niedziela, 8 grudnia 2013

Freezing cold

- Koniecznie musimy kupić Ci czapkę! –Piotrek naciągnął kaptur na głowę Kornelii- Jeszcze mi się zaziębisz.
- Przecież nie jest tak zimno. –na jej słowa wiatr dmuchnął mocniej, sypiąc śniegiem prosto w ich twarze- Poza tym nie lubię chodzić w czapkach… Głupio wyglądam. –buntowała się
- A nie będziesz głupio wyglądać z czerwonym noskiem i gorączką czterdzieści stopni?
- Kochanie, po pierwsze, od chodzenia bez czapki na pewno nie nabawię się tak wysokiej temperatury. Po drugie, mamy dopiero początek grudnia. Jest koło zera, nie ma opcji, żebym była chora.
- A wiesz, że w Rosji jest jeszcze gorsza pogoda teraz?
- A wiesz, że będę Cię miała obok? –przytuliła się do niego
- To ja mam robić za Twój prywatny grzejniczek, a mnie kto ogrzeje? –zrobił oczy kota ze Shreka
- Matt? –zażartowała dziewczyna
- Może robić za prywatną maskotkę Zenitu, ale ja wolę Ciebie. –pocałował ją w czubek głowy
- Daleko jeszcze?
- Niespodzianka. 
  Ich spacer trwał jeszcze kilka minut. W końcu Piotrek oznajmił, że dotarli do celu. 
- Salon samochodowy? –zdziwiła się
- Zapraszam. –otworzył dla niej drzwi
- Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc? Mamy bardzo bogatą ofertę modeli promocyjnych. –przywitał ich pracownik salonu
- Dziękujemy, chcemy się najpierw rozejrzeć. –uprzejmie odpowiedział Piotrek
 Kornelia patrzyła na niego pytająco.
- Co my tu robimy?
- A co się robi w takim sklepie? –złapał ją za rękę i oprowadzał po sklepie
- Nie rozumiem celu naszej wizyty tutaj.
- Chcę kupić samochód. 
- Coś nie tak z Twoim Audi?
- Wszystko jak najbardziej gra.
- Więc z tym klubowym autem, tak?
- Nie. On też ma się dobrze.
- No więc? –niecierpliwiła się
- Wybieramy samochód dla Ciebie. –powiedział dumnie
- Dla mnie? Przecież moja Panda ma się dobrze.
- Nie, nie. Pamiętasz? Pojechałem w zeszłym tygodniu na badania techniczne. Mechanik stwierdził, że hamulce nie przetrwają tej zimy.
- Ale przecież… Przecież nigdy nic się nie działo. –zmartwiła się
- To tylko samochód. Takie rzeczy się zdarzają.
- To był mój pierwszy samochód… -westchnęła
- Tak, ja wiem, ma dla Ciebie wartość sentymentalną. Jednak pozwol, że odłożę sentymenty na bok i zajmę się Twoim bezpieczeństwem.
- Tylko widzisz, jest jeden problem.
- Jaki?
- Nie stać mnie na samochód. Kończą mi się oszczędności. Ledwo co czynsz mogę opłacać.
- A czy ktoś powiedział, że Ty będziesz za ten samochód płacić?
- O nie! Nie kupisz mi samochodu!
- Czemu Ty się tak denerwujesz… Potraktuj to jak prezent mikołajkowy.
- Chyba żartujesz. I co? Ja Ci kupię koszulę a Ty mi nowe auto?
- No na przykład. Tylko zamiast koszuli wolałbym może krawat… -zastanowił się- Albo nie! Zima idzie, to taki sweterek fajny, ciepły, żeby był.  –rozmarzył się
- No way. Nie zgadzam się. Koniec kropka.
- Prooooszę Cię. –złożył ręce w geście błagalnym
- Nie. 
- Ale-
- Nie.
- Kornelka…
- Nie. –była bardzo stanowcza
- Ale Ty jesteś uparta! Trzeba było kupić ten samochód i postawić Ci pod domem. 
- Z czerwoną kokardą na masce? –dodała z ironią
- Oooo widzisz, o tym nie pomyślałem. Dobry pomysł! –pstryknął palcami
- Przecież dobrze wiesz, że żartuję. Żadnego samochodu nie będzie. Dziękuję. Do widzenia. 
Wyszła z salonu i spacerem udała się w stronę najbliższego sklepu spożywczego.
- Gdzie idziesz? –dogonił ją siatkarz
- Do sklepu. –wzruszyła ramionami
- Po co?
- A co się robi w takim miejscu? Zakupy.
- Obraziłaś się? –położył jej rękę na ramieniu
- Nie. 
- Widzę.
- Mogłeś mnie wcześniej zapytać o zdanie.
- Nie byłoby niespodzianki.
- Nie lubię takich niespodzianek. 
- Kornelka, ale sama zobacz. Już nie pojeździsz tą swoją Pandą. 
- Naprawię te głupie hamulce.
- Już bardziej opłaca się kupić nowy samochód.
- Skończyłeś? 
Pokręcił glową. 
- Zresztą nieważne. –weszła do sklepu
- Jak nic się obraziła… -powiedział pod nosem Pit
- Aha, dziś sam sobie obiad gotujesz. –odwróciła się po pewnym czasie.
- Kornelia, proszę Cię, wyluzuj trochę. 
- Zadzwonię. –cmoknęła w powietrzu i zniknęła gdzieś przy kasie

  Weszła do mieszkania, kurtkę powiesiła do szafy i zostawiła zakupy w kuchni. Nastawiła wodę, a do szklanki wsypała dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej. Od dawna już nie gotowała obiadu tylko dla siebie. Zwykle jadali wspólnie z Piotrkiem, u niego, u niej lub na mieście. Tego dnia jednak nieco uniosła się honorem i za wszelką cenę chciała postawić na swoim. Czekając na wrzątek sięgnęła po telefon.
- Haaaalo? –usłyszała po drugiej stronie
- Przeszkadzam?
- Ty nigdy! Poczekaj sekundkę. Karol! Kaaarol! Kori dzwoni, poradzisz sobie? –Julka krzyczała do narzeczonego, który prawdopodobnie nie znajdował się właśnie w zasięgu jej wzroku- Jestem.
- Może jednak dzwonię nie w porę?
- Nie wygłupiaj się. Pakujemy rzeczy do kartonów. Nic ważnego. Da sobie radę sam przez chwilę.
- Czyli jednak się przenosisz?
- Tak. Męczy mnie to ciągłe kursowanie między Łodzią a Bełchatowem, żeby się z nim zobaczyć przez przysłowiowe pięć minut.
- Ale na uczelnię też będziesz tak kursować, wiesz o tym?
- Plany się zmieniły.
- Tylko mi nie mow, że przerywasz studia?
- Skądże! Wiesz, jak bardzo chcę je skończyć. Po prostu przenoszę się na zaoczne. W weekendy Karol będzie przyjeżdżał ze mną, w miarę możliwości oczywiście. No ale jakby na to nie spojrzeć to ewentualnie dwa dni rozłąki nie pięć czy czasem nawet cały tydzień.
- Co będziesz robić w Bełchatowie?
- Lokalna gazeta akurat potrzebowała kogoś na umowę zlecenie. Studia czy wieloletnie doświadczenie nie są wymagane. Będę dla nich pisać krótkie notki informacyjne o tym, co się aktualnie dzieje. Nic wielkiego, ale zawsze jakiś grosz wpadnie. Chociaż Karol się upiera, żebym jednak nie przyjmowała tej oferty… Twierdzi, że stać go jeszcze na utrzymywanie obojga nas, ale wiesz jak jest. Chociaż w niewielkim stopniu, ale jednak, chcę czuć się niezależna. Eh ale ja się w ogóle rozgadałam! Co u Ciebie?
- Piotrek dziś oznajmił mi, że kupuje samochód.
- I co jest w tym takiego strasznego, ze masz przygnębiony głos?
- Bo on chce kupić ten samochód dla mnie.
- I?
- Co „i”? Nie rozumiesz? Ja nie mogę się na to zgodzić.
- Kochanie, rozumiem, że jesteś idealistką, że do wszystkiego chciałabyś dojść w życiu sama… W życiu nie można mieć wszystkiego. Nigdy nie jest tak, jak Ty tego chcesz. Jeszcze się nie nauczyłaś? Popatrz tylko na mnie. Przecież w Łodzi nie mieszkałam u siebie. To mieszkanie ciotki Karola. Nawet rachunki mi na bieżąco opłacał! I co miałam zrobić? Spać pod mostem, bo mój honor na początku nie pozwalał mi przyjąć jego pomocy? Jeśli Piotrek nawet chce Ci kupić ten samochód, co z tego. Jego decyzja, może robić i kupować co mu się tylko zamarzy. Poza tym, facet od tego właśnie jest, żeby obdarowywać swoją kobietę prezentami.
- No dobra, ale od razu samochód?
- Wolalabyś, żeby kupił Ci dom za miastem albo odrzutowiec? 
- Ty zawsze wszystko widzisz przez różowe okulary?
- Ostatnio tak. Kornelia, pomyśl sobie, że niedługo już i tak o wszystkim będziecie decydować razem, wszystkim będziecie się dzielić, „co moje to Twoje” i te sprawy, więc wiesz…
- O czym Ty mówisz?
- Nic, nic, tak tylko. Oooo wiesz co, chyba Karol sobie nie radzi. Muszę kończyć. Zdzwonimy się.
- Ok, do miłego. –rozłączyła się
  Z kubkiem gorącej kawy usiadła przy stole. Zaczęła analizować ostatnie słowa Julki. 
- „Niedługo już i tak o wszystkim będziecie decydować razem, wszystkim będziecie się dzielić, „co moje to Twoje” –powtarzała sobie
Popijając przygotowany napój co chwila nerwowo zerkała na telefon. 
Zadzwonić do niego czy nie?
Uprzedził ją. 
- „Przepraszam, nie chciałem Cię zezłościć czy zdenerwować. Chciałem dobrze… Wiem, że miałaś sama zadzwonić, ale nie mogłem dłużej wytrzymać. Kocham Cię. P.” –przeczytała po cichu wiadomość.
  Szybko porzuciła wszelkie teorie spiskowe i niewiele myśląc chwyciła torebkę, ubrała się i biegiem pokonując schody wpadła do swojego auta. Jechała kolejnymi ulicami uświadamiając sobie, że te hamulce faktycznie pracują już tylko na słowo honoru. 
- Idiotko, czemu Ty nigdy nie słuchasz swojego faceta? –mówiła do siebie, kiedy dosłownie kilka metrów przed przejściem dla pieszych wbiegł na nie młody chłopak i ledwo co zdążyła zatrzymać pojazd.
  Zaparkowała i weszła do środka. Znajomość kodu wejściowego jednak przydaje się nie tylko w kwestii własnego mieszkania. Szybko pokonała schody i zapukała do drzwi. Cisza. Powtórzyła czynność. Dzwonek, pukanie, dzwonek, pukanie, dzwonek. W końcu usłyszała kroki. Niczego się nie spodziewający Piotr otworzył zamek, kończąc właśnie rozmowę telefoniczną. 
- Tak mamo, jest w porządku. Mówiłem Ci już tyle razy, że to było tylko przemęczenie. Wyniki wyszły dobre. Odpocząłem trochę i jest ok. Tak, naprawdę. Nie masz się czym martwić. Dbam o siebie. Tak, gdyby coś się działo powiedziałbym Ci. –uchylił drzwi i szybko dodał- Wiesz, co… Muszę kończyć. Zdzwonimy się. Tak, ja też całuję. Pa. –schował telefon do kieszeni i ubrany już w kurtkę stanął w progu.
- Wychodzisz gdzieś? –zapytała niepewnie
- Właśnie miałem jechać do Ciebie. 
Kornelia nic nie powiedziała tylko mocno go przytuliła. Odpowiedział tym samym.
- A co Ty tu robisz? –zapytał w końcu
- Mam czasem trudny charakter, wiesz?
- Wiem, doskonale to wiem. –uśmiechnął się- Przepraszam, miałaś rację. Powinienem Cię zapytać wcześniej o zdanie. 
- A ja nie powinnam się tak unosić od razu. Też przepraszam. 
- Kawa z bitą śmietaną? –gestem zaprosił ją do środka
- Jak Ty wiesz, czego mi trzeba! –ucieszyła się
- Też Cię kocham. –pocałował ją delikatnie.

  Przez następne dni nie poruszali tematu zbyt drogich prezentów mikołajkowych. Mieli je spędzić wspólnie po raz pierwszy, więc chcieli przeżyć je jak trzeba. Któregoś popołudnia pojechali do galerii rzeszowskiej. 
- A może ten? 
- Nie…
- To już chyba dziesiąty sweterek, który Ci pokazuję… 
- No nic nie poradzę na to, ze wszystkie są takie hmm… Mdłe?
- Mdłe? Piotruś, musimy coś kupić.
- A musi to być koniecznie sweter?
- Oni w tej Rosji zimno ciągle mają. Na pewno się ucieszy.
- Nie lepiej kupić mu po prostu dobrą polską wódkę? -zażartował
- Nie. To ten czy ten? –porównywała kolejne rzeczy
- Dobry wybór. Oooo a dla Ciebie może któryś z tych
- Już lecę się przebrać! 
- No co, nie podoba Ci się? –śmiała się widząc jego minę
- Nie o to chodzi… 
- A gdyby Mikołaj Ci taki przyniósł? Świętemu się nie odmawia przecież.
- Ale… To nie mój styl, że tak powiem.
- Mikołaj by się obraził… -westchnęła śmiejąc się po cichu
Piotrek zniknął między wieszakami. 
- A Ty co byś powiedziała na ten? –zaprezentował jej ubranie
- Już lecę się przebrać! –powtórzyła za nim
- No sama widzisz. –kręcił głową
- Ale nie powiedziałam, że mi się nie podoba. –pokazała mu język
- Bierzmy ten sweter dla Matta i wracajmy do domu. –zaproponował
- Zgadzam się. Trzeba się jeszcze spakować. 
  Po wyjściu ze sklepu Piotr powiedział:
- Kurcze! Zapomniałem o prezencie dla kolegi!
- Jakiego kolegi? –zdziwiła się Kornelia
- Takiego jednego, nie znasz. Zawsze sobie robimy prezenty. Zaraz wracam, ok? –pocałował ją w policzek i nie czekając na jej reakcję wrócił do sklepu.
  Po kilku minutach był już z powrotem, bardzo z siebie zadowolony.
- I co tam masz? –dziewczyna próbowala zajrzeć do torby
- Aaa takie tam, nieważne. Wracamy?
- Wracamy. 
  Będąc już na parkingu siatkarz przyglądał się swojej dziewczynie. 
- Coś się stało?
- Nie tylko… 
- Tylko co?
- Powinnam coś kupić Julce. Dawno się nie widziałyśmy, może po naszym powrocie jakoś się umówimy?
- Też o tym myślałem ostatnio.
- To super. Zaczekasz na mnie? Raz dwa coś wybiorę.
- Raz dwa? –uśmiechnął się
- Mam już cos na oku. Będę za pięć minut. –tym razem ona wróciła się nie czekając na jego reakcję
  Faktycznie po kilku minutach wsiadła z powrotem do auta.
- I jak? Znalazłaś coś?
- Tak, ale nie ruszaj! –strzeliła go po dłoni, kiedy próbowal zabrać jej torbę
- Czemu?
- Gdyby Karol się dowiedział, że oglądasz piżamkę jego narzeczonej nie byłby zachwycony. –uśmiechnęła się, by szybko zejść z tematu
- Jaki plan?
- Odwieziesz mnie do domu. Spakujemy się, wyśpimy. Rano będzie u Ciebie Paul i przyjedziecie po mnie. Podrzuci nas na lotnisko. I tyle. –wyrecytowała
- Szkoda, że nie może z nami lecieć. 
- Tyle razy mu proponowałam. Spotkałby się z chłopakami z kadry. No ale woli zostać tutaj.
- W sumie to może lepiej. Ktoś musi dopilnować wszystkiego. 
- Co Ty kombinujesz?
- Nieważne. –uśmiechnął się tajemniczo Pit

  Delikatnie sypiący śnieg przywitał ich kolejnego ranka. Punktualnie o dziewiątej rozległo się pukanie do drzwi.
- Idę, idę! –krzyczała
- Dzień dobry. –przywitali się obaj- Nie jesteś gotowa?
- Jak widać… -paradowała jeszcze w piżamie
- Dzwoniłem, prosiłem wstawaj.. –Piotrek zaczął wrzucać do walizki rzeczy leżące obok.
- Ojj nie mogłam się zebrać… Dajcie mi chwilkę. 
  Kręcąc się między pokojem a łazienką była gotowa w ciągu dziesięciu minut.
  Lotman odwiózł ich na lotnisko. 
- Bawcie się dobrze! –żegnali się
- I Tobie również miłego weekendu. 
- Pamiętaj, co masz zrobić. –szepnął mu jeszcze Piotrek
- Jasna sprawa, wszystko załatwimy. –przybili piątkę
  Kornelia przypatrywała im się podejrzliwie. 
  Lot Rzeszów-Warszawa-Moskwa trwał niecałe pięć godzin. Praktycznie całą podróż dziewczyna przespała na Piotrkowym ramieniu. 
- Kochanie… -gładził ja po ramieniu- Zaraz lądujemy.
- Juuuż? –przeciągała się 
- Jak się spało?
- Za krótko…
- Odpoczniesz u Matta. 
- W ogóle to strasznie się cieszę, że jesteś tu ze mną. Nie wiem czemu właściwie zmieniłeś zdanie, ale bardzo się cieszę.
- Ja też. 
  Kornelia podziwiała krajobraz za oknem. Miasto całe przykryte było śnieżnym puchem. Powoli robiło się ciemno. Gdzieś w dole odbijały się moskiewskie światła ulic. 
- Pięknie. Tylko boję się pomyśleć ile jest stopni… 
- Podobno koło minus siedmiu.
- To jeszcze nie jest tragedia. –ulżyło jej
- Ale noce są o wiele bardziej mroźne.
- Dobrze, że mam Ciebie. –wtuliła się w chłopaka

   Matt czekał już na nich na lotnisku. Już widząc ich gdzieś daleko zaczął machać i się uśmiechać.
- Jak fajnie, że w końcu jesteście! –ściskał ich
- Powiedz mi, że ta mega ciepła kurtka to ot tak, po prostu… -prosiła Kori
- Ja po prostu nie jestem przyzwyczajony do takich temperatur. Niby już tu siedzę trochę, ale ciągle wolę słońce. 
- A jak jest na zewnątrz? 
- Sama się za moment przekonasz. Daj, pomogę Ci. –zwrócił się do Piotrka i przejął jedną z walizek
-  Powiedz chociaż, że zaparkowałeś niedaleko. –przeraziła się widząc jak nagle zaczęło sypać tak, że świata nie było widać
- Kilka metrów. 
Matt i Piotrek wyszli z budynku lotniska ciągnąc za sobą walizki. Kornelia próbowała dotrzymać im kroku, jednak wiatr, który się nagle zerwał nieco jej to uniemożliwiał. 
Kiedy w końcu znaleźli się w samochodzie i Anderson podkręcił grzanie powiedziała:
- Czy tu zawsze tak jest? 
- Czyli jak?
- No że jest w miarę ok, a za chwilę śnieżyca stulecia?
- Tutaj to chyba taka pogoda jest na porządku dziennym… -wtrącił Pit
- Stulecia? Kori, Ty jeszcze śnieżycy nie widziałaś. –uśmiechnął się do niej we wstecznym lusterku.
Kornelia rozejrzała się dookoła. Sypało naprawdę mocno. A on mówił, że to jeszcze nic?
- Więcej do Ciebie nie przylecę. – zakryła twarz szalikiem i skrzyżowała ręce.
- Zobaczysz, jeszcze Ci się tu spodoba. –przekonywał Matthew. 






-------------
No i jestem ;) Jak zapewne zauważyłyście, Piotruś ma się dobrze :) Przemęczenie dało o sobie znać, ale nie wyszło z tego nic poważniejszego. Trochę przyspieszyłam wydarzenia bo przecież już tylko osiem rozdziałów dzieli nas od epilogu mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.
Czytajcie, komentujcie.
Enjoy!

PS. Byłyście grzeczne? Pochwalcie się czym uraczył Was w tym roku Mikołaj ;)

17 komentarzy:

  1. Jaki epilog !? Mam nadzieję, że w tej Rosji się nic nie skompikuje ;)
    Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam grzeczna, a nic mi nie przyniósł ;c Jak tak można? Może przez ten wiatr nie dotarł? XD Oni coś kombinuja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że już epilog za niedługo... Świetnie piszesz<3 A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie 8?! Ja sie pytam jakie 8?! Dobrze ze jest jeszcze historia Oliwii to nie bedzie mi brakowalo Twojego piora!

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda, że za niedługo epilog... super rozdział :)
    będzie mi Cię brakowało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spoko loko, są jej inne opowiadania przecież :D

      Usuń
    2. Ja też za Wami zatęsknię ;)

      Usuń
  6. Eeeej nawet nie myśl o epilogu, okeeej? No dobrze, że się rozumiemy.
    Boże, Piotruś jest przesłodki. kori uparta idealistka, pasują do siebie.
    Mam nadzieję, że środkowy niedługo się oświadczy dziewczynie, i nie narobią dymu w tej zimnej Rasyji.

    ' Sen. Bardzo go lubisz. Lubisz również śnić, hasać z ze znajomym Morfeuszem po bezdrożach, po polach pełnych żółtych kwiatów, Twoim katem i utrapieniem jest dzwoniący jak co rano żelaznymi obręczami Mefisto- czyli innymi słowy mówiąc budzik. '

    Zapraszam na rozdział drugi : http://blekitneoczy1.blogspot.com/2013/12/two.html

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę o nim myśleć, ale powoli muszę..

      Usuń
  7. Czyżby Pit chciał się oświadczyć? :)
    Jaki epilog? Słoneczko przygrzało? :P Nie będzie żadnego epilogu, ja nie pozwalam :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, no_princess ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie trochę tego słoneczka brakuje ;)

      Usuń
  8. Ciekawa jestem,jak wygląda życie Matta :D
    I miło by było przeczytać jeszcze o Aleksie ;-)
    pozdrawiam serdecznie i całuję! :*

    OdpowiedzUsuń