Maj. Podobno najpiękniejszy miesiąc w roku. Słońce świeci, temperatura dodatnia, ptaki śpiewają. Wszystko dookoła napawa optymizmem. Kornelia jednak nie czuła tego klimatu. W ciągu ostatnich miesięcy popadła w pewnego rodzaju rutynę. Uczelnia-dom-uczelnia-dom-Bełchatów/Kraków. Tak, prawie w każdy weekend starała się wyjeżdżać z miasta. Plus była to świetna okazja by spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. Wszystko by nie myśleć. Choć było to raczej mało możliwe. Piotrek cały czas zaprzątał jej głowę. Nie mogła tak po prostu przestać o nim myśleć. Mimo upływu czasu..
Kiedy bywała w Bełchatowie zahaczała o Łódź. Dlaczego? Przynajmniej dwa razy w miesiącu spotykała się z Alkiem. Przylatywał bodaj na kilka godzin. Bo nie zawsze mógł wyrwac się z klubu na dłużej. Czuli się ze sobą dobrze. Oficjalnie nie wrócili do siebie. Bo i przecież nie zakończyła oficjalnie związku z Piotrkiem. Z żadnej strony nie było większych deklaracji. Kornelia mieszała się we własnych uczuciach. Aleksandar nie naciskał. Nie chciał po raz kolejny popsuć ich relacji. Z drugiej strony czuł, że Kornelia bardzo tęskni za Piotrkiem.
Praktycznie każdego wieczoru, nieważne gdzie była, Kornelia patrzyła na swój telefon. Po cichu liczyła na jakąkolwiek wiadomość od Piotrka. Ostatnią dostała prawie dwa tygodnie temu. Pisał, że cały czas kocha ją tak samo mocno i nie zrezygnuje, ale chce dać jej czas. Prosił, żeby się odezwała jak wszystko sobie poukłada. Naprawdę chciał jej wyjaśnić całą sytuację.
Powoli ona sama nie wiedziała, dlaczego właściwie nie dopuściła go wtedy do glosu, zareagowała zbyt gwałtownie. Przed samą sobą było jej ciężko przyznać się do błędu. Tęskniła za nim, ale była zbyt uparta by pierwsza zrobić krok. Minęło tyle czasu… Bała się, że mogła go stracić na dobre.
Kilka razy spotkała go na mieście. Na jej widok od razu uśmiech zagościł na jego twarzy. I ona się cieszyła. Pomachała mu, jednak szybko opuściła rękę. A on?
Zaryzykował. Podszedł.
- Hej… -zaczął niepewnie
- Hej.
- Co u Ciebie?
- Bywało lepiej. A u Ciebie?
- Tak samo. Tęsknię…
- Ja też, ale…
W sumie sama nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć.
- Spieszę się na trening. Może wpadniesz? Chłopaki o Ciebie pytali. –mówił drżącym głosem
- To chyba nie jest najlepszy pomysł.
- Rozumiem.
- Miłego dnia.
- Wzajemnie… -odpowiedział zrezygnowany
Patrzył jak odchodzi.
I nic nie mógł zrobić.
Kiedy tylko weszła do domu zadzwoniła do przyjaciółki.
- Julka, -zaczęła- jestem idiotką.
- Dzień dobry, Ciebie też miło słyszeć.
- Ja mówię poważnie.
- Co się stało?
- Spotkałam go.
- I? Dogadaliście się?
- Nie…
- Ile to jeszcze potrwa?
- Co takiego?
- No ten Twój upór!
- Ja…
- Wiesz, co on powiedział Karolowi? Że to tylko taka próba. Że każdy związek musi przejść swego rodzaju kryzys i gorszy moment, i to jest właśnie ten wasz moment. Kori, on wierzy, że wszystko się ułoży i znowu będzie jak kiedyś.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym tego chciała…
- To bierz telefon i dzwoń do niego!
- I co mu powiem? „Hej, byłam głupia i dziecinna. Powinnam Cię wysłuchać, ale to i tak bez znaczenia, bo nie umiem bez Ciebie żyć. Niech będzie jak kiedyś.”, to mam mu powiedzieć?
- Dokładnie. Widzisz jakie to proste?
- Nie potrafię… Zawiódł moje zaufanie. To duża sprawa.
- A przypomnij sobie ile on znosił.
- O co Ci chodzi?
- Te wszystkie sprawy z Aleksem… Wypadek, jego nagły przyjazd, i to nie raz.
- To inna sytuacja.
- Nieprawda. Zależy mu na Tobie. Oboje się męczycie. A może w rzeczywistości było zupełnie inaczej? Może naprawdę chciał dobrze, a Ty za szybko wyciągnęłaś wnioski?
- Sama nie wiem…
- Przemyśl to.
Pod koniec maja Kornelia chodziła po mieszkaniu w tę i z powrotem. Chyba na pamięć znała już każdą ścianę… Czuła się coraz gorzej. Tak bardzo chciała z nim porozmawiać. Jednak wyszła z założenia, że skoro wtedy nie miała ochoty go wysłuchać, teraz pewnie on nie będzie widział takiej potrzeby. Miała wrażenie, że wszystko popsuła. Na własne życzenie.
Któregoś dnia zadzwoniła Julka.
- Cześć! –piszczała
- Nie musisz krzyczeć, słyszę Cię doskonale. Co tam?
- Kornelia…
- Tak?
- Kori, Kori…
- No mów o co chodzi.
- Wiem, że to wszystko dzieje się inaczej niż planowałam, ale…
- Zaczynam się bać…
- No właśnie… Ja też. To zmieni całe moje, nasze, życie…
- Matko, nie mów mi tylko, że jesteś w ciąży?!
- Nieee! Nie, to nie to! –uspokoiła ją od razu- Wychodzę za mąż!
- Co?! –Kornelia z wrażenia upuściła szklankę, którą akurat miała w ręku
- Wiem, wiem. Mieliśmy zaczekać aż skończę studia i tak dalej… Ale wczoraj wieczorem tak sobie rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że nie musimy wcale czekać te dwa lata. Studia mogę skończyć jako pani Kłos przecież. –cieszyła się
- Jesteście pewni?
- Jak najbardziej! –cieszyła się Julka- Przyjedziesz?
- No jak wszystko ustalicie to na pewno. Cieszę się waszym szczęściem.
- To widzimy się za trzy dni.
- Słucham?!
- Ślub jest w ten weekend.
- Zwariowaliście? –śmiała się- Jak chcecie tak szybko wszystko zorganizować?
- To już zmartwienie Kłosa. Powiedziałam, że na pewno nie da rady wszystkiego szybko zrobić i pobierzemy się pewnie za jakieś pół roku dopiero. No i on stwierdził, że nie ma takiej opcji i jeśli mu nie wierzę to jeszcze się przekonam… Budzi mnie dziś rano i mówi, że wszystko załatwione, a ja mam tylko poinformować najbliższą rodzinę i przyjaciół. –wyjaśniła jej Julka
- Ja od zawsze wiedziałam, ze Karol ma w sobie coś z szaleńca. –żartowała
- Taaa, ja też. Dlatego przepraszam, że zapraszam Cię telefonicznie i… Będziesz-
- To chyba oczywiste! –przerwała jej radośnie- A… -dodała po chwili- Kto będzie świadkiem Karola?
- Nie martw się, wszystko pod kontrolą. Poprosił Andrzeja. Jest jeszcze coś. Karol uparł się, żeby zaprosić całą drużynę.
- To chyba normalne?
- Tak, tylko… Byłych zawodników też. Aleksa i Cupka na przykład.
- Przecież grali trochę razem. Wcale mu się nie dziwię, że chce mieć kolegów na własnym weselu.
- Czyli nie masz nic przeciwko? Wiesz, nie chcielibyśmy, żeby któreś z was poczuło się niezręcznie.
- Postaram się przyjechać wcześniej. –zmieniła temat
- Byłoby super. Teraz musisz mi wybaczyć, ale musze wykonać jeszcze kilka telefonów.
- Tak to jest jak się wszystko załatwia na ostatni moment. Leć. Widzimy się niedługo.
Kornelia odłożyła telefon na szafkę i posprzątała rozbite szkło. Nalała sobie nowy sok i oparła się o parapet. Zastanawiała się nad tym wszystkim. Jej przyjaciółka, Julka, zawsze powtarzała, że na ślub przyjdzie odpowiedni moment. Chciała najpierw skończyć studia. A teraz co? Za trzy dni miała zostać żoną Karola Kłosa. Szaleństwo młodości? Może. Jednak Kornelia wiedziała, że ani Julka, ani Karol nie rzucają słów na wiatr i jeśli podjęli taką decyzję to znaczy, że jest ona pewna i przemyślana.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk telefonu.
- Hej, to ja.
- Hej Alek. Co słychać?
- Od wczoraj nic się nie zmieniło. –zażartował- No może oprócz jednego. Słyszałaś, że Kłos się żeni?
- Tak, Julka dopiero co dzwoniła.
- Wybierasz się?
- Panna młoda nie może zostać bez świadkowej.
- Ooo to widzę poważna funkcja Ci się trafiła. Czy w takim razie druhna honorowa zgodzi się bym jej towarzyszył? –wypalił
- Wiesz… Sama nie wiem czy to dobry pomysł…
- To spójrzmy na to inaczej. Nie musi iść tam jako para. Możemy po prostu pojechać jednym samochodem. Wiesz, w ramach ekonomii?
Kornelia zaśmiała się.
- Tak. Taką opcję mogę przyjąć.
- Czyli zgadzasz się?
- No niech będzie. Ale państwo Cupković pojadą z nami.
- Chcesz mieć przyzwoitkę? –żartował Alek
- A gdzież tam! –zaśmiała się- To taka ekonomia po prostu.
- No dobra, to w takim razie widzimy się w Rzeszowie.
- Co? Nie!
- Nie chcesz, żebym po Ciebie przyjechał? W ramach tej ekonomii rzecz jasna…
- Nie o to chodzi. Po prostu obiecałam Julce, że przyjadę wcześniej.
- Ok rozumiem. To do zobaczenia już na miejscu.
Kilka chwil później telefon znowu się rozdzwonił. Nie patrząc na numer od razu odebrała.
- Alek mówiłam Ci, spotkamy się na miejscu.
- A możemy chociaż pogadać? –zaśmiał się chłopak
- Andrzej?
- Tak. Karol dał mi Twój numer. Mam pytanie.
- No słucham Cię.
- Jaką masz sukienkę?
- Coo? –roześmiała się
- No na wesele. Jaki kolor. Bo muszę znaleźć krawat.
- Jeszcze nie wiem.
- Ale mało czasu zostało… Ja się muszę przygotować.
- Andrzej, dopiero co się dowiedziałam, że moja najlepsza przyjaciółka wychodzi za mąż a Ty mnie pytasz o kolor sukienki?
Oboje się roześmiali.
- No faktycznie, może źle utrafiłem z czasem.
- Nie martw się. Przyjadę wcześniej, więc na pewno coś Ci znajdziemy.
- Super. Nie gniewaj się na mnie, ale jako świadkowie powinniśmy wyglądac podobnie.
- Zgadzam się.
- A co słychać w ogóle?
- Różnie.
- Kwadratowo i podłużnie? –dokończył za nią
- Zależy o co pytasz.
- A tak ogólnie.
- Mam dużo nauki. Niedługo sesja.
- To wiele zmienia.
- Dlaczego?
- Myśleliśmy z chłopakami, że dłużej może zostaniesz…
- Nie dam rady.
- Szkoda… -westchnął
- A coś się stało?
- Nie no, tak się chcieliśmy spotkać. Może znowu jakąś domówkę byśmy zrobili? Conte coś wspominał.
- Wesele to za mało jak na jeden weekend? –zaśmiała się
- Myśleliśmy o czymś mniej eleganckim.
- To może pod koniec czerwca? Jak już będę po wszystkich egzaminach?
- Super! Nie zabieram Ci więcej czasu.
- Do zobaczenia niedługo.
Ten dzień mijał zdecydowanie za szybko. Późnym popołudniem Kornelia postanowiła wybrać się do galerii handlowej. W końcu chciała dobrze wyglądać w ten weekend.
Wchodząc do kolejnego już sklepu wpadła na kogoś.
- Przepraszam. –powiedziała odruchowo
- Nic Ci się nie stało? –zapytał chłopak- Kornelia?
Na sam dźwięk jego głosu zrobiło się jej gorąco.
- Cześć Piotrek. –wydukała
- Hej. –uśmiechnął się- Zakupy?
- Tak, ale chyba dzisiaj nic z tego.
- Dlaczego?
- Nie mogę nic znaleźć…
- Zgaduję, że szukasz sukienki na weekend?
- Za to Ty widzę już po wszystkim? –wskazała na jego torby
- Tak. Udało mi się szybko wszystko załatwić. Koszula, krawat, te sprawy.
- Zazdroszczę…
- Czekaj… -zastanowił się- Chyba w sklepie na dole widziałem coś, co by Ci się spodobało.
- Serio?
- Serio, serio. Mogę pójść z Tobą. –zaoferował- To znaczy jeśli…
- Chętnie. Przyda mi się męska opinia. –uśmiechnęła się
Zeszli piętro niżej i udali się do jednego z wielu sklepów.
Nawet nie wiedzieli kiedy rozmawiali o wszystkim i o niczym.
- Spójrz tutaj. –pokazał jej pierwszą sukienkę
- Ładny kolor.
- Wiedziałem, że to powiesz. –był z siebie zadowolony- To przymierz, a ja poszukam czegoś jeszcze.
Wzięła sukienkę i poszła w stronę przymierzalni. Odwróciła się jeszcze i spojrzała na Piotrka. Był bardzo zaangażowany tymi całymi poszukiwaniami.
- I jak? –zaprezentowała mu się
- W porządku, ale spróbuj z tą. –podał jej kolejny wieszak
Kilka chwil póxniej znow mu się pokazała.
- Może być?
- Wow…
- Pokaż, co jeszcze tam masz? –wzięła następną
- Pasuje? –tym razem to on dopytywał
- Już już. –wyszła do niego
- Też super. Tylko pytanie, w której lepiej się czujesz?
- Sama nie wiem… A Tobie, która się bardziej podoba? –zapytała jak gdyby nigdy nic
- Druga. Zdecydowanie druga.
- No to biorę.
Przebrała się i poszli do kasy.
- A te Ci się nie podobają? –zagadnął po drodze
- Hmmm też ok.
- To przymierz.
Przyjrzała im się.
- Na poprawiny też się sukienka przyda przecież.
- Faktycznie, masz rację.
Znalazła swój rozmiar i wróciła do przymierzalni.
- Pierwsza.
- Też tak myślę.
Kiedy Piotrek czekał na nią, gdy się przebierała, zastanawiała się, jak to się wszystko dalej potoczy…
Po dokonaniu zakupu wyszli ze sklepu i odruchowo skierowali się w tę samą stronę.
- Kawa? –zapytali równocześnie
Usiedli przy wolnym stoliku i złożyli zamówienie.
- Jak treningi? –przerwała ciszę
- W porządku. Chociaż teraz i tak wszystko kręci się w okól reprezentacji.
- A tak, czytałam. Trener rozesłał już powołania?
- Lada dzień mamy dostać listy. To znaczy ten, kto się załapie.
- Na pewno i w tym roku będziesz w kadrze. Z takich zawodników się nie rezygnuje.
- Dzięki. –uśmiechnął się.
Dłużej jednak nie wytrzymał.
- Kornelka… To było najgorsze pięć miesięcy w moim życiu. I nie przerywaj mi, muszę to w końcu powiedzieć. Nie chciałem się narzucać. Nie chciałem Cię do niczego zmuszać. Ale teraz po prostu musisz mnie wysłuchać.
Patrzyła na niego w milczeniu.
- Wiesz, że Cię kocham i chcę dla Ciebie jak najlepiej. Dłuzej tak nie potrafię. Rozumiem, że nie chciałaś mnie słuchać. Zrozum, nie wiedziałem, co wtedy zrobić. Każde wyjście wydawało się być nieodpowiednie. Dlatego wolałem wybrać mniejsze zło. –tu zaczął jej opowiadać historię usłyszaną niegdyś od jej matki.
Z każdym kolejnym słowem łzy coraz bardziej napływały jej do oczy.
Z każdym kolejnym zdaniem uświadamiała sobie, jak wielki błąd popełniła.
- Teraz już wiesz, dlaczego wziąłem od Matta te pieniądze. Przepraszam. Przepraszam, że zrobiłem z tego taką tajemnicę. Zasłużyłem sobie na Twoją złosć. Byłem cierpliwy. Ale teraz, kiedy już wiesz o wszystkim… Myślisz, że mogłoby być jak kiedyś? –spojrzał na nią z nadzieją
- Nie wiem… Ja… Ja byłam idiotką. Tyle czasu… -łzy spływały po jej policzkach
- Ciiii, nie płacz kochanie. –ujął jej dłoń- Nie myślmy o tym, co było.
- To wszystko moja wina… Gdybym wtedy-
- To nie ma znaczenia. –przerwał jej- Kocham Cię. I wiem, że Ty mnie ciągle też kochasz. Dlatego proszę Cię, spróbujmy raz jeszcze.
- Piotruś… -głaskała jego dłoń
Nagle wstała.
- Przepraszam. –szepnęła
Zostawiła go. Po raz kolejny.
Do walizki wrzuciła te najpotrzebniejsze rzeczy. Jeszcze tego samego wieczoru pojechala do Bełchatowa. Po drodze nie myślała o niczym innym. O nikim innym. Chciała, żeby wszystko się ułożyło i było jak kiedyś. Jednak nie chciała skrzywdzić Piotrka. Bo czuła, że właśnie to zrobiła pięć miesięcy temu. Zraniła go. Chociażby tym, że nie miała ochoty go wysłuchać. A przecież chciał dobrze. Troszczył się o nią. Bo ją kochał. I nadal kocha.
- Pięknie wyglądasz. –uściskała przyjaciółkę
- Ty również. Dobrego stylistę miałaś słyszałam.
- A Ty skąd wiesz?
- Myślisz, że cały w skowronkach Piotrek nie zadzwonił od razu do Karola?
- Mogłam się tego spodziewać…
- Dziewczyno, kiedy Ty w końcu zrozumiesz, że Wy jesteście sobie po prostu pisani?
- Boję się.
- Czego?
- Od samego początku naszej znajomości nie robie nic innego tylko przysparzam mu zmartwień, rozczarowań, ranię go…
- Tak Ci się tylko wydaje. Zresztą, gdyby Cię nie kochał nie znosił by tego wszystkiego.
- Może masz rację, ale nie chcę komplikować mu zycia.
- Robisz to zachowując się w ten sposób.
Kornelia milczała.
- A może chodzi o Aleksa?
- O Aleksa?
- Znowu się dogadujecie. Był przy Tobie przez cały ten czas.
- Nie… Nie wiem. To znaczy…
Ktoś zapukał do drzwi i zajrzał do środka.
- Samochód czeka. Możemy jechać. –oznajmił im Andrzej
- Gotowa? –zapytała Kornelia
- Od zawsze. –Julka nie kryła swojej radości- Ale obiecaj mi coś.
- Tak?
- Niech to nie będzie tylko mój szczęśliwy dzień.
Goście czekali już w Kościele.
Organista wygrywał dobrze znaną wszystkim melodię.
Narzeczeni dumnie kroczyli przez środek kościoła. Zaraz za nimi szli Kornelia z Andrzejem. Rodzina i przyjaciele nie odrywali od młodych oczu. Razem wyglądali tak pięknie. Zajęli miejsca. Kornelia delikatnie odwróciła głowę i rozejrzała się. Aleksandar uśmiechał się do niej gdzieś z końcowej ławki. Z drugiej strony przyglądał się jej Nowakowski.
Ceremonia była równie piękna jak nowi małżonkowie. Kiedy wypowiadali słowa przysięgi łamały im się głosy, łzy płynęły po twarzy Julii. Spojrzała na swoją przyjaciółkę, która uśmiechała się do niej pokrzepiająco. Po uroczystości nadszedł moment życzeń. Długa kolejka gości ustawiła się na placu kościelnym. Każdy chciał pogratulować. Gdy do młodych doszedł Piotrek, niby to im składał życzenia, ale non stop patrzył na pannę Kowal. Po czterdziestu minutach mogli udać się do wynajętego domu weselnego.
Wszyscy bawili się wspaniale. Tradycyjne sto lat, pierwszy toast, taniec, kolacja. W znakomitych humorach goście wkraczali na parkiet.
Kornelia i Andrzej sporo czasu spędzali razem. Dobrze się ze sobą bawili. Jednak dziewczyna znajdywała czas na chociaż krótki taniec z każdym znajomym. Oczywiście tak długo jak z Wroną bawiła się również z Alkiem. To nie przeszkadzało jej dać się porwać do zabawy Piotrkowi. Ba, nawet sam Atanasijević ją do tego zachęcał.
Po kilkugodzinnej zabawie Piotr wszedł na scenę i zabrał głos.
- Wybaczcie, że przerywam Wam zabawę, ale chciałbym cos powiedzieć.
Spojrzeli na niego zaciekawieni.
- Czy jest tu gdzieś Kornelia Kowal?
Dziewczyna zamarła. Jednak Wrona czuwał i delikatnie, ale stanowczo, wypchnął ja na środek.
- Niech wszyscy to wiedzą. –zaczął- Kocham Cię. I przepraszam za wszystko. Wiem, że wina zawsze leży po obu stronach, ale to ja jestem facetem i powinienem bardziej starać się utrzymać nasz związek.
Zszedł ze sceny. Orkiestra zaczęła dalej grać i goście wrócili do tanecznej zabawy.
Piotrek podszedł do Kornelii i wziął ją za rękę.
- Kornelka… Tak dalej być nie może. Zależy mi na Tobie. Nie potrafię bez Ciebie żyć. Proszę Cię… -przeszywał ją wzrokiem- Dajmy sobie szansę.
Rozpłakała się.
Odwróciła się i w tłumie odnalazła Aleksandara, który z daleka przypatrywał się wszystkiemu.
Ponownie spojrzała na Piotra.
- Proszę Cię. Pozwól mi. Pozwól mi sprawić, żeby było między nami jak kiedyś. A nawet i lepiej!
- Minęło tyle czasu…
- Nie obchodzi mnie to. Tylko Ciebie chcę. Obiecaj mi, że jutrzejszy dzień zaczniemy wspólnie. Ty i ja. Razem.
--------------
Nie wierzę, że to ostatni rozdział... :(
Enjoy!
za jakąś godzinkę epilog...
Enjoy!
Piotruś, och Piotruś.. <3
OdpowiedzUsuńNiech będzie pięknie, niech będzie wspaniale! Tak na zakończenie roku o to proszę! Ze względu na tego Winiarskiego u mnie w Jeleniej, na mnie leżącą w łóżku i na innych, których sylwester może nie będzie wspaniały..
trzymaj się, buźka:*
Wszystko już jasne :)
UsuńO Panie ile tu się dzieje! :O Od godziny nadrabiam zaległości...i powiem Ci, że jest cudownie... ;) Zawsze wiedziałam, że masz dobry gusty nie tylko w kwestii muzyki, ale piosenką Jamesa Blunta kupiłaś Mnie całkowicie.... :D No i wszystko tak świetnie opisałaś! :D i teraz już nie zyczę Ci weny bo widzę, że i tak świetnie wychodzi! :D I dziękuje...za każdy rozdział :***i czekam na epilog ;)
OdpowiedzUsuńJa również dziękuję! :* Brakuje mi słów..
UsuńJa to Cię kiedyś uduszę! Skąd jak mam teraz wiedzieć z kim ona skończy?! Piter chce naprawić swoje relacje z Kori, ten tamten sie wpitala bez powodu (nie masz szans koleś!) i jeszcze Endrju się zaleca. Kto jeszcze?! Może Conte?! Aj cholera musze teraz tylko czekac.
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog :)
Usuń