poniedziałek, 4 lutego 2013

- Should I be worried?

- Mama? Co Ty tu robisz?
- Kornelia? Miałaś być u Julki...
- Później się z nią umówiłam. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Mam dłuższą przerwę, więc postanowiłam wpaść. Dzień dobry. -kobieta weszła do sali i położyła reklamówkę z owocami na szafce.- Przyda Ci się dużo witamin. -powiedziała do Alka
- Dzień dobry. Bardzo Pani dziękuję, ale nie trzeba było...
- Mamo? Możemy porozmawiać?
Obie wyszły na korytarz zamykając za sobą drzwi do sali.
- Nie nadążam za Tobą... Mówisz, że nie lubisz Alka, chwilę później zmieniasz zdanie... -zaczęła Kornelia
- Nie powiedziałam, że go nie lubię... Po prostu wydaje mi się, że Piotr byłby dla Ciebie odpowiedniejszym kandydatem.
- Nie zaczynaj znowu, proszę Cię. -przerwała jej córka- Tłumaczyłam już, to tylko przyjaciel.
- Nie mam wpływu na to z kim się będziesz spotykać. To Twoje życie. Muszę zaakceptować Twoje wybory. 
- To ciekawe...
- No i chciałabym go w końcu lepiej poznać.
- Będziesz miała okazję. 
- To znaczy?
- Wypisują go ze szpitala. Tylko... On chce zatrzymać się w hotelu...
- W tym stanie? Nie ma mowy. 
- Naprawdę? -zdziwiła się dziewczyna- Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli zostanie u nas kilka dni?
- Trzeba będzie przygotować pokój. Przecież nie może już spać na podłodze. -uśmiechnęła się mama
- Dziękuję! -rzuciła się jej na szyje i wróciły do sali
- Jak się czujesz? Słyszałam, że wracasz do nas? -odezwała się kobieta
Alek spojrzał na Kornelię. Ta się jedynie uśmiechnęła.
- Tak... Lekarz mówi, że nie ma sensu dłużej mnie zatrzymywać.
- A kiedy wracasz do Bełchatowa?
Wow! Wreszcie zapamiętała! pomyślała Kornelia słysząc jak mama wspomina o mieście Skrzatów.
- We wtorek.
- Akurat przez te kilka dni odpoczniesz od tej siatkarskiej atmosfery.
Popatrzyli na nią znacząco.
- To znaczy wiem, że Wy i tak tylko o tym myślicie. Nie zrozumcie mnie źle. -zaczęła im tłumaczyć- Po prostu tutaj nikt nie będzie Cię zaczepiał na każdym kroku prosząc o zdjęcie czy autograf. No i nie będą Cię męczyć treningami, ćwiczeniami, dietą...
- Ooo dieta! -zaznaczyła Kornelia- Musisz teraz dużo sił nabrać.
- To samo tyczy się C i e b i e moja droga. -podkreśliła mama- Mizerna jesteś.
- Ojjj tam oj tam, wcale nie. -broniła się dziewczyna.
- Przypilnuję jej -zaoferował Alek
- Zobaczymy kto kogo będzie pilnował.
Po około trzydziestu minutach pożegnały się z chłopakiem i opuściły szpital. Kornelia wróciła do domu a jej mama do pracy. Świeciło słońce, było przyjemnie. Korzystając z uroków czerwca dziewczyna zrezygnowała z autobusu i poszła pieszo.

  Kiedy Kornelia weszła do domu, od razu napisała smsa przyjaciółce.
- Spacer?
- Za 15 minut, tam gdzie zawsze. -odpowiedź przyszła niemal po chwili.
Dziewczyna zjadła tosty, sprawdziła jeszcze pocztę -nic nowego- i udała się w umówione miejsce. Julka już na nią czekała.
- Jak zwykle przed czasem. -przywitała ją Kornelia
- Co nowego?
- Alek wychodzi ze szpitala. Chciał zatrzymać się w hotelu.
- Mam nadzieję, że mu nie pozwoliłaś?
- No coś Ty. Będzie u nas.
- A Twoja mama?
- No tu zabawna historia. Wyobraź sobie, że była dziś w szpitalu!
- Słucham? -Julka była zszokowana 
- Weszła jak gdyby nigdy nic. Przyniosła owoce, wiesz źródło witamin dla chorego, zapytała jak się trzyma.
- Czyżby zmieniła zdanie?
- Nie wiem własnie... Czuję, że coś kombinuje...
- Myślisz o...?
- Tylko się domyślam. Zachowuje się tak, jakby koniecznie chciała unikać kłótni.  
- Ale chyba nie zrobi tego o czym myślę? -ciągnęła Julka
- Naprawdę nie mam pojęcia... Chociaż ta jej nagła zmiana nastawienia może na to wskazywać...
- I co wtedy zrobisz?
- Wolę sie teraz nad tym nie zastanawiać. Ale chwila moment. -zatrzymała się Kornelia- Z kim Ty tak ciągle piszesz?
- Aaa to... Nic, nic. Już nieważne. -nerwowo schowała telefon do kieszeni. Przynajmniej chciała. Kornelia była szybsza i zdążyła go przechwycić. 
- Czy ja dobrze widzę?!
- Nie gniewaj się...
- Mogłaś mi powiedzieć. -uśmiechnęła się Kornelia i przytuliła przyjaciółkę
- I tak masz dużo na głowie. -tłumaczyła się
- Julka, dla Ciebie znajdę czas nawet jakbym była na księżycu! 
- Jakoś samo wyszło. W pewnym momencie wymieniliśmy się numerami, wiesz, jak jeszcze był tu w Lublinie
- A wiesz, że Karolek pytał ostatnio o Ciebie?
- I co, i co?
- I nic. Też mi nic nie powiedział! Powinnam Was udusić za tę konspirację -zażartowała
- Przecież to tylko smsy. Fajnie nam się gada. Cała historia.
- Haha no ciekawe jak ta historia się dalej rozwinie. Może on wybije Ci z głowy studia w jakiejś Warszawie! Widziałaś co oferuje Łódź?
- Już mnie zaczyna namawiać na zmiany, ale wszystko zależy od wyników matury. Boisz się?
- Jak cholera... -Kornelia wiedziała, że od poniedziałkowych wyników zależy całe jej przyszłe życie. 

  Reszta dnia zleciała równie szybko. Po powrocie zaczęła przygotowywać pokój dla Alka. Przygotowała kolację. Obejrzała jakiś serial. Wieczorem, rozmawiając z mamą, chciała dowiedzieć się gdzie jest haczyk. Kornelia we wszystkim doszukiwała się drugiego dna. 

  W piątek rano była gotowa. Po śniadaniu zapytała:
- O której musisz być w pracy?
- Dziś mamy piątek? 
- Tak.
- Hmm -mama zajrzała do swojego kalendarza- dziś mogę być później. Powiedzmy do 10.
- Co Ty na to, żebym najpierw Cię odwiozła a później pojechała po Alka?
- Mogę iść na taki układ. -powiedziała i dopiła kawę.
Kornelii wydało się to dość dziwne. Mama rzadko godziła się dać jej samochód. A już na pewno nie tak chętnie. Tego ranka jednak nie zastanawiała się nad tym. Jej myśli były już w szpitalu. 
O godzinie 9 stwierdziła, że czas się zbierać. Spakowała do torby dres Alka. Wyszła na zewnątrz i czekała na mamę. Również i ona po chwili była gotowa. Oddała kluczyki córce i wsiadły do samochodu. Kornelia najpierw odwiozła mamę.
- Tylko jedź ostrożnie. Zrób jakieś zakupy po drodze. -powiedziała wysiadając i podała jej pieniądze
- Tak, tak. Będę uważać. Miłego dnia!
Kilka minut później dziewczyna zaparkowała pod szpitalem. Postanowiła teraz zajrzeć do pobliskiego marketu. Później wolała jechać już tylko do domu. Kupiła najpotrzebniejsze rzeczy i zostawiła je w bagażniku. W końcu weszła do środka.
- Dzień dobry pani Bożenko!
- Ooo dzień dobry. To co, już nam Panienka zabiera tego miłego chłopca? -przywitała ją kobieta
- Tak, wracamy do domu. -dziewczyna w myślach uśmiechnęła się, cieszyły ją te słowa, ich brzmienie... Wracamy do domu. Wracamy.
Po drodze spotkała lekarza.
- Ale Wam się spieszy! -już z daleka machał do niej wypisem- Od rana nic tylko dopytuje czy już Pani jest.
- Jestem, jestem. Mogę go już zabrać?
- Oczywiście, tylko... Nie ma go tu. Poszedł się pożegnać.
- Czyli kieruję się w drugą stronę. Dziękuję. -uśmiechnęła się i poszła na oddział dziecięcy.
Na korytarzu wpadła na Ewę, wolontariuszkę.
- Hej, szukasz chłopaka?
- Lekarz powiedział, że tu jest.
- W świetlicy. Dzieciaki nie chcą go puścić.
- Też bym nie chciała. -powiedziała Kornelia.
Obiecała nowej znajomej zajrzeć w przyszłym tygodniu. Podeszła do drzwi. Chłopak ją zauważył, więc pomachała mu. Usiadła na krzesełku i cierpliwie czekała na siatkarza. 
Tymczasem Alka otoczyła gromadka młodych pacjentów.
- Ale przyjdziesz do nasz jeszcze? -pytali jedni przez drugich.
- Koniecznie! Przed samym wyjazdem do Bełchatowa. -uśmiechał się
- A pozdrowisz od nas swoich kolegów? -pytań nie było końca 
- Pewnie. Teraz muszę Was przeprosić... Czeka już na mnie dziewczyna. Wracam z nią do domu. -również i jemu zrobiło się cieplej na sercu kiedy wypowiadał te słowa.
- Jaka dziewczyna? Zostań z nami... -upierały się maluchy
- Bardzo wyjątkowa dziewczyna. Razem odwiedzimy Was za kilka dni. Co Wy na to? -w końcu po złożonych obietnicach odwiedzin dzieciaki w końcu się z nim pożegnały. Nie obyło się bez uścisków i pamiątkowych zdjęciach robionych przez jedną z pielęgniarek.
- Jesteś! Bałem się, że sobie pójdziesz... -powiedział Alek na widok dziewczyny.
- Ktoś musi o Ciebie zadbać teraz, więc jestem tu. -musiała stanąć na palcach, żeby pocałować go w policzek.
Wrócili do sali numer czternaście. Alek zamienił szpitalną piżamkę na swój wygodny dres. Spakował rzeczy osobiste do torby i razem z Kornelią udali się do pokoju lekarskiego. Chłopak protestował kiedy ta wzięła od niego torbę, ale wolał się z nią nie kłócić na wstępie. 
- Już Pan nas opuszcza? -marudziły pielęgniarki. Serb ewidentnie zdążył im się spodobać.
- Zabieram go do domu. -odpowiadała Kornelia, na co kobiety zazwyczaj reagowały albo zmianą tematu, albo po prostu zostawieniem ich samych
- Wypis gotowy. Proszę na siebie uważać. Nie przemęczać się, nie dźwigać. Od przyszłego tygodnia to do klubu będzie należała opieka nad Panem.
- Tak, chociaż przyznam, że wolałbym zostać w Lublinie.
- Zapraszamy częściej! Tylko może w nieco przyjemniejszych okolicznościach. Powodzenia życzę no i dużo zdrowia. -pożegnał się z nimi lekarz.

  Po powrocie do domu Alek od razu się położył. Nie czuł się jeszcze w pełni na siłach, ale nie chciał martwić Kornelii.
- Jestem tylko zmęczony szpitalem. Nic takiego. -tłumaczył się.

Następnie dni wyglądały podobnie. 
Wspólne posiłki. Trzeba przyznać, że to między innymi dzięki kuchni mamy dziewczyny Alek tak ekspresowo nabierał sił i zaczynał wracać do zdrowia. Taka dawka witamin i odżywczych wartości była nieoceniona. Mama starannie dobierała menu na każdy dzień.
Bardzo krótki spacer. Kornelia bała się, że Alek jest jeszcze za słaby na maratony, więc spacerowali tylko po najbliższej okolicy.
Seans filmowy. Niektóre filmy nawet mama z nimi oglądała.
Długie rozmowy o wszystkim i o niczym.
Od czasu do czasu odwiedziła ich Julka albo Wojtek.
Weekend zleciał im bardzo szybko. Kornelia zastanawiała się co chce ukryć przed nią mama. Przez cały czas była bardzo miła, troszczyła się o gościa tak samo jak córka. Wszystko miało wyjść na jaw już wkrótce.

  W poniedziałkowy ranek Alek zajrzał do pokoju Kornelii. 
- Nie śpisz? -zapytał siadając na brzegu łóżka
- Denerwuję się. 
- Będzie dobrze. -uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
- Za to Ty wyglądasz świetnie. 
- Kuchnia mamusi!
- Ok, wstaję, ogarniam się, jem śniadanie i wychodzę. Normalny dzień.
- Starasz się przekonać mnie czy siebie?
- Siebie... Zdecydowanie.
Jak powiedziała, tak zrobiła.
Przy wyjściu zatrzymał ją jeszcze chłopak.
- Jesteś pewna, że nie chcesz żebym z Tobą poszedł?
- Na sto procent. Jestem dużą dziewczynką. Potrafię sama odebrać wyniki matury.
- Wiesz o co mi chodzi...
- Oj wiem, wiem. -przytuliła go.- Nie bój się, nawet jeśli nie zdam, nie rozkleję się.
- Nie żartuj tak. Zdasz śpiewająco!
- Muszę lecieć, bo Julka pewnie już czeka.
- Zadzwonisz?
- Yhymm -mówiła zakładając buty
- Od razu? -domagała się Serb
- Tak, tak. A Ty postaraj się nie zrobić sobie krzywdy -dodała zamykając drzwi.

  Wszyscy w klasie byli mocno zdenerwowani. Za kilka chwil mieli dowiedzieć się, jak może potoczyć się ich przyszłość. Dla niektórych była to tylko formalność. Dla pozostałych - chwila prawdy.
Wychowawczyni weszła do klasy z miną, z której nie dało się nic wyczytać.
- Sorko, sorko! Nie da rady szybciej? My tu umieramy powoli... -chłopaki z końca pospieszali nauczycielkę. Ta najpierw, wedle swojego zwyczaju, musiała się rozpakować i wszystkie rzeczy dokładnie ułożyć na biurku. Karty z wynikami posegregowane były w kolejności alfabetycznej. Uczniowie podchodzili do niej według listy.
- Zapraszam Kornelię Kowal. -powiedziała w końcu.
- Trzymam kciuki! -szepnęła przyjaciółce Julka, która również jeszcze nie znała rezultatów.
Kornelia miała dziwne przeczucie. Podeszła do biurka.
- Proszę. -kobieta pokręciła głową.
Dziewczyna odebrała od niej kartę i wróciła do ławki.
Zaczęła czytać:
- "Kornelia Kowal, urodzona (...) zdała egzamin maturalny i uzyskała..." -przerwała- Nie mogę. Ty to zrób.
Podała swoją kartę Julce.







----------------
Znowu późno... Ale jestem już taką sową chyba i zazwyczaj dopiero o późniejszych godzinach mam chwilę dla siebie.
Czy muszę Was zachęcać do
komentowania? Chyba nieee, wierzę w Was i Wasze możliwości :) Pokażcie jak bardzo podoba (lub nie...) Wam się ta historia ;)
Enjoy!

PS. Chciałabym zaprosić Was do zaglądania tuuuu -> Siatkarskie sny czy cudowna rzeczywistość?
Pomóżmy jeszcze bardziej podkręcać licznik odwiedzin ;) bo historia ciekawa, oj ciekawa :)


godzina 14:50
@EDIT:
Chciałabym uprzedzić (żeby oszczędzić Wam siedzenia po nocach), że dziś niestety nowy rozdział się nie pojawi... Niedługo wychodzę do znajomych i pewnie nieprędko wrócę. No i wciąż czekamy na komentarze ;)
Do zobaczenia jutro mam nadzieję <3
Wszystko w Waszych rękach!


środa, 06.02., 02:01
@EDIT 2:
Wiem, że czekacie na kolejny rozdział... Nie wiem czy ma sens mówienie przepraszam po raz kolejny... Wierzcie mi lub nie, ale nie jest już tak kolorowo :( wszystko się posypało, skomplikowało..
Postaram się szybko nadrobić.
Dziękuję za cierpliwość i zrozumienie.

28 komentarzy:

  1. Tak samo jak wczoraj dotrwałam! :D może w nagrodę jeszcze dzisiaj 2 rozdziały? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli nie tylko ja lubię siedzieć po nocach ;)

      Usuń
  2. Hmm zaczyna podobać mi się twój blog coooraz bardziej :)
    zapraszam do siebie
    pieprznieta.blogspot.com
    Pozdrawiam ~~>Annie

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział coraz więcej akcji i fajnie,że się znów dogadują;)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział ciekawe co jej matka knuje i jak maturka jej poszła ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. no ciekawie sie zaczyna robić. Julka z Karolem, kombinujaca coś mama.. tylko Piotra brak, ale pewnie jeszcze wróci ^^ :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wchodzę sb na bloga na Moich fakultetach maturalnych a tu nowy rozdział i już widzę Minę mojej ukochanej Profesorki...która patrzy na Mnie jak na jakąś psychiczną bo się ciągle cieszę...a i powiem to co ZAwsze KOCHAM TWOJEGO BLOGA <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się do matury ucz! :)
      Ale bardzo mi miło, że często tu zaglądasz ;*

      Usuń
  7. Jak zwykle świetny rozdział !
    Zapraszam do siebie na ósmą część mojego opowiadania :)
    http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe co jej mama knuje? :d Matura brrr jestem w 1 klasie, a trują nam codziennie o niej xd Wychowawca nam oznajmił, że mamy mieć min. 93% z biologii rozszerzonej haha :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem w drugiej i także zdaje biologię rozszerzoną a do tego rozszerzoną chemię i powiem Ci, że niestety, ale aby spełnić moje marzenia potrzebuje przynajmniej po 88% z obu matur.. taki był w tym roku próg :|

      Usuń
    2. Dziewczyny, dacie radę ;)

      Usuń
  9. kurcze co jej mama knuje o.O rozdział jak zwykle kapitalny! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oho...no ciekawe co jej mama kombinuje..zapewne dziewczyna zdała śpiewająco maturę. I mam nadzieję,że niedługo dowiemy się jaką decyzję podejmie w związku ze studiami. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. a wgl to powiedz nam coś o sobie następnym razem! skąd jesteś, co studiujesz i wgl.. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chciałabym się dowiedzieć czegoś o Tobie;)

      Usuń
    2. dodałam właśnie zakładkę "Wasze pytania", więc wiecie co robić :)

      Usuń
  12. co się stało?! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ! Co jest grane ? :<

      Usuń
    2. szkoda gadać... nie będę Was teraz zanudzać.

      Usuń
    3. nie zanudzasz nas !

      Usuń
  13. dzięki, za linka również :)

    OdpowiedzUsuń