niedziela, 22 grudnia 2013

Strength

  Następnego ranka Piotrek po cichu wymknął się z mieszkania. Odpalił samochód i skierował się do centrum miasta. Słysząc odpalany silnik Kornelia się obudziła. Pomyślała jednak, że jej chłopak chciał na przykład zrobić zakupy, więc ponownie dała się porwać Morfeuszowi. 

***** 

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry. Chciałem spłacić część kredytu.
- Rozumiem, a kiedy podpisał Pan umowę kredytową z naszym bankiem? -konsultant zaczął wypełniać odpowiednie formularze
- To znaczy.. Chciałem to zrobić w czyimś imieniu. 
- Obawiam się, że to nie będzie możliwe. Tylko osoby upoważnione mogą podejmować takie działania.
Zrezygnowany Piotrek opuścił budynek. 
- Przepraszam Pana bardzo, gdzie tu jest najlepsza agencja detektywistyczna? -zagadnął kogoś
- Wszyscy chwalą miejsce tu za rogiem, ale ja tam się nie znam. 
- Mimo wszystko dziękuję. 
Chłopak udał się we wskazane miejsce. Niestety nie było mu dane zakończyć tej misji sukcesem. Biuro było zamknięte. Z informacji wynikało, że ktoś powinien pojawić się o dziewiątej, czyli za pół godziny. W tym czasie Piotrek skoczył obok po kawę. Z kubkiem gorącego napoju chodził w tę i z powrotem wzdłuż budynku. Punktualnie o dziewiątej zjawiła się młoda kobieta.
- Pan do nas? - zapytała
- Tak.
- Zapraszam. -otworzyła i weszli do środka
- Mam problem. Muszę bardzo szybko kogoś znaleźć. Niestety nic o tej osobie nie wiem.
- Hmmm no to faktycznie komplikuje sprawę. Proszę się nie martwić. Lada moment powinien pojawić się pan Adam. On na pewno coś poradzi. Zna się na swojej pracy, jak nikt inny. Ooo o wilku mowa. -otworzyły się drzwi i do biura wszedł dość postawny mężczyzna.
- Dzień dobry. Potrzebuję pana pomocy. -od razu zaczął Nowakowski
- Zapraszam do mojego gabinetu.
Zamknął za nimi drzwi.
- O co chodzi?
- Muszę koniecznie znaleźć faceta, ale znam tylko jego nazwisko. 
- Wie Pan, że istnieje coś takiego jak zbieżność nazwisk? Może być całe mnóstwo takich osób.
- Wiem, ale to naprawdę życiowa sprawa. 
Piotrek opowiedział mu historię usłyszaną minionego wieczoru.
- Faktycznie niezbyt ciekawa sprawa. Niestety obawiam się, że nie będę mógł pomóc. To wciąż za mało informacji.
- I nic się nie da zrobić?
- Przykro mi. Pozostaje tylko czekać. Albo ten facet się pojawi i wtedy będzie można z nim sprawę załatwić, albo może wszystko ucichnie.
Piotrek podziękował i wrócił do samochodu. Po drodze wstąpił do marketu, żeby mieć jakieś alibi. Nie miał innego planu. Był przekonany, że znajdzie ojca Kornelii i sam z nim wszystko dobitnie wyjaśni. Musiał szybko znaleźć inne rozwiązanie. 

*****

- O nie śpisz już? –wszedł do kuchni i przywitał się z dziewczyną
- Napijesz się kawy? Właśnie miałam sobie robić.
- Chętnie.
- Co jemy? –uśmiechnięta wskazała papierową torbę
- Kupiłem bułki, ser, nutellę, mleko. Kanapki albo naleśniki? 
- A co wolisz?
- Ja pierwszy zadałem pytanie. 
- Kanapki? 
- Pytanie czy stwierdzenie? 
- Stwierdzenie?
- Kornelia… -westchnął- Ja Cię pytam na co masz ochotę. –uśmiechnął się wyciągając kolejne produkty
- To może ja zrobię naleśniki. –dołączyła do nich mama dziewczyny
- O dzień dobry. 
- Wyspaliście się? –zapytała
- Jak zawsze. Eh tęskniłam za swoim łóżkiem. 
- Powinnaś częściej przyjeżdżać. 
- Wiem mamuś… 
- Pomóc Ci? 
- Nie kochanie, poradzę sobie. Zawołam Was jak będą gotowe.
- A właśnie, co się stało z telewizorem i radiem? 
Wystraszona mama spojrzała na Piotrka. Ten dał jej znak, że będzie milczał, jak obiecał.
- Coś się popsuło po ostatniej przerwie w dostawie prądu i musiałam oddać do naprawy. –skłamała
- Samochodu też nie widziałam… -dociekała jej córka
- Sprzedałam, kiedy jeszcze myślałam, ze zostanę u Gabriela na dłużej.
Młodzi wrócili na górę.
- Długo Cię nie było. –zaczęła nagle
- Kolejki w markecie. –wzruszył ramionami- Do twarzy Ci w tej piżamce. –zmienił temat
- Fajna, nie? –obróciła się wokół własnej osi
- Ciekawe skąd Ty taką masz, hmm? –pociągnął ją za rękę i rzucił na łóżko 
- No nie wiem, ktoś pewnie mi taką dał. –śmiała się
- Czyżby? A może sama ją sobie zabrałaś? –zaczął ją łaskotać
- Na mnie i tak wygląda lepiej niż na Tobie! –piszczała
- Ale to była moja koszulka treningowa… 
- Nie marudź. Masz przecież drugą. 
- Lubiłem je obie. 
- Tak? Dobra! –wyrwała się- W takim razie od dzisiaj będę sypiać w koszulce Matta. –pokazała mu jezyk
- O nie, teraz to już przegięłaś! –momentalnie znalazł się przy niej i przerzucił sobie przez ramię
- Puść mnie! 
- Nie ma mowy. 
- O koszulkę będziesz się ze mną kłócił? –wierciła się
- Tak. 
- Wariat. 
- Ale kochany?
- Nie wiem. –zażartowała
- Pożałujesz. –położył ją na łóżko i znowu zaczął łaskotać
- Zoooostaw mnie! –prosiła śmiejąc się
- Powiedz, że jestem kochany. 
- Nie.
- To nie. –kontynuował zabawę
- Piotrek! –nie przestawała się śmiać
Nagle w pokoju rozdzwonił się jej telefon. Chłopak był jednak szybszy i to on pierwszy znalazł się przy biurku i zerknął na wyświetlacz. 
- Podaj mi telefon, proszę. –usiadła na łóżku Kornelia
- No nie wiem, nie wiem… 
- Piotruś…
- Teraz to Piotruś, a jeszcze chwilę temu w koszulce Andersona chciałaś spać? –przekomarzał się z nią
- Proszę Cię. Może to coś ważnego. 
- Tylko Cupković dzwoni. 
- Tym bardziej. –zerwała się z miejsca
- Przecież się nie pali… -jak od niechcenia oddał jej własność
- Halo? Kostek? Stało się coś? –w ostatniej chwili zdążyła odebrać
- Hej, to ja, Jelena. 
- Matko, coś się jednak stało? –przeraziła się Kori
Piotrek obserwował jej reakcje z boku.
- Spokojnie, nic się nie stało.
- Coś z Alkiem? 
- Dziewczyno, oddychaj. –zaśmiała się- Wiem, ze długo się nie odzywałam, ale to jeszcze nie powód do paniki. 
- No to mów, co się dzieje. –niecierpliwiła się
- Dzwonię od Konstantina, bo on zawsze ma doładowane konto. –dobry humor nie opuszczał Jeleny
- Powiesz mi w końcu, co jest grane?
- Bo widzisz…. Kostek mi się oświadczył!
- Słucham!? 
- No tak jakoś wyszło… Wczoraj wieczorem mieliśmy taką naszą małą rocznicę. Poszliśmy na kolację. Było bardzo romantycznie. A ten nagle klęka przede mną i wyciąga pierścionek.
- Dziewczyno! Nie strasz mnie tak więcej tylko od razu mów. 
- Wybacz, ciągle jestem w szoku.
- Ale dlaczego nie zadzwoniłaś od razu wczoraj?
- Bałam się, że to sen, z którego zaraz się obudzę. Jestem taka szczęśliwa! 
- Cieszę się razem z Tobą.
- Planujemy się pobrać po Nowym Roku. Może na wiosnę?
- Brzmi pięknie. 
- Oczywiście przyjedziecie? Wszystko odbędzie się w Belgradzie. 
- Jasne, że tak. Nie mogłabym tego przegapić.
- No to super. Ok, w sumie tyle chciałam Ci powiedzieć. –Jelena była cała w skowronkach
- Fajnie, że zadzwoniłaś. Naprawdę się cieszę! I gratulacje ode mnie i Piotrka.
- Dzięki. Muszę kończyć, zdzwonimy się niedługo. 
- Koniecznie!
- Chłopaki Cię pozdrawiają.
- Też ich pozdrów. Trzymajcie się. 
Odłożyła telefon gdzies na szafkę i usiadła obok swojego chłopaka.
- Coś się stało? –zapytał obojętnie
- Kostek oświadczył się Jelenie! 
- Fajnie.
- Fajnie? Raczej w końcu. 
- Nie wiem, nie znam się.
- Na wiosnę chcą zorganizować ceremonię. Zaprosili nas.
- Miło z ich strony. 
- A coś Ty taki bez humoru? –przytuliła go
- Bez powodu.
- Jakbym Cię nie znała…
- Ojj bo myślałem po prostu, że temat Aleksa mamy już za sobą… A Ty tak spanikowałaś do tego telefonu, jakby nie wiem co się stało.
- A ja myślałam, ze rozumiesz. –wstała i stanęła przy oknie- Jestem z Tobą, ale z nim też mnie coś łączyło i mimo wszystko martwię się o niego.
- Trochę za bardzo chyba.
- Nie przesadzaj dobrze?
- W porządku, -podniósł ręce w geście kapitulacji- nie chcę się z Tobą kłócić. –podszedł do niej i objął w pasie
- Ja też nie chcę. 
- Proszę Cię tylko, żebyś zawsze, ale to zawsze była ze mną szczera.
- Jestem.
- Śniadanie na stole! –usłyszeli głos mamy z dołu.
  Ostatniego dnia ich pobytu w Lublinie, Piotrek postanowił zabrać mamę dziewczyny na spacer.
- Idźcie. Ja za ten czas spakuję walizki. –pożegnała ich Kornelia
Przez jakiś czas szli w milczeniu. Gdy znaleźli się w parku, Piotrek rozejrzał się dookoła i wyjął z kieszeni kopertę.
- Co to? 
- Proszę dobrze schować. –polecił jej
Kobieta zajrzała do środka.
- O nie! –protestowała- Przecież to jest strasznie dużo pieniędzy. Ja nie mogę tego przyjać.
- Nie przyjmuję słowa sprzeciwu. Obiecałem, że coś wymyślę i pomogę.
- Ale nie w ten sposób…
- Nie może pani zostać z takim kredytem pod zastaw domu. Poza tym trzeba zakończyć tę sprawę. 
- Ale Piotruś…
- Naprawdę proszę się ze mną nie sprzeczać. To pierwsza część długu. Drugą uregulujemy po Nowym Roku, żeby bank sobie nie pomyślał za dużo. –tłumaczył
- Kochany jesteś, ale to naprawdę za dużo z Twojej strony. W ogóle zła jestem na siebie, że cokolwiek Ci o tym wspomniałam. 
- A ja się cieszę. Kocham pani córkę. Chcę zaplanować z nią przyszłość, założyć rodzinę. Ale jak mógłbym o tym myśleć wiedząc, że nie zrobiłem nic kiedy jej rodzina potrzebowała wsparcia?
- Naprawdę dobry z Ciebie człowiek. –przytuliła go
- Mam pójść tam z panią? –zaproponował
- Chyba… Chyba tak. –ocierała łzy wzruszenia
- Więc chodźmy. –uśmiechnął się i chwycil ją pod rękę
Kiedy tak szli, zapytala go:
- Skąd właściwie wziąłeś taką sumę? I kiedy? Przecież cały czas byliście u mnie…
- Ma się swoje sposoby. –puścił jej oczko
Po wizycie w banku już więcej tego tematu nie poruszali.  

Po obiedzie gotowi byli do drogi. 
- Przyjedziemy po Ciebie dwudziestego trzeciego, dobrze?
- Córeczko, sama też potrafię wsiąść w autobus. 
- O nie, nie będzie się pani tłukła żadnym autobusem. –wtrącił Pit
- I znowu będę wam problemy robić… 
- Znowu? –zdziwiła się Kori
- Nie ma o czym mówić. –szybko dodał chłopak- Przyjeżdżamy i koniec. 
- Jedźcie ostrożnie. –wyściskała ich
- Uważaj na siebie. 
- Wy też. I dajcie znać, jak dojedziecie. 
- Oczywiście. 
Podczas jazdy dziewczyna przyglądała się chłopakowi.
- Mam wrażenie, jakbyś te ostatnie dni był jakiś nieobecny.
- Wydaje Ci się. –złapał ją za rękę
- Powiedziałbyś mi, gdyby coś się działo, prawda?
Nie odpowiedział od razu. 
- Wiesz, że nigdy nie pozwolę, żeby stało Ci się coś złego?
- Wiem.
- I wiesz, że zawsze zrobię dla Ciebie wszystko?
- Zaczynam się bać…
- Ze wszystkim sobie w życiu poradzimy, o ile będziemy robić to razem. 
- Kochanie? –patrzyła na niego pytająco
- Co by się nie działo, damy sobie radę. 
Patrząc przed siebie miał dziwne wrażenie, że kłopoty dopiero się zaczną…





--------------
Nie wierzę, że coraz bliżej końca :(
Enjoy!


trzy..


@EDIT
Właśnie sprawdziłam maila i zostałam poproszona o udostępnienie:
https://m.facebook.com/photo.php?fbid=623928571001059&set=a.623927594334490.1073741855.390374427689809&type=1&permPage=1
Pomagamy i lajkujemy zdjęcie :)
Powodzenia! 

10 komentarzy:

  1. I swieta coraz blizej....przypade? Nie sondze... XDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za pomoc! :)
    a rozdział świetny :) ale gdy dochodzi do mnie myśl, że coraz bliżej końca to łezki w oczach się kręcą.. ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... Tak sobie myślę, że nie można mieć w życiu wszystkiego. Nigdzie nie ma kolorowo. Więc i nasza Kochana autorka musi powoli się zbliżać do końca tej powieści. Ale nie ma co narzekać, jest i kolejna siatkarska historia przez Nią pisana :
    http://us-against-the-world-xx.blogspot.com
    Kto jeszcze nie czytał, niech to zrobi. Ta przygoda też się zaczyna bardzo ciekawie,
    Droga autorko, bardzo Ci dziękuję za ten czas razem. Obiecuję, że w drugiej Twojej historii będę pisała komentarze (tylko krótsze).
    A co do tego rozdziału to jest świetny! Czekam na kolejne trzy (nic przed Nami czytelniczkami nie ukryje).
    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za reklamę ;) i ja Ci również dziękuję za obecność :*

      Usuń
  4. Ja ludzie nie rozumiem jednej rzeczy. Ciśniecie na autorke jak długo nie dodaje. Piszecie czasem po 30 komentarzy a jak przychodzi co do czego to nawet ciężko jest wam 10 napisać! To jest najlepsze siatkarskie opowiadanie jakie czytam. W niektorych oni sie non stop gwalca a tu jest tak normalnie. Chcialabym miec tak wykreowanego chlopaka jak tutaj piotrek. Nawet nie musialby byc siatkarzem.
    Dziekuje za uwage tyle w temacie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale jak to koniec? Nie chcę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety.. Wszystko ma swój początek, ale i koniec.. :(

      Usuń