niedziela, 1 grudnia 2013

The unknown

  Kornelia takiego widoku się nie spodziewała. Dosłownie kilka metrów Piotrek siedział na ławce, z twarzą ukrytą w dłoniach. Obok niego leżała torba z zakupami. Dziewczyna podbiegła do niego wystraszona.
- Piotruś? Stalo się coś? Coś Cię boli? 
- Nic. –odpowiedzial niemal szeptem
- Martwiłam się. Czemu nie wszedłeś do domu?
- Po co? Co Ci miałem niby powiedzieć?
- Ale o czym?
- Mogę mieć problemy.
- Z sercem, prawda? 
- Skąd wiesz? –wreszcie na nią spojrzał
- Domyśliłam się, że nie mówisz mi wszystkiego. –westchnęła
- Nie chciałem Cię martwić. 
- Jesteśmy razem. Chcę być przy Tobie nie tylko w tych dobrych chwilach, ale przede wszystkim wtedy, kiedy coś się dzieje.
 Chłopak mocno ją przytulił.
- Nie martw się. Damy sobie radę. Razem.
- Bardzo się cieszę, że jesteś ze mną. 
- Tylko nie możesz niczego przede mną ukrywać, co by to nie było…
- Od teraz prawda i tylko prawda.
- Super, a teraz wracajmy, bo na serio zgłodniałam. –uśmiechnęła się. 
  
  Reszta dnia minęła im na oglądaniu telewizji i powtórki ostatniego meczu PlusLigi. 
Kiedy tak siedzieli wieczorem telefon Nowakowskiego dał o sobie znać.
- Halo?
- No siema Piter, jak żyjecie?
- To włoskie słońce chyba Ci umysł przegrzało, bo już nie wiem ile się nie odzywałeś. –zażartował
- Wiesz jak jest… Treningi, mecze, treningi. Nawet w domu nie mam kiedy spokojnie posiedzieć. –westchnął po drugiej stronie słuchawki Bartek
- Słyszałem, że macie przyjechać niedługo?
- Własnie w tej sprawie dzwonię. Wyjeżdżamy właśnie z Bełchatowa. Jesteś cały czas w domu?
- Jasne, oboje jesteśmy zresztą. 
- Super. Ale wiesz… To może już jutro się spotkamy? Nie będziemy Ci się zwalać na głowę w środku nocy.
- I co? Pójdziecie do hotelu? Stary, nie ma mowy. Prześpicie się u mnie. Podłogi Ci tutaj dostatek. 
- Zabawny jak zawsze. Dobra, wielkie dzięki w takim razie. 
- Tylko nie szalej po drodze.
- Jasne, do zobaczenia.
  Piotrek odłożył telefon z powrotem na szafkę i wrócił na kanapę.
- Kto dzwonił? –zapytała Kornelia
- Bartek z Michaliną dziś będą. Zaproponowałem, żeby nocowali tutaj.
- Ciekawe jak długo zostaną.
- Pewnie niedługo. Liga włoska jednak wymaga większej ilości treningów i tak dalej. Nie mówię, że nasza jest zła, ale sama wiesz, że grając w Polsce łatwiej o urlop chociażby. 
- No wiem, wiem. Po prostu szkoda, że nie możemy się częściej widywać. Zwłaszcza, że wy dwaj się przyjaźnicie.
- No co zrobić, czasem tak wychodzi. Swoją drogą Ty też tu zostajesz. –wyszczerzył się
- Że co?
- Że to. –cmoknął ją w policzek- Chcesz mnie zostawić samego z tym wielkoludem?
- Krasnal się odezwał. –odpowiedziała uśmiechem
- Mogę spać nawet na podłodze jeśli chcesz, ale fajnie gdybyśmy spędzili trochę czasu we czwórkę. Jutro może być różnie.
- Dobra, ale jutro pamiętaj też, że musimy iść do lekarza.
- Pamiętam…

   Kilka godzin później rozdzwonił się domofon.
- Słucham? –podniósł słuchawkę zaspany Pit
- Jesteśmy, wpuścisz nas?
- Matko Kurek…. Co Ty, kodu nie pamiętasz? Tylko ludzi budzić musisz… 
  Kilka chwil później Piotrek stał już w otwartych drzwiach.
- Ładnie kumpla witasz. –już ze schodów śmiał się Bartek
- Zasnęliśmy przed telewizorem. Myślałem, że sam się tu pofatygujesz, a nie jeszcze trzeba Cię będzie specjalnie witać. –żartowali- Serio kodu nie znasz? 
- Nie.
- Akurat. –Piotrek zwrócił się do partnerki Bartka- Mało to razy budził mnie w środku nocy waląc do drzwi, że głodny jest?
- Oj bo Ty zawsze miałeś takie dobre rzeczy w lodówce! –bronił się- Ciekawe czy nadal tak jest… -niewiele myśląc Bartek rzucił torbę pod drzwi i pędem udał się do kuchni
- Ja nie wiem gdzie on zgubił swoje maniery. Piotrek jestem, miło mi. –wyciągnął rękę do dziewczyny
- Michalina. 
- Dużo o Tobie słyszałem. –uśmiechnął się i gestem zaprosił do środka
- Pewnie większość z tego nigdy nie miała miejsca. –odpowiedziała skromnie
- Nie grasz w siatkę? 
- Gram.
- Nie jesteś spokrewniona z Grześkiem?
- Jestem.
- No to coś się jednak zgadza. –wziął od niej płaszcz i powiesił w szafie
  Kurek po zapoznaniu się z zawartością lodówki w końcu zauważył Kornelię siedzącą po turecku na kanapie.
- Hej Mała! Ze sto lat Cię nie widziałem! –uścisnął ją
- Wzajemnie. I co? Dobry jogurcik? –wskazała mały kubeczek, który trzymał w ręku
- Aaa… Bo widzisz… Kolacja była dawno temu.
- Gdybym Cię nie znała, może by mnie to zdziwiło, ale wiem jak jest. Bartek-wiecznie głodny-Kurek powinni Ci do dowodu wpisać. 
- A Ty jak zawsze wiesz, co powiedzieć. –skomentował ciesząc się
- Za to Ty niekoniecznie. –wtrącił Piotrek- Ładnie to tak narzeczoną zostawiać z obcym facetem? –pokręcił głową
- Jakim obcym. Piter jest jak brat. –poszedł do swojej ukochanej i objął ją w pasie- Ale żeby nie było, że nie zrobiłem tego oficjalnie. Kochani pozwólcie, to jest Michalina Kosok, moja narzeczona. –wyrecytował dumnie
  Kornelia podeszła do nich i uściskała dziewczynę.
- Bardzo fajnie, że w końcu jesteście. 
Nowakowski przyciągnął ją do siebie.
- A to Kornelia Kowal, moja jeszcze dziewczyna. –pokazał rząd swoich białych zębów
- Jeszcze? –pozostała trójka odpowiedziała chórem
- Kto wie, kto wie. –wzruszył tylko ramionami- Ktoś chce herbatę? –zmienił temat jak gdyby nigdy nic

  Kilka dobrych godzin rozmawiali w najlepsze. Dziewczyny od razu złapały kontakt. Plotkowały, śmiały się. Chłopaki wspominali czasy, kiedy Bartek grał jeszcze w Skrze, długie tygodnie zgrupowań w Spale, wspólne imprezy.  Michalina opowiadała Kornelii o ślubie.
- Macie termin, prawda?
- Tak. Chcemy się pobrać w drugi dzień Świąt. Wiesz jak jest, po Wigilii każdy chciałby jeszcze spędzić trochę czasu z rodziną. My to rozumiemy. Ale z drugiej strony Bartek nie mógł wziąć dłuższego wolnego, więc będąc u rodziców chcemy od razu wszystko załatwić można powiedzieć.
- Ślub i wesele w Warszawie?
- No właśnie… Długo się nad tym zastanawialiśmy. W końcu wybraliśmy Łódź. 
- Też fajnie. Chcę poznać wszystkie szczegóły! 
- Nie planowaliśmy niczego specjalnego. Tradycyjny ślub w Kościele, później wesele w gronie rodziny i kibiców, pewnie o tym czytałaś.
- Tak, wspaniały pomysł. No i dochód przeznaczony na cele charytatywne. Piękna sprawa.
- Też tak myślimy. Hmmm co jeszcze… No w trakcie wesela, ze względu na sporą liczbę gości, rezygnujemy z tych wszystkich zabaw w międzyczasie. O północy pokaż sztucznych ogni, wiadomo orkiestra do rana. Nic nadzwyczajnego. 
- Na pewno wszystko wspaniale się uda, zobaczysz. –uśmiechała się Kori
- A właśnie! –Michalina nagle wstała z miejsca- Przecież my tu w konkretnym celu jesteśmy! Bartek!
- Tak kochanie? –przewał pasjonującą rozmowę z Pitem
- Chyba cos dla nich mamy, prawda? –popatrzyła na niego znacząco
- Faktycznie! –Bartek sięgnął do torby i wyjął z niej dwie koperty
- Mamy zaszczyt oficjalnie zaprosić was na nasz ślub i odmowy nie przyjmujemy.
- Oczywiście, że będziemy! Dziękujemy. –zgodzili się wspólnie
- Zaproszenia są osobno wypisane, ale mamy nadzieję, że przyjedziecie razem? –nagle przeraził się Kurek
- Innej możliwości nie ma. –szybko sprostował Pit
- To dobrze. Jest jeszcze jedna sprawa…. –Kuraś podrapał się po głowie i wbił wzrok w podłogę
- Tak?
- Nie wiem jak to powiedzieć…
- Najlepiej wprost. 
- Nie mamy świadków. 
- Co Ty powiedziałeś? –mocno zdziwił się Nowakowski
- No nie mamy nikogo aż tak bliskiego. To znaczy mamy, ale nie wiemy jeszcze co oni na to. 
- A pytaliście? –wtrąciła Kornelia
- Własnie pytamy. –dodała Michalina
- Nie kumam… -Piotrek się zgubił
- Wiesz, -szepnęła jego dziewczyna- oni chyba chcą, żebyśmy to my byli ich świadkami…
- Ale seeerio? –wypalił Pit
- Serio serio. 
- Bo ja zawsze chciałem być czyimś świadkiem! –cieszył się jak dziecko
- Czyli się zgadzacie? –ponowiła pytanie przyszła pani Kurek
- Będziemy zaszczyceni. 
- No, to interesy mamy z głowy, teraz spać. 
- Bartuś jak zwykle chce rządzić. –zaśmiał się Piotrek
- Wcale nie zawsze, tylko czasami.
- Czasami za często. Nie pamiętasz już tegorocznej Spały?
- Piter Ty się już nie odzywaj. –skoczył na niego Bartek
Zaczęli się wygłupiać jak mali chłopcy. Dziewczyny wymieniły spojrzenia.
- Kładziemy się?
- Oj chętnie, padam po podróży. 
Weszły do sypialni Piotra.
- Ja mogę spać spokojnie na materacu na podłodze. 
- Miśka, nie żartuj nawet. Mogli się szybciej ogarniać i zajmować lepsze miejsca. Jeśli Ci to nie przeszkadza będziemy spać razem.  Jak widzisz, Piotrek ma spore łóżko, więc na pewno się zmieścimy.
- Dziękuję Ci. Może w końcu się wyśpię normalnie, bo ostatnio Bartek się non stop wierci całe noce. 
Obie zaczęły się śmiać. 
Po szybkiej toalecie gotowe już były do snu. 
Jakiś czas później do sypialni wparowali chłopcy.
- Kor- -chciał się wydrzeć Bartek, ale w porę przerwał mu Pit
- Ciiii zobacz jak słodko śpią.
Piotrek podszedł do łóżka, poprawił kołderkę i pocałował w czoło swoją dziewczynę. Idąc jego przykładem Bartosz zrobił to samo. 

  Następny ranek przywitał ich pięknym słońcem i dodatnią temperaturą. 
- Idealny dzień na spacer! –przecierała oczy Michalina
- Jakie macie dziś plany właściwie? –Kornelia spojrzała na zegarek- Kurcze! Już jest 11?!
- Cooo?
Obie z prędkością światła wyskoczyły z łóżka i w piżamach pobiegły do kuchni.
- Chłopaki! Chłopaki pobudka!! –krzyczały po drodze
Ku ich zaskoczeniu na podłodze w salonie nie było ani śladu po jakimkolwiek noclegu. Pościel leżała na kanapie, idealnie złożona w kosteczkę. Usłyszały rozmowę w kuchni, więc tam się skierowały.
- No dzień dobry słoneczka! Właśnie o was rozmawialiśmy. –pierwszy przywitał ich Kuraś
- Stwierdziliśmy, że damy wam jeszcze 10 minut i jak same nie wstaniecie, na siłę wyniesiemy was z tego łóżka. –Piotrek wyciągnął w ich stronę dwa kubki z kawą
- Nie wiem jak to się stało… -tłumaczyła się Kornelia
- Przecież położyłyśmy się wcześniej niż wy… I pierwsze też powinnyśmy być na nogach. –dołączyła do tych tłumaczeń Miśka
- I śniadanie chciałyśmy wam zrobić.
- Kupić świeże bułeczki, soczek…
- Dziewczyny? –przerwał im Piotrek
- Skończyłyście już swój wywód? –wtrącił Bartek
- Wszystkim się zajęliśmy. –gospodarz domu wskazał na zastawiony stół- Mamy tu bułeczki. Dodam, że z Lidla, -tu spojrzał na swoją wybrankę- wiem, jak je lubisz. Jest też sok pomarańczowy, dżem, masełko, pomidorki, parówki, ser żółty, krem czekoladowy, hmmm co jeszcze… Aa tak tak, zrobiliśmy też jajecznicę, gdybyście miały ochotę, są płatki, mleko… 
- Podsumowując, -dorzucił swoje trzy grosze Kurek- czym chata bogata. 
- I wy to wszystko sami zrobiliście?
Skinęli tylko głowami. 
- Wow. –tylko tyle były w stanie powiedzieć.
- Zapraszamy. –chłopaki odsunęli dla nich  krzesła i zabrali się za jedzenie
- Mogłabym codziennie mieć takie śniadanka. –uśmiechała się Kori
- Więc musisz częściej u mnie nocować.
- Czemu mi się tak przyglądasz? 
Nie odpowiedział.
- Piotrek?
- Wiesz, myślę, że to była mała sugestia. 
- Bartek, siedź cicho. –szturchnęła go pod stołem Michalina
- Ałaa! Mówię tylko jak jest…
- Nie żebym go bronił, ale Bartek ma o dziwo rację. –zabrał w końcu głos Piotrek
- Piotruś… 
- No ale Kornelka sama przyznaj, że ostatnio więcej czasu spędzasz u mnie niż u siebie. Wiesz o ile łatwiej by nam wtedy było? 
- Teraz chcesz o tym rozmawiać?
- A kiedy?
- To ja się ogarnę i pójdziemy się przejść. –zadecydowała Michalina
- Alee…
- Żadnego „ale” Kurek, idziemy. –stanowczo pociągnęła go za rękę.
Po ich wyjściu Kornelia nadal nic nie mówiła.
- Zrobimy remont, przerobimy salon, wstawimy kilka ścian, będziesz miała swój własny pokój. Cokolwiek zechcesz.
- Czemu tak Ci na tym zalezy?
- Bo Cię kocham? Bo chcę być z Tobą?
- Ale czy to od razu znaczy, że mam się tu wprowadzać? Sam pomyśl...
- To nie jest przypadkiem oczywiste?
- To czyli co konkretnie?
- Skoro dwoje ludzi jest razem to chyba chcą być ze sobą cały czas, no nie? A wspólne mieszkanie tylko im to ułatwia. Poza tym zobacz jaka to oszczędność.
- Więc chcesz, żebym się tu przeniosła tylko ze względu na oszczędność? -lekko zdenerwowana dziewczyna wstała od stołu.
- Kornelia... -Piotrek wyszedł za nią- To nie tak. -chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie- Przepraszam.
- Ja nie rozumiem czemu tak Ci się spieszy.
- Poniosło mnie za bardzo.
- Nie chcę niczego przyspieszać. Pozwólmy, żeby wszystko działo się własnym rytmem. Zgoda?
- Zgoda. -uśmiechnął się
- Na wszystko przyjdzie czas, naprawdę. Ja też chcę wielu rzeczy, ale nic na siłę. Gdybym teraz się tu przeprowadziła... No mogłoby to nie wyjść nam na dobre. Już raz chciałam przyspieszyć bieg wydarzeń. Nie wspominamy tego za dobrze.
- My?
- No ja i Alek.
- Chcesz mi coś powiedzieć? -Piotrek popatrzył na nią znacząco
- Nie. -odpowiedziała szybko i zmieniła temat- Powinniśmy chyba pójść do lekarza. Pamiętasz?
- A tak, tak. Zadzwonię tylko do Bartka, żeby wiedzieli co robić.
 
  Po wykonanym telefonie dowiedział się, że narzeczeni postanowili odwiedzić Kosoka, więc nie muszą sie ich spodziewać za wcześnie.
Zabrali najpotrzebniejsze rzeczy, w tym poprzednie wyniki w razie, gdyby okazało się, że lekarz chce do nich zajrzeć i pojechali do przychodni.
  Siedząc przed gabinetem każde z nich miało w głowie setki myśli. Oboje w duchu modlili się, żeby ze zdrowiem siatkarza wszystko było w porządku.
  Czas dłużył im się i dłużył. W końcu zza drzwi wychyliła się lekarka.
- Pan Nowakowski? Zapraszam.


--------------
Mam nadzieję, że ten (dziewięćdziesiąty pierwszy już!) rozdział przypadnie Wam do gustu ;)
Enjoy!

PS. Widziałyście grupy na LŚ 2014? :>


Jeszcze dziewięć i epilog..




14 komentarzy:

  1. Jaki epilog?! Nie zgadzam się!
    Kocham Twoją historię! :(
    Ciekawa jestem,co wykażą wyniki badań.
    Mam również wrażenie,że Alek jeszcze nie raz zawita w życiu Kornelii..
    Dla mnie to w sumie lepiej ;-)
    Pozdrawiam i całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda historia kiedyś się kończy... No i faktycznie, nie wykluczam jego powrotu :)

      Usuń
  2. No i wróciłaś <3 Uwielbiam te powroty :) I oczywiście czekamy na więcej...Również myślę, że Alex pojawi się jeszcze nieraz w tej historii...
    A i kochana jaki epilog?! Myślałaś, że jak małymi literkami i przekreślone to nie zauważymy?! No więc teraz szybciutko odganiamy myśli o epilogu i życzymy weny na kolejne rozdziały =*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też je uwielbiam ;)
      Ehh no liczyłam na to, ze nie zauważycie.. ;p

      Usuń
  3. Ej jaki epilog, chcesz zginąć ? Boze jaki kochany PIT też chce takie śniadanie. Teraz Zaraz Natychmiast. Niech ona się do niego przeprowadzi, koniecznie.

    'Wybicie barku. Niewyobrażalny ból. Zostajesz tak niefortunnie zablokowana, że kość wyskakuje Ci z miejsca w którym powinna być. Z łzami w oczach zjeżdżasz do boksu, tam od razu znajduje się przy Tobie sztab specjalistów którzy mają Ci ulżyć. Zakładasz osłonki na płozy i wychodzisz do szatni. By tam krzyczeć i uwolnić resztę emocji. By uwolnić nadzieję, że ktoś może Cię dostrzec na tych zawodach.'

    Zapraszam serdecznie na rozdział pierwszy 'Love is the perfect ingredients to be happy'

    http://blekitneoczy1.blogspot.com/2013/11/one.html

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę jeszcze zginąć, ale powoli zbliżamy się do końca..

      Usuń
  4. Jezuuu! Aż nie chce mi się wierzyć, że już 91 rozdziałów :D MASAKRA! Szybko zleciało :)
    Mam nadzieję, że ze zdrowiem Piotrka wszystko będzie ok.

    Jaki epilog?

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, no_princess ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie szybko! Nawet się nie spodziewałam tego, że w ogóle do tylu dobijemy :D

      Usuń
  5. Świetny rozdział ;)
    Czekamy na kolejny ;) Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Halo, halo, Panno F, czy Panna się aby nie zagalopowała? Halo, tu ziemia, jaki 91?! Nie zgadzam się, nie, nie, nie.
    Miiiiiiiiiisia i Bartuś, boziu jaka jestem dumna z nich.. :D
    Ty mi tu "pisz i nie pierdol" o epilogu, rzecz jasna :P
    Czekam na nexta, buziak:*

    PS U mnie dziś nowość, jakbyś chciała.. (:

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne! :D naprawdę bardzo doby rozdział. (:
    zapraszam do siebie: http://never-turn-our-backs.blogspot.com

    pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń