wtorek, 26 lutego 2013

We're smiling but we're close to tears...

- Piotrek!! -krzyczała przestraszona Kornelia- Zostaw go! -próbowała go odepchnąć
- Zasłużył sobie! -mruknął Nowakowski odchodząc
Na szczęście nikt niczego nie zauważył. Goście bawili się w najlepsze na sali. 
- Nic Ci nie jest? -dziewczyna uniosła lekko twarz Serba- Posiedź tu, potrzebny nam lód. Zaraz wracam.
- Czy my zawsze musimy spotykać się w takich okolicznościach? -zapytał Alek
  Kornelia nie odpowiedziała. Szybkim krokiem znalazła się na drugim końcu korytarza, przy drzwiach do kuchni.
- Przepraszam Panią, to pomieszczenie służbowe. -zatrzymał ją kelner
- Więc proszę mi przynieść trochę lodu albo coś zimnego po prostu. Tylko szybko.
Nie wiedziała czy to przez strach i zmartwienie wymalowane na jej twarzy, ale mężczyzna spełnił jej prośbę i już po chwili zjawił się z lodem owiniętym w ściereczkę kuchenną. O nic nie pytając podał ją dziewczynie. Podziękowała i wróciła do siatkarza. 
- Trzymaj. -przyłożyła mu lód do twarzy. Chciała zabrać swoją rękę, ale chłopak ją przytrzymał.
- Przepraszam, że przysparzam Ci tyle problemów. Jednak nie poddam się. Mimo wszystko. Pamiętaj o tym, proszę. -powiedział łagodnie.
- A my Was szukamy! -podszedł do nich Wlazły z żoną- Chyba wolę nie pytać co się stało... -dodał
- To nie pytaj... 
- Wiem, że to pewnie nie jest najlepszy moment, ale musimy się zbierać. -spojrzał na Alka
- Kornelka? Zobaczymy się jutro, prawda? -z nadzieją w głosie zapytał Serb
Ta jedynie kiwnęła głową
- Przyjechałem z Mariuszem i jego żoną, więc też muszę jechać... -wyjaśnił jej
- Rozumiem.
- Dasz sobie radę?
- Jak zawsze. -uśmiechnęła się lekko- Pytanie co z Tobą?
- My się nim zajmiemy. -objęła ją ramieniem Paulina
- Dziękuję. Uważaj na siebie. -zwróciła się do Alka
- Zadzwonisz? Obiecaj...
- Obiecuję. -przytuliła go na pożegnanie 

  Kornelia weszła na salę. Mimo, że do końca imprezy pozostało jeszcze jakieś trzy godziny, część towarzystwa już się rozeszła. 
Na parkiecie dostrzegła trenera i kilku zawodników.
Przy stoliku siedział Piotrek ze Zbyszkiem, który coś mu tłumaczył.
Dziewczyna niepewnie do nich podeszła.
- Zostawię państwa. -ulotnił się Bartman
- Nic nie mów. -nie dał jej dojść do głosu Pit
- Ale-
- Nie wytrzymałem! Jak tylko go zobaczyłem... Nie chcę wiedzieć co on tu w ogóle robił. W dodatku płakałaś... Musiałem zareagować.
- Zbyt szybko wyciągnąłeś jakiekolwiek wnioski.
- Widziałem w jakim stanie byłaś.
- Ale nie płakałam przez niego. To znaczy po części tak... Ale nie tylko.
- Nie rozumiem...
- Możemy wrócić do domu i spokojnie porozmawiać? -poprosiła Kornelia
- Dla Ciebie wszystko.
Pit podszedł jeszcze do Zibiego.
- My się zwijamy.
- Cichy, nie schrzań tego.
- Dobrze wszystko przemyślałem.
- Na pewno? Żebyś później nie żałował.
- I tak pewnie będę, ale to Ona jest najważniejsza.

  W drodze do mieszkania Nowakowskiego żadne z nich się nie odezwało.
- Jesteś głodna? -zapytał chłopak kiedy weszli do środka
- Nie, ale chętnie najpierw wzięłabym szybki prysznic i założyła coś mniej eleganckiego.
- Oczywiście.
Kornelia poszła do łazienki. Szybko się ogarnęła i założyła swoją koszulkę-piżamkę. 
Wróciła do salonu, gdzie czekał na nią Pit.
- Może ja zacznę... -odezwał się pierwszy- Uważam, że wszystko co się stało to moja wina.
- Piotrek...
- Daj mi dokończyć, proszę. Od początku wiedziałem, że coś jest między Tobą a tym Serbem, chociaż nie umiałem określić Waszej relacji. Mimo wszystko, nie ułatwiałem Ci życia. Nie chciałem mieszać, ale wyszło inaczej. Chcę być blisko Ciebie. Zależy mi na Tobie. I chcę, żebyś była szczęśliwa. Przemyślałem to. Jeśli to on jest facetem, przy którym będziesz się częściej uśmiechać, nie mogę z tym nic zrobić. Muszę po prostu zaakceptować fakt, że to on był pierwszy. To będzie trudne, ale muszę spróbować jeśli nie chcę Cię stracić.
Kornelia była mocno zaskoczona słowami Piotrka. Z drugiej strony jednak poczuła ulgę.
- Mnie też zależy na Tobie. Uwielbiam spędzać z Tobą czas. Ale masz rację... To Alek był pierwszy. I choć sama się w tym wszystkim pogubiłam, zawsze nasze drogi się łączyły. Nie umiem tego dokładnie nazwać... Jest między nami coś takiego, co nas do siebie przyciąga. A my... -tu spojrzała smutno na Pita- My tego nie mamy. Łączą nas bliskie relacje. Zawsze będę Cię kochać, ale jak najlepszego przyjaciela. Nie chcę się z Tobą rozstawać. Nie chcę tracić z Tobą kontaktu. Jesteś mi potrzebny...
- Ale i tak będziesz z tam- -Piotrek nigdy nie mówił jego imienia, zawsze określał go "ten, tamten etc"
- Z Alkiem. -przerwała mu
- Z Alkiem. -powtórzył za nią obojętnie
- Przepraszam...
- Kornelka, Ty nie masz mnie za co przepraszać. -przytulił ją
- Popsułam Ci wieczór....
- Tamt- to znaczy Aleks go popsuł swoim przyjazdem. Swoją drogą, bardzo był obity?
- Skończy się na dużym siniaku.
- Eh... Powiesz mi czemu płakałaś?
- Bo nie chcę dłużej komplikować nikomu życia.
- Teraz, kiedy wszystko sobie wyjaśniliśmy, nie musisz się o to dłużej martwić.
Kiedy chłopak ją objął ponownie się rozpłakała...

   Rano obudził ją dźwięk smsa.
- Mam nadzieję, że wszystko ok. J.
- Zobaczymy się za kilka godzin. -odpisała szybko przyjaciółce
Wyszła z pokoju i zajrzała do salonu. Piotrek jeszcze spał. Postanowiła więc zrobić śniadanie.
- Czyżbym wyczuwał naleśniki? -usłyszała po jakimś czasie za plecami
- Zgadza się. -uśmiechnęła się do siatkarza
- Zacnie milordzie, zacnie. -chłopak był w lepszym humorze niż poprzedniego wieczoru
- Dobrze się spało?
- Wybornie!
- A z główką w porządku? Co masz taki humorek z rana?
- Tak jakoś. -uśmiechnął się i zniknął za drzwiami łazienki.
Kornelia nakryła do stołu. Po kilku minutach dołączył do niej Pit, przebrany w swój treningowy dres.
- Wygląda...
- Zacnie! -dokończyła i oboje zaczęli się śmiać.
Po śniadaniu Kornelia zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Ej, mówiłam, żebyś nie ruszał! Ja miałam to zrobić... -powiedziała kiedy ponownie weszła do kuchni
- A co? Nie podoba Ci się widok sprzątającego siatkarza? Wiesz ile dziewczyn marzy o takiej chwili? A jeszcze jakbym koszulkę zdjął hmm... Szał ciał normalnie! Gotowe byłyby zrobić wszystko! To też Cię nie przekonuje? -zażartował
- Ty chyba naprawdę spadłeś w nocy z tej kanapy i mocno się uderzyłeś. -pokazała mu język
  W prezencie od Igły dostała niewielką torbę podróżną z logiem Resovii, do której mogła zapakować nową sukienkę i resztę swoich rzeczy.
- Gotowa? -po jakimś czasie zagadnął Pit
- Yhym... Te dni uciekają zdecydowanie za szybko...
- Jak nie chcesz się spóźnić to musimy już jechać. -powiedział krótko
Nagle usłyszeli głośne pukanie do drzwi.
- To pewnie do Ciebie.
- Do mnie? -zdziwiła się dziewczyna, mimo to poszła otworzyć
Do mieszkania wparował prawie cały team.
- Myślałaś, że damy Ci wyjechać bez pożegnania? -przywitał ją Ignaczak
- Czemu Ty nie zostawać? -posmutniał Lotman
- Jest kilka spraw, które muszę załatwić.
- Ale będziesz zaraz? -dopytywał
- Zaraz to może nie, ale na pewno jeszcze Was odwiedzę
- Trzymamy Cię za słowo! -dodał Bartman
- Mamy coś dla Ciebie. -dumnie zakomunikował Kosok
- Proszę bardzo. -Achrem podał jej kolorową, papierową torebkę
Kornelia sięgnęła do środka.
- Jedna na ścianę w pokoju, drugą zakładaj. -poinstruował ją Igła
- Jesteście kochani! Dziękuję! -wyciągnęła dwie klubowe koszulki. Na obu było jej nazwisko plus dodatkowo na jednej z nich - podpisy i pozdrowienia od całej drużyny.
- W tej podpisanej pewnie bałabyś się chodzić, bo to przecież taki skarb, więc żeby nic się nie stało... -skromnie tłumaczył Zbyszek
- Jacy sprytni -uśmiechała się
- Dobra Panowie, my musimy już jechać. -przerwał Piotrek
- Nie wszyscy mogli tu z nami przyjść, ale wszyscy Cię pozdrawiają i całują. Trener również bardzo żałował, ale wypadło mu coś pilnego. -wyjaśnił Kosok i w imieniu nieobecnych zaczął składać symboliczne pocałunki na jej policzkach.
- Eee bo Cichy będzie zazdrosny! -żartowali koledzy.
Nowakowski tylko na nich spojrzał.
Kornelia spojrzała na zegarek.
- Zwijamy się. -dał znak Krzysiek- Odzywaj się Mała. -mocno ją przytulił
- Trzymaj sie. -Lotmanowi aż się łezka w oku zakręciła
- Facet nie lubi pożegnań. -próbował tłumaczyć jego reakcję kapitan Sovii
Po trwającym kilka minut czułym pożegnaniu Kornelia z Piotrkiem ruszyli w stronę dworca.
Na miejscu Nowakowski szybko wysiadł z auta, by zdążyć otworzyć dziewczynie drzwi. Ta się tylko uśmiechnęła. Odwlekała pożegnanie...
- Nie musisz ze mną czekać. -powiedziała odchodząc z biletem od kasy
- Z którego stanowiska jest ten autobus?
- Z czternastego.
- Cóż za ironia. -skwitował.- Tędy. -wziął ją za rękę i poprowadził we właściwym kierunku.
Do odjazdu zostało jeszcze tylko kilka minut. Czując jak chłopak mocno trzyma jej rękę powiedziała w końcu:
- Mógłbyś poprosić, żebym została... -ściszyła głos
- Wiesz, że nie mogę.
- Nie ważne możesz czy nie możesz. Pytanie czy chcesz...
- Nie mogę.
- Piotruś...
- To i tak nic nie zmieni.
- Ale ja muszę wiedzieć...
- Kornelka...
- Proszę...
- Wsiądziesz teraz do tego autobusu. Pojedziesz do domu, później do... Do Bełchatowa. I wszystko będzie ok. -powiedział drżącym głosem
- Czyli...? -łzy napłynęły jej do oczu
- Czyli też chcę tylko przyjaźni. -powiedział szybko.
Praktycznie wepchnął dziewczynę do autobusu.
- Proszę zająć miejsce. -patrzył na zegarek kierowca
Szybko udała się na koniec i zajęła miejsce przy oknie.
Spojrzała na siatkarza.
Przyłożyła dłoń do szyby.
On zrobił to samo.
Nie wytrzymała.
Łzy popłynęły strumieniem.
Autobus ruszył.
Chłopak cofnął się o kilka kroków i odwrócił głowę.
On również płakał...



----------------
Nie zawsze będę mogła pisać codziennie, ale postaram się to robić jak najczęściej.
I mam nadzieję, że ze mną zostaniecie. <3
Komentarze mile widziane, ale wy przecież doskonale o tym wiecie ;)
Enjoy!

Niedługo epilog...?

PS. Polecam Wam NOWY ODCINEK, który warto obejrzeć do samego końca.
"Czy ja powiem to kiedyś normalnie?" - epickie :D

niedziela, 24 lutego 2013

Let's try

  Trener Kowal uśmiechnął się i dołączył do swoich podopiecznych. Kornelia została na parkiecie. 
- Jesteś tu chyba najbardziej rozchwytywaną osobą. -uśmiechnął się Wlazły, kolejny talent taneczny w siatkarskim gronie
- Bez przesady... Jak się bawicie?
- A dziękuję, jest sympatycznie. Paulina właśnie plotkuje z żoną Igły. A co u Ciebie?
- W porządku.
- Jak się trzymasz?
- Już gorzej chyba nie będzie...
- Nie martw się, wyjaśnicie sobie wszystko i będzie ok. -próbował pocieszać ją Mario
- To nie jest takie proste. Być może wyjadę na dłużej. To chyba najlepsze rozwiązanie.
- Chcesz cały czas uciekać?
- Ja nie uciekam... Planuję tylko swoją przyszłość.
- A może nie powinnaś planować jej sama? 
- Nie wiem... Może...
- A co Ci podpowiada serce?
- Że mam dwie szalenie bliskie mi osoby i żadnej z nich nie chcę zranić... A chwilowo wszystko ku temu zmierza...
- Może tak Ci się tylko wydaje.
- Lights will guide you home... -podśpiewywała Kornelia, kiedy tańczyli
- Ulubiona piosenka? -uśmiechnął się znacząco Mariusz
- Ma coś w sobie. 
- Słowa niosą przesłanie. Jest specjalnie dla Ciebie, wiesz?
- Jak to?
- Nie zdziwiło Cię, że troszeczkę odbiega od klimatu tej imprezy?
- No właśnie nawet bardzo...
- Ktoś bardzo o nią prosił.
- Ktoś?
- Nie domyślasz się? -delikatnie obrócił ją w stronę końca sali.
Aleksandar stał oparty o filar. 
Kornelia nagle się zatrzymała. Brzmiały już ostatnie wersy piosenki. Chwilę później DJ powrócił do utworów Boney M. czy Abby. Dziewczyna stała nieruchomo. Patrzyła na Serba. 
- Porozmawiaj z nim. -szepnął jej Mariusz.
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Przynajmniej spróbuj. Jemu naprawdę zależy i żałuje tego, co się stało.
Kornelia zrobiła kilka kroków w jego stronę. Odwróciła się by jeszcze o coś spytać Mariusza, ale jego już nie było. Spojrzała na stolik przy którym siedzieli Rzeszowianie. Śmiali się i żartowali. Nie chciała popsuć im zabawy. Miała nadzieję, że nie zauważą jak wychodzi.
Podeszła do Alka.
- Co Ty tu robisz? -starała się zachować spokój
- Musiałem się z Tobą zobaczyć... Nie odbierasz moich telefonów, nie reagujesz na wiadomości...
- Dziwisz mi się?
- Nie. I dlatego musiałem znaleźć inny sposób by z Tobą porozmawiać, przeprosić Cię...
- Nie będziemy rozmawiać tutaj. Wyjdźmy na zewnątrz.
- Panie przodem.
Wyszli z sali. Na korytarzu, a właściwie na jego końcu, znaleźli dwa fotele stojące na wprost siebie. Chłopak poprosił, żeby Kornelia usiadła a sam klęknął przy niej.
- Co Ty wyprawiasz?! -prawie krzyknęła
- Chcę Cię przeprosić i chcę to zrobić właściwie.
- Alek, błagam... Bez scen tylko. -próbowała być obojętna
- Kornelka... Zachowałem się jak ostatni idiota. Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką znam. Ta kłótnia była zupełnie niepotrzebna. To już się więcej nie powtórzy. Obiecuję! Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję... Myślałem, że zwariuję kiedy nie odbierałaś. Wiem, że nie zasługuję na kolejną szansę... Mimo wszystko proszę Cię, spróbujmy. Tym razem się uda. Wierzę w to! -dziewczyna nie mogła spojrzeć mu w oczy.- Kornelka, powiesz coś?
- Nie jestem pewna czy powinniśmy... -powiedziała cicho- Usiądź.
Chłopak zajął miejsce obok. Czekał na jej reakcję. W końcu przerwała ciszę.
- Bo widzisz... Do pewnego momentu w swoim życiu wiedziałam czego chcę. Miałam określone cele. Później pojawiłeś się Ty i już niczego nie byłam pewna. Nadal nie jestem. Poznałam Piotrka. Zależy mi na Was obu. Nie potrafię tak po prostu wybrać... Myślisz, że jestem egoistką-
- Nie myślę! Nie chciałem wtedy tego powiedzieć... -przerwał jej
- Byłeś szczery, ja też powinnam. Kiedy jechałam do Bełchatowa kilka dni temu, chciałam tego. To była moja świadoma decyzja. Myślałam nawet o dłuższym pobycie tam. Chciałam mieć plany. Z Tobą. Jednak w myślach miałam też Piotrka. I to, że tu w Rzeszowie też jest mi dobrze. Ostatnio wszystko się komplikuje. Was jest dwóch a ja jedna. Nie potrafię się podzielić na pół, żeby każdy był zadowolony. Ktoś zawsze będzie cierpiał. A nie chcę tego... Za bardzo mi na Tobie zależy... -ugryzła się w język, ale było już za późno. Powiedziała to. Przyznała się...
- Widzisz? Ty też to czujesz! Powinniśmy być razem, dać sobie szansę. 
- Alek, ja...
- Dobrze wiesz czego chcesz. Tylko boisz się do tego przyznać. Te kilka dni temu, gdzie przyjechałaś? Do Bełchatowa. Nie do Rzeszowa. Miałaś wybór. I zdecydowałaś się wybrać Bełchatów. Mnie... 
- Tłumaczę Ci... Zależy mi na Was obu... 
- Na obu tak samo?
Zawahała się.
Pokręciła przecząco głową.
Bała się.
Bała się bardziej niż kiedykolwiek.
Łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
- Tyle już razem przeszliśmy... Nie było kolorowo. A mimo to zawsze znajdywaliśmy do siebie drogę.
- A jeśli nie wyjdzie? A jeśli szybko się mną znudzisz? Masz przecież tyle fanek, które tylko czekają, żebyś na nie spojrzał...
- Nie gadaj głupot. Tylko na Ciebie chcę patrzeć. -chwycił jej dłoń
- Teraz tak mówisz... Mieszkam w Lublinie. To kilka godzin drogi. Związki na odległość zawsze kończą się źle... 
- Ale my sobie poradzimy. Poza tym kto wie, jak długo jeszcze będziesz w Lublinie. Niedługo wyniki rekrutacji. 
- A jeśli wtedy jeszcze bardziej się skomplikuje?
- Zadajesz dziś strasznie dużo pytań. -uśmiechnął się Serb- Nie bój się, damy sobie radę.
- Chciałabym w to wierzyć...
- To uwierz!
W tym momencie stało się to, czego Kornelia najbardziej się obawiała. 
Na korytarzu pojawił się Nowakowski.
Szybkim krokiem zmierzał w ich kierunku.
Już z daleka widział, że dziewczyna płakała.
Bez chwili wahania zacisnął pięści i uderzył serbskiego siatkarza.



-----------------
Jakoś nie mogę zebrać myśli... Wybaczcie mi ten krótki rozdział... Postaram się, żeby jutrzejszy był dłuższy <3
Enjoy!

PS. Zadowolone z dzisiejszej rywalizacji?
(Skra - Resovia 3:2, Effector - Jastrzębski Węgiel 3:2...)

- Shall we dance?

- Stało się coś?
- Nie... -zawahała się mama- No może trochę
- Zaczynam się bać...
- Pamiętasz, jak nie mogłaś znaleźć swoich wyników? 
- Pamiętam...
- Bo widzisz... To ja je wzięłam.
- Ok... A w jakim celu? I czemu mówisz mi o tym akurat teraz?
- Wiedzieliśmy, że zdasz śpiewająco. Wiedzieliśmy też, że będziesz się wahać przy wyborze uczelni. Chcieliśmy, żebyś rozważyła wszystkie możliwości.
- My? -zdziwiła się Kornelia
- Gabryś i ja...
- Mamo, o co tu chodzi?
- Tylko się nie denerwuj... -powiedziała niepewnie kobieta- Przefaksowałam je.
- Słucham??
- Gabriel złożył Twoje dokumenty na tamtejszym uniwersytecie. Nic nie jest przesądzone. Nie musisz tam studiować. Chcieliśmy po prostu, żebyś miała wybór. Wyniki przyślą w przyszłym tygodniu. 
Kornelia bez słowa przytuliła mamę. Sama nie chciała wypowiedzieć tego na głos, ale ostatnio zastanawiała się nad wyjazdem na dłużej. Potrzebowała spokoju. Musiała odpocząć od wszystkiego, zwłaszcza tych ostatnich wydarzeń.

  W sobotę rano Kornelia wstała dość wcześnie. Mama przygotowała śniadanie, które zjadły wspólnie.
- O której masz autobus?
- 11:15.
- Odwiozę Cię.
- Dziękuję. -dziewczyna była trochę zdziwiona, że mama nie robiła większych problemów z wyjazdem.- Gdybym teraz jechała do Bełchatowa, też byś się tak cieszyła? -zapytała.
- Pewnie nie. -uśmiechnęła się jej mama
Po śniadaniu Kornelia szybko się ogarnęła, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Tym razem schowała również dodatkową koszulkę, tak na wszelki wypadek.
Przed 11 do pokoju zajrzała mama.
- Gotowa? Musimy się zbierać.
- Zaraz zejdę. Tylko zadzwonię do Julki.
W torbie znalazła telefon.
- Jak tam, spakowana? -przywitała ją przyjaciółka
- Yhym...
- A co Ty masz taki głos?
- Bo wiem, że czeka mnie poważna rozmowa...
- Dobrze to przemyślałaś?
- Tak mi się zdaje. Powiedz mi...
- Hmm?
- Jak Ci się podoba opcja częstych wypadów do Paryża?
- Jestem jak najbardziej za. Tylko nie wiem do czego zmierza to pytanie...
- Jest szansa, że będę tam studiować.
- I mówisz mi o tym teraz, przez telefon? W dodatku tak spokojnie?
- Bo nic nie jest jeszcze przesądzone jak to mówi mama.
- Czekaj, zgubiłam się...
- Wysłała Gabrielowi moje wyniki, a on złożył je tam na jakimś uniwersytecie. I tak zaczęłam się zastanawiać... Co by było gdyby...
- To poważna decyzja.
- Wiem... 
- Ale cokolwiek postanowisz, możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję! 
- A teraz leć, bo późno się robi! Udanej zabawy i koniecznie daj znać!
- Odezwę się na pewno.
- Pozdrów ode mnie Rzeszów.

  Dokładnie o 11:10 Kornelia z biletem w ręku stała przy autobusie. Mama uparła się, że poczeka dopóki ten nie ruszy.
- Mamuś, ja dam sobie radę, naprawdę... 
- Dobrze już dobrze. Tylko uważaj tam na siebie!
- Jak zawsze. -przytuliła ją i wsiadła do środka. Zajęła miejsce na końcu. 
Po kilku minutach autobus w końcu ruszył. Kornelia pomachała mamie i zaczęła się zastanawiać czy na pewno dobrze robi jadąc do Rzeszowa...
  Około 15 była na miejscu. Znajomy siatkarz już na nią czekał.
- Jesteś! Dobrze! -przywitał się z uśmiechem
- Paul! Ciebie też miło widzieć.
- Zapraszam. -otworzył jej drzwi auta
- Dziękuję. -uśmiechnęła się wsiadając- Dokąd właściwie jedziemy?
- Tu masz klucza. Pit nie będzie teraz. Wróci po sali.
- Po sali? Znaczy po treningu?
- Tak, tak. treningu. -powtórzył za nią Amerykanin i podał jej klucze do mieszkania Nowakowskiego
- To Wy dziś macie trening? Przed samym balem? To czemu Ty na nim nie jesteś? -trochę ją to zaskoczyło
- On nie cwiczy, temata ma. Sam powie potem. -wyjaśniał jej swoją własną polszczyzną- Igla przyjechać po Ciebie za godzina. -dodał.
Jechali rzeszowskimi ulicami a końca ich podróży nie było widać.
- What the....?! -krzyknął nagle Lotman
- Co jest... -wychyliła się Kornelia, kiedy zobaczyła policjanta idącego w ich kierunku
- Dzień dobry, aspirant Nowak. -ukłonił się mężczyzna.- Niestety droga jest zablokowana jak Państwo widzicie. -faktycznie, zrobiło się sporezamiezanie.- Sugeruję wybrać jeden z objazdów.
- A co się właściwie stało? -chciała dowiedzieć się Kornelia
- Mleko się rozlało. -dziewczyna roześmiała się a policjant uświadomił sobie po chwili jak głupio musiało to zabrzmieć. Po chwili dodał- Uszkodzona została jedna z cystern, samochód osobowy jadący za nią wpadł w poślizg i doszło do kolizji. 
- Polskie drogi, nie dziwię się... -mruknęła pod nosem 
- Proszę? -nie dosłyszał mężczyzna
- Nie, nic, nic. Znajdziemy objazd. Dziękujemy za informację.
Paul niewiele zrozumiał z tej rozmowy, więc dziewczyna wyjaśniła mu wszystko po angielsku. On również nie mógł opanować wybuchu śmiechu na wieść o przyczynie tejże blokady. Na szczęście funkcjonariusze sprawnie pokierowali ruchem i dość szybko udało im się znaleźć inną drogę. 
- Nie musisz mnie odprowadzać pod same drzwi. Jestem dużą dziewczynką. -żegnała się z siatkarzem kiedy w końcu zatrzymali się pod blokiem Nowakowskiego
- Na pewno?
- Tak, tak. Ty też przecież musisz się przygotować.
Pomachała mu jeszcze i weszła na trzecie piętro. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Uśmiechnęła się na widok kwiatów stojących na stole w kuchni. Obok wazonu leżała karteczka "Witaj w domu!"
Godzina zleciała jej bardzo szybko. Kornelia zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy w łazience, by móc szybciej przygotować się wieczorem, nie tracąc czasu na szukanie odpowiednich kosmetyków. Usłyszała pukanie do drzwi. Wychodząc z łazienki potknęła się o własne buty, które zostawiła obok drzwi.
- Mała, wiem, że to Ty. -śmiał się Ignaczak
- Niby skąd? -otworzyła i wpuściła go do środka
- Tylko Ty potrafisz zrobić sobie krzywdę na prostej drodze. Będziemy musieli nieźle Cię pilnować wieczorem. -zażartował.- Mówiąc o wieczorze, gotowa na zakupy?
- W sumie tak.
- So let's go!
  
  Pojechali do galerii. Mieszkańcy miasta przyzwyczaili się już do częstych spotkań z zawodnikami Resovii. Zawsze jednak znajdowało się kilka fanek proszących o zdjęcie czy autograf. I tym razem nie mogło tego zabraknąć. 
- Jak Wy to wszystko znosicie...
- Kwestia wprawy i lata praktyki. -odpowiedział dumnie Igła
- Nie lubię takich zakupów... -powtarzała krążąc między wieszakami w jednym ze sklepów
- Wujek Krzysio pomoże! -libero w ciągu kilku chwil znalazł idealną sukienkę.- Przymierz.
Udali się do przymierzalni. W końcu dziewczyna pokazała się Krzyśkowi.
- No, no, no... Mała... Wyglądasz c-u-d-o-w-n-i-e! Bierzemy! -zadecydował
- Miło, że tak mówisz, ale... 
- Nie ma żadnego ale. Bierzemy i już.
- Tylko, że mnie na nią zwyczajnie nie stać. Możemy znaleźć inną?
- Kornelia, -podszedł do niej i objął ramieniem- ja tu widzę, ej ej ale popatrz w lustro -obrócił ją w kierunku  dużego lustra wiszącego na ścianie obok- ja tu widzę śliczną dziewczynę, która niebawem podbije cały świat, a ten siatkarski to już na pewno. Ta sukienka jest stworzona dla Ciebie. Powiedz mi szczerze, podoba Ci się?
Twierdząco pokręciła głową.
- Więc po sprawie. Przebieraj się. Musimy jeszcze znaleźć wygodne buty.
- Ale kiedy mnie nap-
- Prezent od wujka Krzysia. -przerwał jej
- O nie! Nie ma takiej opcji! Nie zgadzam się!
- Bo Ty dużo możesz dziewczynko. -puścił jej oczko i wrócił do oglądania krawatów
- Krzysiu... Ta sukienka jest zdecydowanie za droga... -próbowała się bronić Kornelia
- Zobacz, ten będzie pasował. -nie zwracał na to uwagi, pokazał jej wybrany dla Piotrka krawat- Cichemu też się spodoba.
Nie pozostało jej nic innego, jak tylko grzecznie przebrać się we własne rzeczy i słuchać Krzyśka.
Po przeszło godzinie mieli już wszystko. 
- To będzie impreza roku normalnie! -cieszył się Igła kiedy w drodze powrotnej
- Ja nie wiem jak długo wytrzymam w tych butach... 
- Nie marudź, najwyżej będziemy Cię nosić na rękach. -oboje się zaśmiali
- Dziękuję za wszystko. -ucałowała go w policzek
- Jeszcze chwila i będziesz Resoviaczka jak się patrzy. -uśmiechnął się- Nawet nazwisko masz odpowiednie.
  Kiedy Kornelia weszła do mieszkania Piotrek już na nią czekał.
- Cały dzień czekałem, jesteś wreszcie! -od razu mocno ją przytulił
- Też się cieszę, że Cię widzę. -odwzajemniła jego uścisk
- Zostawiłaś telefon na stole. Dzwoniła Twoja mama i Julka. Pozwoliłem sobie odebrać. Przepraszam...
- Nie, nie, spokojnie. Jeszcze zaczęłyby się niepotrzebnie martwić. Dobrze zrobiłeś.
- Życzyły nam zabawy do rana.
- Co do tego... -zaczęła niepewnie
- Wiem. O wszystkim. Jak się czujesz? -wziął ją za rękę i zaprowadził do salonu. Usiedli na kanapie.
- Yyy w porządku?
- Gadałem rano z Karolem. A on z Cupkiem. 
- Mogłam się tego spodziewać...
- Chcesz pewnie wrócić do Lublina jeszcze?
- Byłoby super... Dlatego rano muszę wyjechać stąd. Przepraszam, pewnie nie tak sobie wyobrażałeś ten weekend...
- Wszystko rozumiem. I ogólnie przemyślałem kilka rzeczy...
- Cieszę się. Ja też...
- Ale mam ochotę coś mu zrobić! -podniósł nagle głos Piotrek
- Komu? Karolowi?!
- Nie. Temu Serbowi!
- Piotrek... Nic takiego się nie stało... Jest ok...
- Przede mną nie musisz udawać. 
- Nie chcę do tego wracać. Po prostu pojadę tam i wyjaśnię wszystko.
- Jesteś tego pewna? Wiesz, czego tak naprawdę chcesz?
- I Ty chcesz w ten sposób rozmawiać?
- Przepraszam, że w ogóle zacząłem ten temat. -objął ją ramieniem- Zrobiłem zakupy, może przygotujemy coś na szybko? Pewnie umierasz z głodu...
Nawet się nad tym nie zastanawiała zbyt długo. Przez cały dzień nie odczuwała większej potrzeby jedzenia. Mimo wszystko przejmowała się tym Balem. Zaproszono na niego wielu wybitnych.
Czas do wieczora minął w ekspresowym tempie. O 19 Kornelia zamknęła się w łazience.
- Na szafce jest czysty ręcznik dla Ciebie. Niebieski! -poinformował ją Pit
- Dziękuję!
Kornelia wzięła prysznic. Włosy potraktowała lokówką, o której na szczęście pamiętała przy pakowaniu. Tak jak i o lakierze do paznokci. Bała się, żeby nie popsuć jego efektu, więc usiadła na brzegu wanny i czekała aż wyschnie. Siedziała i siedziała. 
- Matkoooo ile jeszcze... -powoli się denerwowała
Po kilku dłuższych chwilach doszła do wniosku, że może się dalej szykować. Zrobiła delikatny makijaż. Założyła sukienkę i spojrzała w lustro.
- Chyba jest w miarę nieźle.
Wyszła z łazienki. Do torebki schowała telefon, chusteczki, szminkę, kredkę do oczu, małe lusterko. Piotrek wychodził właśnie ze swojego pokoju.
- Wow... Wyglądasz... Wow.... -nie mógł się chłopak wysłowić.
- Ty też. -zaśmiała się widząc go w samych bokserkach i treningowej koszulce
- Daj mi kilka minut! -biegiem skoczył pod prysznic.
W tym czasie Kornelia z torebki wyciągnęła jeszcze szminkę i podeszła do lustra na korytarzu. Następnie założyła buty i przeszła w nich kilka kroków.
- Może jakoś przeżyję. -pomyślała
Nowakowski, ubrany już w garnitur, patrzył na nią stojąc oparty o drzwi.
- Jak Ty to zrobiłeś?
- Ale co takiego?
- Ja siedziałam tam chyba ze czterdzieści minut a Tobie zajęło to niecałe dziesięć!
- Kwestia praktyki -uśmiechnął się- Wyglądasz cudownie!
- Już to mówiłeś... -zarumieniła się.
- Idziemy?
- Tak. -ostatni raz spojrzała w lustro. Poprawiła włosy, wzięła torebkę i wyszli z mieszkania.

  Punktualnie zjawili się na miejscu. 
- Oooo jesteście! Pięknie, pięknie. -przywitał ich Ignaczak z żoną. którą Kornelia od razu polubiła.
- Krzysiu, Krzysiu, Ty lepiej się pilnuj. Ale ja się wcale nie dziwię, taka piękność... -podszedł do nich Kosok a zaraz za nim Achrem.
- Piękna Ty! -obok pojawił się Lotman, który znowu starał się poprawnie mówić po polsku
- Mam nadzieję, że i ze mną dziś zatańczysz?
- Zibi, z Tobą zawsze. I miło Was znowu wszystkich widzieć tak w ogóle! -uśmiechnęła się dziewczyna
- Czy ja dobrze słyszę? Kornelka? Nie poznałem Cię! Ślicznie wyglądasz. -trener Kowal również przyszedł się przywitać.
- Dobry wieczór! -dziewczyna bardzo ucieszyła się na jego widok. Nazwisko zobowiązuje.
Kiedy już przywitali się ze wszystkimi Resoviakami i ich osobami towarzyszącymi postanowili w końcu wejść do środka. Większość gości zajmowała już miejsca na przestronnej auli. Kiedy wszyscy zaproszeni dotarli, przedstawiciele władz miasta pojawili się na scenie.
- Szanowni Państwo! Mamy zaszczyt powitać Państwa na Balu Siatkarza, zorganizowanym w naszym pięknym mieście. Mamy nadzieję, że Bal ten na stałe wpisze się (...)
- Jakie nudyyyy, bla bla blaaa -marudził Bartman
- Tobie nic nie pasuje nigdy -zganił go Achrem
- No ale kogo to interesuje... 
- Bartman! -wtrącił się trener Kowal
- Dobraaaa, już będę cicho...
- Są wśród nas znakomici trenerze, siatkarze, reprezentanci kraju, przedstawiciele klubów (...) -kontynuował mężczyzna na scenie
- Młodzi, piękni, utalentowani. -próbował wyręczyć go Ignaczak za co lekko dostał od swojej żony. No dobra, posłała mu tylko znaczące spojrzenie.
Po trwającym kilka minut powitaniu nadszedł czas wręczenia symbolicznych nagród. Kilku dziennikarzy dostało dyplomy uznania za szczególne promowanie regionu. Przedstawiciele największych firm również dostali podziękowania za zaangażowanie w promocję miasta. I tak dalej, i tak dalej... Mało kto był zainteresowany tym, co działo się na scenie. Dopóki nie usłyszeli jednego nazwiska...
- Pan Andrzej Kowal! Za trud i poświęcenie jakie każdego dnia wkłada w przygotowanie naszych zawodników.... -Mężczyzna nie mógł dokończyć. Siatkarze Sovii zaczęli klaskać i przekrzykiwać jeden drugiego. Trener ogromnie zaskoczony odebrał dyplom oraz czek na niemałą sumkę. Kwota miała być przeznaczona na zakup sprzętu potrzebnego mistrzowskiej drużynie i na jej promocję. 
  W końcu nadszedł czas zabawy. Wśród zaproszonych gości najliczniejszą grupę tworzyli oczywiście siatkarze, trenerzy, lekarze, fizjoterapeuci, statystycy, sędziowie i osoby związane z tym środowiskiem. Po wyjściu z auli wszyscy udali na się na salę, gdzie przygotowano posiłek. Około 22 pierwsze pary zaczęły pojawiać się na parkiecie. 
- To co? Zatańczymy? -odezwał się w końcu Pit, patrząc na kolegów pląsających w rytm muzyki
- Już myślałam, że nie zapytasz. -chwyciła jego rękę Kornelia
Nowakowski, niby taki nieśmiały, okazał się być znakomitym tancerzem. Prawie wszyscy podśpiewywali znajome melodie. Jednak nie było im dane bawić się razem zbyt długo. Co kilka chwil ktoś zjawiał się obok mówiąc "Odbijany!". Dziewczyna doskonale odnajdywała się w towarzystwie zawodników Resovii. Znowu czuła, że tu powinno być jej miejsce. Po paru utworach udało jej się wrócić do Piotrka, który później nie odstępował jej na krok.
- Widzę, że Państwo świetnie się bawicie, ale chciałbym zaproponować teraz krótką przerwę. -usłyszeli głos DJa. Bartman spojrzał na zegarek.
- Eee jaka przerwa! Jeszcze 23 nie ma...
- Przerwa dobra! Patrz! -wskazał na kogoś Lotman
- Aaa faktycznie. -Zgodził się z nim ZB9 i zapytał- A gdzie Krzysiu?
- Jestem, jestem! Zawsze na miejscu. -wyprostował się Igła dumnie- Kornelka pozwól na moment.
- Alee...
- Cichy wytrzyma pięć minut bez Ciebie.
Ignaczak objął dziewczynę i lekko popchnął w kierunku nadchodzącego ku nim starszego mężczyzny.
- Ooo pan Ignaczak! Jak miło widzieć.
- Witam panie Profesorze. -uścisnęli sobie dłonie.- To jest właśnie Kornelia Kowal.
- Dobry wieczór. -ukłoniła się grzecznie
- No, no, sporo o panience słyszałem. Jestem pod wrażeniem Pani prac.
- Dziękuję bardzo. -trochę nie wiedziała do czego ta rozmowa zmierza...
- Pan Ignaczak mówił, że rozważa Pani przeprowadzkę tutaj?
- Jeszcze nie zdecydowałam.
- Więc proszę to przemyśleć. Chcemy stworzyć nowy kierunek. Myślę, że byłby on idealny dla Pani.
- Co Pan Profesor ma na myśli?
- Mamy sporą grupę studentów z różnych wydziałów i kierunków zainteresowanych fotografią. Chcieliby oni poszerzyć swoją wiedzę, ale do tej pory mogli korzystać tylko z kilkudniowych kursów. Doszliśmy do wniosku, że czas to zmienić. Są spore szanse, że specjalny kierunek ruszy już od najbliższego roku.
- Brzmi interesująco.
- Nawet bardzo! -wtrącił się libero
- Proszę się nad tym zastanowić. Pewnie nie planowała Pani pracy w branży, jaką jest fotografia?
- Nie myślałam o tym. Od zawsze interesowała mnie nauka języków obcych i dziennikarstwo.
- Można połączyć te rzeczy, do czego szczerze bym zachęcał. Ale jest Pani młoda, całe życie przed Panią. Na pewno wybierze Pani odpowiedni kierunek. Dodam tylko, że miejsce u nas ma Pani zapewnione. Niezależnie od żadnych egzaminów, średnich ocen i tym podobnych. Pani prace mówią same za siebie.
- Dziękuję bardzo! -ucieszyła się- Ale momencik... -spojrzała wymownie na Igłę
- Tak, pan Ignaczak wystawił Pani najlepszą ocenę i rekomendację. -wyjaśnił profesor- Aż grzechem byłoby nie dać Pani szansy. A teraz oboje Państwo wybaczą, muszę wracać do małżonki.
- Oczywiście. Przyjemnej zabawy. -pożegnał go Krzysztof
- Wzajemnie, wzajemnie. No i mam nadzieję, że się wkrótce zobaczymy pani Kornelio.
Dziewczyna stała tak chwilę bez słowa.
- Przyjemny facet, nie? -próbował wyrwać ją z oszołomienia
- Co się właśnie stało? -zapytała w końcu
- Profesor zaproponował Ci studia na nowym kierunku, bez żadnych egzaminów wstępnych, zliczania średnich ocen i tak dalej. To źle?
- Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach...
Wrócili do reszty zawodników. Ignaczak przyniósł szampana.
- Za co pijemy? -dopytywał się Bartman
- Za spotkanie! -krzyknęli chórem.
Wypili po lampce i wrócili na parkiet. 
Czas leciał w mgnieniu oka. Wszyscy wspaniale się bawili. Kornelia zatańczyła chyba z każdym Resoviakiem. Jednak to z Piotrkiem starała się spędzić możliwie najwięcej chwil.
Kiedy skończyła się jedna piosenka a zaczynała następna, która trochę nie pasowała do klimatu Balu, podziękowała trenerowi z którym akurat tańczyła. Oboje postanowili chwilę odetchnąć i skierowali się w stronę stolika. 
Nagle ktoś chwycił jej rękę i zapytał:
- Czy możemy zatańczyć?



-----------------
Witam Was,
to pierwszy raz chyba kiedy nie pisałam tak długo... Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został mimo wszystko... 
Dziękuję za miłe słowa, które otrzymałam od Was przez ten czas. Jesteście kochane <3
Mam też nadzieję, że nowy rozdział przypadnie Wam do gustu :)
I oczywiście dziękuję za tyle wyświetleń! <3
Enjoy!

SKRA vs RESOVIA
RESOVIA vs SKRA


kto wygra mecz? ;)

niedziela, 17 lutego 2013

Don't let your past steal your present

   Późnym popołudniem Kornelia dojechała na miejsce. Wsiadła do jednej z taksówek i podała adres. Po kilku minutach zapłaciła i pożegnała się z kierowcą. Kilka razy nacisnęła dzwonek. Drzwi od razu się otworzyły, więc weszła do środka.
- Wiesz, że najpierw powinno się zapytać 'kto tam?'
- Od razu wiedziałam, że to Ty! Tylko Ty dzwonisz tyle razy. -przywitała ją Julka- Miałaś być jutro chyba?
- Długa historia... Przepraszam, że się nie odzywałam...
- Masz taką minę, że chyba będę to w stanie zrozumieć. -przytuliła przyjaciółkę
Kornelia opowiedziała jej całą historię z Bełchatowa.
- Rozmawiałaś z nim od momentu wyjazdu?
- Dzwonił, ale nie odebrałam... A w ogóle to mam prośbę... Przenocujesz mnie? Mamie powiedziałam, że wracam jutro. Jak pokażę się w domu już dziś domyśli się, że coś nie gra. Nie chcę gorzej komplikować.
- Myślałam, że nigdy nie zapytasz! -ucieszyła się Julka

  Piątek zaczął się niby normalnie. Kornelia obudziła się bladym świtem, jednak udało się jej jakoś zmusić organizm do ponownego pójścia spać. Tym sposobem obie dziewczyny wstały koło południa. 
- Dzień dobry! -do pokoju Julki weszła jej mama- Cały dzień chcecie przespać?
- Ojj mamooo, daj żyć... -naciągnęła kołdrę na głowę Julka
- No taki ładny dzień mamy! -kobieta otworzyła okno
- Która godzina? -zapytała zaspana Kornelia
- Zaraz będzie południe. Trzeba było nie siedzieć pół nocy. Wy to nigdy nie możecie się nagadać -uśmiechnęła się.- Zostawiłam pieniądze na zakupy na stole. Muszę już wychodzić. 
- Tak, mamo...
- Julka! Ja mowię poważnie. Bo wieczór Was zastanie.
Po kilkunastu minutach dziewczyny postanowiły się w końcu ogarnąć.
- Kori! Telefon! -krzyczała Julka z kuchni, kiedy jej przyjaciółka ubierała się w łazience
- Odbierzesz?
- Halo?
- Yyy dzień dobry? -odezwał się zdziwiony mężczyzna
- Dzień dobry?
- Chyba pomyliłem numery... Szukam Kornelii.
- Nie, to nie jest pomyłka. Kornelia nie może w tej chwili rozmawiać. Przepraszam, kto mówi? -szybko zerknęła, że numer nie był zapisany
- Nazywam się Ignaczak. Krzysztof Ignaczak.
- Momencik. -Julka podeszła bliżej łazienki.- Kori? James Bond dzwoni.
- No bardzo zabawne. -dziewczyna wyszła z łazienki i wzięła telefon
- Tak?
- Cześć Mała!
- Krzysztof!
- A Ty skąd tak szybko wiesz?
- Tylko Ty tak do mnie mówisz. No co tam?
- Gotowa na Bal?
- Eee... Że tak powiem... Bo wiesz...
- Zgaduję, że nie. Ale to nawet lepiej. O której będziesz w Rzeszowie?
- A o której ten cały Bal się w ogóle zaczyna?
- O 20.
- Jakoś o 11 może znajdę połączenie, więc myślę, że około 14. No może 15...
- To zdążymy.
- Możesz jaśniej?
- Sukienki nie masz mam nadzieję?
- No nie mam.
- Jutro idziemy na zakupy. Od razu uprzedzam, że to było stwierdzenie, nie pytanie.
- Ok?
- Wolisz, żeby Cichy Cię odebrał z dworca czy wszystko jedno?
- Wszystko jedno... Ale... -dodała niepewnie
- Dobra, chyba wiem o co chodzi, powiem Lotmanowi. My się spotkamy w galerii, jak już chwilę odpoczniesz po podróży.
- Ale Krzysiu-
- Żadne ale. -przerwał jej- Widzimy się jutro. Ciao!
- No to nici z naszych zakupów. -powiedziała Kornelia wrzucając telefon do torby. 
- Ale jaaaaak to.... -Julka zrobiła smutną minę
- Krzysiek powiedział, że jutro idziemy na zakupy. I tyle. Czasem mam wrażenie, że oni wszyscy w tym Rzeszowie poszaleli. 
- Ty wiesz w ogóle, gdzie się zatrzymasz? Bo przecież musisz się przebrać, zostawić rzeczy i tak dalej...
- Nie pomyślałam o tym! Pewnie Piotrek mnie przygarnie.
- A gdybyście się nie dogadali?
- Wolę nie brać takiej opcji pod uwagę...
- Ale gdyby?
- Nie martwię się tym jeszcze.
- Słuchaj Kori, wiem, że to nie moja sprawa i nie powinnam się wtrącać, ale...
- Obiecuję się nie złościć. Mów, proszę.
- No dobra... Chodzi o to, że sama powtarzasz 'when life doesn't go right, go left'. To dzieje się teraz. Zauważyłaś? Chciałaś, żeby było ok. Nie wyszło. Pojechałaś do Alka. I obie wiemy jak to się skończyło... W tym momencie 'your life doesn't go right' i chyba czas by w końcu 'go left'...
- Czyli co Twoim zdaniem powinnam zrobić?
- Zapomnieć, o ile to możliwe... Na ile to możliwe... Nie wiem. Ale moim zdaniem może trzeba dać szansę szczęściu? Nie mówię, że musisz się z Piotrkiem od razu wiązać czy dzieci mieć, ale-
- Hahaah 'dzieci mieć' -śmiejąc się przerwała jej Kornelia- dobre żarty się Was wszystkich dzisiaj trzymają.
- Oj tak tylko mówię. Nie chcę, żebyś niepotrzebnie zamartwiała się tym co było i rozpamiętywała cały czas.
- Nie będę.
- Taaaa jasne, znam Cię. Na bank ciągle o tym myślisz.
- Może ciut ciut.
- No trochę bardziej. Zrozum, jeśli nie pozwolisz tym niezbyt przyjemnym wspomnieniom odejść w zapomnienie, możesz wiele stracić teraz, w tym najbliższym czasie. A przecież wszystko się może zdarzyć.
- Jak to poetycko zabrzmiało...
Dziewczyny zjadły śniadanie i obejrzały jakiś serial. Przed 14 Kornelia zaczęła się zbierać. 
- Muszę opowiedzieć mamie, a raczej przygotować ją na te kolejne wyjazdy...
- Jak wspomnisz o Rzeszowie na pewno zrozumie.
- Taaa.... A w niedzielę znów Bełchatów. O właśnie, ja mam bilety. Jeśli chcecie być i w sobotę to no problemo.
- Nie, nie. Pojedziemy wszyscy. Nie zostawimy Cię z tym samej.
- Dobrze, że Was mam! Zbieramy się? -spojrzała na zegarek
Obie się ogarnęły i wyszły. Julka na zakupy, Kornelia do siebie.

  Mamy jeszcze nie było. Poszła więc do siebie. Uchyliła okno. Rzuciła torbę na łóżko. Włączyła dość głośną muzykę i poszła do łazienki. Taaak, gorąca kąpiel to zawsze dobry pomysł. Później włączyła komputer i zalogowała się na facebooka. Kilka powiadomień, zaproszeń do gry, wiadomości od znajomych ze szkoły i ta jedna... od Alka. Nie przeczytała.
  Była 17, kiedy mama wróciła z pracy. Kornelia czekała na nią w kuchni. Zdążyła nawet szybki obiad przygotować.
- Ooo jesteś już! -ucieszyła się
- Tak, cześć mamuś. -przywitała się z nią
- No i jak było?
- W porządku. 
- Yhym, powiedzmy, że Ci wierzę. 
- Nie, na serio. Chłopaki ze Skry są bardzo sympatyczni! 
- Mówiąc już o nich. Wczoraj chciałam trochę przewietrzyć Ci pokój i na biurku znalazłam VIPowskie bilety. Znowu wyjeżdżasz?
- Tak, sam trener je przysłał. Dla mnie, Julki i Wojtka. Nie masz nic przeciwko?
- To tylko wyjazd na mecz?
- To znaczy... -zaczęła niepewnie Kornelia
- Wiedziałam, że gdzieś jest haczyk. -pokręciła głową
- Pierwszy mecz jest jutro, ale chłopaki zaprosili mnie do Rzeszowa tego dnia akurat...
- Do Rzeszowa? -od razu zainteresowała się mama
- Mają tam Bal Siatkarza. W sumie to idę tam z Piotrkiem. Poza tym pokazali moje zdjęcia jakiemuś profesorowi Wydziału Sztuki, który chce mnie poznać.
- To wspaniale!
- Nie wiedziałam, że aż tak chcesz się mnie z domu pozbyć -zażartowała
- Och nie wygłupiaj się! Po prostu to może być dla Ciebie szansa. Mam na myśli fotografię. No i skoro będziesz na tym Balu z Piotrem... -zaczęła się uśmiechać.
- Mamo, znasz moje zdanie, tylko się przyjaźnimy
Rozmowę przerwał im dźwięk telefonu.
- Zostawiłam go w pokoju! -przypomniała sobie- Zaraz wracam. -i pobiegła do siebie
- Halo?
- Co Ty? Do maratonu ćwiczysz? Czy znowu zostawiłaś telefon w drugim końcu mieszkania?
- Nie żartuj sobie, jaki maraton. Chciałam zdążyć odebrać.
- Tak myślałem. Wróciłem trochę wcześniej z delegacji. A co u Ciebie podróżniczko? -zapytał Gabriel
- No wiesz, raz tu, raz tam.
- Szykuje się kolejna wycieczka?
- Zaczynam mieć dosyć tego ciągłego bycia w trasie...
- Mówiłem Ci, przyjeżdżaj do mnie!
- Rozważam to... -ściszyła głos
- Serio!?
- Nie musisz krzyczeć...
- Przepraszam, to z wrażenia.
- Doszłam do wniosku, że czas ruszyć na przód. Byłam idiotką, ok, ale po co żyć przeszłością?
- Moja mądra siostrzyczka. -ucieszył się chłopak- Zapomnijmy o tym, co było.
- Kiedy poznasz wyniki rekrutacji?
- Na początku lipca.
- To zaraz po tym wsiadaj w pierwszy samolot.
- Mówisz?
- Ja to wiem!
- Ciekawe co mama na to... Ostatnio ciągle mnie nie ma...
- Haha tym się nie przejmuj, zarezerwujemy jej pobyt w spa i nawet nie zauważy.
- Ale Ty masz dobry humor dzisiaj!
- Bo moja little sis w końcu podbije Paryż!!
- Kto by pomyślał, że aż tak się ucieszysz.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Wiesz co? Ja Ci ten bilet zarezerwuję lepiej. 
- Sama też potrafię, ejjj -próbowała udawać obrażoną
- Nie wątpię, ale chcę mieć pewność. Wyrobisz się do 8 lipca?
- Powinnam.
- Super, to w poniedziałek ósmego powitam Cię eleganckim 'bonjour'.
- A ja Ciebie staropolskim 'dzień dobry'. -oboje zaczęli się śmiać
- Taki układ mi pasuje! Wybacz, ale muszę kończyć. Będziemy w kontakcie.
- Jasne, jasne. Nie zatrzymuję Cię. I wiesz? Cieszę się, że się spotkamy, pogadamy...
- Wreszcie wszystko jak trzeba! Trzymaj się.
- Do zobaczenia braciszku!
Kornelia wróciła do kuchni.
- Mamuś... -przytuliła się do niej córka
- Czego dusza potrzebuje?
- Ojj zaraz potrzebuje... Ale co byś powiedziała, gdybym ja Ci powiedziała, że ktoś mi powiedział, że-
- Kornelia?
- Tak?
- Wprost, mów wprost.
- Przepraszam... Ok. Nie chciałabyś pojechać do spa?
- Słucham? A Ciebie tu zostawić?
- Nieee, ja byłabym wtedy w Paryżu.
- Co takiego?! -kobieta była w szoku.- Nigdy o tym nie wspominałaś...
- Bo dopiero kilka dni temu pojawiła się taka możliwość.
- Błagam, powiedz, że to nie ma związku z siatkarzami...
- Nie, nie ma. Gabriel chce, żebym do niego przyjechała.
- On już niejednokrotnie Cię zapraszał. Co się zmieniło w tej kwestii? To znaczy w Twoim nastawieniu...
- Czy to ważne? Ważne, że chcę się z nim spotkać. Ostatnio troszkę sobie porozmawialiśmy -
- Ładnych rzeczy się dowiaduję. -przerwała jej
- Nie mów, że się nie cieszysz? Chyba zawsze tego chciałaś? Żebyśmy się dogadali?
- No pewnie! -mocno ją przytuliła- Każda matka chce by jej dzieci żyły ze sobą w zgodzie.
- Czyli zgodzisz się?
- A kiedy byś chciała do niego polecieć?
- 8 lipca.
- Myślę, że nie będzie z tym problemu. Tylko muszę Ci o czymś powiedzieć...




---------------
Przepraszam, że tak krótko i o tej porze, ale coś się chyba dzieje z serwerem...
Ciągle tylko błędy, problemy, errory wyskakują ;/
Mimo wszystko,
Enjoy!

Dziękuję za wszystkie komentarze <3
PS. Znacie jakieś filmy z siatkówką w tle? :)


@EDIT
Zauważyłam, że chyba więcej komentarzy dotyczy Alka i jego ewentualnego związku z Kornelią. A tu proszę, w naszej ostatniej ankiecie (minimalnie to minimalnie, ale jednak) jednak wybrałyście Piotrka. Więc jak to jest? :)

@EDIT 2
17-02-13, godz. 21:04


Bardzo Was przepraszam, ale dziś rozdział się niestety nie pojawi... :( :(
Jutro zaczynam zajęcia i miałam przygotować pracę na zaliczenie jednego z przedmiotów. Wszystko było gotowe jakiś czas temu. Kilka dni nad nią spędziłam. Teraz chciałam nanieść ostatnie poprawki a tu bum! Wcięło mi plik... Przeszukałam wszystkie możliwe foldery i nigdzie go nie ma... Tak więc teraz, w tempie meeeega przyspieszonym, muszę wszystko zaczynać od nowa :( Nie wiem teraz czy płakać, czy... płakać. :( Ostatnio tak wiele spraw mi się komplikuje...
Jeszcze raz Was przepraszam i od razu uprzedzam, że nie wiem czy przeżyję dzień jutrzejszy, więc gdyby rozdział się nie pojawił - nie miejcie mi tego za złe.
Z góry dziękuję za zrozumienie i cierpliwość.

Pozdrawiam i (mam nadzieję) do szybkiego napisania!

piątek, 15 lutego 2013

To go back or not to go back...

  Po chwili oprzytomniała, sięgnęła po telefon.
- Ej, co się stało?!
- Przepraszam Kostek, nie mogę dłużej rozmawiać...
- Ale co się dzieje? -pytał coraz bardziej przerażony
- Nie wiem. Dobra, wracaj na trening.
Przedyktowała mu jeszcze niezbędne dane, o które prosił.
- Niedługo będziemy. -usłyszała i rozłączyła się
Jeszcze raz wzięła znalezioną rzecz do ręki. Dokładnie obejrzała z każdej strony. 
Tak.
Jej niebieski notatnik.

  Koło południa usłyszała, że ktoś przekręca klucz w drzwiach.
- Wrócili... -powiedziała do siebie
- Kornelia? Wszystko ok? -od progu darł się Konstantin- Gdzie jesteś?!
- Tutaj... -lekko się podniosła na kanapie
- Czemu leżysz? Źle się czujesz? -zmartwił się. Tylko Alek nic nie mówił
- Jest w porządku. Byłam trochę zmęczona.
- Ktoś chce soku? -zapytał obojętnie atakujący wchodząc do kuchni.
- Oho, to ja sobie chyba pójdę... -stwierdził Cupko widząc jego minę i poszedł do siebie
- Jak trening? Nie łam się, niedługo i Ty wrócisz na salę. -próbowała uśmiechać się dziewczyna kiedy usiadł na wprost niej
- Co tak naprawdę robisz w sobotę? -taaa, nie ma to jak pytania prosto z mostu
- Słucham? -cholera!
- Pytam, co tak naprawdę robisz w sobotę. -powtórzył chłodno
- Przecież wiesz, Wojtek-
- Proszę Cię, przynajmniej nie kłam. -przerwał jej
- O czym Ty mówisz?
- Ja? Nie udawaj.
- Alek... -mówiła coraz ciszej
- Żaden Alek, żaden Alek! -zdenerwował się- Jedziesz do Rzeszowa, tak?
- Ja... Ja... Chciałam Ci powiedzieć...
- To czemu tego nie zrobiłaś?
- Nie wiedziałam jak... A właściwie to skąd wiesz? -zdziwiła się nagle
- I siedzisz tu tak spokojnie... Słyszałem Twoją rozmowę w nocy. Myślałem, że wszystko się ułożyło, że teraz będzie już tylko lepiej... 
- Nie możesz mieć do mnie pretensji. Niczego sobie nie ślubowaliśmy.
- Myślałem, że nie mamy przed sobą tajemnic... Myślałem, że Ci na mnie zależy. Na nas!
- Przestań krzyczeć! Ty też nie jesteś święty!
- O nie, nie zwalisz teraz winy na mnie!
Dziewczyna pobiegła do jego pokoju i wyciągnęła z biurka niebieski notes.
- A to?! -krzyknęła wracając do salonu- Co to jest?
- Szperałaś w moich rzeczach?
- Kostek zadzwonił, szukał dokumentów, które były u Ciebie. Znalazłam to przypadkiem. Ale widocznie ten przypadek był potrzebny. Pytam jeszcze raz, skąd to masz?!
- Teraz Ty przestań krzyczeć... -starał się ją uspokoić, nie spodziewał się takiego rozwoju sprawy.
- Nie mam zamiaru! 
- Znalazłem ten notes.
- Gdzie!
- Jak byłem na treningu.
- Wtedy w Lublinie, prawda?! Tu jest całe moje życie! Nie miałeś prawa.
Nie odpowiedział.
- I trzymałeś go cały czas?!
- Kornelia...
- Żadna Kornelia! Jak mogłeś...
- Ale nie bój się, nie czytałem. -próbował się wybronić
- Nie obchodzi mnie to teraz! Przez tyle czasu go miałeś i robiłeś z tego tajemnicę!
- Chciałem Ci go oddać, w Lublinie, pamiętasz? Spotkaliśmy się jak wyszłaś wieczorem na spacer.
Przypominała sobie, faktycznie była taka sytuacja...
- Ale nie chciałaś mnie słuchać. -dokończył
- A mało miałeś później okazji? Tyle dni tu jestem!
- Bałem się Twojej reakcji... -jego głos złagodniał
- No i słusznie!
- Ty też masz tajemnice! Po co jedziesz do tego Rzeszowa?
- To już nie jest Twoja sprawa. -chciała wstać, ale Alek jednym krokiem znalazł się obok
- Do niego, tak? -mocno złapał jej rękę
- A nawet jeśli, to co? Puść mnie, to boli! -ten jednak nie zareagował
- Co ze mną? Z nami.... 
- Nie wiem... -odpowiedziała krótko
- Przecież wiesz, że tak dalej nie można... Nie możesz cały czas być na trasie Bełchatów-Rzeszów.
- Nie rozumiesz tego?
- Czego? -spojrzał jej w oczy- To chyba Ty nie rozumiesz... Ja chcę, żebyś tu była. Chcę być z Tobą.
- To nie jest takie proste. -wyrwała sie z jego uścisku
- Przestań to w kółko powtarzać! To jest proste. 
- Nie, jeśli się nie wie czego się chce od życia.
- Ja wiem. Chcę Ciebie.
- Było fajnie, ale kilka dni razem jeszcze o tym nie świadczy. To poważna decyzja. -posmutniała...
- Wiem! Dziewczyno, kiedy to do Ciebie dotrze? Jesteś dla mnie naprawdę ważna.
- Ty dla mnie też, ale moje serce jeszcze nie zdecydowało... Nie wiem co robić.
- Zostań tutaj... Też tego chcesz...
- Nie rozumiesz? Skomplikowało się. Wszystko! 
- Może to wina tamtego... -przynajmniej w to chciał wierzyć Alek
- A może też Twoja? -już sekundę później pożałowała tych słów
- To nie ja stawiam siebie w centrum świata. Nie sądzisz, że to trochę egoistyczne? -chłopak nie wytrzymał- Chcieć mieć tak wszystkich przy sobie? Pomyślałaś chociaż przez chwilę, co ja czuję kiedy mnie tak traktujesz? Zastanów się tylko. Jeździsz z miejsca w miejsce, bo tak Ci wygodniej. Nie musisz wybierać, decydować. Jesteś tu, za chwilę będziesz w Rzeszowie. Z nim też tak będziesz pogrywać? Nie przejmujesz się innymi! Zachowujesz się momentami jakby zależało Ci tylko i wyłącznie na sobie. To samolubne! Nie zauważasz innych dookoła, czy tylko udajesz? -słysząc to dziewczyna strzeliła go prosto w twarz i odwróciła się.
- Kornelka, proszę Cię... Nie kłóćmy się... -dodał szybko- Przepraszam.To wszystko przez nerwy. Dobrze wiesz, że wcale tak nie myślę. Przepraszam Cię... -podszedł do niej, chciał ją przytulić. Niemal natychmiast uświadomił sobie własną głupotę i to, co zrobił tymi słowami.
- Zostaw mnie! -weszła łazienki i trzasnęła drzwiami
Rozpłakała się. W pośpiechu zbierała swoje rzeczy. Po paru otworzyła drzwi. Ostatni raz spojrzała na Serba. Stał bez słowa, cały czas w tym samym miejscu. Chwyciła torbę i bez słowa wyszła z mieszkania. Zbiegała po schodach.
- Kornelia! -krzyczał za nią chłopak, jednak ona była już na dole. Słyszał tylko echo zamykanych z hukiem drzwi....
Zrezygnowany wszedł do mieszkania.
- Ale Ty głupi czasem jesteś, naprawdę! -Konstantin wyszedł z ukrycia- Wiesz, co właśnie narobiłeś?!
- Podsłuchiwałeś? -Alek spojrzał na niego wymownie
- Tego nie dało się nie słyszeć.
Alek usiadł na podłodze i schował twarz w dłonie. Cupko przycupnął przy nim
- I co ja mam teraz zrobić? Może powinienem pogadać z Kłosem? Jego Kornelia pewnie posłucha...
- To chyba nie jest dobry pomysł.
- Czemu?
- Nie zauważyłeś?
- Czego? Matkooooo, nie możesz mówić wprost!?
- Dobra, nie denerwuj się tak... -Kostek zrobił urażoną minę, podobną do tej
- Sorry...
- Kłos zawsze stanie po stronie Pita. Dlaczego? Dlatego, że reprezentacja podobno łączy bardziej niż klub no i znają się w końcu od wieków.
- Ze mną na pewno nie będzie chciała rozmawiać... Jestem idiotą! -Alek w geście bezradności padł na podłogę.
- Nic się nie martw! Rycerz Konstantin i Ciebie uratuje!

  Kornelia biegła przed siebie. Nie zwracała uwagi na nic, na nikogo... Chciała znaleźć się jak najdalej stąd. Nagle ktoś zaczął trąbić. Samochód zjechał na bok, kierowca uchylił szybę by powiedzieć:
- No na przyjemny jogging to mi raczej nie wygląda. Wsiadaj. -powiedział przyjaźnie.
- Nie, dzięki. -mimo to zatrzymała się.
- O nic nie będę pytał.
- Wybacz, ale mam Was dość.
- Nas?
- Siatkarzy.
- Nawet mnie? -facet zrobił oczy jak kot ze Shreka. Swoją drogą była to chyba ulubiona mina ich wszystkich. Wykorzystywali ten trik przy każdej możliwej okazji.- Podwiozę Cię, gdzie tylko będziesz chciała. -zaoferował
- Do Łodzi?
- Właśnie tam jadę. -uśmiechnął się i dziewczyna wsiadła do jego samochodu.

  Po godzinie jazdy zatrzymali się przy dworcu.
- Mówiłem, że o nic nie będę pytał. -miał bardzo ciepły, spokojny głos
- Pokłóciliśmy się. Tak serio. -sama zaczęła opowiadać co zaszło- Każde z nas powiedziało chyba kilka słów za dużo... Jest w tym trochę mojej winy. No dobra... Sporo mojej winy...
- Wina nigdy nie leży tylko po jednej ze stron. 
- Ale ja chyba naprawdę namieszałam...
- Nie możesz się winić za posiadanie uczuć...
- Co ja poradzę na to, że zależy mi na nich obu?
- Na każdym z nich tak samo?
- Chyba nie...
- A wiesz na którym bardziej?
- Mam nadzieję, że jestem blisko rozwiązania tej zagadki. -odpowiedziała z nadzieją w głosie- W ogóle to chciałabym Cię przeprosić. Mieliśmy porozmawiać po treningu... A ja w sumie uciekłam.
- Przecież rozmawiamy teraz, nic straconego. -posłał jej serdeczny uśmiech- Byłem w podobnej sytuacji.
- Haha Ty? Nie wierzę...
- To posłuchaj. 
Mariusz zaczął swoją opowieść.
- Byłem niewiele starszy od Ciebie, w trakcie studiów. Wszystko wydawało się układać. Pojechaliśmy ze znajomymi nad morze. Wiesz, taki weekend wytchnienia po egzaminach. Chcieliśmy też spędzić trochę czasu z kumplami, w męskim gronie. Nasze dziewczyny zostały. Wszystko zapowiadało się świetnie. Piękna pogoda i tak dalej. Któregoś dnia graliśmy w piłkę na plaży. Kolega przez nieuwagę strzelił w jedną z plażowiczek. Później na mnie spadło przepraszanie jej, bo sam bał się podejść. Nie powiem, fajna dziewczyna była, mieszkała na miejscu  Odruchowo wymieniliśmy się numerami. Do końca weekendu spotkaliśmy się parę razy. Sporo pisaliśmy. Wydawało mi się, że to nic złego. Przecież z każdym można sobie pogadać czy pójść na spacer. Ale po powrocie do domu nasz kontakt się nie urwał. Powoli zastanawiałem się czego chcę. Często przez to kłóciłem się z Pauliną. Nawet rozstaliśmy się na jakiś czas. Miałem mętlik w głowie. Pojechałem na kilka dni nad Bałtyk. Sam. Spotkałem się z tamtą dziewczyną. Jej też zależało na mnie i tej znajomości. Nie chcieliśmy się żegnać. Ja jednak czułem, że brakuje mi mojej Pauliny. Nagle jakby cały ten wyjazd okazał się największym błędem mojego życia. Dniami i nocami myślałem, co dalej. Zrobiłem coś w rodzaju bilansu. Rozważałem wszystkie za i przeciw każdej ewentualnej decyzji. Szczerze porozmawiałem z Basią, bo tak miała na imię. W końcu i ona doszła do wniosku, że to chyba nie to. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. To, że tak dobrze się rozumieliśmy nie musiało od razu znaczyć, że musimy się wiązać. Wróciłem do domu. Bałem się, że Paulina nie da mi drugiej szansy. 
- I co było dalej?
- Po powrocie od razu do niej pojechałem. Najpierw oczywiście nie chciała mnie słuchać. Jednak udało mi się zwrócić jej uwagę na nowo. Przygotowałem skromną, ale romantyczną kolację i wszystko jej opowiedziałem. Zrozumiała. Jaki ja byłem wtedy szczęśliwy! Wszystko na nowo zaczynało się układać i nabierać sensu. 
- Ja nie liczę na happy end...
- Popatrz ile my już ze sobą jesteśmy! Nie mówię, że Ty i Aleks skończycie jako małżeństwo, ale nie wykluczam tego. -uśmiechnął się znacząco
Kornelia puściła to stwierdzenie mimo uszu.
- A co z tą Basią?
- Ona również ułożyła sobie życie, ma szczęśliwą rodzinę. Zawsze jak spędzamy wakacje nad morzem odwiedzamy ich. Nasze dzieciaki za sobą przepadają.
- Brzmi super.
- Ułożyło się. Tobie też się wszystko ułoży, zobaczysz.
- Chciałabym w to wierzyć... Po co tak właściwie przyjechałeś do Łodzi?
- Moja chrześnica ma niedługo urodziny, szukam prezentu. Myślę, że za jakieś dwie godziny będę wracał, gdybyś chciała jednak...
- Wrócić? -dokończyła
- Tak.
- Jadę do domu. Muszę sobie przemyśleć kilka spraw.
- Gdyby coś się działo albo gdybyś tak po prostu chciała pogadać, daj znać.
- Dziękuję. Za wszystko!
Dziewczyna przytuliła siatkarza na pożegnanie i wysiadła z samochodu. Stała chwilę czekając aż zniknie z jej pola widzenia. Udała się na poszukiwanie kas. 
- Miała Pani dużo szczęścia! -usłyszała w okienku- Za trzy minuty odjeżdża PKS do Lublina. Następny dopiero za dwie i pół godziny... -szybko wydrukowała dla niej bilet.
Pobiegła w kierunku stanowisk odjazdów.
Kierowca właśnie skończył palić papierosa i wsiadał do autobusu.
Spojrzała na zegarek.
Zawahała się.
W tym momencie zadzwonił Alek.
Po raz kolejny Kornelia nie wiedziała co robić... 




------------------
Chyba więcej Waszych cudownych komentarzy nie będzie, więc po prostu wstawiam, bo gotowy i tak czeka już od kilku godzin...

Zobaczcie, na co dziś trafiłam, no to po prostu trzeba rozgłaszać!
Enjoy!

czwartek, 14 lutego 2013

Lost and found

- Słucham?
- Pytam, czy zostaniesz tu przez jakiś czas.
- Jak Ty to sobie wyobrażasz?
- Normalnie. Po prostu. W weekend gramy z Zaksą, trener chce, żebyś była. Po co jeździć tak w tę i z powrotem? Wszyscy się ucieszą, jak zostaniesz. 
- Dobrze wiesz, że nie wzięłam żadnych rzeczy na te kilka dni, co dopiero tygodni...
- Poprosimy Julkę i Wojtka, żeby zabrali to czego będziesz tu potrzebować.
- Nie wiem...
- Kornelka... Proszę Cię...
- I tak muszę wrócić do Lublina. -w porę przypomniała sobie o pomyśle Wojtka- Pamiętasz? Obiecałam coś Wojtkowi. Jego rodzina przyjeżdża.
- Faktycznie... W takim razie nie wracaj z nimi później.
- Alek, to nie jest takie proste.
- A może Ty po prostu nie chcesz? -to jego spojrzenie...
- Ojj przestań. Dobrze wiesz, że chcę.  
- Więc zostań.
- Nie mogę.
Kornelia odwróciła się i próbowała zasnąć. Łzy spływały jej po policzkach.
Obudziła się w środku nocy. Powolutku wyszła z łóżka i znalazła swój telefon. Alek nadal spał.
Poszła do kuchni. Księżyc świecił dość wysoko, więc nie musiała zapalać światła. Wzięła szklankę i nalała sobie soku pomarańczowego. Oparła się o parapet. Drzwi do pokoju Konstantina były zamknięte. Miała nadzieję, że i drugi z Serbów ma mocny sen. Wiedziała, że jest późno. Postanowiła jednak spróbować.
- Hhhaaallloooo?
- Przepraszam, że Cię obudziłam...
- Pewnie bez powodu byś tego nie zrobiła. 
- Piotrek, my musimy w końcu porozmawiać. Ja dalej tak nie mogę.
- Wracasz jeszcze do Lublina? -zapytał nagle
- A skąd Ty-
- Karol się o Ciebie martwił, dzwonił do mnie wieczorem.
- No ładnie, zero prywatności nie można zachować.
- Nie miej mu tego za złe. Chce chłopak dobrze. Zresztą... Ja też miałem do Ciebie zadzwonić. Wolałem jednak poczekać aż sama to zrobisz.
- Nie wiem co robić... Nie wiem czego tak naprawdę chcę... Myślałam, że potrafię dokonać wyboru, że już to zrobiłam...
- Ale nadal masz wątpliwości?
- Nawet sobie nie wyobrażasz...
- Nie będę Cię przekonywał czy namawiał. Chociaż znasz moje zdanie. 
- Piotruś...
- Pamiętaj tylko, że nie ważne co zdecydujesz ja i tak będę zawsze przy Tobie.
- Dziękuję.
- A teraz może chodźmy dalej spać, hmm? Porozmawiamy w sobotę?
- Tak, jasne. Dobranoc.
- Spróbuj odpocząć.
Kiedy wchodziła do pokoju zauważyła, że Alek szybko przykrywał się swoim kocem. 

  Kornelia wstała chwilę po godzinie 8:30. Serbscy siatkarze jeszcze pogrążeni byli we śnie. Po cichu wstała i poszła do łazienki. Szybki prysznic, lekki makijaż i była gotowa rozpocząć nowy dzień. Postanowiła przygotować śniadanie. Nakryła do stołu. Usmażyła naleśniki. W lodówce, oprócz Nutelli, znalazła małe słoiczki z dżemami w różnych smakach. Ustawiła wszystko obok talerzy. Jednego naleśnika posmarowała czekoladowym kremem.
- Puk, puk. Nie śpiiiiiimy! -weszła z talerzem do pokoju Cupka
- Cooo? Whaaat theee... Która godzina?
- Przed dziewiątą. Proszę. -uśmiechnęła się i podała mu talerz
- A to co? -usiadł zdziwiony
- No jak to? Nagroda za wczorajszy ratunek?
- Eeee to ja Cię więcej nie będę ratował... 
- Że za mało? -zaśmiała się
- No pewka!
- A w kuchni byłeś? -skinęła na drzwi
Kostek migiem się zerwał i pobiegł do kuchni. Za chwilę wrócił i powiedział do dziewczyny:
- Królowo złota! Zostań z nami na zawsze! -i zaczął ją tulić z całych sił
- Ałaaaa -śmiała się- jak mnie udusisz, kto Ci będzie obiad gotował?
- Robisz dziś obiad?! -znowu ją przytulił
Aleksandar wszedł do pokoju przyjaciela
- Ha! To ja już wiem co to za krzyki z rana. Człowiek wstaje ostatni, bo wyspać się chce a tu takie rzeczy. Ładnie, ładnie. Z kim ja mieszkam w ogóle? -lekko się uśmiechnął
- Skarbie, dla Ciebie śniadanko też już czeka. -podeszła do niego Kornelia
- Staryyy, ale jakie śniadanie! Naleśniki! Czaisz?! -krzyczał Kostek- Naleśnikiiiiiiiii! 
- Dobra, już idę, nie krzycz tak. -Alek odwrócił się i poszedł do kuchni
- A temu co? -zdziwił się jego przyajciel
Kornelia tylko wzruszyła ramionami. Miała złe przeczucie.
Przed 10 cała trójka wyszła z mieszkania. 
- Moim czy Twoim? -zapytał obojętnie Alek
- Twoim. Ja zapomniałem zatankować... 
Wsiedli do samochodu atakującego. Po kilku minutach byli pod halą. Weszli do środka.
- A Ty nie masz dziś rehabilitacji? -przerwała milczenie Kornelia
- Nie. -odpowiedział krótko
Cupko poszedł do szatni się przebrać, a oni weszli na salę.
- Ooo kogo my tu mamy! -przywitał ich Winiar. 
- Wyspani? -uśmiechnęła się do nich dziewczyna
- Jak zawsze.
- Trenera nie ma? -odezwał się w końcu Alek
- Miał coś do załatwienia na mieście. Mamy zrobić rozgrzewkę dopóki nie wróci. -wyjaśnił Zati
Mariusz przypatrywał się Kornelii. Ta jednak nie miała odwagi do niego podejść.
Serb odszedł nagle do kolegów, zostawiając dziewczynę samą.
- O co mu chodzi od rana! -powiedziała pod nosem
Odwróciła się i od razu wpadła na jego współlokatora
- Kostek, dasz mi swoje klucze?
- Coś się dzieje?
- Chciałabym wrócić do domu. Z chłopakami się już przywitałam, nie chcę przeszkadzać.
- Na pewno wszystko ok? Gdzie Aleks?
- Jest ok. -skłamała- No i nie chcę spotkać trenera... -dodała szybko
- No dobra, chodź.
Poszli do szatni. Chłopak wyciągnął z torby klucze i podał je jej.
- Poradzisz sobie?
- Tak, tak. Udanego treningu!
Pomachała mu i skierowała się w stronę wyjścia.
Mariusz stał w drzwiach sali.
- Przepraszam... -powiedziała tylko i wyszła
Wlazły odprowadził ją wzrokiem. On też przeczuwał, że chyba nadchodzą problemy.

  Po prawie dwudziestominutowym spacerze Kornelia weszła do mieszkania na piątym piętrze. Usłyszała telefon.
- Tak Kostek? -odebrała po kilku sygnałach
- Kuuurcze, zapomniałem, że miałem dziś przynieść dokumenty do ubezpieczenia. Kończy mi się za kilka dni. Mogłabyś znaleźć te papiery i podać mi kilka danych?
- Pewnie, gdzie mam szukać?
- U mnie w szufladzie.
Według wskazówek zaczęła przeszukiwać wszystkie szuflady.
- Przykro mi, ale tu ich nie ma. -powiedziała po chwili
- Aaaaaa, wiem! Bałem się, że je zgubię, więc poprosiłem Aleksa, żeby je przechował. Mogłabyś zobaczyć u niego? Na pewno będą w biurku.
Kornelia weszła do jego pokoju. Otworzyła szafkę. 
- Chyba mam! -powiedziała radośnie.
Jednak ta radość szybko zniknęła.
Pod dokumentami było coś jeszcze.
- To niemożliwe....
- Halo? Co mówiłaś? -cały czas miała telefon w ręku.
- To niemożliwe! -powtórzyła
- Haaaaalo! -prawie darł się do słuchawki Konstantin
Dziewczyna nie zwracała już na to uwagi. Odłożyła telefon na biurko. 
Z szafki wyciągnęła coś, co myślała, że dawno temu zgubiła...





---------------
Moje Kochane, chyba musimy iść na pewien układ w końcu ;) Ja będę robić wszystko co w mojej mocy, żeby rozdziały ukazywały się w miarę o stałych porach (np. godziny wieczorne, max do 22?), ale i Wy musicie się starać :) wiem, że jesteście w stanie, macie moc i więcej komentarzy to dla Was pikuś :)
Liczę na owocną współpracę <3

Enjoy!

Dobrze, że ten dzień się już kończy... Ze względu na  okoliczności dzisiejszy rozdział jest jeszcze krótki. :(
Wprawdzie ja niekoniecznie przepadam za tym 'czternastym' (bo przecież każdy dzień czy moment jest okazją do miłości i okazywania drugiej osobie, jak bardzo ją kochasz - nie tylko od święta), ale mam nadzieję, że dla Was ten dzień był udany, pełen uśmiechu no i... miłości oczywiście ;) Sto całusów!

środa, 13 lutego 2013

Stay

- Stało się coś? -Alek odwrócił się i spojrzał na nią
- Bo widzisz...
Znowu telefon dał o sobie znać. Tym razem był on do Serba.
- Przepraszam, to Winiar. -powiedział wyciągając go z kieszeni- Halo? Poczekaj, zapytam.
- Michał zaprasza nas na kolację. Masz ochotę? -zwrócił się do Kornelii
- Sama nie wiem... -teraz już niczego nie była pewna.
- Będziemy. -odpowiedział krótko Michałowi
Cupko jak tylko usłyszał o darmowym jedzonku zaczął szaleć po całym pokoju. 
- Przynajmniej nie będę musiał później sprzątać! -krzyczał radośnie
- Ostatnio wcale nie sprzątałeś! A dziś na dodatek zrobiła to Kornelia... Nic pomocy od tego człowieka, nic. -śmiał się Alek
Kornelia wróciła do pokoju. Po raz kolejny uświadomiła sobie brak większego bagażu. Tym sposobem jeszcze raz była zdana na szafę Alka. Jedna rzecz od razu rzuciła się jej w oczy.
  Popołudnie spędzili oglądając wspólnie jakąś komedię na DVD. Konstantin ułożył się wygodnie na brzuchu na podłodze. Twierdził, że ma lepszy widok. Alek siedział na kanapie. Kornelia oparła głowę na jego ramieniu. Była z nimi krótko, ale zdążyła polubić to miejsce. Czuła się spokojnie. A patrząc na ostatnie dni, była to dla niej nowość. W pewnym momencie Alek zapytał:
- Wcześniej chciałaś mi coś powiedzieć?
- Nieważne. -miała nadzieję, że zapomniał
- Na pewno? -spojrzał prosto w jej oczy
- Tak, tak. -uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
Aleksandar jednak miał dziwne przeczucie...
Kiedy film się skończył Kornelia stwierdziła, że nie wypada iść do Michała z pustymi rękami. 
- Skoczę do sklepu po jakiś alkohol! -poderwał się Cupek
- O nie, nie... To nie jest dobry pomysł.
- Aleks... Czyżbyś twierdził, że alkohol nie jest dobrym pomysłem? -zdziwił się jego serbski przyjaciel
- Złym pomysłem jest wysłanie Cię na takie zakupy!
- Ojj nie przesadzaj... -wywrócił oczami Kostek
- No więc idźcie razem. Ja się przez ten czas ogarnę. -dodała Kornelia
- Wyglądasz pięknie. -odpowiedzieli obaj
- Haha dziękuję, ale przecież nie wyjdę w Twojej koszulce i jeansach.
- No taaak, -Konstantin strzelił się w czoło- dziewczyny nie lubią pokazywać się dwa razy w tym samym.
Chłopaki po chwili byli gotowi do wyjścia.
- Tylko zamknij drzwi na klucz jak wyjdziemy! -Cupko na próżno starał się zachować powagę
- Dobrze tato. -nie wytrzymali i wszyscy zaczęli się śmiać
Dziewczyna została sama. Wiedziała, że nie będzie ich tylko kilka minut. Sklep był tuż za rogiem.
Weszła do pokoju Alka i wzięła telefon.
- Hej, miałam wyciszony telefon, -nie lubiła tego, ale musiała skłamać- dlatego oddzwaniam teraz.
- Hej, hej -przyjaźnie odezwał się Nowakowski
- Stało się coś? -nerwowo zerkała w stronę drzwi.
- Tak tylko chciałem zapytać co u Ciebie.
- Ok.
- Uuu jakaś Ty rozmowna dzisiaj.
- Przepraszam, będę musiała kończyć zaraz.
- Kornelka, co jest? Denerwujesz się czymś? Słyszę to w Twoim głosie...
- Nie Piotruś, wszystko w porządku. -znowu skłamała...
- Powiedzmy, że Ci wierzę... Będę u Ciebie w sobotę.
- Myślałam, że to ustaliliśmy?
- Myślałem, że powiedziałem jasno. Nie będziesz żadnymi autobusami z zeszłego stulecia jeździła.
- Uparty jesteś, wiesz?
- Uczę się od lepszych.
- Dobra, mniejsza z tym. 
- Wiedziałem, że w końcu ustąpisz. -powiedział dumnie
- Jeszcze to przedyskutujemy. 
- I tak wyjdzie na moje. Do soboty.
- Do zobaczenia.
- Nie mogę się doczekać!
Na to już nie zareagowała. Wrzuciła telefon z powrotem do torby.
Odwróciła się do szafy. Wyciągnęła z niej znowu dużo za dużą na siebie koszulkę i znalazła delikatny czarny pasek. Poszła do łazienki. W jednej z szafek znalazła czysty ręcznik. Wzięła szybki prysznic. Poprawiła makijaż. Dobrze, że chociaż o kosmetyczce pamiętałam! pomyślała. Założyła znalezioną koszulkę. Sięgała mniej więcej przed kolana. Wyglądała troszeczkę jak w piżamie. Pasek założyła tuż pod talią, tak by lekko opadał na biodra. Lekko podwinęła rękawki. Przejrzała się w lustrze. Od razu inaczej. Podobała się sobie. Ciekawa była reakcji Alka... W momencie kiedy o tym pomyślała, chłopaki zaczęli pukać do drzwi.
- Już myślałam, że Was porwali. -zażartowała.
- Eeeej, mówiłaś, że nie wzięłaś ze sobą ciuchów! Skąd masz tę sukienkę w takim razie? -zauważył Kostek
- No właśnie, bardzo fajna! Do twarzy Ci w niebieskim. -uśmiechnął się Alek
- Dziękuję, ale-
- Chwila moment! -przerwał jej Cupko- Niech no spojrzę... -podszedł do dziewczyny, odwrócił ją plecami do siebie
- Ej ej ej ej ej! Cupkovic! Co to ma być? -oburzył się atakujący widząc jak jego współlokator odgarnia dziewczynie włosy z karku i zaczyna studiować metkę.
- Ha! Wiedziałem! Tylko spójrz! -gestem przywołał go do siebie
- Panowie, ja tu cały czas jestem... Coś się stało?
- Co widzisz? -zapytał Cupko pokazując przyjacielowi metkę koszulki
- "H&M for men" -przeczytał Alek- Czyli mam rozumieć, że ktoś znowu włamał mi się do szafy? -i już sekundę później zaczął łaskotać dziewczynę
- Kostek! Koooooostek ratuj! -piszczała, ale ten był już przed telewizorem.
- Sorry mała. Trzeba było większą konspirację zachować. No jak dzieci, jak dzieci. -kręcił głową
- Zrobię Ci jutro śniadanie! Tylko proszę zabierz go ode mnie! -prawie płakała ze śmiechu
- Ja, rycerz Konstantin, pędzę na ratuuunek! -przeskoczył przez sofę i w mgnieniu oka znalazł się przy nich. Jako ten silniejszy odciągnął Alka od Kornelii i szybko dodał:
- Tylko to śniadanko do łóżka poproszę. -wyszczerzył się i spojrzał na zegarek- Czas na nas.
- Co właściwie kupiliście? -spojrzała na reklamówkę zakupów
- Jakieś wino, no dobra, dwa wina. Aaaaa i ptasie mleczko.
Kornelia spojrzała jeszcze w lusterko. Poprawiła swoją 'sukienkę', założyła czarne balerinki w których przyjechała i była gotowa do wyjścia. 
Do Winiarskiego nie mieli tak daleko, więc wybrali spacer. Po kilkunastu minutach byli na miejscu. Michał razem z rodziną mieszkał w domku. Okolica była równie przyjemna. Osiedle było strzeżone, w miarę nowe. Kornelia zauważyła, że większość budynków dopiero co powstawała. Sporo było jeszcze w budowie.
- To w sumie takie siatkarskie osiedle. -wyjaśnił jej Alek.- Tam mieszka Bąkiewicz, tam Woicki. Oooo a tam dalej Wlazły. -wskazywał kolejno domy.
- Przyjemnie tu. 
Michał zauważył ich z okna i wyszedł otworzyć.
- Jesteście! Super! Haha i prowiant macie widzę.
- Prowiant? Co prowiant? Jaki prowiant? -wyleciał na zewnątrz Zatorski
- Widzę dobra ekipa się zebrała! -krzyknął Cupko
- No najlepsza, stary! -przybił z nim piątkę Paweł
Weszli do środka. Przy stole w pokoju gościnnym siedziała praktycznie cała Skra.
- A gdzie masz resztę rodzinki? -zauważyła Kornelia
- Pojechali odwiedzić dziadków w Łodzi. Siadajcie, rozgośćcie się. 
- Żony nie ma, chata wolna, nie można było tego zmarnować! -Cupko cieszył się jak dziecko- Ogłaszam partyyyy time! Trzeba uczcić przyjazd Kornelii!
Jak przystało na porządną imprezę, gospodarz zamówił jedzenie w pobliskiej restauracji. Bo przecież komu chciałoby się gotować dla tylu wygłodniałych zawsze wielkoludów, prawda? Jeden telefon załatwił sprawę.
W oczekiwaniu na dostawę każdy znalazł sobie jakieś zajęcie. Część chłopaków rozgrywała właśnie turniej  najnowszej gry na PlayStation, kilku rozmawiało w kuchni. Kornelia podeszła do Winiarskiego.
- Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym się trochę rozejrzała? -zapytała z uśmiechem
- Jesteś teraz jedną z nas, czuj się jak u siebie. -poklepał ją po ramieniu.
Dziewczyna rozpoczęła zwiedzanie domu. Weszła po schodach na górę. Drzwi do większości pokoi były zamknięte. Nie chciała być niegrzeczna, więc tam nie zaglądała. Na ścianach hallu porozwieszane były rodzinne zdjęcia, z wakacji, ślubu i różnych uroczystości, boiska, parkietu etc. Kornelia od zawsze chciała, żeby i u niej znalazła się taka galeria. Jednak nigdy nie udało jej się do tego doprowadzić. Z uśmiechem na twarzy oglądała fotografie. Przechodząc kilka kroków dalej zauważyła coś interesującego. No i drzwi były uchylone, więc czemu by nie skorzystać z okazji? Weszła do środa. Niewielki pokoik pomalowany był w białe i czerwone barwy. Meble zaś były czarne. Na jednej ścianie wisiały medale, zdobyte na przestrzeni lat. Na półkach znaleźć można było puchary i różne statuetki. Obok medali wywieszona była flaga Polski, z podpisami kibiców.
- "My zawsze jesteśmy z Wami!" -przeczytała po cichu
- To pamiątka z Londynu. Michał dostał ją po naszym ostatnim meczu na Igrzyskach. -usłyszała czyjś głos za plecami.
- Ja... -zmieszała się
- Spokojnie. Każdy tu kiedyś trafił. -uśmiechnął się Kłos- Wiedziałem, że i Ciebie tu znajdę.
- To miejsce jest niesamowite. Tyle wspomnień musi się wiązać z tymi rzeczami.
- Tak... Każdy jeden medal czy puchar jest ogromnie ważny. Nawet jeśli nie był przyznany za pierwsze miejsce. -tłumaczył Kłos
- Co Ty właściwie tu robisz? Bo chyba nie przyszedłeś podziwiać skarbów Winiara?
- Chciałem z Tobą porozmawiać... Wiesz o czym.
- Wiem, ale to nie jest dobry moment. Daj mi być szczęśliwą chociaż przez chwilę...
- Zależy mi na Twoim szczęściu, nie tylko tym chwilowym. Dlatego uważam, że w końcu powinnaś się porządnie zastanowić.
- Nie wiem jak to się dalej ułoży. 
Przerwał mu telefon.
- To Julka. Może odbierzesz? -uśmiechnął się do niej
- Siema, siemaaa -przywitała przyjaciółkę
- Kori?! Ty tam?! 
- A gdzie mam być?
- Yyyy w Rzeszowie?
- Nie mów, że Ty też...
- Kori...
- Mniejsza z tym, co u Ciebie?
- W porządku. Kiedy wracasz? 
- W piątek chyba.
- Rozmawiałaś z Piotrkiem?
- Trochę... Nie mogę się teraz rozgadywać. Twój facet stoi nade mną i nie chcę, żeby podsłuchiwał. -zażartowała- Zadzwonię jak wrócę do domu.
- Czyli dopiero w piątek? No ejj...
- Nie, coś Ty. Teraz wieczorem, jak wrócimy. -brzmiało to dla niej tak naturalnie!
- No ok, ok. Trzymaj się! 
- Ty też. Daję Ci Karola.
Oddała mu telefon i zeszła z powrotem na dół.
Od razu podszedł do niej Alek.
- Już myślałem, że ode mnie uciekłaś na dobre. -powiedział
- A chciałbyś tego?
- Pewnie, że nie! -mocno ją przytulił
- Gdzie Kostek? -rozejrzała się
- Śpi... Wino tak na niego podziałało. Chciał spróbować czy dobre kupiliśmy. -zaśmiał się
- Jak to? Przed kolacją?
W tym momencie wszyscy poderwali się na równe nogi. No, oprócz Cupka. Ten spał w najlepsze. Usłyszeli bowiem dzwonek do drzwi. Michał poszedł otworzyć.
- Jedzonko! -krzyknął Zati
- Co? Jedzonko? Gdzie jedzonko? Jakie jedzonko? -obudził się Serb
- Haha ten to zawsze wyczuje moment -żartowali jego koledzy
Po obfitej kolacji postanowili wykorzystać plazmę Winiara i obejrzeć jakąś dobrą komedię. Zdecydowali się na "Kac Vegas". Wszyscy film znali, ale zawsze lubili się przy nim wspólnie śmiać i żartować. Zajęli wygodne miejsca. Michał, przy pomocy kumpli, przyniósł jeszcze kilka wygodnych foteli. Kornelia zwinęła się na kanapie przy Alku. Ten objął ją ramieniem. Położyła głowę na jego torsie. Czuła się przy nim bezpieczna. Mogłaby tak spędzać każdy wieczór.
Po seansie nadszedł niestety koniec imprezy.
- Trening o 10.... -marudzili
- Jak ja wstaaaaanę.... -ziewali Zati z Cupkiem
- Fajnie, że wpadliście. Nie musiałem sam siedzieć przynajmniej. -dziękował im Winiar
- Może chociaż pomożemy Ci posprzątać?
- Nie mała, dzięki. Przynajmniej się czymś zajmę.
Każdy udał się w swoją stronę. Czerwiec znowu ich nie zawiódł i również ta noc należała do przyjemniejszych. Znowu wybrali spacer.
Po wejściu do mieszkania Konstantin pokłócił się z Kornelią o łazienkę. Oczywiście chciał skorzystać z niej pierwszy. Po namowach Alka i jego wykładzie, którego już następnego dnia zapewne nie pamiętał, w końcu ustąpił. Dziewczyna szybko się wykąpała i ogarnęła. Założyła koszulkę Barcy i wskoczyła do łóżka. Po kilku minutach przyszedł Alek.
- Kostek śpi?
- Padł jak dziecko po całym dniu zabaw. 
- Nie dziwię mu się. A wino przynajmniej mu smakowało? -uśmiechnęła się
- A wiesz, że nawet nie zdążyłem zapytać?
Ściągnął koszulkę i położył się w samych szortach. 
- Jak Ty się w ogóle czujesz? -zapytała widząc, że wciąż miał naklejone plastry
- Ok.
- Alek...
- Nasz rehabilitant mówi, że po tych złamaniach czy co to było nie ma już praktycznie śladu. Dużo z nim ćwiczę, szybko wracam do zdrowia. Nie martw się. -przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło.
- Ty o mnie możesz, ale ja o Ciebie już nie?
- Wiesz, tak sobie myślę...
- O czym?
- Wyniki rekrutacji poznasz poznasz dopiero w pierwszym tygodniu lipca, tak?
- Tak...
- Więc może... Do tego czasu zostałabyś tutaj?




-------------
Dobraaa dziś macie szybciej, wcześniej ;) Podoba się? Więc komentujcie ;)
A ja lecę na mój serial, który się zaczął a ja tu siedzę i piszę :D
Enjoy!

Jutro walentynki, grrrr....