może i od początku naszej znajomości? Chociaż na początku jakoś dawaliśmy radę. No ale... W końcu te jego tajemnice wywróciły wszystko do góry nogami. Jeszcze kiedy byłam z nim w Serbii. Dziwnie się zachowywał. Wychodził wieczorami na długie godziny. Znikał nad ranem. Przymykałam oko. Udawałam, że nic się nie dzieje. Przecież nie zrobiłam nic złego. Starałam się utrzymać ten cholerny związek! Ta dziewczyna owinęła go sobie dookoła palca. Aleks niczego nie zauważa. Zmienił się. Albo zawsze taki był, a ja byłam tak ślepo i nawinie zakochana? Teraz mam wrażenie, że wszystko to, co kiedyś między nami było, to jedno wielkie kłamstwo. Spotkaliśmy się przypadkiem. Wiem, że istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, wrażenia, czy spotkania. Jak zwał tak zwał. Ale czy rodzi się z tego od razu wielkie uczucie?
Matthew słuchał tego, co mówi w milczeniu. Stał oparty o ścianę. 
- Jaka ja byłam głupia! -kontynuowała- Mialam wyrzuty sumienia z powodu Piotrka. Odsunęłam go od siebie, bałam się z nim przyjaźnić tak naprawdę. Wiedziałam, że Aleks za nim nie przepada i chciałam uniknąć niepotrzebnych kłótni. I po co? Straciłam tylko świetnego przyjaciela przez te Alkowe chore zazdrości. Dlaczego nie umiałam jakoś pogodzić ze sobą tych dwóch kwestii? Dlaczego nie potrafiłam zatrzymać przy sobie i przyjaciela i faceta? Czy można kochać dwie osoby jednocześnie? -schowała twarz w dłoniach
Przejęty Matt ponownie usiadł przy niej i zaczął gładzić jej włosy.
- Hej, nie martw się tym wszystkim teraz. Aleks to palant. Zwykła świnia. Skoro nie potrafił na Ciebie zaczekać, to nie był Ciebie wart nawet w połowie. Miał swoją szansę i jej nie wykorzystał. Co z tego, że momentami się starał. To za mało. Facet powinien być i trwać przy swojej kobiecie. A jeśli nie jest na to gotowy, to nie jest i gotowy na poważny związek. Rozumiem, ze na początku było fajnie, wszystko się układało. Jednak kiedy przyszedł moment kryzysu, mam tu na mysli jego wyjazd i waszą rozłąkę, nie potrafił tego udźwignąć. Wiem, pewnie gadam od rzeczy. Przepraszam. Nie chcę się wymądrzać. Ale spójrz na to z tej strony: w życiu trzeba coś stracić, żeby móc zyskać coś jeszcze lepszego.
- Co masz na myśli? -chlipała mu w ramię
- To, że teraz się nie ułożyło, nie oznacza wcale, że każdy facet jest taki sam. 
  Przytulił ją mocno i pozwolił, by Morfeusz porwał ją do siebie.
  Jednak tej nocy nie było Kornelii dane zasnąć. Przez długi czas przekręcała się z boku na bok. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. W głowie echem odbijały się słowa Aleksa, to co oboje sobie powiedzieli w ciągu tej krótkiej chwili. Przede wszystkim jednak widok, który zastała w jego mieszkaniu. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Po tych zapewnieniach, że ją kocha? To była ostatnia rzecz, którą mogła sobie wyobrazić, nawet w najgorszym koszmarze. 
Bo przecież on? Jej idealny niegdyś Alek? Ten, którego przed wszystkimi zawsze broniła? Ten, przez którego straciła przyjaciela? No właśnie. Teraz została sama. Na dobre. Nie ma już Aleksandara. Nie ma też Piotra. Jest tylko ona. 
Nie, to nie mogła być prawda. 
To nie działo się naprawdę.
Sen. Chciała, by ostatnie wydarzenia, albo nawet i wszystko, co się wydarzyło zaraz po maturze, okazało się być tylko snem, z którego za moment się obudzi...





-----------------
Okkej.. Sprawa numer jeden. Możecie mi wierzyć lub nie, ale naprawdę nie byłam w stanie dodać rozdziału tak, jak zaplanowałam. Problem z logowaniem na bloggera, nagły brak połączenia z Internetem... Wszystko jak na złość! :( Ale co tam, i tak zawsze to ja będę ta zła. Naprawdę, ja nikogo nie zmuszam do czytania moich historii. Nie musicie się ze mną męczyć, jeśli nie macie na to ochoty. Ale jeśli już jesteście to bardzo proszę o jakiekolwiek wsparcie i zrozumienie. Nie samym bloggerem człowiek żyje i nie jest w stanie przewidzieć pewnych rzeczy, które dzieją się niespodziewanie :)
Sprawa numer dwa. Jak kilka z Was słusznie zauważyło, wydaje się, że sporo komentarzy pod porzednim rozdziałem dodanych zostało przez jedną osobę. Kochane, nie o to tu chodzi. To miała być zabawa, która zmobilizuje wszystkie, albo przynajmniej większość Czytelniczek ;) Mówicie, że to kiepski pomysł? Może i tak (tak, głównie z mojej winy powiecie) , ale zobaczcie ile Was się od razu pojawiło, nazwijmy to, publicznie! 
Do końca już o wiele bliżej niż dalej, więc jeśli ktoś dobrnął do tego momentu i nadal chce ze mną zostać:
Enjoy!

PS. Co do LiebsterAward, wiem, że dostaję od Was kolejne nominacje, z czego szalenie się cieszę! Jednak jak same już pewnie zauważyłyście, z braku czasu po prostu nie mogę się w zabawę zaangażować. I za to przepraszam!

Rozpisałam się. 
Dziękuję za uwagę.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Everything has changed

- Hej. -popatrzyła wreszcie na Piotra Kornelia
- Bałem się, że już nigdy się nie odezwiesz. Jak u Ciebie?
- Dobrze, spokojnie.
- A szkoła?
- Nie mam póki co problemów, znalazłam koleżankę, więc nie będzie najgorzej. A jak nowi zawodnicy? Zadowolony?
- Daję radę. Sezon pokaże. A... -zawiesił głos- Jak Wam się układa z Aleksem?
- Dobrze... -skłamała Kornelia
  Po jej głowie chodziło dużo pytań i myśli. Mogła właściwie mu powiedzieć, że z Alkiem się znów wszystko rozlatuje. Miała ochotę wypłakać się na ramieniu Nowakowskiego, a potem zatracić się w rzeczywistości, ale wiedziała, że tego nie zrobi. Nie mogła...
- Na pewno? Coś niezbyt wesoła jesteś. Pewnie znów się pokłóciliście, mam rację?
- Daj spokój, to moje życie! -zaprzeczała ostro
- Ej, ale ja nie chcę źle. Martwię się o Ciebie.
- No to przestań. Moje życie, moja sprawa!
- Chcę tylko byś była szczęśliwa, nic więcej.
- I jestem!
- Nie kłam, proszę...
- Piotrek do cholery! Ty mówisz o kłamstwie? A kto robił przez tyle czasu chore akcje, które tylko doprowadzały do jeszcze głupszych kłamstw? Zapomniałeś już o Ali?
- Nie wypominaj.
- Niby czemu? Jak zacząłeś, to ja tylko Ci odpowiadam. Zresztą, mieliśmy szansę wszystko wyjaśnić wtedy w Spale. A teraz przepraszam, zdjęcia same się nie zrobią.
  Odeszła w stronę reszty chłopaków. 
  Wszyscy widzieli i słyszeli całe zajście. Nikt jednak nie wypytał Kornelii. Widać było, że mocno przeżywa każde słowo i zachowanie Piotra.


*****

  Do siatkarza podszedł wreszcie Bartman.
- Stary, czy Ty możesz mi powiedzieć, co Ty wyrabiasz?
- Co ja robię?
- Nic, właśnie nic. Przecież każdy widzi, że Ty ją kochasz.
- Daj sobie spokój. Nie mam ochoty o niej gadać. 
- Zdecyduj się czego chcesz.
- Ona jest szczęśliwa z Aleksem.
- I Ty jej w to wierzysz?
- Jak powiedziałem, że kłamie, to widziałeś jej reakcję. Poza tym, to, co zrobiła w Spale... Mieliśmy szansę, ale... Widocznie tak musiało być.
- No bo sam nie byłeś uczciwy jeszcze całkiem niedawno. Cichy, ogarnij wreszcie ten temat. Nie chcę wyjeżdżać do Italii wiedząc, że zostawiam kumpla w takiej sytuacji... A co do Spały... Nie wiesz wszystkiego.

  Piotrowi zależało na dziewczynie, ale nie potrafił już znaleźć żadnego sposobu, bo cokolwiek w tej sprawie zmienić. Nie miał już sił do tego, a też nie wiedział, czy Kori mówiła prawdę o Aleksandarze, czy też nie. Obserwował tylko jej zachowanie.

*****

  Kornelia zdawała sobie sprawę z tego, że Nowakowski nie odrywa od niej wzroku. Mimo wszystko postanowiła zająć się pracą, a nie rozmyślaniami na temat Pita czy Alka. To ją przerastało, ale najważniejsze na ten moment było dokończenie powierzonego jej zadania. 

  Po części oficjalnej i nieoficjalnej z kibicami oraz rozdaniem sporej liczby autografów, miała miejsce kolacja. Zaproszeni na nią zostali oczywiście zawodnicy, ich rodziny, sztab szkoleniowy i zarząd klubu. Tam również Kornelia musiała się zjawić, pod pretekstem dalszego fotografowania. 
- Może jednak pojawisz się na zajęciach fotograficznych? Kowal przyjmie Cię na stałe jako fotografa. -zjawił się jakby spod ziemi Ignaczak
- Dzięki Krzysiu, ale już wybrałam.
- Kasy zarabiać nie chcesz?
- Chcę, ale muszę sobie czegoś gdzieś indziej poszukać. 
- Wystarczy, że chociaż dodatkowo tu popracujesz, jakoś w ogóle...
- Igła, dobry z Ciebie człowiek, ale naprawdę nie. -poklepała go po ramieniu- Dziś jest wyjątkowa sytuacja.
- To pamiętaj tylko, że posada czeka. -puścił jej oczko- Wszystko zostaje w rodzinie!
- Będę pamiętać. -obdarowała uśmiechem libero i wróciła do swoich zajęć.

  Kto by nie chciał być fotografem siatkarzy? Kornelia... Robienie zdjęć to jej pasja, ale tylko pasja. Gdyby się zgodziła, z filologii nici. Ciągłe wyjazdy, dodatkowe kursy, a gdzie tu miejsce na jej wybrany kierunek? Nie miała zamiaru rezygnować z tego. W dodatku nie lubiła być "tą drugą". Resioviacy już jednego fotografa mieli, nie byłaby więc sama. 

  Po zakończonej kolacji Kori pożegnała się ze wszystkimi, oprócz Cichego. Chciała go pominąć, by nie musieć go przytulać czy żegnać się z nim w każdy inny sposób. Jeszcze znów serce szybciej zastukałoby na jego widok lub dotyk. Musiała się od niego odciąć, dać sobie trochę czasu. 
On jednak nie pozwolił jej opuścić lokalu.
- Mi 'cześć' nie powiesz? -wybiegł za nią
- Cześć. -rzuciła tylko i przyspieszyła kroku
- Zaczekaj! -złapał ją za ramię- Zobaczymy się kiedyś?
- Mam uczelnię, zajecia, nie wiem czy znajdę czas. -odparła obojętnie
- Proszę... -szepnął jej do ucha
 Przeszedł ją jakiś dziwny dreszcz. Dawno tak nikt na nią nie działał. "Tak" to właściwie ona sama nie wiedziała jak...
- Przepraszam, spieszę się.
  Kornelia prawie wybiegła na parking.
  Szybko wsiadła do auta i złapała kierownicę, kładąc na niej jednocześnie głowę.
- Czemu on tak na mnie działa? No czemu?! -mówiła sama do siebie
Z tego stanu wyrwała ją Julka, a właściwie sms od niej.
- "Bądź za 20 min na Skype, chcemy pogadać we trójkę, jak za starych czasów. Buźka!"
Kori popatrzyła na zegarek i odpaliła silnik. Łamiąc po drodze kilka przepisów spieszyła, by zasiąść do komputera. Trafiła idealnie. 
  Po krótkim początku, czyli ogólnych piskach, krzykach i radościach, każde z nich opowiadało po krótce jak studia. 
- Ja to oprócz studiów mam jeszcze większy kłopot... Karol chce mnie bliżej poznać ze swoimi rodzicami. Maskara jakaś. A co jeśli nie przypadnę im do gustu?
- Ty? Julia Piotrowska, podbijająca niegdyś Lublin, łamiąca serca facetom, boisz się teściów?
- Przyszłych teściów! -zauważył Wojtek
- No właśnie.
- Weźcie się po prostu... Nie wiem... Kocham Karola, ale z jego opowieści to niedawno jeszcze synek mamusi był!
- Kłos synkiem mamusi? No nie wierzę! -mówiła Kori
- Niestety. A ja jej zabrałam cenny skarb...
- Archeologiem zostałaś, że skarb znalazłaś i zabrałaś? -zaśmiał się Wojtek a Kornelia mu wtórowała
- Wy to jednak wredni jesteście, serio! Nie za to Was kocham.
- Wiemy, wiemy.

  Później rozmowa toczyła się w różne strony - domy, praca, znajomi na studiach. Tylko Kornelia starała się odpowiadać półsłówkami, by za wiele się nie dowiedzieli. Julka to wyczuła, ale postanowiła jej nie męczyć. Chciała poczekać na bardziej odpowiedni moment. 
  Po prawie dwóch godzinach, w końcu skończyli rozmowę. Wszyscy prawie płakali, ale obiecali, że przynajmniej raz w tygodniu będą się komunikować przez Skype'a, a w każde wolne od zajęć dni będą do siebie nawzajem przyjeżdżać.

  Kori poszła od razu spać. Wcześniej spojrzała tylko na telefon i swoją tapetę - zdjęcie z Aleksem. Jedynie przyciskiem zmieniła ją na jakiś widoczek i odetchnęła głęboko. Nie wiedziała czemu to zrobiła albo czemu poczuła ulgę. Kochała Alka, jednak wszystko coraz bardziej się komplikowało. 
Już niczego w swoim życiu uczuciowym nie była pewna.
Może gdyby miała w nim większe oparcie...
Może gdyby bardziej dawał jej odczuć, że mu zależy...
Może sytuacja wyglądałaby nieco inaczej.

*****

  Julka nie mogła znaleźć sobie miejsca. Teraz już oprócz obaw o spotkanie z teściami, zamartwiała się również o Kornelię. Za dobrze ją znała i wiedziała, że wszystko w jednym momencie albo już zwaliło się na jej głowę, albo dopiero się zwali.
Siedziała na balkonie i patrzyła na miasto nocą. Z tego wyrwał ją Kłos.
- Aż tak bardzo się ich boisz?
- Nie o to chodzi... Po prostu nie wiem, jak na mnie zareagują, czy im się spodobam... 
- Co oni mają do gadania? Moje życie, nowe życie. 
- Mimo wszystko...
- Daj spokój, przestań się zamartwiać. Chodź. -pocałował ją i  na rękach zaniósł do łóżka.
- Szkoda, że musisz wracać do Bełchatowa... -szepnęła i zasnęła w niego wtulona.

*****

  Kolejne dni mijały szalenie szybko. Zarówno Kori jak i Julka czegoś się bały. 
  Kontakt z Aleksem zmieniał się coraz bardziej. Kornelia czuła, że wszystko wymknęło się spod kontroli.
  Kiedy na uczelni dostała trochę wolnego zdecydowała o locie do Włoch, by raz na zawsze wyjaśnić sobie wszystko z Aleksandarem.

  A jak Julka dała radę z przyszłymi teściami? Karol trochę pomógł. Całe spotkanie odbyło się w jednej z warszawskich restauracji, bo tam przecież mieszkali. 
Julka kupiła na tę okazję nową sukienkę, spędziła sporo czasu na przygotowaniach. Po przyjeździe do stolicy szukała jeszcze jakiegokolwiek prezentu odpowiedniego na tę okazję. Po dłuższych poszukiwaniach zdecydowała się na klasyczne wino. 
- Mamo, tato, to wybranka mojego serca Julia. Julia, to moi rodzice. Poznajcie się. -wyrecytował Kłos
Dziewczyna czuła na sobie zmrożony wzrok Pani Kłos. Ta jednak po chwili, trochę i wymuszonym uśmiechem, podała jej rękę.  Jego ojciec miał zupełnie inne podejście niż jego żona. Wydawało się, że od razu przypadła mu do gustu partnerka jego syna. Julka wręczyła mu prezent i cała czwórka usiadła do jedzenia. Przez cały wieczór Pan Kłos żartował, czym rozluźniał atmosferę. Karol najwyraźniej cieszył się z aprobaty ojca.
- Czemu tak ją przed nami chowałeś? -wtrącił z uśmiechem Kłos Senior
- Żeby nikt mi jej nie zabrał. -przytulił swoją dziewczynę Karol
- Ale tak przed własnymi rodzicami? Mądra, ładna i z poczuciem humoru. Takiej ze świecą szukać!
- Dziękuję. -odpowiedziała nieco speszona Julka
- A Ty co się tak nad nią zachwycasz? Może jeszcze się ze mną rozwiedziesz i za nią weźmiesz?! -prychnęła z wielkim niezadowoleniem
- Mamo!
- Co ja? Mam dość.
Wstała i wyszła.
Zdezorientowana Julka siedziała wbita w krzesło. Karol wybiegł za rodzicielką, a jego ojciec został na miejscu.
- Nic nowego. Nie przejmuj się. Ona tak zawsze.  
Po kilku minutach wszystko wróciło do normy. Matka Karola przeprosiła przyszłą synową za swoje zachowanie i ostatecznie spędzili mily wieczór. Na pożegnanie nawet Pani Kłos przytuliła wybrankę syna.
- Mam nadzieję, że będziecie częściej do nas zaglądać.
- Też mam taką nadzieję. Jak tylko Karol dostanie kilka dni wolnego w klubie, a ja na uczelni, to chętnie Państwa odwiedzimy. 
  Julia mimo obaw i początkowego zachowania matki Kłosa, zaliczyła ten wieczór do udanych. Tej samej nocy musieli jednak wracać do domu, bo następnego dnia Karol musiał wracać do zajęć i treningów. 

  A jak Kornelia we Włoszech? Umówiła się tam wcześniej z Mattem, który akurat miał do załatwienia kilka spraw w słonecznej Italii. Jego towarzystwo dodało jej trochę sił do rozmowy z Aleksem.
- Chcesz z nim być?
- No... -zawiesiła głos po tym nagłym pytaniu Andersona- Nie wiem.
- Jeśli nie wiesz to się nie męcz.
- To nie takie proste. 
- Myślisz, że życie jest proste? Ani trochę. Przeżyłem już sporo. Burzliwe związki są u mnie na porządku dziennym. Ale jeśli widzę, że się psuje, to wolę zostawić wszystko i odejść. Inaczej bym zwariował.
  Rady i sama obecność Matta sprawiły, że dziewczyna czuła się lepiej. Po tym wszystkim znalazła w torebce kartkę z adresem swojego chłopaka i razem z Andersonem pojechała pod wskazany adres.
- Iść z Tobą? -zapytał troskliwie Amerykanin
- Nie trzeba, ale zaczekaj tu na mnie proszę.
- Nie ma sprawy. -pocałował ją w policzek
  Wolnym krokiem podeszła do drzwi i w nie zastukała.
Nabrała dużo powietrza i czekała na to, co się zaraz wydarzy. 





---------------
Dziękuję Kindze, która stworzyła ten rozdział! ;) ;*
Ja tylko gdzieś tam między wierszami swoje trzy grosze wrzuciłam
Kiedy następny? To już zależy od Was ;) Może się pobawimy? Tego chyba jeszcze nie było :>
10/19 komentarzy = rozdział w czwartek
20/29 = w środę
30/  = we wtorek
Enjoy!

PS. Oglądałyście Finał LŚ? Komu kibicowałyście w tych ostatnich rozgrywkach? 

sobota, 20 lipca 2013

New beginning

  Władze uczelni jak co roku powitały studentów.
- Rok akademicki oficjalnie uważam za otwarty! -oznajmił w poniedziałkowy poranek jeden z rektorów. 
Wśród zgromadzonych na auli od razu można było rozpoznać, kto dopiero zaczyna swoją przygodę na Uniwersytecie Rzeszowskim. Pierwszoroczni rozglądali się dookoła, jakby chcieli zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół. Wyglądało to dość zabawnie, ale tak już jest chyba na każdym szczeblu szkolnictwa. Na początku zawsze jest stres. Człowiek boi się, jak przyjmą go koledzy z grupy czy roku. Czy w ogóle tych znajomych uda mu się zdobyć... Każdy zastanawia się czy aby na pewno wybrał dobry kierunek. Pytań jest masa.
  Kornelia także się bała. Nie dopuszczała do siebie tej myśli, jednak czuła, że tu będzie inaczej niż w Lublinie. Tam znała praktycznie wszystkich. Cała okolica tworzyła jedną klasę. Od zawsze trzymali się grupą. A teraz? Julka wyjechała do Łodzi, Wojtek wybrał uczelnię w Krakowie. Do Rzeszowa nie przeniosła się żadna z koleżanek. 
Tak naprawdę była sama.
Z Piotrem nie miała kontaktu. Unikali się. Z pozostałymi zawodnikami Resovii też specjalnie kontaktu nie szukała. Spotykała któregoś z chłopaków na mieście. Ale były to raczej krótkie rozmowy i zapytania w stylu ‘co u Ciebie?’
A Aleksandar...  Podobno się zmienił. Podobno chciał dać im szansę. Tymczasem jego zachowania przypominały jazdę na karuzeli. Od tego jego ciągłego zmieniania zdania można było dostać zawrotów głowy.
  Wychodząc z auli Kornelia spotkała znajomego już mężczyznę.
- Miło Panią tu widzieć. -przywitał ją
- Dzień dobry Profesorze. Ja również się cieszę, że tu jestem. -uśmiechała się
- Nie zmieniła Pani zdania? Nadal filologia?
- Tak, jak planowałam.
- No cóż, mam nadzieję, że jednak zajrzy Pani przynajmniej na nasze warsztaty.
- Jak najbardziej. Dziękuję za wszystko.
- Proszę podziękować Panu Ignaczakowi. Nie zatrzymuję, wszystkiego dobrego.
- Do widzenia.

  Samorząd studencki zorganizował dla pierwszego roku imprezę integracyjną. Kornelia bardzo się bała. Taki wieczorek zapoznawczy jak kto woli. Wszyscy wydawali się być zadowoleni. W końcu to jedna z najlepszych okazji do nawiązania nowych znajomości. Wszyscy z wyjątkiem Kornelii. Nie była w nastroju do imprezowania. Z drugiej strony nie chciala zostać niezauważona. Dziewczyna niechętnie udała się pod akademik. Stamtąd pierwszoroczniacy zostali zaprowadzeni na miejsce całej imprezy, duże boisko za jednym z budynków uczelni. Kornelia stała sama z boku, kiedy w końcu podeszła do niej jakaś dziewczyna.
- Dlaczego stoisz tak sama? - zapytała
- Nie jestem dziś w nastroju na zabawę. 
- Właśnie widzę... Ale to nie może być coś tak złego, że nie masz ochoty świętować nowego początku? 
- Długa historia... 
- Na co się dostałaś? Ja jestem na architekturze.
- A ja na filologii angielskiej z hiszpańskim.
- Ambitnie.
- Tak w ogóle to jestem Kornelia, miło mi. -wyciągnęła do nowej znajomej rękę
- Irina. Chodź poznam Cię z moimi znajomymi.
Udały się do większej grupki osób. Większość studiowała architekturę, sporo osób wybrało turystykę albo informatykę. Kornelia szybko złapała z nimi kontakt. Okazało się, że też lubią siatkówkę. Na każde wspomnienie tego sportu Irina się uśmiechała.
  Impreza trwała w najlepsze do późnych godzin. Studenci tańczyli wokół ogromnego ogniska, śpiewali co tylko przyszło im na myśl, śmiali się, żartowali. Integracja zakończyła się sukcesem. 
Kornelia wymieniła się numerami z Iriną. Od początku dobrze się dogadywały. Kornelia wiedziała, że żadna znajoma nie będzie w stanie zastąpić jej Julki. Mimo wszystko czuła, że będzie potrzebować tu kogoś, z kim tak po prostu mogłaby pogadać. Kogoś, kto obiektywnie spojrzy na pewne sprawy.
Rano zadzwonił do niej Kosa i zaprosił ją na oficjalne rozpoczęcie sezonu. Dla kibiców była to idealna okazja do spotkania z Resoviakami.
- Kori, nie daj się prosić.
- Miło, że o mnie pomyślałeś, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł.
- Dlaczego? Nie rozumiem, czemu i nas chcesz unikać.
- Ja nikogo nie unikam. 
- A ja mam metr pięćdziesiąt wzrostu. -prychnął- Wiem, że nie chcesz spotkać się z Piotrkiem, ale my, w sensie klub, chcemy, żebyś była z nami w takiej chwili.
- Przepraszam, ale nie dam rady.
Zrezygnowany Grzegorz musiał odpuścić dalsze próby przekonania dziewczyny.

  Wtorek dla studentów był jeszcze dniem wolnym. 
Kornelia chciała wykorzystać ten dzień na przygotowania do nowego etapu w swoim życiu. 
Napisała maile do Julki, Wojtka, Gabriela, Mamy i... Matta. Chciała każdemu z nich przekazać wrażenia po pierwszym, oficjalnym dniu na uniwerku. A ostatnio utrzymywali z Amerykaninem dość częsty kontakt. Dużo ze sobą pisali. Często służył jej dobrą radą czy obiektywną oceną sytuacji. Jedynie wydarzenia ze Spały przemilczała.
Zrobiła porządek na półkach z książkami. 
Zrobiła też coś, czego tak na dobrą sprawę nie planowała robić po przeprowadzce. Na ścianach powiesiła kilka zdjęć. Były to głównie fotografie rodzinne, z Julką i Wojtkiem, z Alkiem. W ramce na nocnej szafce ustawiła zdjęcie z Piotrkiem. Zrobili je sobie kiedyś w Lublinie. Podobało się jej. Było takie naturalne mimo, że zrobione z Piotrkowiej rąsi. Oboje uśmiechnięci. Stoją obok siebie na jednej z lubelskich ulic. Wtedy wszystko wydawało się być takie proste...
Od zajęć oderwał ją dzwoniący telefon. Widząc zdjęcie Serba, odebrała od razu.
- Hej, co we Włoszech?
- A co w Rzeszowie?
- Odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Tak jakoś...
- Alek? Co się dzieje?
- A co ma się dziać?
- Masz dziwny głos...
- Wydaje Ci się.
- Kiedy przyjedziesz? -zmieniła temat dziewczyna
- Nie wiem. -odpowiedział obojętnie
- Ale... Jeszcze kilka dni temu mówiłeś, że przylecisz na weekend... 
- Plany się zmieniły.
- Czemu nie chcesz mi powiedzieć, co jest grane?
- A czemu Ty sobie zaraz wymyślasz jakieś teorie? -zdenerwował się
- Ostatnio znowu masz jakieś dziwne humory. Nie poznaję Cię. Jednego dnia potrafisz wysłać mi bukiet kwiatów, mówisz, że przyjedziesz, jesteś taki kochany, ale niedługo później zachowujesz się tak obojętnie.
- Mam zły dzień.
- To nie jest powód do takiego traktowania mnie. 
- Nie musimy więc rozmawiać.
- Wyjątkowo masz rację. -mówiąc to Kori zakończyła połączenie

Reszta dnia minęła jej zwyczajnie. Po raz ostatni przejrzała plan zajęć, na wierzch odłożyła książki do gramatyki i słowniki. Koło południa zajęła się przygotowaniem szybkiego obiadu.
Właśnie miała zaczynać, kiedy w mieszkaniu ponownie rozbrzmiał dzwonek jej telefonu.
Nie patrząc na wyświetlacz powiedziała do słuchawki.
- Jeśli teraz Ci się zebrało na normalną rozmowę to wybacz, ale nie mam ochoty.
- Kornelka? Wszystko ok? Tu Andrzej. -usłyszała w odpowiedzi
- Taak, wszystko ok. -skłamała
- I tak Ci nie wierzę, ale porozmawiamy jak się spotkamy. 
- Tylko nie wiem, kiedy to będzie...
- Ja właśnie w tej sprawie dzwonię. Wiesz, że dziś mamy spotkanie kibiców z drużyną? W sumie nieco zmienioną drużyną.
- Coś słyszałam.
- I w związku z tym pojawił się mały problem... Nasz fotograf się nagle rozchorował i nie będzie go z nami. A przecież ktoś musi zdjęcia robić, prawda?
- A Iwona nie może się tym zająć?
- Iwona?
- No żona Krzyśka.
- Nieee, nie da rady.
- Tylko nie mów, że ja mam tam być... 
- Zgódź się. Dla wujka!
- To nie jest najlepszy pomysł...
- Klub zapłaci normalnie tak, jakby płacił fotografowi. Chyba studentce pierwszego roku przydadzą się dodatkowe fundusze.
Tak, ten argument przebił wszystko inne. Skoro Kornelia chciała się sama utrzymywać, musiała szukać różnych możliwości zarobku.
- Zgoda.
- Widzimy się w hali o 17.

  Kornelia kilkanaście minut spędziła przed szafą. Nie wiedziała, co na siebie włożyć, aż w końcu w oczy rzuciła jej się klubowa koszulka.
- W końcu to spotkanie z kibicami. -powiedziała do siebie
Na Podpromie nie miała zbyt daleko, więc wybrała spacer, który zajmował dokładnie dziewiętnaście minut. Kilkukrotnie zdążyła to już sprawdzić. Było to jedno z tych miejsc, które lubiła odwiedzać odkąd zamieszkała w stolicy Podkarpacia.
  Kiedy weszła na halę, kibice właśnie zajmowali miejsca na specjalnie ustawionych krzesełkach. Kilku zawodników krzątało się po boisku. Wśród nich dostrzegła Krzyśka, który od razu powitał ją szerokim uśmiechem.
- No cześć Mała! Dawno Cię nie widziałem... -pokręcił głową
- Tak się jakoś nie składało.
- Akurat Ci uwierzę. Jak tam uczelnia? Kiedy zajęcia zaczynasz?
- Od jutra. Trochę się denerwuję.
- Ty? Nie masz powodów!
- Łatwo Ci mówić...
- Kori! Twarzowa koszulka! -nagle pojawił się przy nich Lotman, ściskając dziewczynę na wszystkie strony
- Prezent od Was. -obróciła się niczym modelka- A teraz uśmiech Panowie! -pstryknęła im kilka zdjęć
- Robisz dziś za fotografa?
- Zgadza się.
- Nice!

  Kibice jak zwykle tłumnie zebrali się w hali swojej ulubionej drużyny. Po krótkich przemowach członków zarządu i sztabu, nadszedł moment powitania zawodników.
Najpierw zaprezentowali się siatkarze, którzy po raz kolejny mieli bronić Twierdzy Rzeszów, z kapitanem Achremem na czele. Kornelia mocno wczuła się w swoją rolę i robiła co rusz to nowe zdjęcie. Na jej widok uśmiech pojawił się na twarzy wielu zawodników. 
- I nasz środkowy, Piotr Nowakowski! -w głośnikach rozbrzmiał głos prowadzącego całą imprezę
Kornelia poczuła, że coś ją ścisnęło w środku. Miała to szczęście, że wszystkie emocje malujące się na jej twarzy mogła ukryć za obiektywem.
Wróciły wszystkie wspomnienia.
Piotr, wychodząc na prowizorycznie przygotowaną scenę, rozglądał się dookoła. Podświadomie szukał w tłumie kibiców tej jednej dziewczyny. Wiedział, że pewnie nie będzie im dane porozmawiać. Mimo wszystko czuł, że musi spróbować.

Po zakończonym spotkaniu Kornelia siedziała na parkiecie i przeglądała zrobione zdjęcia. 
Co chwila ktoś do niej podchodził. Gratulowali rozpoczęcia studiów. Życzyli powodzenia. Pytali, co u niej, jak podoba się jej mieszkanie w Rzeszowie lub po prostu chcieli się osobście przywitać. W ten sposób poznała nowych zawodników Sovii. 
- Hej... -usłyszała nagle czyjś głos za plecami
- Cześć. -odpowiedziała, nie podnosząc wzroku



---------------------
Witajcie! Goście, goście i po gościach, a tyle zamieszania wprowadzają! ;) Zwłaszcza ci niezapowiedziani..
Jak już Wam pisałam, byłam niedostępna ostatnio, ale jestem, wróciłam i teraz czy chcecie, czy nie, pomęczę Was moją historią..
Enjoy! 

sobota, 6 lipca 2013

Emptiness

 Piękny słoneczny dzień. Dziewczyny siedziały w parku. Ostatni wakacyjny dla nich weekend.
- W poniedziałek zaczyna się rok akademicki... Boisz się?
- Julka! A czego tu się bać?
- No wiesz... Będziesz studiować sama. Ja w Łodzi, Wojtek w Krakowie... Z naszego ogólniaka nikt nie wybrał Rzeszowa. Ja bym się bała.
- Też się trochę stresuję, ale wiem, że mam tu na kogo liczyć. Jest Krzysiek, Grzegorz, Paul.
- Piotrek. -dodała Julka
Kornelia tylko wzruszyła ramionami.
- Nie rozmawiacie?
- Nie mamy kontaktu od kilku tygodni. Od Spały go nie widziałam tak naprawdę.
- Kori... Tak nie można.
- Nie zaczynajmy tego tematu.

  Wieczorem dziewczyny bawiły się w jednym z rzeszowskich klubów.
- Musisz się trochę rozerwać. -mówiła Julka
- Szkoda, że jutro już wracasz.
- Karol płacze mi do telefonu. -zaśmiała się- Poza tym muszę się przygotować do pierwszego dnia na uczelni.
- Wiem...
- Idziemy potańczyć? -zapytała Julka kończąc picie swojego soku
Kornelia bez słowa, ale z uśmiechem, wstała i pociągnęła przyjaciółkę na parkiet.
Bawiły się w najlepsze. Wsłuchiwały się w słowa swoich ulubionych piosenek i tańczyły do ich rytmów. Wszystko wydawało się tego wieczoru układać. Zero zmartwień. Zero problemów. Zero zbędnych stresów. Dziewczyny chciały nacieszyć się swoją obecnością, spędzić ze sobą ten ostatni weekend wakacji. Nie wiedziały, kiedy znów będą mogły się zobaczyć.
Wszystko grało. Do czasu...
Dziewczyny usiadły przy wolnym stoliku w rogu sali.
- Idę po sok, chcesz coś?
- Nie, dzięki. Posiedzę tu, nogi mi odpoczną. -uśmiechnęła się Julka
Kornelia podeszła do baru.
- Poproszę sok pomarańczowy! -próbowała bezskutecznie przekrzyczeć muzykę.- Haloo!
Zrezygnowana oparła się o barowy długi stół.
- Sok pomarańczowy dla tej Pani! -usłyszała nagle za plecami.
Wzdrygnęła się. Sytuacja się powtarza? Już kiedyś, dawno temu, ktoś zamówił dla niej ten cholerny sok. Tylko wtedy wszystko wyglądało inaczej. Dziwny dreszcz przeszedł całe jej ciało. Wszystkie wspomnienia wróciły. Wszystko, co stało się te kilka tygodni temu.
- Się robi! -od razu zareagował barman i po kilku chwilach postawił przed dziewczyną zamówiony napój.
- Proszę. -odezwał się ktoś za nią.
Jednak bała się odwrócić. Co dopiero odezwać...
Chłopak to wyczuł.
- Dla mnie duże piwo. -zwrócił się do mężczyzny za barem.
Chwilę później odebrał swoje zamówienie.
- Już sobie idę, spokojnie. -powiedział sucho.
Kornelia wzięła głęboki oddech. Odwróciła się, ale chłopaka już nie było. Upiła kilka łyków i wróciła do Julki.
-Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła...
- Możemy iść?
- Tańczyć?
- Do domu. -Kornelia chwyciła swoją torebkę i zaczęła wychodzić.
Dopiero na zewnątrz dogoniła ją zaniepokojona Julka.
- Ej, co jest? -złapała ją za rękę
- Nic. Wszystko. Nie wiem...
W milczeniu wróciły do domu.

  Następnego ranka dziewczyny obudził dzwonek do drzwi.
- Idęęę... -mówiła Kornelia zakładając na siebie szlafrok
- Dzień dobry. Pani Kornelia Kowal? -przywitał ją młody chłopak
- Tak, a o co chodzi?
- To dla Pani. Proszę pokwitować.
- Dziękuję.
- Miłego dnia.
- Wzajemnie. -zamknęła drzwi
Julka zdążyła też wstać. Nastawiała właśnie wodę na herbatę, kiedy Kornelia weszła do kuchni.
- Ooo matko! Jakie piękne! Od kogo?
- Od Alka. -przeczytała bilecik- ‘’Miłego dnia! Całuję, Twój A.”
- Stara się... -przyznała niechętnie Julka
- Oj tak. Codziennie do mnie pisze albo dzwoni. Pyta co słychać, chce być na bieżąco.
- Czyli jesteście razem? A co z klubem? Zostaje w Bełchatowie czy przenosi się do Rzeszowa?
- Nie... Na razie daliśmy sobie trochę czasu. To znaczy... -zawiesiła na chwilę głos- Próbujemy być razem, mimo odległości.
- Odległości?
- Alek będzie grał we włoskim klubie.
- Nie ogarniam.
- Ja momentami też, ale jest dobrze. Jest naprawdę dobrze. Zmienił się.
- I to wszystko zmienia? Chodzi mi o to, że dajesz mu szansę... Mimo przeprowadzki tak daleko?
- Chce spróbować. Żałuje tego, co się kiedyś działo, tych tajemnic. Każdego dnia zapewnia mnie, że tęskni, że mu zależy... To co miałam zrobić? Powiedziałam, że dam nam szansę.
- A chcesz tego? Czy robisz to tylko ze względu na niego?
- Nie drąż tego tematu.
- Chcę tylko, żebyś była ze sobą szczera.
- Układa się? Układa. Nie psujmy tego. On naprawdę się stara.
- Pit też by się starał, gdybyś tylko dała mu szansę... -dodała po cichu Julka.
- Słyszałam. -wzruszyła ramionami
Ktoś kiedyś powiedział, że "Zbyt często udajemy obojętność by nie ujawnić, że na kimś nam zależy."
- Pani filozof, może zmienić kierunek powinnaś? 

  Wieczorem Kornelia odprowadziła przyjaciółkę na dworzec.
- Daj znać, jak dojedziesz.
- No pewnie! -uściskała ją
Długo nie mogły się rozstać.
- Muszę wsiadać. -spojrzała na zegarek Julka
- Odzywaj się często. -przytuliła ją ostatni raz.
Kornelia czekała aż autobus odjedzie.
Nie chciała szybko wracać do pustego mieszkania. Wybrała długi spacer.
Szła powoli rzeszowskimi ulicami. Mimo późnej godziny nie bała się. Życie w mieście na dobrą sprawę dopiero się rozkręcało. Zwłaszcza przy sobocie. Mijała ludzi zmierzających do miejscowych klubów. Sama jednak nie miała ochoty na zabawę. Normalnie pewnie weszłaby gdzieś chociaż na kilka minut, oderwać się od szarej rzeczywistości, pozwolić by głośna klubowa muzyka zagłuszała jej myśli. Ale nie dziś. Teraz chciała pobyć sama.
W międzyczasie dostała smsa od Serba.
- Jeśli jeszcze nie śpisz, to dobranoc. Jeśli śpisz i przeczytasz rano to dzień dobry ;*
- Wracam do domu. -odpisała
- O tej porze?
- Odprowadzałam Julkę na dworzec.
- Rozumiem. Wszystko u niej ok.?
- Tak, nie może doczekać się początku zajęć. No i stęskniła się za Karolem.
- Ja też za Tobą tęsknię.
- Wiem.  
- Przyjedziesz do mnie?
- Nie mogę, zaczynam zaraz studia...
- Więc w pierwszym wolnym terminie.
- Zobaczymy.
- Jeśli sama nie przyjedziesz, sam po Ciebie przylecę ;)
- No to chyba na to poczekam ;)
- Zgoda. A teraz nie przeszkadzam Ci, wracaj do domu. Tylko uważaj na siebie.
- Ty też.
- Odezwę się jutro ;*
Kornelia wrzuciła telefon do kieszeni.

- Ała! -krzyknęła nagle
- Nic Ci nie jest? -przeraził się chłopak- Kornelia?! Co Ty tu robisz o tej porze?
- A Ty Grzesiu zawsze wpadasz na ludzi o tej porze? -uśmiechnęła się na jego widok
- To Ty nie uważasz i patrzysz na wyświetlacz zamiast pod nogi, ale przemilczę ten drobny szczegół. Więc? Co tu robisz?
- Wracam z dworca.
- Myślałem, że Julka dłużej zostanie.
- Tak wyszło. A Ty?
- Spaceruję. Nie mogłem spać.
- Ja też bym nie zasnęła...
- To może herbata? Masz ochotę?
- A wiesz, że chętnie? -ucieszyła się, że nie będzie musiała siedzieć sama w czterech ścianach
- Zapraszam do mnie. To tylko dwie ulice dalej.
Faktycznie po kilku minutach byli na miejscu.
- Rozgość się.
- Przytulnie tu. -rozglądała się dookoła.
Dziewczyna pomyślała, że chyba będzie u Resoviaka częstym gościem. Od razu poczuła się swobodnie w tym jego mieszkaniu. Panowała tu przyjazna atmosfera, co dało się odczuć na wiele sposobów. Nie myślała o problemach, nie zastanawiała się po co, na co i dlaczego dzieje się tak a nie inaczej. Po prostu cieszyła się chwilą. 
Na ścianach w pokoju gościnnym znajdowało się mnóstwo zdjęć. Z sezonu klubowego i reprezentacyjnego. Ze wspólnych wakacji i wyjazdówz kumplami, fotografie tak zwane "po godzinach". 
Kilka chwil później pili już herbatę z cytryną.
- Jak tam?
- A tam? -odruchowo zażartowała
- Wiesz o co mi chodzi. 
- No co mam Ci powiedzieć... Nie rozmawiamy, nie widujemy się.
- Chciałabyś to zmienić? -dopytywał
- My chyba już mieliśmy szansę, żeby to wszystko ogarnąć, wyprostować. Wtedy w Spale.
- Nie udało się?
- Nie chcę o tym gadać...
Zmienili temat.
Po dobrej godzinie rozmów o wszystkim i o niczym, Grzegorz odprowadził Kornelię do domu.
- Dziękuję za miły wieczór. -uśmiechnął się
- To ja dziękuję za uratowanie mnie od zbyt wczesnego powrotu do pustego domu. -ziewnęła 
- No to cieszę się. W sumie ja też teraz lepiej zasnę na pewno. Musimy to kiedyś powtórzyć!
- Koniecznie. 
- Tylko nie spaceruj już sama o takich godzinach.
- Przecież nic mi się nie stało. Zresztą to nie pierwszy raz.
- Lepiej dmuchać na zimne. -pokręcił głową
- Dobrze Panie Kosok, następnym razem, kiedy najdzie mnie ochota na nocny spacer po Rzeszowie, od razu dzwonię do Ciebie.
- Umowa stoi. -podali sobie ręce
- Dobranoc.
- Dobranoc Mała. -pożegnali się
Kornelia faktycznie od razu się wykąpała i wskoczyła do łóżka.
Jedyne co jej towarzyszyło to pustka. Ogromna pustka.
Nie tylko w mieszkaniu, ale i w niej samej.
Myślami wracała do Alka. 
Do Piotra.
Do Spały...



------------
Witajcie! :) Wróciłam do Was z takim sobie oto rozdziałem... Same oceńcie.
Em, troszeczkę Aleksa specjalnie dla Ciebie ;*
Enjoy!

PS. Mam do nadrobienia sporo Waszych zaległości, więc proszę o cierpliwość i wyrozumiałość ;)

@EDIT:
Jeśli macie ochotę pojaiwła się 
szóstka na Us against the world..
;)