Kornelia obudziła się z bólem głowy. Zegarek wskazywał godzinę 7:58. Mimo niezbyt długiego snu czuła się wypoczęta. Tylko trochę szumiało jej w głowie. Rozejrzała się dookoła. Znała to miejsce. Lubiła je. Czuła się tu bezpiecznie. Odwróciła się na drugą stronę. Była sama. Zajrzała pod kołdrę. Na sobie miała tylko koszulkę meczową z numerem cztery. Trochę za szybko wstała. Zakręciło jej się w głowie. Usiadła na brzegu łóżka. Wzięła kilka głębokich oddechów i ruszyła w stronę kuchni.
- Dzień dobry śpiochu. -przywitał ją promiennym uśmiechem Piotrek
- Nie wiem czy taki dobry...
- Proszę, wypij to. -podał jej szklankę z musującym napojem
- Co to?
- Wapno. Dobre na wszystko. Jak się czujesz?
- Jakbym miała samolot w głowie. Powiedz mi... -zaczęła niepewnie- Co się właściwie działo?
- Chyba za dużo wypiłaś.
- Chyba? Nawet na pewno...
- Wróciliśmy późno. Prawie od razu zasnęłaś.
- Czekaj czekaj... Prosiłam, żebyś został przy mnie.
- Oo czyli coś jednak pamiętasz? -zażartował
Dziewczyna spojrzała na swój strój.
- Nie bój się. -odgadnął jej myśli Piotrek- Do niczego nie doszło.
- Więc czemu mam na sobie Twoją koszulkę?
- Nad ranem jakoś się przebudziłaś. Chciałem Ci przynieść szklankę wody, ale stwierdziłaś, że sama pójdziesz do kuchni i się przebierzesz w coś wygodniejszego do spania. Po drodze zgarnęłaś tę koszulkę.
- Chyba zaczynam kojarzyć. -ulżyło jej
- Na co masz ochotę? Może tosty? -zajrzał do lodówki
- Mogą być. Umieram z głodu.
Nowakowski zajął się przygotowywaniem śniadania. Nagle Kornelia praktycznie krzyknęła.
- Piotrek! My się przecież całowaliśmy!!
- Przyśniło Ci się. -próbował zaprzeczyć
- Pamiętam dobrze. Przynajmniej ten moment...
- A nawet jeśli to co? -silił się na obojętny ton
- Nic tylko...
- Kornelka, między nami nic to nie zmienia. Już Ci kiedyś powiedziałem, przyjaźnimy się i nie psujmy tego.
- Ale Piotruś...
- Żadnego "ale". Poza tym po pijaku się nie liczy. Jest ok. A teraz śmigaj do łazienki, myj rączki i na śniadanie zapraszam. -uśmiechnął się
- Która godzina właściwie? -zapytała Kornelia pakując swoje rzeczy
- 8:45. W ogóle wyspałaś się? Ja to bym chyba nie wstał po takiej imprezie...
- Może i mam słabą głowę, ale mój organizm wyczuwa kiedy musi się obudzić.
- Zuch dziewczynka. Proszę, zrobiłem Ci kanapki na drogę.
- Nie trzeba było.
- Mało na śniadanie zjadłaś, nie marudź.
Dziewczyna spakowała resztę rzeczy.
Kilka minut później byli już gotowi do wyjścia.
Zaparkowali przy samym uniwersytecie. Już z daleka rozpoznali charakterystyczną postać.
- Witam Młodzież!
- Ignaczak w dobrym humorze od samego rana? Wiedz, że coś się dzieje. -skomentowała Kornelia
- Uuuu ktoś się chyba nie wyspał. Jak się czujesz Mała?
- Już lepiej. Miałam dobrego lekarza. -puściła oczko Piterowi
- A tak właściwie Krzysiu co tu robisz?
- No jak to? Musimy złożyć te dokumenty. Ruchy ruchy!
Lekko, ale stanowczo, pchnął ich w kierunku wejścia do budynku. Podążał za nimi krok w krok.
- Ale Igłaaaa -zaczął Piotrek widząc, że jego klubowy kolega zmierza w przeciwnym kierunku- tam jest dziekanat.
- A kto powiedział, że idziemy do dziekanatu?
Bez słowa poszli za nim.
W końcu Krzysztof zapukał do jednych z drzwi. Cała trójka weszła do środka.
- Kłaniam się Panie Profesorze!
- Ooo Pan Ignaczak, witam! -uśmiechał się mężczyzna
- Krzysiek co Ty wyprawiasz! -próbowała szeptać mu do ucha dziewczyna
- Przepraszamy za zamieszanie. -odezwał się Nowakowski
- Za nic nie przepraszamy. To nas powinni przepraszać. -mówił stanowczo libero
- A co się stało? -zwrócił się do niego Profesor
- Nic takiego... -Kornelia patrzyła w podłogę
- Aaaa to Panienka! Dopiero teraz poznałem, przepraszam! Rozumiem, że w sprawie rekrutacji? -wyraźnie się ucieszył
- Tak, ale Krzysztof niepotrzebnie robi zamieszanie.
- Potrzebnie! -oburzył się- Moi przyjaciele wczoraj już chcieli złożyć dokumenty w dziekanacie. Jak Pan Profesor pamięta Panna Kowal jest z Lublina i nie ma możliwości jazdy w tę i z powrotem. Ze strony internetowej dowiedzieli się, że dziekanat jest otwarty do 14. Kiedy się tu zjawili było dosłownie kilka minut po 13:30 i pani tamże pracująca nie chciała już z nimi rozmawiać. Oznajmiła im, że w czwartki pracują tylko do 13:30 i muszą wrócić jutro, to jest dzisiaj.
- Na stronie faktycznie widnieje taka informacja... -sprawdził od razu
- No sam Pan Profesor widzi.
- Ale naprawdę nic się nie stało. Jesteśmy tu dziś i to najważniejsze. Pan Ignaczak przesadza. -wtrąciła
- Panno Kowal, takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Stawiamy tu na naszych studentów. Chcemy im zapewnić jak najlepsze warunki i stworzyć przyjazną atmosferę. Na każdym kroku służymy pomocą. Przykro mi, że wczoraj było inaczej. Cieszę się, że Pan Krzysztof przedstawił mi zaistniałą sytuację. Przecież kilka minut nikogo by nie zbawiło a nie musiałaby Panienka dodatkowego dnia czekać. Obiecuję, że już nigdy się to nie powtórzy.
- Wiedziałem, że dobrze robię. -dumnie przyznał Krzysiek
- Proszę zostawić te dokumenty u mnie. Osobiście się tym zajmę.
- Dziękujemy Panie Profesorze. -Igła zabrał papiery Kornelii i przekazał je mężczyźnie.
- Już Państwa nie zatrzymuję. Przyjemnego dnia życzę i do zobaczenia niebawem. -pożegnał ich z uśmiechem na co odpowiedzieli tym samym.
- Momencik! -zatrzymał ich jeszcze i uważnie przyjrzał się podaniu
- Jakiś problem z tymi dokumentami? Czegoś brakuje? -wystraszyła się dziewczyna
- Nie nie.. Tylko... Byłem przekonany, że wybierze Panienka kierunek związany z fotografią a tu niespodzianka.
- Od zawsze marzyłam o studiowaniu filologii.
- Rozumiem. Mam jednak nadzieję, że uda nam się namówić Panienkę na połączenie tych dwóch kierunków.
- Pomyślimy w październiku.
Po wyjściu z gabinetu bez słowa udali się do głównego wyjścia.
- Ej co Wy?
- Krzysiu nie uważasz, że niepotrzebnie to wszystko było?
- Oj Kornelka, nie doceniasz wujka Krzysia. -objął ją ramieniem- Pomyśl tylko. Tu nie chodziło konkretnie o ten cały dziekanat. To była po prostu idealna sytuacja, żeby się przypomnieć.
- Nie rozumiem...
- Cichy Ty nie musisz rozumieć. Sprawa jest prosta. Teraz sam Profesor będzie dbał o Twoje sprawy. Mała, z nami nie zginiesz.
- W sumie ma trochę racji... -dodał Piotrek- Sama pomyśl. Z Profesorami lepiej żyć w zgodzie.
Dokładnie o 9:45 odjeżdżał PKS do Lublina. Mieli więc jeszcze kilka minut by się pożegnać.
- Chłopaki nie płaczcie tylko! -przytuliła obu widząc ich smutne miny
- No bo już nie powinnaś stąd wyjeżdżać...
- Krzysiu przecież niedługo będę tu dzień w dzień. Jeszcze się mną znudzicie! -zażartowała
- Dobra Mała, bez takich. -mocno ją uściskał- Poczekam na Ciebie w samochodzie. -zwrócił się do Piotrka
Zostali sami.
- Jak tylko wrócisz z Paryża daj znać. Koniecznie!
- Oczywiście.
- I uważaj tam na siebie.
- Jak zawsze. Wiesz co? Cieszę się, że mieliśmy dodatkowy dzień.
- Ja też.
- Między nami na pewno wszystko ok? -odważyła się zapytać
- Jasne. Tłumaczyłem Ci już. Lubię jak jest teraz. Tworzymy zgrany duet, chcę mieć w Tobie przyjaciółkę.
- To dobrze. Nie chciałabym jakiś nieporozumień...
- Nie martw się. -pocałował ją w czubek głowy.
- Autobus relacji Rzeszów-Lublin odjedzie ze stanowiska numer trzy. Autobus relacji Rzeszów-Lublin odjedzie ze stanowiska numer trzy. -usłyszeli w głośnikach
- Czas się zbierać. -westchnęła
- Tylko nie zakochaj się w tym Paryżu i wróć do nas.
- O co Ci chodzi?
- Dobrze wiesz. -Igła popatrzył na niego znacząco
- Przyjaźnimy się, tak? I na tym poprzestańmy.
- Piter widzę, że coś się stało.
- Ale zostaje to między nami?
- Na wujka Krzysia zawsze możesz liczyć.
- No więc... Całowaliśmy się.
- I Ty mówisz, że tylko się przyjaźnicie?!
- Nie przypuszczałem, że ona będzie o tym pamiętać.
- Czyli to było pewnie po imprezie?
Piotrek tylko przytaknął.
- Słuchaj, po pijaku czy nie, stało się.
- Tak się nie liczy. Nie była sobą.
- Wszystko się liczy! To Ty nie wiesz, że po alkoholu człowiek robi to, na co naprawdę ma ochotę, co mu na sercu leży?
Kornelia spędzała weekend w domu. Jednak myślami była już we Francji. Dni mijały bardzo podobnie. Dużo rozmawiała z mamą. Chciała się nią nacieszyć. Resztę czasu 'wisiała' na telefonie. Julka przekazywała jej najświeższe wieści prosto z Bełchatowa. Resoviacy także często dzwonili. Paul chwalił się każdym poznanym słówkiem w języku polskim. Zbyszek ciągle przepraszał za pamiętną imprezę. Z Piotrkiem potrafiła przegadać kilka godzin. Cieszyła się, że ten pocałunek nie skomplikował ich sytuacji. Nikomu o tym nie powiedziała. Oczywiście był w tym wszystkim również Alek. Im bliżej było ich spotkania, tym bardziej się na nie cieszyła.
Mama odwoziła ją do Warszawy. W poniedziałkowy poranek Kornelia siedziała przy kuchennym stole. Już poprzedniego dnia wszystko spakowała. Teraz jadły wspólnie śniadanie.
- Kto już Ci żyć nie daje od rana? -uśmiechała się mama widząc jak jej córka sięga po telefon
- Nie wiem. Nieznany numer.
Przeczytała wiadomość:
- "Hej, mam nadzieję, że się nie pogniewasz. Poprosiłem Lotmana o Twój numer. Długo musiałem o niego prosić. Piszę ot tak, po prostu. Sam w sumie nie wiem dlaczego. Brakuje nam Ciebie w Rzeszowie. Wracaj szybko! Całuję, G."
Niewiele myśląc odpisała:
- Hej, hej! Fajnie, że piszesz. Ja też za Wami tęsknię.
I tak się zaczęło. Ani się obejrzała, smsowali przez całą drogę do stolicy. Wtedy wydało się to normalne. Pisali o wszystkim i o niczym. Nie pamiętała, że wtedy w klubie chciał jej o czymś powiedzieć...
Zegar wskazywał samo południe. Kornelia została już sama. Nie chciała się rozpłakać, więc poprosiła mamę by nie czekała z nią. Obiecała jej odezwać się zaraz po spotkaniu z bratem.
Do odlotu było jeszcze dwie godziny.
Nerwowo wypatrywała kogoś w tłumie.
A jeśli nie zdąży...?
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk wiadomości.
- Piotrek. -zobaczyła nadawcę- "Bezpiecznego lądowania. Tylko nie panikuj jak Kurek haha"
- Może dam radę. -odpisała
Chwilę później usłyszała sygnał połączenia.
- Kornelia? Wszystko przez ten cholerny korek! Musiałem jechać jakimś objazdem. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, ale błagam czekaj na mnie.
- Alek? Czy Ty prowadzisz i jednocześnie ze mną rozmawiasz?
- Nieee... Zjechałem na bok. -skłamał i w tym momencie dziewczyna usłyszała głośne trąbienie.- Jak jedziesz! -chłopak krzyczał do siebie
- Alek! Rozłączam się. Uważaj na siebie.
Mijały kolejne minuty.
Nie zdąży...
Dziewczyna chwyciła swój bagaż podręczny. Z biletem w ręku kierowała się w stronę pracownika lotniska.
- Dzień dobry. -przywitała ją młoda kobieta- Dokąd Pani leci?
- Do Paryża. -podała jej bilet
- Zapra-
- Kornelia! -ktoś krzyknął
Odwróciła się.
- Alek! Jesteś! -rzuciła niewielką torbę i mocno przytuliła Serba
- Bałem się, że już Cię nie zobaczę. -gładził ją po włosach
- Przepraszam, -zwróciła się do nich kobieta oddając dziewczynie sprawdzony bilet- na ogół tego nie robię, ale... Do Pani odlotu zostało jeszcze półtorej godziny. Przez bramkę musi Pani przejść już teraz. Procedury. Nie chcę jednak pozbawiać Państwa możliwości spędzenia tego czasu razem, więc możecie wejść oboje. -podała Alkowi plastikowy identyfikator umożliwiający poruszanie się po lotnisku.
- Dziękuję! Bardzo Pani dziękuję! -całował ją po rękach
- Szczęścia życzę.
Po rutynowej kontroli poszli w stronę wolnych ławek. Alek obejmował Kornelię i niósł jej bagaż.
- Cieszę się, że tu jesteś. -powiedziała kiedy siedzieli obok siebie
- Ja też. Ostatnio nie było między nami najlepiej i to wyłącznie moja wina. Myślałem, że zaczniesz studia w Łodzi, będziemy się codziennie widywać. Życie jednak zdecydowało inaczej. Nie podoba mi się Twoja przeprowadzka do Rzeszowa. Wiem, jak Nowakowski na Ciebie patrzy.
- Tylko się przyjaźnimy.
- Może Ty tak to widzisz.
- Wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. Oboje tego chcemy. Piotrek pragnie mojego szczęścia.
- Mimo wszystko mu nie ufam.
- Tak jak on Tobie. Remis. Możemy już nie poruszać tego tematu?
- Jeśli tak wolisz.
- Stęskniłam się za Tobą. Ja również chciałabym być bliżej Ciebie. Ale wszystko uda nam się jakoś pogodzić, zobaczysz.
- Innej możliwości nie widzę. -przyciągnął ją do siebie i delikatnie pocałował.
- Tylko musisz mi coś obiecać.
- Wszystko.
- Ufasz mi?
- Oczywiście.
- Więc nie martw się o nic. Jestem z Tobą bo tego chcę.
- Ale to nie zmienia faktu, że-
Przerwał mu sms.
- "Przyjemnej podróży i do napisania niedługo. Całuję."
- Kto to?
- Grzesiek.
- Kolejny adorator?
- Znowu zaczynasz?
- Nie, przepraszam. Ale... Prawda jest taka, że czasami brakuje mi Ciebie tak bardzo, że ledwo mogę to znieść. I kiedy wiem, że oni w tym Rzeszowie mogą się z Tobą spotkać w każdej chwili a ja nie... Wariuję.
- Wiedzieliśmy co nas czeka. Takie są właśnie związki na odległość...
- Próbuję Ci coś właśnie powiedzieć. Żałuję, że wcześniej tego nie zrobiłem... -wziął głeboki oddech.
- Co takiego?
- Kocham Cię. -spojrzał jej w oczy
Czy On to właśnie powiedział? Kocha mnie? Mnie?! Ale dlaczego... Mógłby mieć każdą. W dodatku bliżej. A on mimo wszystko kocha mnie... Było różnie, nie zawsze kolorowo. Dużo już razem przeszliście. I wiesz, że było warto. Tylko.... Co teraz? Ja tu, on tam. To wszystko inaczej powinno wyglądać. Ale przecież... Przecież Ty też go kochasz wariatko! Ciągle o nim myślisz, tęsknisz, zależy Ci... Przecież on się stara, jest taki kochany. Ty też się czasem denerwujesz kiedy nie ma go obok, nie wiesz co robi, z kim jest... Ale mimo wszystko chcesz być z nim. Tylko z nim. Piotrek jest wspaniałym facetem. Ale przyjaźnicie się. Jest dobrze. To z Alkiem chcesz być. Przecież Ty... mówiła sobie w myślach.
- Ja też Cię kocham. -uśmiechnęła się, położyła rękę na jego policzku i pocałowała.
Kornelia nie spodziewała się, że lot minie tak szybko. Odebrała już bagaż. Kierowała się w stronę głównego wyjścia. Bała się, że nie pozna Gabriela. Minęło kilka lat...
Kiedy szła taka zamyślona ktoś bardzo się spieszył i wpadł na nią. Dziewczyna upadła.
- Upss... Sorry! I'm really sorry! Let me help you. -chłopak mówił do niej z idealnym akcentem.
- Thanks. -odpowiedziała krótko kiedy ten pomagał jej wstać.
Chwyciła swoje bagaże i szybkim krokiem ruszyła przed siebie.
Nie odwracała się, ale miała świadomość, że chłopak odprowadza ją wzrokiem.
W końcu wyszła na zewnątrz. Czarny samochód akurat podjechał.
- Cóż za zgranie! -z szerokim uśmiechem podszedł do niej Gabriel.- Bonjour siostra!
- Dzień dobry! -mocno go przytuliła.
Łzy same spływały jej po policzkach. On również nie krył wzruszenia.
- To będzie wspaniały tydzień! -zapewniał ją.
---------------
Wracam do Was z kolejnym rozdziałem ;) Jesteście? Cieszycie się?
Mam nadzieję, że spodoba Wam się piosenka, którą teraz możecie usłyszeć w tle.
Enjoy!
Jak (po)świąteczne nastroje?
Facebook.
- Ignaczak w dobrym humorze od samego rana? Wiedz, że coś się dzieje. -skomentowała Kornelia
- Uuuu ktoś się chyba nie wyspał. Jak się czujesz Mała?
- Już lepiej. Miałam dobrego lekarza. -puściła oczko Piterowi
- A tak właściwie Krzysiu co tu robisz?
- No jak to? Musimy złożyć te dokumenty. Ruchy ruchy!
Lekko, ale stanowczo, pchnął ich w kierunku wejścia do budynku. Podążał za nimi krok w krok.
- Ale Igłaaaa -zaczął Piotrek widząc, że jego klubowy kolega zmierza w przeciwnym kierunku- tam jest dziekanat.
- A kto powiedział, że idziemy do dziekanatu?
Bez słowa poszli za nim.
W końcu Krzysztof zapukał do jednych z drzwi. Cała trójka weszła do środka.
- Kłaniam się Panie Profesorze!
- Ooo Pan Ignaczak, witam! -uśmiechał się mężczyzna
- Krzysiek co Ty wyprawiasz! -próbowała szeptać mu do ucha dziewczyna
- Przepraszamy za zamieszanie. -odezwał się Nowakowski
- Za nic nie przepraszamy. To nas powinni przepraszać. -mówił stanowczo libero
- A co się stało? -zwrócił się do niego Profesor
- Nic takiego... -Kornelia patrzyła w podłogę
- Aaaa to Panienka! Dopiero teraz poznałem, przepraszam! Rozumiem, że w sprawie rekrutacji? -wyraźnie się ucieszył
- Tak, ale Krzysztof niepotrzebnie robi zamieszanie.
- Potrzebnie! -oburzył się- Moi przyjaciele wczoraj już chcieli złożyć dokumenty w dziekanacie. Jak Pan Profesor pamięta Panna Kowal jest z Lublina i nie ma możliwości jazdy w tę i z powrotem. Ze strony internetowej dowiedzieli się, że dziekanat jest otwarty do 14. Kiedy się tu zjawili było dosłownie kilka minut po 13:30 i pani tamże pracująca nie chciała już z nimi rozmawiać. Oznajmiła im, że w czwartki pracują tylko do 13:30 i muszą wrócić jutro, to jest dzisiaj.
- Na stronie faktycznie widnieje taka informacja... -sprawdził od razu
- No sam Pan Profesor widzi.
- Ale naprawdę nic się nie stało. Jesteśmy tu dziś i to najważniejsze. Pan Ignaczak przesadza. -wtrąciła
- Panno Kowal, takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Stawiamy tu na naszych studentów. Chcemy im zapewnić jak najlepsze warunki i stworzyć przyjazną atmosferę. Na każdym kroku służymy pomocą. Przykro mi, że wczoraj było inaczej. Cieszę się, że Pan Krzysztof przedstawił mi zaistniałą sytuację. Przecież kilka minut nikogo by nie zbawiło a nie musiałaby Panienka dodatkowego dnia czekać. Obiecuję, że już nigdy się to nie powtórzy.
- Wiedziałem, że dobrze robię. -dumnie przyznał Krzysiek
- Proszę zostawić te dokumenty u mnie. Osobiście się tym zajmę.
- Dziękujemy Panie Profesorze. -Igła zabrał papiery Kornelii i przekazał je mężczyźnie.
- Już Państwa nie zatrzymuję. Przyjemnego dnia życzę i do zobaczenia niebawem. -pożegnał ich z uśmiechem na co odpowiedzieli tym samym.
- Momencik! -zatrzymał ich jeszcze i uważnie przyjrzał się podaniu
- Jakiś problem z tymi dokumentami? Czegoś brakuje? -wystraszyła się dziewczyna
- Nie nie.. Tylko... Byłem przekonany, że wybierze Panienka kierunek związany z fotografią a tu niespodzianka.
- Od zawsze marzyłam o studiowaniu filologii.
- Rozumiem. Mam jednak nadzieję, że uda nam się namówić Panienkę na połączenie tych dwóch kierunków.
- Pomyślimy w październiku.
Po wyjściu z gabinetu bez słowa udali się do głównego wyjścia.
- Ej co Wy?
- Krzysiu nie uważasz, że niepotrzebnie to wszystko było?
- Oj Kornelka, nie doceniasz wujka Krzysia. -objął ją ramieniem- Pomyśl tylko. Tu nie chodziło konkretnie o ten cały dziekanat. To była po prostu idealna sytuacja, żeby się przypomnieć.
- Nie rozumiem...
- Cichy Ty nie musisz rozumieć. Sprawa jest prosta. Teraz sam Profesor będzie dbał o Twoje sprawy. Mała, z nami nie zginiesz.
- W sumie ma trochę racji... -dodał Piotrek- Sama pomyśl. Z Profesorami lepiej żyć w zgodzie.
Dokładnie o 9:45 odjeżdżał PKS do Lublina. Mieli więc jeszcze kilka minut by się pożegnać.
- Chłopaki nie płaczcie tylko! -przytuliła obu widząc ich smutne miny
- No bo już nie powinnaś stąd wyjeżdżać...
- Krzysiu przecież niedługo będę tu dzień w dzień. Jeszcze się mną znudzicie! -zażartowała
- Dobra Mała, bez takich. -mocno ją uściskał- Poczekam na Ciebie w samochodzie. -zwrócił się do Piotrka
Zostali sami.
- Jak tylko wrócisz z Paryża daj znać. Koniecznie!
- Oczywiście.
- I uważaj tam na siebie.
- Jak zawsze. Wiesz co? Cieszę się, że mieliśmy dodatkowy dzień.
- Ja też.
- Między nami na pewno wszystko ok? -odważyła się zapytać
- Jasne. Tłumaczyłem Ci już. Lubię jak jest teraz. Tworzymy zgrany duet, chcę mieć w Tobie przyjaciółkę.
- To dobrze. Nie chciałabym jakiś nieporozumień...
- Nie martw się. -pocałował ją w czubek głowy.
- Autobus relacji Rzeszów-Lublin odjedzie ze stanowiska numer trzy. Autobus relacji Rzeszów-Lublin odjedzie ze stanowiska numer trzy. -usłyszeli w głośnikach
- Czas się zbierać. -westchnęła
- Tylko nie zakochaj się w tym Paryżu i wróć do nas.
*****
- Lubisz się tak męczyć?- O co Ci chodzi?
- Dobrze wiesz. -Igła popatrzył na niego znacząco
- Przyjaźnimy się, tak? I na tym poprzestańmy.
- Piter widzę, że coś się stało.
- Ale zostaje to między nami?
- Na wujka Krzysia zawsze możesz liczyć.
- No więc... Całowaliśmy się.
- I Ty mówisz, że tylko się przyjaźnicie?!
- Nie przypuszczałem, że ona będzie o tym pamiętać.
- Czyli to było pewnie po imprezie?
Piotrek tylko przytaknął.
- Słuchaj, po pijaku czy nie, stało się.
- Tak się nie liczy. Nie była sobą.
- Wszystko się liczy! To Ty nie wiesz, że po alkoholu człowiek robi to, na co naprawdę ma ochotę, co mu na sercu leży?
*****
Kornelia spędzała weekend w domu. Jednak myślami była już we Francji. Dni mijały bardzo podobnie. Dużo rozmawiała z mamą. Chciała się nią nacieszyć. Resztę czasu 'wisiała' na telefonie. Julka przekazywała jej najświeższe wieści prosto z Bełchatowa. Resoviacy także często dzwonili. Paul chwalił się każdym poznanym słówkiem w języku polskim. Zbyszek ciągle przepraszał za pamiętną imprezę. Z Piotrkiem potrafiła przegadać kilka godzin. Cieszyła się, że ten pocałunek nie skomplikował ich sytuacji. Nikomu o tym nie powiedziała. Oczywiście był w tym wszystkim również Alek. Im bliżej było ich spotkania, tym bardziej się na nie cieszyła.
Mama odwoziła ją do Warszawy. W poniedziałkowy poranek Kornelia siedziała przy kuchennym stole. Już poprzedniego dnia wszystko spakowała. Teraz jadły wspólnie śniadanie.
- Kto już Ci żyć nie daje od rana? -uśmiechała się mama widząc jak jej córka sięga po telefon
- Nie wiem. Nieznany numer.
Przeczytała wiadomość:
- "Hej, mam nadzieję, że się nie pogniewasz. Poprosiłem Lotmana o Twój numer. Długo musiałem o niego prosić. Piszę ot tak, po prostu. Sam w sumie nie wiem dlaczego. Brakuje nam Ciebie w Rzeszowie. Wracaj szybko! Całuję, G."
Niewiele myśląc odpisała:
- Hej, hej! Fajnie, że piszesz. Ja też za Wami tęsknię.
I tak się zaczęło. Ani się obejrzała, smsowali przez całą drogę do stolicy. Wtedy wydało się to normalne. Pisali o wszystkim i o niczym. Nie pamiętała, że wtedy w klubie chciał jej o czymś powiedzieć...
Zegar wskazywał samo południe. Kornelia została już sama. Nie chciała się rozpłakać, więc poprosiła mamę by nie czekała z nią. Obiecała jej odezwać się zaraz po spotkaniu z bratem.
Do odlotu było jeszcze dwie godziny.
Nerwowo wypatrywała kogoś w tłumie.
A jeśli nie zdąży...?
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk wiadomości.
- Piotrek. -zobaczyła nadawcę- "Bezpiecznego lądowania. Tylko nie panikuj jak Kurek haha"
- Może dam radę. -odpisała
Chwilę później usłyszała sygnał połączenia.
- Kornelia? Wszystko przez ten cholerny korek! Musiałem jechać jakimś objazdem. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, ale błagam czekaj na mnie.
- Alek? Czy Ty prowadzisz i jednocześnie ze mną rozmawiasz?
- Nieee... Zjechałem na bok. -skłamał i w tym momencie dziewczyna usłyszała głośne trąbienie.- Jak jedziesz! -chłopak krzyczał do siebie
- Alek! Rozłączam się. Uważaj na siebie.
Mijały kolejne minuty.
Nie zdąży...
Dziewczyna chwyciła swój bagaż podręczny. Z biletem w ręku kierowała się w stronę pracownika lotniska.
- Dzień dobry. -przywitała ją młoda kobieta- Dokąd Pani leci?
- Do Paryża. -podała jej bilet
- Zapra-
- Kornelia! -ktoś krzyknął
Odwróciła się.
- Alek! Jesteś! -rzuciła niewielką torbę i mocno przytuliła Serba
- Bałem się, że już Cię nie zobaczę. -gładził ją po włosach
- Przepraszam, -zwróciła się do nich kobieta oddając dziewczynie sprawdzony bilet- na ogół tego nie robię, ale... Do Pani odlotu zostało jeszcze półtorej godziny. Przez bramkę musi Pani przejść już teraz. Procedury. Nie chcę jednak pozbawiać Państwa możliwości spędzenia tego czasu razem, więc możecie wejść oboje. -podała Alkowi plastikowy identyfikator umożliwiający poruszanie się po lotnisku.
- Dziękuję! Bardzo Pani dziękuję! -całował ją po rękach
- Szczęścia życzę.
Po rutynowej kontroli poszli w stronę wolnych ławek. Alek obejmował Kornelię i niósł jej bagaż.
- Cieszę się, że tu jesteś. -powiedziała kiedy siedzieli obok siebie
- Ja też. Ostatnio nie było między nami najlepiej i to wyłącznie moja wina. Myślałem, że zaczniesz studia w Łodzi, będziemy się codziennie widywać. Życie jednak zdecydowało inaczej. Nie podoba mi się Twoja przeprowadzka do Rzeszowa. Wiem, jak Nowakowski na Ciebie patrzy.
- Tylko się przyjaźnimy.
- Może Ty tak to widzisz.
- Wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. Oboje tego chcemy. Piotrek pragnie mojego szczęścia.
- Mimo wszystko mu nie ufam.
- Tak jak on Tobie. Remis. Możemy już nie poruszać tego tematu?
- Jeśli tak wolisz.
- Stęskniłam się za Tobą. Ja również chciałabym być bliżej Ciebie. Ale wszystko uda nam się jakoś pogodzić, zobaczysz.
- Innej możliwości nie widzę. -przyciągnął ją do siebie i delikatnie pocałował.
- Tylko musisz mi coś obiecać.
- Wszystko.
- Ufasz mi?
- Oczywiście.
- Więc nie martw się o nic. Jestem z Tobą bo tego chcę.
- Ale to nie zmienia faktu, że-
Przerwał mu sms.
- "Przyjemnej podróży i do napisania niedługo. Całuję."
- Kto to?
- Grzesiek.
- Kolejny adorator?
- Znowu zaczynasz?
- Nie, przepraszam. Ale... Prawda jest taka, że czasami brakuje mi Ciebie tak bardzo, że ledwo mogę to znieść. I kiedy wiem, że oni w tym Rzeszowie mogą się z Tobą spotkać w każdej chwili a ja nie... Wariuję.
- Wiedzieliśmy co nas czeka. Takie są właśnie związki na odległość...
- Próbuję Ci coś właśnie powiedzieć. Żałuję, że wcześniej tego nie zrobiłem... -wziął głeboki oddech.
- Co takiego?
- Kocham Cię. -spojrzał jej w oczy
Czy On to właśnie powiedział? Kocha mnie? Mnie?! Ale dlaczego... Mógłby mieć każdą. W dodatku bliżej. A on mimo wszystko kocha mnie... Było różnie, nie zawsze kolorowo. Dużo już razem przeszliście. I wiesz, że było warto. Tylko.... Co teraz? Ja tu, on tam. To wszystko inaczej powinno wyglądać. Ale przecież... Przecież Ty też go kochasz wariatko! Ciągle o nim myślisz, tęsknisz, zależy Ci... Przecież on się stara, jest taki kochany. Ty też się czasem denerwujesz kiedy nie ma go obok, nie wiesz co robi, z kim jest... Ale mimo wszystko chcesz być z nim. Tylko z nim. Piotrek jest wspaniałym facetem. Ale przyjaźnicie się. Jest dobrze. To z Alkiem chcesz być. Przecież Ty... mówiła sobie w myślach.
- Ja też Cię kocham. -uśmiechnęła się, położyła rękę na jego policzku i pocałowała.
Kornelia nie spodziewała się, że lot minie tak szybko. Odebrała już bagaż. Kierowała się w stronę głównego wyjścia. Bała się, że nie pozna Gabriela. Minęło kilka lat...
Kiedy szła taka zamyślona ktoś bardzo się spieszył i wpadł na nią. Dziewczyna upadła.
- Upss... Sorry! I'm really sorry! Let me help you. -chłopak mówił do niej z idealnym akcentem.
- Thanks. -odpowiedziała krótko kiedy ten pomagał jej wstać.
Chwyciła swoje bagaże i szybkim krokiem ruszyła przed siebie.
Nie odwracała się, ale miała świadomość, że chłopak odprowadza ją wzrokiem.
W końcu wyszła na zewnątrz. Czarny samochód akurat podjechał.
- Cóż za zgranie! -z szerokim uśmiechem podszedł do niej Gabriel.- Bonjour siostra!
- Dzień dobry! -mocno go przytuliła.
Łzy same spływały jej po policzkach. On również nie krył wzruszenia.
- To będzie wspaniały tydzień! -zapewniał ją.
---------------
Wracam do Was z kolejnym rozdziałem ;) Jesteście? Cieszycie się?
Mam nadzieję, że spodoba Wam się piosenka, którą teraz możecie usłyszeć w tle.
Enjoy!
Jak (po)świąteczne nastroje?
Facebook.
jestesmy i szalenie sie cieszymy! taaaaak! niech oni bd z Alkiem!:))
OdpowiedzUsuń-anula
fajnie, że jesteście :)
UsuńŚwietny ale szkoda trochę Piotrka :( Czekam z niecierpliwością na następny, oby szybko ;)
OdpowiedzUsuńNo tak bezczelnie olać Pita? No jak tak można,no? :C
OdpowiedzUsuńMuzyczka jest cudna, bo to ja ją wybrałam :D Taki tyci szczegół, że przejrzałyśmy wczoraj tonę piosenek i nie mogłyśmy się zdecydować.. :P
Ja chcę Piotraaa <3
I wreszcie Paryż, ma chérie <3 :D
Czekam na więcej, buziaki ;*
pozdrawiam :*
UsuńNieeee!
OdpowiedzUsuńNie! Nie! I jeszcze raz nie! Ona nie może być ani z Alkiem, ani nie może nic z Grześkiem! Po prostu nie! ;o :( Ona musi być z Piotrkiem i już :D
A co do muzyczki to świetna piosenka :)
/Kaśka.
dobrze, że Ci się podoba ;)
UsuńDlaczego Alek? Czemu nie Pit? z Piotrkiem było by lepiej. No ale nie ingeruje w twój pomysł. Napewno jeszcze tu troche napieszasz ale licze na to , że jednak będzie z Piotrkiem. A piosenka naprawde dobra
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
Pozdrawiam Luna :D
już zaglądam, pozdrawiam :)
UsuńEhhh... myślałam, że będzie z Pitem;(;( szkoda, że jest odwrotnie..
OdpowiedzUsuńprzykro mi, że Cię rozczarowałam...
UsuńNIEEEE!!! Ona musi być z Piotrkiem! Stanowią o wiele lepszą parę. I Kornelia, mam wrażenie, przy Nowakowskim jest szczęśliwsza, jest sobą. A Alek jest cały czas zazdrosny i robi jej jakieś sceny, wyrzuty..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess ;D
również pozdrawiam ;)
UsuńNo nie, ona musi być z Pitem! :<< Dla mnie ładniejh wyglądają niż Kornelia z Aleksem :<< W ogóle Aleks cały czas robi jakieś sceny zazdrości i powiem ,że już mnie wkurza. Ale pożyjemy, zobaczymy ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam na 29 epizod ;)http://back-to-love-one-step.blogspot.com/2013/04/rozdzia-xxix.html
już lecę ;)
UsuńW końcu po swiętach! :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze,że sie kochają,jej,jej,jejejejejej! :D <3
Świetny rozdział,mam nadzieję,że spodoba jej się w Paryżu,pozdrawiam!
:)
pozdrawiam ;)
UsuńJa to już nie wiem z kim chcę aby ona była. I jeden uszczęśliwia ją na swój sposób i drugi także.Patrzę teraz że i Grzesio się pojawia. Mam nadzieję,że nie namiesza.....I fajnie byłoby mieć takiego wujka Krzysia :)
OdpowiedzUsuńsama bym chciała takiego wujka ;)
UsuńTAAAK!Alek cudowny.Mam nadzieję,że ten chłopak,który ją przewrócił to nie kolejny adorator.Nastrój taki sobie,nawet bardziej zły,mam trochę problemów. Cieszę się,że znajdujesz dla nas czas:)
OdpowiedzUsuńna pewno niedługo wszystko się ułoży i dobry nastrój wróci ;)
UsuńMam nadzieje,że w końcu Kornelia podejmie jakąś decyzje.
OdpowiedzUsuńJestem przychylna do związku z Aleksem, ale z Piotrem też w sumie...
ciężki wybór :)
zapraszam do śledzenia dalszych ich losów ;)
Usuńjak się ładnie postaracie rozdział pojawi się jutro ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Świetny rozdział! Niech Grzesio nie miesza! Ciekawe co to za chłopak na tym lotnisku? ;) a ona i tam ma być z Piterem, bo Alek sie chamski zrobil.
OdpowiedzUsuń;)
Usuń:)
OdpowiedzUsuńKochana Mam nadzieję ,że wiesz ,że Jestem ,że czytam i Jaram się ciągle Twoim Blogiem...<3 Mam również nadzieję ,ze tego komentarza Mi nie wywali Gdzieś w Kosmos... <3 I coraz bardziej przez Twojego bloga zaczynam lubić Resovie :D I to jest piękne....A teraz biorę się za następny rozdział...Ouuu Paris <3 Także więc Nawet jeśli nie komentuje...To pamiętaj ,że jestem :P
OdpowiedzUsuń