niedziela, 3 lutego 2013

Childish smile

- Niedługo do Was wracam. -powiedziała automatycznie
- Wiem, że jesteś w szpitalu. Domyśliłem się. Chciałem się tylko pożegnać.
- Słucham? Jak to pożegnać?!
- Jestem już za Lublinem. Postanowiłem wyjechać wcześniej. Musisz sobie wszystko sama poukładać, przemyśleć... A moja obecność wcale nie ułatwi sprawy.
- Ale Piotrek...
- Na pewno wkrótce się spotkamy. Obiecuję. 
- Chyba masz rację, oboje potrzebujemy czasu...
- Zostawiłem coś dla Ciebie w domu. Muszę kończyć. Trzymaj się.
- Uważaj na-
Rozłączył się. Nie wytrzymał. Wiedział, że to musi się skończyć. Że nie ma szans.
- Wszystko gra? -zapytał Alek tym swoim czułym głosem
- Piotrek wyjechał...
- Nagle?
- Nagle.

  Kornelia większość dnia spędziła z Alkiem. Znowu swobodnie rozmawiali. Śmiali się. Dziewczyna odzyskiwała przy nim dobry humor. Do domu wróciła późnym popołudniem. Spędziła trochę czasu z mamą. Zjadły wspólnie obiad, opowiedziała jej o nagłym wyjeździe Nowakowskiego. W końcu poszła do swojego pokoju. Na łóżku leżała ładnie złożona.... bluza Pita. Ta sama, którą dał jej poprzedniego wieczoru.
- "Może i tą czasem założysz." -przeczytała na karteczce
Usłyszała telefon. Że też w tej torbie niczego nigdy nie mogę znaleźć! mówiła do siebie
- Halo? -odebrała w końcu
- Dzwonię sprawdzić jak się trzymasz. -Karol! Zdążyła za nim zatęsknić
- Jeszcze żyję. -powiedziała żartobliwie
- Panowie dają popalić?
Opowiedziała mu w skrócie przebieg ostatnich wydarzeń.
- Tak po prostu wyjechał?! Nie poznaję go...
- No mówię Ci jak było.
- Wiesz, on też musi to wszystko ogarnąć.
- Co masz na myśli?
- Eh mniejsza z tym, sami sobie wyjaśniajcie. Lepiej mi powiedz co u Julki?
- Uuuu komuś sie Juleczka spodobała?
- Ekhmm niee no co Ty, tak tylko pytam. Stęskniłem się.
- No pięknie -zaśmiała się
- Za Wami obiema! -bronił się Kłos
- Dobra, dobra.
Porozmawiali jeszcze chwilę i obiecali niedługo się odwiedzić. Nie ustalili tylko kto do kogo przyjedzie.
  Tego dnia Kornelia dość wcześnie się położyła. 

- Piotrek? Co Ty tu robisz?
- Kornelka, no co Ty. Sama do mnie zadzwoniłaś. Prosiłaś, żebym przyjechał.
- Naprawdę? Kurcze, mam tyle spraw na głowie... 
- Ale o niektórych się nie zapomina kochanie
- Alek? Ty też tutaj?
- Miałem pomóc Ci w przeprowadzce. 
- W... przeprowadzce? 
- Do Bełchatowa kawałek drogi, ale jak zaraz wyjedziemy wyrobimy się przed wieczorem.
- Zabierasz ją do Bełchatowa? -Nowakowski był równie zdziwiony jak ona
- No tak, wspólny dom, praca. Nie możemy żyć na odległość. -skomentował Alek
- A co z Rzeszowem? -Pit nadal nie wierzył
- Ja... Sama nie wiem... 
- To po co do mnie dzwoniłaś skoro już dokonałaś wyboru?
- Piotruś ja naprawdę nie wiem... Nie pamiętam...
- Czego Ty właściwie chcesz od życia? -Piotrek chwycił jej rękę
- Nie wiem... -odpowiedziała
- To przestań to ciągle powtarzać tylko się zastanów. Pomyśl, o czym marzysz najbardziej, czego pragniesz?
- Eeee kolego, to moja dziewczyna -Alek wtrącił się do ich rozmowy
- Dziewczyna? -powtórzyła za nim
- Mówiłaś, że tego właśnie chcesz... -zmartwił się
- Jak widzę Was obu, tutaj, nie wiem już czego chcę -rozpłakała się
- Musisz w końcu wybrać. -mówili jeden przez drugiego
- Nie umiem! -zamknęła oczy i zaczęła biec.
Nagle poczuła, że upada.
Otworzyła oczy.
Dookoła było ciemno.
Wyciągnęła rękę. 'Wyczuła' nocną szafkę i znalazła na niej telefon. Wskazywał godzinę 5:38.
Usiadła na łóżku.
Czy ja zawsze muszę mieć takie... dziwne... sny? pomyślała. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że niedługo będzie musiała dokonać pewnego wyboru. Z niecierpliwością czekała na poniedziałek.
Stwierdziła, że już nie zaśnie. Podeszła do okna i odsłoniła zasłonki. Słońce już wychodziło. Uchyliła okno i wpuściła do pokoju trochę porannego powietrza. Odwróciła się do szafy i znalazła w niej dres. Szybko się ubrała, włosy związała w wysokiego kucyka, wzięła iPoda i po cichu wyszła z domu. Biegała po okolicy dobrą godzinę. W drodze powrotnej postanowiła kupić świeże bułki na śniadanie. W spodniach znalazła drobne. Uwielbiała to. Zawsze zapominała sprawdzić kieszeni przed schowaniem ubrań do szafy. Później okazywało się, że w prawie każdej bluzie czy spodniach znajdowała jakąś resztę z zakupów. 
- Nie śpisz już? -pocałowała mamę w policzek, kiedy weszła do kuchni
- Pytanie co Ty tu robisz o tej porze? Jest po 7...
- Nie mogłam spać, więc trochę pobiegałam. -pomachała reklamówką z bułkami- To co, może dziś ja zrobię śniadanie? Wezmę tylko szybki prysznic. -powiedziała i faktycznie wróciła po kilku, no może kilkunastu, minutach.
Razem zjadły posiłek. 
- Co masz dziś w planach? -zapytała mama
- Nic konkretnego. Pewnie wpadnę do Julki. Może gdzieś skoczymy. Aha, no na pewno pojadę do Alka.
- Kiedy on właściwie wychodzi? 
- Lekarz wspominał o wtorku. 
- Czy Piotr się odzywał? -zapytała po chwili
- Nie... Ale wiem, że jest na miejscu cały i zdrowy. Na stronie Resovii zamieszczono zdjęcia z wieczornego treningu.
- Cieszyłabym się, gdyby jeszcze nas odwiedził.
- Przy najbliższej okazji na pewno mu to przekażę.

  Do południa kręciła się po mieszkaniu bez celu. Chodziła od pokoju do pokoju szukając sobie zajęcia. Dłużej nie wytrzymała. Z szafy wyciągnęła tunikę i leginsy. Raz dwa się ogarnęła. Mama dawno już wyszła do pracy, więc Kornelia wzięła swój komplet kluczy, dokładnie zamknęła za sobą drzwi i poszła na przystanek. Chwilę później przyjechał autobus.

- Dzień dobry, pani Danuty nie ma?
- Dzień dobry. -uśmiechnęła się do niej kobieta- Ma wolne do końca tygodnia. Pani pewnie do tego sympatycznego siatkarza? Od rana tylko Pani wypatruje.
- Naprawdę?
- Tak. Nic tylko pyta czy któraś z pielęgniarek Pani nie widziała. Proszę, -wskazała drzwi- bardzo się ucieszy, że wreszcie Pani przyszła.
- Dziękuję. Miłego dnia!
Dziewczyna była mocno zaskoczona przyjaznym nastawieniem kobiety, jak później się dowiedziała: pani Bożenki.
Idąc korytarzem spotkała lekarza prowadzącego.
- Witam panie Doktorze. -przywitała się
- Ooo witam, witam. Pana Aleksa nie ma.
- Jak to... nie ma...? Co pan ma na myśli? -wystraszyła się
- Nie, nie, spokojnie, to nic takiego. Nie ma go na tym oddziale.
- Nie rozumiem...
- Pani chłopak jest bardzo silny. Uparcie dąży do celu. Zależy mu na szybkim powrocie. Non stop powtarza, że ma dość widywania się z Panią w takich okolicznościach. No bądź co bądź, od rana siedzi na oddziale dziecięcym. Kilku chłopców przypadkiem dowiedziało się od pielęgniarek, że mamy tu siatkarza i koniecznie chcieli go poznać.
- Ale przecież on miał leżeć, prawda? Mamy dopiero czwartek...
- To była jego świadoma decyzja. Widocznie ból nie przeszkadza mu już tak bardzo. Jak mówiłem, silny facet z niego.
- To gdzie mogę go znaleźć?
- Do końca korytarza, schodami w dół i do końca korytarza w prawo.
Kornelia udała się na wskazany oddział.
Mijała wiele sal. Do części z nich drzwi były uchylone. W każdej leżało po kilkoro dzieci w różnym wieku. Przy niektórych czuwali rodzice.
Ściany pomalowane były przeróżnymi kolorami. Na każdej wisiał jakiś obrazek, bajkowa postać, albo odmalowane dziecięce dłonie. Jej uwagę zwróciły również obrazki wykonane przez najmłodszych pacjentów, oprawione w antyramy. 
Zatrzymała się przed dużą salą, świetlicą jak się domyśliła. Przez przeszklone drzwi obserwowała grupkę dzieci bawiących się razem. Uśmiechy nie schodziły z ich twarzyczek. Zauważyła Alka siedzącego na fotelu. W pewnym momencie wszystkie dzieci przebywające na świetlicy zebrały się w okół niego. Mały chłopiec, wyglądający na około pięciolatka, wgramolił się na jego kolana. Również Alek się uśmiechał. Ba, nawet z daleka dało się wyczuć tę energię i radość bijącą od niego. Zaczął coś opowiadać małym pacjentom. Gestykulował. Byli zachwyceni. 
- Siedzi tu od rana. Udaje twardego, ale my wiemy, że jeszcze nie jest w pełni sił. -usłyszała nagle za plecami
- Stara się. -odpowiedziała Kornelia
- I to bardzo! Dla tych dzieciaków to naprawdę coś niesamowitego. Znali go tylko z opowieści i telewizji. A tu proszę, jeden z ich bohaterów siedzi z nimi w świetlicy. W ogóle to Ewa jestem.
- Kornelia, milo mi.
Dziewczyny były w zbliżonym wieku.
- Pracujesz tu?
- Nie, jestem wolontariuszką. Odwiedzam maluchy w wolnych chwilach. Przyjdź do nas kiedyś. -zachęcała ją Ewa
- Dzięki, na pewno zajrzę.
- Pewnie to im się nie spodoba, ale muszę przerwać to spotkanie... Pora obiadowa. -poinformowała ją.
- Tak, tak, jasne.
Pożegnały się i Ewa otworzyła drzwi. Wszystkie oczy skierowały się w tamtą stronę. Dzieci rozeszły do swoich sal by tam zjeść posiłek.
Alek z trudem podszedł do Kornelii.
- Czy Ty kompletnie oszalałeś?! Powinieneś leżeć...
- Martwisz się o mnie? 
- Oczywiście, że tak. -odparła bez wahania
- To pomóż mi iść, proszę -zaśmiał się chłopak a ona objęła go w pasie.
Po kilku krokach zatrzymał się.
- Co jest? Źle się czujesz? Zawołać lekarza?
- Nie panikuj. -pocałował ją w czoło- Po prostu tak myślę... Muszę tu jeszcze wrócić.
- Dobrze, porozmawiamy o tym później. Teraz wracamy do łóżka.
- Ale ja mówię poważnie.
- Ja też.
Szli powoli, krok po kroku. Kornelia widziała, że Serb nie czuje się najlepiej. Ten jednak starał się ukryć wszelkie oznaki zmęczenia.
- Wiesz, przy mnie nie musisz udawać silniejszego niż naprawdę jesteś w tym momencie.
- Muszę. Przy Tobie zawsze muszę być silny. -objął ją mocniej i dalej szli w milczeniu. 
Ledwo przekroczyli próg sali numer czternaście, zawitał tam również lekarz.
- No i jak mali pacjenci? Zadowoleni? Bo już myśleliśmy, że zmienia Pan oddział na stałe. -zażartował mężczyzna.
- Rozważam to. -uśmiechnął się chłopak
- Dobrze, że ma Pan przy sobie takie wsparcie. -skinął na Kornelię a ta lekko się zaczerwieniła.
- Najlepsze, jakie tylko można sobie wymarzyć. -odpowiedział Alek.
- Mam dobre wieści. Szybko dochodzi Pan do siebie, nie musimy już podłączać Pana do kroplówki. Możemy podawać leki doustnie. Nie ma sensu dłużej tu Pana trzymać.
Kornelia aż podskoczyła.
- Przecież to wspaniale! Tylko... -nagle zamilkła. Spojrzała na Alka. Zrozumiał co miała na myśli
- Czy trener został już o tej decyzji poinformowany? -zapytał atakujący
- Jest Pan dorosły. Już kiedyś mówiłem, w tym szpitalu panują moje zasady. Czy życzy Pan sobie zadzwonić do trenera? -zapytał lekarz
- Wolałbym, żeby wszystko zostało tak jak on to ustalił. To znaczy, że przyjeżdża we wtorek.
- Ja nie widzę problemu. -uśmiechnął się do nich lekarz i zostawił ich samych.
- Przywieziesz moje rzeczy? -zaczął temat
- Po co Ci?
- No nie wyjdę stąd w samych bandażach.
Oboje zaczęli się śmiać.
- Tak, jasne. Może być ten dres klubowy? Będzie chyba najwygodniejszy teraz. Nie będę dźwigać całej torby.
- To resztę podrzucisz mi do hotelu? Nie lepiej od razu to załatwić?
- Do jakiego hotelu?
- Chyba muszę się gdzieś zatrzymać do wtorku, prawda? -uśmiechnął się do niej
- Przecież będziesz u mnie.
- O nie, nie mogę. Nie chcę wykorzystywać gościnności Twojej i Twojej mamy -ciągnął chłopak
- Nie żartuj sobie nawet! Ktoś musi się Tobą zająć. 

Chwilę później do sali weszła mama Kornelii.




-------------
Znowu późno.... Ale jest obiecany drugi rozdział. Wyjątkowo dodany bez względu na ilość komentarzy ;* Nie wiem czy takiej jego długości się spodziewałyście mimo wszystko mam nadzieję, że się spodoba :)
Enjoy!

PS. Dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnimi rozdziałami! Wiedziałam, że dacie radę <3

23 komentarze:

  1. A więc dotrwałam! :* Jak zwykle świetny rozdział. Mam nadzieję, że dzisiaj wieczorem będzie kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba skończyć z tym siedzeniem po nocach, postaram się dodawać wcześniej w miarę możliwości :)

      Usuń
  2. jasne, że się podoba ^^ mam nadzieję, że między nimi wsio się piknie ułoży :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny super napisany rozdział, masz wielki potencjał i przede wszystkim talent do pisania :)
    Czekam na dalszy rozwój sytuacji!

    PS zapomniałam dodać, że cenię sobie u bloggerek częste i regularne dodawanie rozdziałów, więc masz ode mnie ogromnego plusa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział,fajnie,że jest pomiędzy nimi dobrze.
    Ciekawe co wymyśli znowu mama Korneli,bardzo mnie to bawi jak mówi o Piotrku-Piotrek a o Alku-ten drugi;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I dzięki,że będzie Lotman;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne to jest! :) wreszcie się wszystko układa :p

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe co mama Kornelii tam robi :p

    OdpowiedzUsuń
  8. szkoda ze nie ma jeszcze nowego... ale pewnie administratorka czeka na wiecej komentarzy :) wiec do roboty :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cholercia.. no niech ten Pit wraca!
    Albo Ona niech jedzie do niego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystko się może zdarzyyyć... ;p
      nie mówię tak, ale nie mówię też nie :)

      Usuń
  10. Super rozdział, czekam na dalsze losy : )
    Ja nie umiałabym wybrać między Aleksem a Pitem, ale pomimo swoich 16 lat, mam już zaplanowane studia w Rzeszowie - psychologię :D I raczej nie planuję tego zmienić :)
    Super piszesz, więc wszystkie tutaj czekamy co się dalej wydarzy.
    PS Oznaczymy siebie w rozdziałach? Ja już to zrobiłam wczoraj i powtórzyłam dziś, byłoby miło : )
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mama Kornelii w szpitalu?! Moim zdaniem to nie wróży nic dobrego. A może jednak przekonała się do Alka? Czekam na kolejny :) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń